Znów "ci okropni ateiści" przypuszczają atak na nasz Kościół.
I mówią rzeczy, które, z grubsza biorąc, wcale wyssane z palca nie są.
A jednak niebezpiecznie zbliżają się do granicy, którą niedobrze jest przekroczyć.
Niedobrze zaś ze względu na materii owej delikatność.
O
ile bowiem dla nich, czyli ateistów, Kościół jawi się wyłącznie
instytucją ludzką, to dla nas, wierzących, do Bosko-ludzkiego należy
porządku.
A zatem jakość stosowanych argumentów wielkie w tej polemice winna mieć znaczenie.
(Czy
mielibyśmy czelność za swego przyjaciela uważać kogoś, kto nam w oczy
mówi obraźliwe, niechby i prawdziwe nawet, słowa - o matce, ojczyźnie,
wierze?)
To wielka sztuka, mądrze, rozważnie krytykować.
I nie mniej wielka, słuszną krytykę przyjąć.
Bo
nader często szermuje się argumentem, że wszędzie, w każdej grupie,
instytucji, czy też nacji, znaleźć można oprócz złych, również i tych
dobrych.
Też mi odkrycie, pozwólcie, że zauważę.
Ja dodam jeszcze, że najwięcej jest tych zwykłych i przeciętnych.
O ile jednak taka "zwykłość" wystarczającą jest kwalifikacją do podjęcia innych funkcji, to już gdy idzie o kapłana, żadną miarą nie.
Bo
po mojemu zwykłym to sobie może być pan Jan z gazowni, albo i pani
Kasia z warzywniaka, zaś ksiądz ma obowiązek być człowiekiem świętym.
Ponieważ
z racji dobrowolnie przyjętych zobowiązań powinni księża służyć wiernym
(tudzież pozostałym) własnym przykładem kryształowym. Od siebie
wymagając stokroć więcej, niźli od tych, do których są posłani.
Bo przecież są posłani, nie zaś (halo, tu ziemia!) na ciepłej posadce usytuowani.
Dlatego też w moim kościele "wypraszam sobie" zwykłego księdza .
Kapłana niczym świętego traktować nam się każe.
Lecz kiedy dopuści się nieprawości, mówi się, że to tylko człowiek.
Argument obrotowy.
Tymczasem...
Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie, a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą. (Łk 12,48)
Zatem wszystko jasne. Tylko, czy aby na pewno dla tych, którym "dano".
Co daje i czemu służy ukrywanie i zaprzeczanie oczywistym prawdom dowiedzionych przestępstw.
Jeśli
chcemy coś zdziałać (a chcieć przecież, tudzież działać, mamy
obowiązek), musimy robić to z zaangażowaniem. Własną postawą inspirując,
zamiast szermować demagogią.
Autorytet musi podlegać krytyce. Każdy autorytet.
To paradoksalnie wychodzi mu tylko na dobre.
Nikt nie powinien stawiać siebie ponad prawem.
Żadnej nie ma ku temu racji.
Z drugiej strony...
Wielu z tych, którzy krytykują kościół jako instytucję, lubi podkreślać, że nie chodzi im o wiarę, jako taką. Jednak i oni nie potrafią ustrzec się lekceważenia tych wierzących.
Ot, choćby pod pretekstem uległej postawy wobec skompromitowanych autorytetów.
Jest wiele spraw pilnie wymagających przemyślenia.
Gdy o mnie idzie, nie mam zamiaru oczami świecić za Ojca Dyrektora czy Terlikowskiego.
Tudzież usprawiedliwiać wszelkiej maści oszołomstwa.
Nie identyfikuję się też z Frondą, Opus Dei, ni Radiem Maryja.
Z drugiej zaś strony z całą mocą będę się przeciwstawiać próbom dezawuowania wiary.
Zarówno swojej, jak i czyjejkolwiek.
Nie można bowiem negować wartości czegoś z tej jedynie racji, że się samemu nie doświadcza tegoż.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Dziękuję Errato za mądre słowa.
OdpowiedzUsuńCieszę się, Adamie:).
UsuńO tak! Ja uważam, że konstruktywna i zyczliwa krytyka jest na wagę złota. Największa sztuka to ją docenić. Przecież nasze błędy, często są dla nas tak blisko, że aż niezauważalne...
OdpowiedzUsuńA poglądy mam podobne do Ciebie :)
Jestem osobą wierząca, staram sie być praktykującą. Jestem wielka fanką papieża Franciszka, ale to zamiatanie pod dywan błędów i PRZESTĘPSTW niektórych księży przyprawia mnie o mdłości.
Z krytyką zawsze trzeba się liczyć, ona jest nieunikniona. I nie ma się o co obrażać, chyba, że ktoś nas obraża:).
UsuńZ tym utajnianiem to jest nieciekawie, gdy wszystko wyjdzie na jaw:). A że z reguły wychodzi, więc lepiej nie mataczyć.
..."ksiądz ma obowiązek być człowiekiem świętym" - wiec produkuje sie tych swietych z klucza partyj... to jest koscielnego. Nawet jesli udowodnione maja, ze swiadomie chronili sutannowych pedofili czy tez kolaborowali z rezimami. Jaki caly kosciol, tacy i swieci.
OdpowiedzUsuńI chyba jestes jedyna katoliczka, ktora sprzeciwia sie probom dezawuowania wiary. Innej niz katolicka.
Zeby byla jasnosc, powtorze raz jeszcze: gnijacy i prochniejacy od srodka kosciol nie ma zupelnie nic wspolnego z wiara.
Nie Anno Mario, Errata nie jest w tym osamotniona. Piszesz "gnijący i próchniejący od środka kościół"... Domniemywam, że masz na myśli tzw. hierarchię, a jednak chce mi sie napisać w odpowiedzi, że nie gniję i nie próchnieję, wbrew temu, co twierdzisz. Bo teoretycznie jako wierzący stanowię część kościoła, o którym piszesz. Również Twoja teza Anno Mario, że „kościół nie ma zupełnie nic wspólnego z wiarą” jest błędna, ponieważ ludzie (wśród nich Errata i ja) deklarują swoją przynależność do kościoła, bo wierzą.
UsuńNo i ja przynależe
Usuńi wierzę
i wkurza mnie że ludzie którzy nie wierzą pouczają mnie w sprawach których nie rozumieją
Staram się szanować ludzi wszystkich wyznań, a przynajmniej tolerować:). Cokolwiek to znaczy.
UsuńRozumiem, że człowiek i jego religia są integralne. Dlatego tak czasem trudno nam zaakceptować religię, która jest z gruntu obca naszym normom kulturowym. I której wyznawcy nie stosują się do panujących w danym kraju reguł. Ba, zagrażają nawet bezpieczeństwu.
Kościół tworzą ludzie. Czyli między innymi my. Musimy stawać się takimi, by nie gorszyć całej reszty neutralnych wobec niego ludzi.
I to jest wlasnie to, o czym pisalam. Wiernym WYDAJE SIE, ze tworza wspolnote, maja takie poczucie, sa o tym przekonani i chca ja tworzyc, a prawda jest inna, bo kosciol stal sie prywatnym folwarkiem ksiezy, systemem nakazowo-zakazowym, nie majacym nic wspolnego ze wspolnota.
UsuńTo wlasnie jest ta zbiorowa hipnoza, o ktorej mowil Pieczynski.
I Ty Anno Mario wraz z Pieczyńskim postanowiliście nas uświadomić. Dlaczego? Bo jesteśmy bezrozumnymi stworzeniami? Bardzo lubię Pieczyńskiego jako aktora, bo jest świetny, ale nie zgadzam się z jego wypowiedziami w tych kwestiach. Twoimi również Anno Mario. Zarówno Pieczyński jak i Ty Anno Mario głosicie swoje prawdy i macie do tego prawo, oczywiście. Jednak generalizowanie, wrzucanie wszystkich do jednego wora w celu wyprodukowania stereotypowych wniosków, nie ma nic wspólnego z tolerancją, której tyle w ustach Pieczyńskiego i na Twoim blogu. Anno Mario wybacz sarkazm, ale jako ekspertka od kościoła i wspólnoty powinnaś ogarniać zjawisko, które tak namiętnie zwalczasz, całościowo. Nic nie jest jednowymiarowe, a właśnie tę jednowymiarowość starasz się nam wmówić.
UsuńMoże Pieczyński jest niezłym aktorem,ale autorytem moralnym dla mnie żadnym.Nie rozdziawiam więc gęby w niemym zachwycie nad jego watpliwej jakości "prawdą". Mam swoje refleksje,wiekszą wiedzę,inną wrażliwość.
UsuńAle to nie pierwszy przypadek,gdzie takie stereotypy i banały rzucają "gawiedź" na kolana:))
Madr,wyważony tekst,Errato.
Dla mnie Krzysztof Pieczyński jest nie tylko świetnym aktorem, ale i bardzo przystojnym facetem:).
UsuńI na tym moje zachwyty się kończą.
Nie w moim typie akurat;)
UsuńNo tak, mamy chyba cokolwiek rozbieżne spojrzenia na te sprawy, Adamie:))).
UsuńI jeszcze: witaj w naszych progach, Ewo:)).
UsuńTak Errato, mamy cokolwiek rozbieżne spojrzenia na przystojność Pieczyńskiego, ale nie będziemy sobie udowadniac, które z nas ma rację:)
UsuńMądrze napisałaś Errato. Przeczytałam dzisiaj tekst o zblizonej tematyce w "Twoim Stylu". To wywiad z mądrym księdzem. Bo na szczęscie są i tacy.Oby więcej takich!
OdpowiedzUsuńhttp://www.styl.pl/magazyn/wywiady/news-bog-i-dziewczyna,nId,1699112
Przeczytałam, dzięki. Ojca Jacka Prusaka znam dosyć dobrze, to bardzo ceniony psychoterapeuta.
UsuńUczestniczyłam w prowadzonych przez niego rekolekcjach, kiedy kilka lat temu gościł w Gdańsku.
Mocne jest ostatnie zdanie. Napisane wierszem i podsumowujące cały Twój post.
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo tolerancyjny, jeśli chodzi o sprawy religii i wiary. Kiedyś wpadłem w jedną skrajność. Dużo się modliłem, często chodziłem do kościoła, często się spowiadałem i pościłem. A wszelkie krytykowanie Kościoła i wiary uważałem za grzech.
Później miałem czas, że nie chodziłem do kościoła, nie modliłem się, wytykałem grzechy kleru.
A teraz jestem pośrodku. Wiele rzeczy mam w dupie i w ogóle o nich nie myślę. Dzięki temu jestem zdrowszy.
Pozdrawiam:)
Ten, kto się na czymś zawiódł, często ma traumatyczne przeżycia. W dużym stopniu dotyczy to religii.
UsuńNiewłaściwy przekaz prawd wiary może wyrządzić młodemu człowiekowi wielką szkodę. Wtedy bardzo łatwo popaść w skrajność. Dlatego tak wielką wagę przywiązuję do odpowiedniej formacji duchowej. Ojcowie Dominikanie są w tych sprawach najlepsi:)).
Ojcowie dominikanie kilka wieków temu byli najlepsi w paleniu ludzi;)
UsuńAle trzeba im przyznać, że obecnie są jednymi z najlepszych kaznodziejów i erudytów.
Czyli zawsze jest nadzieja na ewolucję ku lepszemu:)).
UsuńA ja chyba nie wiem o jaki atak chodzi:))) nie mamy w domu telewizora;) Może to i lepiej że nie wiem:)
OdpowiedzUsuńJa też nie mam teraz telewizora. Wziął i się popsuł:)). O dziwo, zupełnie nie odczuwam braku.
UsuńPisząc o ataku miałam na myśli nasz, blogowy:).
Widać nie jestem na czasie :)
UsuńWszystko ma swój indywidualnie płynący czas:).
UsuńDzięki Errato
OdpowiedzUsuńTo bardzo mądry głos.
Mnie jeszcze uderza jedno
Ci którzy uważają się za nieprzeciętnie tolerancyjnych nie mogą znieść że inni ludzie chodzą do kościoła
że się modlą
Że widzą sprawy inaczej niż ateiści. ..
Bo ci ludzie nie są obojętni. Wykazują tak wiele agresji, ponieważ doznali ze strony wierzących sporo krzywd. Nawet, jeśli nie bezpośrednio, to będąc ludźmi wrażliwymi nie potrafią beznamiętnie czytać o czymś takim w mediach. Raczej mnie to nie dziwi. Wszyscy mamy jakiś tam procentowy udział w tym, co się na świecie dzieje. Sęk w tym, że nie zawsze potrafimy temu zaradzić.
UsuńTolerancjia to szacunek dla każdego człowieka oddzielnie. Nie wrzucanie ludzi do jednego worka z podpisami - biali, czarno, katolicy, muzułmanie, księża, policjanci itp.
UsuńZapewne doznane krzywdy zmieniają człowieka. Jestem w stanie to zrozumieć. Ale ciągłe oczekuję że po czynach moich a nie sąsiada będę oceniana.
I pewnie w taki sposób oceniana jesteś:). Nie wyobrażam sobie, by można Cię było wrzucić do jednego wora z kimkolwiek.
UsuńNie mam nic przeciwko wierze i kościołowi. Sam wychowany w katolickiej rodzinie od jakiegoś czasu jestem niepraktykujący i niewierzący. Jednak moim zdaniem wiara jest czynnikiem łączącym ludzi, co przy obecnej polityce na całym świecie jest czymś bardzo ważnym. Dochodzi do stopniowego rozmywania narodów, co przenosi się na jego słabość i tym samym na łatwość kierowania nimi w systemie globalnym. I to najbardziej boli, kiedy przy każdej okazji wyciąga się z historii kościoła błędy systemu kościelnego w sposób wyśmiewająco-poniżający dla wiernych. Wystarczy wejść na jakiekolwiek forum, by zapoznać się z perfidią wypowiedzi przeciwko kościołowi i wiernym. Sugerowanie, że kościół to czarna mafia „sukienkowych”, że wierni to „ciemnogród” jest najmniej obraźliwe z wybranych wypowiedzi. Mam wrażenie, że ludzie zostawiający takie komentarze opłacani są przez siły nieprzychylne ludzkości.
OdpowiedzUsuńZarzut, że państwo dofinansowuje kościół nie ma w niczym pokrycia. Państwo tylko dzieli fundusze z podatków płaconych przez społeczeństwo w tym przez wiernych. W odniesieniu do Polski przez jego zdecydowaną większość. Zauważmy, że finansowanie warszawskiej Tęczy dotyczy tylko garstki ludzi, a przykłady można by było mnożyć. Więc, o co tu chodzi?
Dajmy ludziom prawdziwą swobodę odnośnie wiary i nie tylko. Dajmy im też prawo do konstruktywnej krytyki, prawo do wyrażania samego siebie nawet, kiedy koliduje to z racjami przyjętymi za jedynie słuszne. I napisał to niewierzący i niepraktykujący, wierzący jednak, że jeszcze wiele jest do uczynienia.
O to chodzi Panie Cezary, że docelowo wszyscy mamy wierzyć tylko w to, w co każe nam się wierzyć i tylko takie wartości wyznawać, jakie nam się każe. Globalizacja znaczy
UsuńJestem pod wrażeniem Twojego zrównoważonego i obiektywnego podejścia do zagadnienia, Cezary. Tym bardziej, że jest to głos osoby niezaangażowanej. Tego najbardziej nam brak, spokojnego, pozbawionego niepotrzebnych emocji spojrzenia. Rzecz jasna, wielowiekowe naleciałości zrobiły swoje. Tak łatwo nie da się przejść nad tym do porządku. Jan Paweł II przeprosił za błędy Kościoła w przeszłych wiekach, lecz proces prawdziwego oczyszczenia wciąż jeszcze przed nami. Nie traćmy nadziei, wszak ludzkość ma w sobie wielki potencjał. Podczas, gdy już, już, zdaje się być na skraju katastrofy, jakimś cudownym trafem wychodzi z opresji cało:). Co oczywiście nie oznacza, by zatracać czujność.
Usuńbyłoby idealnie, gdyby wybrani na kapłanów byli święci... gdyby wszyscy mogli dawać niepodważalne świadectwo wiary, miłości, wierności, prostoty, niedbania o ziemskie dobra, szczerości, wyrozumiałości, akceptacji..... można by ich naśladować, podziwiać, wierzyć im, traktować specjalnie...niestety.... jak napisałaś- "są tylko ludźmi" i NIC NIGDY tego nie zmieni. Powinni więc jak wszyscy ludzie doświadczać zwykłego ludzkiego życia, by mieć prawo nam w tym życiu pomagać, radzić... Powinni mieć rodziny, pracujące żony ( partnerki, partnerów...) , pensję wypłacaną co miesiąc i rozliczaną w skarbówce, dzieci z kłopotami w szkole, chorobami itd... Ksiądz doświadczany przez ludzkie, problemy, ale i radości miałby wg mnie prawo uczestniczyć w dyskusji o moim życiu. W tej chwili takiego prawa nie ma , bo nie ma też mojego szacunku.
OdpowiedzUsuńWiara istnieje w moim życiu, ale nadrzędną dla mnie wartością jest być DOBRYM CZŁOWIEKIEM, żyjącym i dającym prawo do życia innym.
Bardzo podoba mi się ta konkluzja, bo przecież chodzi o to, żeby być dobrym człolwiekim, bo w tym zawiera się prawośc, empatia, szacunek dla innych ludzi.
UsuńFajnie, że jest nas co najmniej dwoje ;-)
UsuńOdnoszę wrażenie, że religie ( chyba większość) skupiają się na wymaganiu od wiernych SWOICH zasad, czczeniu SWOICH bogów i przestrzeganiu SWOICH ustaleń, i twierdzą , że tylko takie postępowanie da efekt ( zbawienie, reinkarnacje, bycie świętym, nirwanę, stan boskości itd...) a bycie po prostu dobrym człowiekiem gdzieś w tym wszystkim ginie.... tak jakby ważniejsze było spełnianie rytuałów i obrzędów ... trudno mi się z czymś takim pogodzić....
Nie jest tak, bo to, czy przyjmiesz te wymaganie, czy je odrzucisz, to Twój wybór, świadomy. Twoja teza, moim zdaniem, jest błędna, bo ja myślę, że rytuały i obrzędy są tylko dodatkiem do bycia dobrym człowiekiem. Bycie dobrym (przyzwoitym) człowiekiem jest wartością uniwersalną dla większości religii i światopoglądów.
UsuńWszyscy jesteśmy ludźmi i musimy mieć zrozumienie dla ludzkich niedoskonałości księży. To akurat oczywiste. Lecz jeśli idzie o zalety duchowe, od nich nie ma zwolnienia. Ofiarność, służebność i niesienie duchowej pomocy jest tutaj imperatywem. Jestem w stanie "zrozumieć" wyczerpanie, czy nawet okresowe zniechęcenie, to czysto ludzkie. Lecz brak empatii, programowa bylejakość i wygodnictwo budzą mój zdecydowany sprzeciw.
UsuńMasz absolutną rację!
UsuńErrato, ja mam zrozumienie dla ludzkich niedoskonałości księży, obawiam się jednak, że oni mają je dla siebie jeszcze większe... i to dla takich "niedoskonałości", których nie akceptujemy nawet u ludzi świeckich czy niewierzących.... i nie chodzi tu bynajmniej o sferę duchową....
UsuńAdamie- byłoby idealnie gdyby rytuały były tylko dodatkiem a pojęcie dobry wierny = dobry człowiek :-)
UsuńDobry człowiek = dobry człowiek. Przecież zadaniem religii jest ukształtowanie, pomoc w osiągnięciu dobrego człowieczeństwa. Rytuały sa tu drugorzędne i możesz je przyjąć bądź nie.
UsuńAle dobry człowiek nie musi być wierzący, tak jak wiara nie musi być warunkiem dobrego,godnego życia.
UsuńTak, dlatego: dobry człowiek = dobry człowiek. Niezależnie od światopoglądu. Choć wiara może być tu bardzo pomocna.
UsuńTo prawda, rytuały nie muszą być czytelne dla ogółu. Najważniejsze jest bycie dobrym człowiekiem. I niezależnie od światopoglądu można takowym być. Lecz religia, wiara (przynajmniej w założeniu), pomaga w uformowaniu osoby jako godnej i szlachetnej. Tu akurat zgadzam się z Adamem:).
UsuńJa też się z Adamem zgadzam- założenia wiary są takie właśnie... i taka wiara ma dla mnie sens... jeśli jednak dochodzi do sytuacji, w której członkowie danej społeczności religijnej skupiają się tylko na rytuałach ( albo jeszcze gorzej- rytuały im wystarczają lub najgorzej- usprawiedliwiają...) to nie dla mnie...
UsuńDla mnie też nie. I głównie z tego powodu preferuję Ojców Dominikanów.
Usuńtak, dla mnie tez zawsze bardziej istotna jest treść niz oprawa.
UsuńCzasem trudno to oddzielić, lecz zawsze przekaz duchowy jest tym prawdziwym nośnikiem.
UsuńA link do posta się podeśle gdzie trzeba,
OdpowiedzUsuńInni za Ojca Dyrektora nie tylko oczami gotowi świecić
POzdrawiam
Na to wszak najbardziej liczę:)).
UsuńZa nikogo nie chcę świecić oczami, a wiara jest dla mnie bardzo prywatną sprawą.
OdpowiedzUsuńW wypowiedziach na ten temat jestem więc bardzo powściągliwa.
Chyba, że już jakiś oszołom fanatyk z którejkolwiek strony przesadzi.
pozdrowienia Errato
Byłoby najlepiej, gdybyśmy nie musieli "świecić". Chyba tylko przykładem.
UsuńNiestety, czasem dochodzi do konfrontacji, choćby jedynie tych słownych.
Takie sytuacje zmuszają nas zajęcia stanowiska, co nie zawsze jest komfortowe.
Bo świat poetykietkowany, jest taki prosty, nieskomplikowany i nie trzeba sie trudzić nad prawdą o człowieku, tylko wrzuca się go do szufladki i już.
OdpowiedzUsuńNie lubię zamykania w szufladce.
Ani mnie, ani innych.
Najbardziej zaś mnie irytuje, gdy wolność od szufladkowania głoszą ci, którzy z lubością innych do szufladek wkładają.
Pozdrawiam Errato serdecznie :)
O, tego to ja też nie lubię. Nawet bardzo nie lubię.
OdpowiedzUsuńCóż, niektórzy ludzie chcieliby pogrupować innych według własnych, korzystnych dla nich li tylko, reguł.
Niestety (przynajmniej dla niektórych), wolność nie oznacza wolności od myślenia:).
W moim odczuciu wiara w Boga winna łączyć ludzi naszego świata a ona tylko dzieli . Fanatycy i wszelkiej maści ortodoksi doprowadzają do konfliktów a nawet wojen na tle religijnym . Taki rodzaj wyznawania wiary jest nie do przyjęcia . Dlaczego tylu ludzi odstępuje od kościoła ? Bo kościół miast być Świątynią Ducha jest instytucją ,która straciła z oczu człowieka a bardziej jest zainteresowana ekonomią , kursem giełdowym jednym słowem pomnażaniem swojego majątku . Księża w znakomitej większości żyją w oderwaniu od rzeczywistości doświadczanej przez wiernych , stali się urzędnikami swojej instytucji to wszystko . Na szczęście wiara jest czymś ponad i dzięki temu można nie chodzić do kościoła , nie chcieć wiedzieć kim jest Ojciec Dyrektor i inni za których kościół powinien się wstydzić i głośno przepraszać a mimo to być osobą głęboko wierzącą ...
OdpowiedzUsuńTen niepokojący nas fanatyzm jest swoistą przeciwwagą dla postępującej indolencji ludzi do niedawna wierzących.
OdpowiedzUsuńPotrzeba nam wszystkim jakiegoś oczyszczającego powrotu do źródeł.
Tak dawno mnie nie było, a Ty takie ważne tematy poruszasz! Własciwie to wszystko zostalo powiedziane w Twoim poście i komentarzach, wiele mądrych rzeczy, chociażby: "To wielka sztuka, mądrze, rozważnie krytykować.", " Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie, a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą. (Łk 12,39-48)", dlatego mnie jako osobę wierzącą, brzydko mówiąc, jasny szlak zatrafia, jak widze księży, którzy daja taki marny przykład. Pisałam tez w jakimś swoim poście, niedawno, że wzdrygam sie na widok wszelkich skrajności, fanatyzmu, ludzi najchętnie bym dzieliła na mądrych i głupich, dobrych i złych, bez wkładania w szufladki i przyklejania etykiet, pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńI jeszcze zapomniałam dodac, że od swego własnego kościoła oczekiwałabym jasniejszych i bardziej zdecydowanych postaw, potepienia publlicznego nagannych zachown swoich duszpasterzy, a nie zamiatania pod dywan.
UsuńKościół, to ogół wierzących, zatem nasz wkład decyduje o jego ostatecznym kształcie. Wszystko, co sobą reprezentujemy, wpływa na innych ludzi, ma moc przemienić ich serca.
UsuńZamiatając brudy pod dywan tworzymy atmosferę kłamstwa, ta zaś sprzyja dalszemu rozprzestrzenianiu się zła.
Ważne słowa napisałaś:
OdpowiedzUsuń"Z drugiej zaś strony z całą mocą będę się przeciwstawiać próbom dezawuowania wiary.
Zarówno swojej, jak i czyjejkolwiek.
Nie można bowiem negować wartości czegoś z tej jedynie racji, że się samemu nie doświadcza tegoż"
Zauważyłam już dawno, - mylenie wiary z religijnością a ja pragnę mieć wiarę choćby tak maleńką, jak ta o której mówił Jezus:
"gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, góry przenosić moglibyście" Jezus z Nazaretu. Wiara jest ponad religiami jakimikolwiek religiami, to coś co się w sobie buduje starannie, dzień po dniu, krok po kroku i łatwo ją utracić. Wiara w swoją moc wiara w Jedność siebie z mocą boską i oto mi chodzi, taka wiara w psychice mieszka.. Czy taką wiarę można spotkać w kościele czy na religii uczą jej? Mnie jako dziecko uczono jeszcze na religii "Bóg jest wszędzie i we wszystkim". To widzę i tego się trzymam.
Religijność i uparte zaprzeczanie faktom, to wiara w dogmaty, pytanie, dlaczego uparcie mylimy wiarę z religijnością?
Wiarę każdy w sobie rozwinąć może, czy to Buddysta protestant, katolik lub niewierzący. Religijność dotyczy dogmatów. Jedno z drugim nic wspólnego nie ma, oczywiście zdaniem moim. Przyznam nie zauważyłam by wierzący w kościele, choćby grudkę ziemi przenieść mogli, ale może patrzę nie w tym kierunku co trzeba?
Za słowa Łukasza dziękuję bardzo, już zapisałam w pamięci. Za książkę o kocie Billym także jestem wdzięczna że ją puściłaś w świat po przeczytaniu, boska. :)
Wiara rzeczywiście mogłaby góry przenosić. Niestety, zbyt głębokie osadzenie w tak zwanym świecie osłabia naszą przyrodzoną dyspozycję do przyjęcia tejże. A bez niej jakoś tak trudniej, bardziej "pod górkę":)).
OdpowiedzUsuń