W czasach zamierzchłych przekonywano, jakoby kobiety były mniej inteligentne od mężczyzn, chętnie za to oddając im palmę pierwszeństwa gdy o mądrość idzie. Bo w naszej zachodniej kulturze tak zwana twarda inteligencja więcej jest warta, niż ta wypracowana i zweryfikowana praktycznie. Tymczasem jak zwał tak zwał, nikt już takowym banialukom dzisiaj nie hołduje. Inteligencja jest domeną stricte ludzką, zatem nijak do konkretnej płci nie przynależy.
Nieco inaczej ma się rzecz z mądrością. To co teraz napiszę, nie spodoba się ani jednym, ani drugim z Was. Otóż my, kobiety, bywamy bardzo niemądre. Bowiem zamiast szukać inspiracji w sobie, polegamy na mężczyznach. Materialnie, emocjonalnie a nawet, o zgrozo, intelektualnie. Tymczasem, jeśli jest ktoś na kogo żadną miarą liczyć nie należy, to jest to (bingo!) facet właśnie. Któż, jeśli nie on zostawi cię na lodzie, a to z powodu choroby dziecka, to znów dlatego, że głowę stracił dla młodszej i szczuplejszej. Przykłady można by mnożyć, tyle, że już mi się nie chce.
Podsumowując, chylę czoła przed tymi nielicznymi z nas, które mają odwagę podążać obraną przez siebie drogą. Realizując własne plany i marzenia, zamiast kierować pragnienia ku mężczyźnie, poddając się jego woli i zachciankom.
Co mam w rzeczonej kwestii do zarzucenia sobie? Otóż uzależnienie swojego życia od stanu zakochania, na ogół pechowego zresztą. Tu zdradzę Wam pewien sekret: skutkiem tegoż stanu zaistniał niniejszy blog. Aliści gdy klapki z oczu opadły i jestem już wolna od mirażu, tak trudno mi znaleźć w sobie motywację do pisania. I jak tu żyć, Panie Premierze?