Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

piątek, 5 stycznia 2018

Dzień jak co dzień, jednak troszeczkę inny

Dzisiaj jest pierwszy piątek - tuż przed południem mówi do mnie mama.
Wychodząc z toalety ignoruje moje nalegania, żeby się przebrała. Odgania mnie, że później, bo akurat teraz się położy. Nie będzie jadła, piła, ani nie zażyje leków. Kropka.
Już parokrotnie tak bywało. Czasami sytuacja ulega samoistnej zmianie, mamie bowiem mylą się pory dnia i odmierza je drzemkami. Może za jakiś niedługi czas ocknie się z takowej, myśląc, że już jest "jutro" i czas na śniadanko. Zresztą, śniadankiem nazywa każdy posiłek następujący po drzemce i z radością go spożywa, dziękując następnie Bogu za to, że "wyciąga rękę i karmi do syta".
W takich warunkach trudno oczekiwać regularności w przyjmowaniu leków.
Dzisiaj spodziewamy się gości - mój siostrzeniec z Irlandii (wraz z rodziną, jasna rzecz) zapowiedział się z wizytą. Może jakoś nam się uda odwrócić uwagę od tego nieszczęsnego piątku... Zresztą, w innych krajach nikt tym sobie głowy nie zawraca, za to u nas twardy beton. (Czy to bezczelne z mojej strony?)
- Mamo, czy to aby nie przejaw pychy, starać się być świętszym, niż sam papież? - zagajam czasem tak z głupia frant. W twoim wieku (nawet i w moim, tak nawiasem też) wystarczy zwykłe powstrzymanie się od mięsa. Nie masz obowiązku praktykowania ścisłego postu, a już głodówki wręcz nie wolno ci.
Ot, choćby ze względu na te właśnie leki, że o dalszych reperkusjach już nie będę gadać.
Pościć, będąc przez cały dzień w letargu - marna to asceza. Już lepiej zrobić pożytek z dnia, zająwszy się czymś przyjemnym. (Byle nie jedzeniem żarciem słodyczy!)
Jak groch o ścianę. Zbieram się zatem do swojej roboty, licząc, że mama... po prostu zapomni.  Tak też się zazwyczaj dzieje - i życie wraca w ustalone tryby.

O siostrzeńcu napiszę przy innej już okazji.