Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

sobota, 16 sierpnia 2014

Fascynacje

Lubują się co niektórzy w powtarzaniu takich oto komunałów.
Fascynacja cielesna przemija, zostaje przyjaźń, i powinność.
Na tychże więc a priori winno się budować związek.

Ja zaś powiadam, nie ma większej bzdury!

Jedyne bowiem, co zdolne jest  być sprawczą siłą związku, to ...cielesność właśnie.
Wtedy to rzuca się ojca i matkę...
Nieważne, że praca i że mieszkanie...
Że dziecko niepełnosprawne.
Wszystko na jedną kartę.
Losy ludzkie na szalę.
Dla cielesnej fascynacji dalekosiężne plany.

Ponoć w ułamku sekundy ludzie już wiedzą, czy chcą ze sobą być.
Obyż tylko zechcieli zachować się wtedy uczciwie.
Odwrócić się na pięcie.
Sorry, jednak to nie ty.

A nie, że zegar biologiczny.
Może nikt inny się już nie pojawi.
Wreszcie mężczyzna, który mi zapewni... Cóż stąd, że łysy i z brzuszkiem.
Ona tak świetnie gotuje.
Dobry "materiał" na żonę.
Czas wreszcie się ustatkować.
Może i niezbyt piękna, lecz wartościowa i wykształcona.
Świetnie się dogadujemy.

Takie bla bla, tytułem uzasadnienia.

Gdy brak tego prawdziwego (jedynie uczciwego!) między ludźmi motywu, rzadko udaje się stworzyć związek. Bo jeśli nawet skleci się "z rozsądku", z reguły wypala się szybko.

***
Nigdy nie znałem kogoś takiego, jak ty.
Chcę, żebyś matką moich dzieci była.
Tak pisze do dziewczyny chłopak.
Bo wyjątkowa. Tak bardzo, że nieważne nawet, jak wygląda. 
Lecz sprawa jakoś się opóźnia w czasie. Z przyjazdem facet coraz bardziej się ociąga.
Bowiem w tak zwanym "międzyczasie" już zdążył inną się zafascynować.
A jak już się zafascynował, głowę stracił, i stan cywilny w tri miga odmienił.
                                                                         
***
Z każdym dniem kocham cię bardziej - mówił kobiecie mężczyzna dojrzały.
Jakimże frantem byłem, kiedym za młodu na urodę patrzył.
Teraz rozumiem, że liczy się serce, a także pracowite ręce.
Jesteś wspaniałą osobą, każdy może mi pozazdrościć.
Niestety, proza życia... Brak pracy i mieszkania.
Bądźmy w kontakcie - za chlebem muszę jechać.
Cóż, wzmiankowana proza życia. Kontakt się urywa, bo pożywka marna.
Tymczasem na horyzoncie pojawia się taka, która go zauroczyć władna.
I już w starym piecu diabeł pali.
O tej "wartościowej" wkrótce zapomina, przekonując się dowodnie, że fascynacja w każdym wieku działa. Gdy jest, nikt nie pyta, co z pracą, czy mieszkaniem.
Te jakoś, o dziwo, potem znajdują się też. 

***
Nasza przyjaźń nigdy się nie skończy. I zawsze będziesz dla mnie ważna.
Jakże dumny jestem, że zwróciłaś na mnie uwagę. Nigdy nie znałem tak fascynującej kobiety.
(Fascynującej osobowością i intelektem, dodajmy tytułem złośliwego wtrętu.
Ździebko zgorzkniali jesteśmy i już robimy się czepialscy.)
Ach, gdybym towarzyszki szukał, chciałbym... marzyłbym... nie śmiałbym marzyć...
Teraz o tym nie myślę. Dzieci są całym moim światem.
Popłynę z nimi w Wielki Rejs.
Ja to mam "szczęście", myśli kobieta. Zawsze przede mną czyjaś matka, ojciec, albo dziecko.
Lecz jak się pewnie domyślacie, pełnia sezonu, wszędzie wczasowiczek moc.
Już na horyzoncie zjawiła się taka, która jest jak młode wino...
Tak oto wypaliła się znajomość oparta na porozumieniu intelektualnym.
Śmiercią naturalną uświerkając.
                                                                              
***
Wielbicieli zawsze było po horyzont. Bo to kobieta ozdobna wielce jest.
Taka, co cieszy ludzkie oko.
Lata mijają - ona wciąż na fali. Piękna, powabna, wiecznie młoda.
Dopóki "czyjaś" - łakomym kąskiem jawi się facetom.
Aż umarł mąż i wielka wokół się zrobiła pustka.
Już żaden z nich nie myśli, by pojąć ją na zawsze.
Ani, by choć na jedną noc.
Jest bowiem z tych, co rozpalają jeno męskie oczy, trzewia ich zostawiając zimne.
                                                                          
***
Spotkanie długo było wyczekiwane. Najpierw ożywiona korespondencja, potem całe miesiące telefonicznych rozmów. Więź, co zdawała się ich łączyć, poetycką przepełniona była alegorią.
Gdy ją zobaczył, stwierdził, że mu się podoba.
Choć jakiś przebłysk podpowiadał mu, że się nie nada.
Bowiem "w te klocki" raczej cienka będzie. Podczas, gdy on się pornosami karmi.
Tymczasem bardzo był zdesperowany.
I mimo, że spędzili z sobą noc, to wkrótce znalazł sobie inną.
Jej zaś nie pozwalał odejść, ponieważ ...cenił jej intelekt.
Zupełnie tak, jak dwulicowy mąż, co profit czerpie z żony, a zdradza ją z kochanką.

Wszelkie podobieństwo przedstawionych zdarzeń i postaci do sytuacji rzeczywistych jest zamierzone, a nawet wykreowane.                                                                                

30 komentarzy:

  1. No cóż pociągnę ten wątek
    Gdy po latach jakimś cudem się przetrwało wszystko to co opisałaś nagle stwierdzasz
    Nie tak miało być
    ty zmęźniałś a on zbabiał
    Gdy nie pokarzesz mu co ma robić to robi bez większego przekonania

    Juź wiesz że od ciebie zależy dalsze wasze życie cóż robić gdy po ,,z,40 latach słyszysz przecież wiedziałaś że taki jestem no tak nawet trudno było o dobrą kłótnie.
    Bo jak się pokłócić z milczącą ścianą
    A zresztą po tylu latach chyba juz nie warto



    .



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że się na coś "zgodziliśmy", nie oznacza akceptacji. Przeważnie się buntujemy, dążąc do zmiany tego niechcianego status quo. I wtedy mamy prawdziwy problem.

      Usuń
  2. Uwazam, ze potrzebne sa oba elementy. Musi byc ten poryw co porwie ;) ale gdy czlowiek juz ochlonie i guziki pozapina to musi byc intelekt ktory pociagnie dalej to uniesienie. Bez tego ogien szybko sie wypali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że w wersji z porywem intelekt jest w pakiecie:)).

      Usuń
  3. no tak, wypijmy za mężów i kochanków, aby się nigdy nie spotkali!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby się nie spotkali, albo ...zaprzyjaźnili:)).

      Usuń
  4. Świetne!!! Czytam i się rozsmakowuję i przestać nie mogę! Errato - tym tekstem powaliłaś mnie na kolana. On powinien byc fragmentem dłuższej całosci. Może pierwszym rozdziałęm powieści? Pomysl o tym koniecznie!
    Sama prawda, jakze świetnym stylem opisana, ze szczyptą goryczy, humoru, dystansu i emocji osoby, która sama przszła wiele i zdązyął juz w sobie cos poukładac, przemyslec i podejsc trzeźwo do tematu. Tak to własnie jest, co stwierdzam swoje lata mając i wspominając przeszłe fascynacje, ich droge wzlotu i upadku.
    Pozdrawiam Cię gorąco zdolna kobieto z sympatią, szacunkiem i podziwem! I czekam na wiecej!:-))))***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaprezentowane dziś teksty są nie tyle fragmentami, co skrótami. Niektóre z nich będą rozbudowane.
      Będzie więcej, Oleńko. Teraz to już mus:)).

      Usuń
    2. Będzie zatem co poczytać! Cieszę się Errato! Niech Cię nadal skrzydła natchnienia tak pięknie niosą!:-))

      Usuń
    3. Zaczęłam wczoraj, lecz ten smutek...

      Usuń
  5. podpisuję się pod słowami Olgi... ten tekst skończył się nagle i pozostawił mnie bez dalszego ciągu... jakby był wstępem do dalszej całości... skądinąd świetny tekst! i bardzo przenikliwy!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Na co komu same milosne uniesienia, kiedy pogadac nie ma z kim? Na co komu intelektualne gawedy, kiedy w potrzebie nie mozna na niego liczyc? Na co liczenie, skoro nie ma chemii?
    Mysle, ze wszystko musi wspolgrac, zwiazek powinien byc oparty nie tylko na cielesnosci. Kiedy bowiem nadejda choroby, jakas niemoc plciowa, co pozostanie?
    Bardzo trafny tekst, Errato. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zainspirowałaś mnie do poruszenia wątku głównego. O tym też chcę napisać. Masz rację, Aniu. Tyle, że problem da się ugryźć z więcej, niż jednej strony:).

      Usuń
  7. Jak w orkiestrze - wystarczy jeden fałszywy ton i muzyka nie brzmi tak pięknie.
    Ale to dowodzi tylko tego, że o związek trzeba dbać każdego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba o związek dbać. Czasem jednak wena odpływa, bo motywacji brak:).

      Usuń
  8. Ano,okazuje się,że recepty nie ma:) I nigdy nie wiadomo co lepsze:jeden czy kilka związków,czy może przelotne romanse i zycie solo? Bo to,co się sprawdziło u innych, niekoniecznie musi być najlepszą opcją dla nas:)
    Dobrze napisane,pozdrawiam.
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne związki zawiera się dlatego, że ten dotychczasowy nie spełnił naszych oczekiwań.

      Usuń
  9. Bywa. Bywa różnie.
    Ale i tam uważam, że najważniejszym organem seksualnym mężczyzny jest... MÓZG.
    I nie tylko seksualnym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I tak uważam" - miało być... :)

      Usuń
    2. Aniu,dla kobiety na pewno:)

      Usuń
    3. Zgadzam się z Anią. Szkoda, że to nie działa w drugą stronę. A może działa, tylko trzeba postarać się bardziej. Zamierzam wprowadzić to w życie. O tym też będę wkrótce pisać. Zawsze zresztą (między wierszami) piszę.

      Usuń
  10. Prawda stara jak świat, że się ludzie przez te fascynacje zabijają dosłownie i w przenośni. Do życia musi być impuls :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Tekst jakże prawdziwy, cieszę się, że to tylko skróty i niedługo już (taką mam nadzieję) nadbudujesz słowami brakujące części, czekam.

    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam powiedzieć, że część z tych motywów będzie rozbudowana w większe całości. Lecz pisać jak najbardziej będę. Już wkrótce, bo chwilowo ogarnął mnie smutek. Tak już mam:).

      Usuń
  12. Bez cielesności nie ma nic. Tak mi mówi doświadczenie.
    uściski!

    OdpowiedzUsuń