By honor oddać szacownemu gremium. By się w domysłach nie gubił żółtodziób żaden.
Po to wreszcie, coby wszystko było jasne.
Opowiedziało mi dziecię...
Opiekunka pierwszego roku, wykładająca analizę matematyczną pani doktor habilitowana, wyjaśniła im szczegółowo, jak się do kogo zwracać mają.
Była też, zdaje się, rozpiska, wydrukowana i powielona. Czarno na białym.
Kto miał wątpliwości, zerkał do ściągi i gitara.
Długo nie trzeba było czekać, by do lapsusu językowego doszło.
Pani doktor, źle się czuję, tak się tłumaczyło razu pewnego me dziecię.
Reszta kadry zdawała się do szczegółów nie przywiązywać wagi.
To wszak politechnika* - nikt nie zamierzał być drobiazgowy.
Ćwiczenia prowadzone były przez świeżo upieczonych magistrów. Czyli niedawnych studentów.
Jakże tak, "magistrami" ich tytułować. Toć nie apteka!
Zatem niech swojsko będzie: proszę pana. I vice versa.
Żeby nie było tak prosto, w niektórych grupach ćwiczenia prowadzili doktorzy.
Idąc tym tropem - ich również "zatytułowano" panami.
W końcu to takie same ćwiczenia.
Z wykładami bywało różnie.
Prowadzone były zarówno przez profesorów, jak też doktorów habilitowanych.
Ci pierwsi, trzeba dodać, byli zwyczajni oraz nadzwyczajni.
A przecież do każdego z nich mówiono tylko "panie profesorze".
I przecież nikt normalny nie mówi do nikogo per "doktorze habilitowany".
Zatem po prostu, doktorze...
Zaraz, zaraz, doktor od ćwiczeń jest tylko "panem", w czym więc ten od wykładów ma być lepszy?
A więc ...znów swojsko, proszę pana.
Z żelazną logiką
Tym trybem i profesor z otoczki został bezceremonialnie wyłuskany.
Toż samo on przecież wykłada jak ten, który "tylko" habilitowany.
Zatem prawdziwy egalitaryzm. Cóż stąd, jeśli ...cokolwiek wymuszony okolicznościami.
Tutaj nikt nie zaprząta sobie głowy drobiazgami.
Podziw, szacunek, sława, te przypisane są bezbłędnie tym, co sobie na nie zasłużyli.
Wszak idą w parze z ich osobowymi walorami.
Razu pewnego dziecię moje w pilnej się musiało sprawie ze swoim srogim wykładowcą skontaktować.
Habilitowanym, jakżeby inaczej.
Jak poprawnego skonstruować "maila", gdy oficjalny tytuł skrajne budzi wątpliwości.
Panie doktorze, czy też doktorze habilitowany? Dziwacznie jakoś...
I w końcu (wierzcie mi albo nie wierzcie), stanęło na ... Drogi Panie Wykładowco.
Nietrudno sobie wyobrazić, jak się ze śmiechu pokładałam.
"Pan wykładowca" - wprost przeciwnie - tak się do głębi wzruszył, że zgodził się wyznaczyć dodatkowy termin.
________________________
* Gdańsk University of Technology
Muszę się z Wami podzielić wieścią z ostatniej chwili. Ależ jestem spostrzegawcza! Wchodzę, patrzę, a tu ...własnym oczom nie wierzę: