Nie spodobał mi się napisany dwa dni temu przez jedną z blogerek post. Nie zamierzam palcem wskazać, jednak muszę tu wyrazić swą dezaprobatę. Wpis należy do autorki jednego z najwyżej cenionych przeze mnie blogów. (Tym razem jednak nie chodziło o "ten", tylko o inny, który akurat nie stoi w mojej hierarchii wysoko. Zaś biorąc ściślej, cała ta witryna wcale mi się nie podoba.)
Co najczęściej powoduje mój dyskomfort? Szczerze napisawszy, humor mój jest jak ta łaska pańska, co to na pstrym koniu jeździ i nie trzeba nazbyt wiele, by zakłócić mą labilną równowagę. Czasem jest to odzew struny, co drzemała wyciszona, innym razem wręcz przeciwnie, naruszenie podskórnego nerwu. Łatwo mnie zranić, najczęściej zresztą całkiem bez intencji tegoż. Ten typ tak ma i już.
Oto w dużym skrócie lista rzeczy, które wywołują mój totalny wqrw. (Kolejność przypadkowa.)
- Peany pod adresem inicjatyw PIS-u. To już jest nudne i muszę przyznać, że niedobrze mi się robi, kiedy o czymś takim czytam. Stąd też i nie czytam. Tym panom (i paniom) to ja już dziękuję.
- Wyrażanie pogardy dla osób, które "miały czelność" zagłosować na PIS. Z jakiej to mianowicie racji ktoś może rościć sobie intelektualną wyższość z tytułu własnych politycznych interesów. Którym domyślnie - pod sankcją odsądzenia od rozumu - powinny zostać podporządkowane interesy innych ludzi.
- Namolna KOD-owska propaganda. Ludzie, dajcie już sobie siana, pliiiiiz.
- Wygrażanie paluszkiem i straszenie potępieniem wiecznym. Blogi tego pokroju dawno już usunęłam z czytelni.
- Zuchwałe inwektywy pod adresem KK - mam tu na myśli takie pospolite wypróżnianie się.
Nikt natomiast nie jest świętą krową, nawet kler. Każde jego działanie, szczególnie to publiczne, musi liczyć się z krytyką. Na swoje dobre imię ma obowiązek zapracować sobie sam. I to, powiedziałabym, z urzędu. Zaś kreowanie jego wizerunku nie leży w gestii osób niewierzących. One mają prawo oceniać go wyłącznie po owocach.
- Zawoalowana arogancja bądź jawna "protekcja" okazywana ludziom wierzącym i zdeklarowanym religijnie. Co to ma właściwie być?
- Lanserstwo uprawiane z pozycji grupki społecznie uprzywilejowanej, polegające na prokościelnej dydaktyce w stosunku do maluczkich.
- Grubymi nićmi szyta intelektualna bufonada, która bazuje na socjalnej przemocy wobec ludzi biednych. I praktycznie z tego samego pnia się wywodząca okazjonalna, w tym również około-świąteczna, filantropia.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to ja podpadam pod zuchwale inwektywy. I moze pod cos jeszcze. :)))
OdpowiedzUsuń"Jeszcze". Tego mi się nie ucz:)))
UsuńTeż nie cierpię na blogach propagandy - ani za czymś ani przeciw czemuś. Tu, na blogach, jest trochę inny świat (a przynajmniej powinien być). Świat zrozumienia i wyciszenia, świat empatii.Fanatyzm ani manipulacja zupełnie tu nie pasują!
OdpowiedzUsuńNie jest możliwe, by nigdy nie otrzeć się o manipulację. Ważne, by w miarę szybko połapać się, co jest grane i nie dać się:)
Usuńjeśli na blogu znajduję słowa pełne przemocy i nienawiści kierowane go kogokolwiek (nieważne są wtedy moje poglądy) to więcej w takie miejsce nie zaglądam. Sposób pisania świadczy o autorze, w realnym życiu również wrzeszczących awanturników i chamów unikam więc dlaczego miałabym tolerować ich na blogach.
OdpowiedzUsuńU Ciebie, Klarko, człowiek takich rzeczy nie uświadczy. A jednak nawet bez tej nienawiści i przemocy można czasem kogoś zdołować. Pomiędzy wierszami przekazujemy sobie przeróżne treści i niejeden może w ich wyniku poczuć się społecznie wykluczony. Ot, bez winy, czy też złej intencji.
UsuńNie przypuszczałam, że taki ze mnie Machiavelli:))
Z jednego z wyżej wymienionych powodów przestałam zaglądać na pewnego bloga, którego lubiłam czytywać. I nie jestem w stanie zrozumieć jak to się dzieje, że _naprawdę_ dobrzy ludzie (obojętnie z której strony) w pewnych tematach zieją nienawiścią. A w innych mówią dużo o szacunku i tolerancji i tego szacunku domagają się m. in. od tych, których mieszają z błotem.
OdpowiedzUsuńI naprawdę ja czasem jeszcze naiwnie wierzę ze można mieć w jakichś kwestiach odmienne zdanie, a mimo to odnosić się do drugiego człowieka z szacunkiem. Choć czasem myślę, że jestem coraz bardziej naiwna w tej mierze.
Ale krytykę na pewno można wyrazić tak, by to również był szacunek. Bo to powinno być tak, że krytykuję, bo mi zależy (na kimś, na czymś) a nie krytykuję po to, by okazać swoją wyższość, utwierdzać się w swoim (oczywiście lepszym) świecie czy światopoglądzie, ewentualnie po to, by zgnoić przeciwnika. Staram się tego trzymać...
Tak sobie nieśmiało myślę.
I oprócz Autorki Bloga pozdrawiam również tych, którzy niekoniecznie we wszystkim myślą tak jak ja.
Alez oczywiście Agaja, możena mieć inne poglądy i nie przestawać szanować myslących inaczej
UsuńAle to wymaga kultury, otwartości na drugiego człowieka i chęci usłyszenia, co ta inna osoba ma do powiedzenia
Osoby fanatycznie zacietrzewione nie maja tego w sobie, nie da się przebić takiego muru nienawiści przekonania że moja prawda jest najmojsza.
Ludzie zieją nienawiścią z reguły wtedy, gdy brakuje im dystansu do jakiejś ogromnie dla nich ważnej kwestii. Bywa i tak, że robi się z tego nieomal sprawa życia i śmierci. Wtedy mamy wybór, czy w tym uczestniczyć, czy też się odizolować.
UsuńMożna się wzajemnie szanować nie podzielając jednocześnie poglądów adwersarza.
Jednak nie zawsze można w takich razach się przyjaźnić. To zależy od jakości i ciężaru gatunkowego tych różnicujących treści.
swój post ubrałaś w piękne słowa :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja mam tak. Czytam, czytam, czytam a potem dochodzę do wniosku po co ja mam się denerwować i przestaję.
ja tez tak czasem idę gdzieś i czytam, czasem takie ohydztwa, że się nie mogę otrząsnąć, staram się opierać pokusie, ale nie zawsze się udaje
UsuńŻeby to człowiek tak na zawołanie mógł się przestać denerwować:)
UsuńPół nocy albo i nawet całą potrafię zżymać się na kogoś, kto mnie wyprowadził z równowagi. Podczas gdy prawdopodobnie "winowajca" obojętnie się na drugi bok przewraca:))
to nie ja chyba Cie zdenerwowałąm, bo ja tylko o chorobach ostatnio:PP
OdpowiedzUsuńpodpisuje sie obiema rękoma, dokładnie takich samych rzeczach na blogach nie lubię
dlatego tutaj bardzo lubie bywać:)
Tylko o chorobach?? Kpisz czy o drogę pytasz?? Poczytaj swojego bloga tak ze zrozumieniem i do spowiedzi marsz.
Usuńmamusia zabroniła mi rozmawiać z nieznajomymi, zwłaszcza niesympatycznymi
Usuńjak coś to nie Rybka, to komentatorzy:p
UsuńTym razem nie Ty, Rybciu:)) Nno!
UsuńSłuchaj Mamy, zwłaszcza w tym przypadku:))
Ja zaś zawsze o głupotach zatem sumienie mam czyste.
OdpowiedzUsuńmasz rację i bardzo elegancko o tym napisałaś.
O głupotach jest z reguły najciekawiej. Tego się trzymaj i nie ustawaj w opowiadaniu nam tych bajeranckich "głupot". Od razu robi się na sercu lżej.
UsuńNa ogół mam tak, że jeśli mam totalnie inne zdanie na jakiś temat, to nie komentuję, bo nie chcę robić przykrości piszącemu. Wiem, że moja odpowiedź nic nie zmieni, a ja ewentualnie spotkam się z pouczeniem albo czasem nawet agresją.
OdpowiedzUsuńKażdy jednak ma prawo do własnych poglądów.
Dzisiaj jednak, Errato, pomyślałam, jak łatwo zostać zaklasyfikowanym. I nawet jeśli wydaje się, że to raczej nie o mnie chodzi, to pozostaje niepewność. Na przykład, czy nie zabrzmiałam protekcjonalnie, pisząc o fajnym księdzu w ostatnim wpisie. Gdy ktoś, tak jak ja, ma liczne kompleksy, to odruchowo szuka, co mógł zrobić źle ;)
No, ale takie ryzyko blogowania - czas się pewnie uodpornić :)
Nie, Aniu, proszę - nawet przez chwilę nie myśl w taki sposób. Kto jak kto, ale Ty przenigdy nie mogłabyś sprawić mi przykrości. Ani dać powodu do jakiegokolwiek dyskomfortu. Nie mówisz o nikim w sposób protekcjonalny, zawsze traktujesz ludzi z szacunkiem - stąd też nie dziwota, że i oni odpłacają Ci tym samym.
UsuńTwoje tak zwane "kompleksy" nie są destruujące, bo masz w gruncie rzeczy to głębokie przeświadczenie o miłości, którą Cię obdarowano. Kochasz świat i ludzi - oni to wyczuwają - nie musisz doszukiwać się podtekstów.
Dziękuję:***
Usuń***
UsuńNajgorszy chyba jest radykalizm. I z jednej, i z drugiej strony. "Wykształceni" ateiści, którzy śmieją się z religijnych babć, a wszystkich księży nazywają pedofilami, są tak samo groźni jak moherowe berety kochające biznesmena Rydzyka.
OdpowiedzUsuńJa na przykład nigdy nie głosowałem na PiS, uważam, że politycy tej partii przesadzają z wchodzeniem w tyłek biskupom i Rydzykowi, mają sporo za uszami na przykład ogromne przekręty w SKOK-ach, ale doceniam niektóre ich pomysły. Na przykład 500 plus (chociaż mam sporo zastrzeżeń), podniesienie płacy minimalnej, podniesienie stawki godzinowej.
Pozdrawiam:)
500 plus jest prawdziwym hitem. Jeśli już miałabym wysuwać jakieś zastrzeżenia, to takie, czemu wprowadzono je dopiero teraz, kiedy moje dzieci są dorosłe:))
UsuńWszyscy politycy, niezależnie od swojej orientacji (prawej czy też lewej) są dobrzy przed wyborami. Po wyborach - pal ich licho! Ja krytykuje nawet tych, na których sama głosowałam, a może nawet - zwłaszcza ich:)
Mnie śmieszy to, że wielu ludzi krytykuje 500 plus tylko dlatego, że jest to program PiS albo mówi, że ludzie wydadzą te pieniądze na fajki i alkohol. Część na pewno wyda na używki. Ale dzięki temu programowi tysiące dzieci pierwszy raz w życiu wyjechały nad morze lub w góry. Tysiące uczą się angielskiego albo chodzą na basen.
UsuńMasz stuprocentową rację. Mnie śmieszą również takie głosy, które twierdzą, że nie powinno się dawać tym ludziom gotówki tylko jakieś bony itp. Śmiech na sali, panie, śmiech na sali. Dawniej zasiłki rodzinne były na tyle adekwatne, że stanowiły dla rodziny duże wsparcie. W chwili obecnej są to jakieś drobne kwoty, zatem właśnie owo świadczenie 500+ pełni rolę takiego swoistego wyrównania szans. Nie ma zatem powodu rzucać się w tej kwestii niczym ten wiadomy insekt na grzebieniu:))
UsuńNo to grzmotnęłaś Errato z grubej. I dobrze! Identyfikuję się z wszystkimi wymienionymi przez Ciebie źródłami wqrwu i wszystkie je podzielam.
OdpowiedzUsuńYes, Yes, Yes!
UsuńStaram sie nie bywac, bo pewnie czasem mi sie "trafi" zagladnac na blogi, ktore mi nie pasuja ideologicznie lub tematycznie. Po prostu tak jest latwiej przynajmniej dla mnie.
OdpowiedzUsuńSa ludzie, ktorych bardzo lubie i nie boje sie nazwac po imieniu jak Gosianka, ktora uwielbiam, ale Gosianka ma to do siebie, ze pisze w 95% o kotach. Jaki jest moj stosunek do kotow wszyscy wiedza. To po kiego licha mialabym czytac? i moze jeszcze napisze "ooo jaki sliczny kotecek!!" to juz bylby szczyt hipokryzji. Jak widze tytul notki, bo Gosianke mam w linkach, ktory ewentualnie wskazuje na nie-kotowy temat to zagladam i czytam ewentualnie komentuje.
Podobnie z polityka, ja jestem radykalna jesli chodzi o poglady politycze, ale tez wiem, ze nie wszyscy musza moj radykalizm podzielac i jest fajnie dopoki ktos nie stara sie mnie pouczac na moim wlasnym blogu - tego niestety nie toleruje. Moge dyskutowac z innym zdaniem ale tylko w oparciu o fakty, bez faktow to nie dyskusja tylko bicie piany.
Ja nie mam czasu ani ochoty na bicie piany.
Wracajac do tematyki, Rybka tez wie, ze jak ona "medzi" ;)) chorobach to ja nawet jesli zajrze to raczej nie komentuje. Nie lubie sie babrac w chorobowej martylologii, po prostu nie, taka juz moja uroda albo brzydota - co kto woli do wyboru :))
a ostatnio to mędzę i mędzę :ppp
Usuńale jest nadzieja, że to juz zmierza ku końcowi, ufff
Rybcia, Twoj blog, Twoje prawo. Ja tez medze na tematy, ktore innych nie interesuja. To raczej normalne i przywilej autora :))
UsuńStar, dlatego zdarza mi się w tytule posta napisać "znów o tych kotach"
UsuńJeśli idzie o mnie, to nie jestem jakąś wielką miłośniczką kotów. Owszem, uważam je za prześliczne zwierzątka i mogłabym patrzeć na nie bez opamiętania, tak, jak patrzy się na okazy przyrody, albo piękne dzieła sztuki. Nie ma właściwie brzydkich kotów, co innego psy. Z psami jest diametralnie inaczej, z nimi jest jak z ludźmi - są ładne i brzydkie. Lecz każdy z nich ma własną duszę i niepowtarzalną osobowość. Wiem, wiem, że w tej chwili mocno się narażam miłośnikom kotów. Ci oczywiście zaraz się na mnie rzucą, twierdząc, że z kotami jest podobnie, one również mają duszę. Dobrze, nie zaprzeczam, każde zwierzę jakąś tam duszę oczywiście ma, nie o to mi chodzi. Ja tylko chcę powiedzieć, że dla mnie każdy kot jest taki sam, prawie nie odróżniam jednego od drugiego. A pieski to pieski i już:))
UsuńTeraz w kwestii Gosiankowego bloga. Nigdy, przenigdy nie nazwałabym go "kocim blogiem". On ma własną duszę i jest cały przesiąknięty jej osobowością. Zresztą uważam, że to o czym się pisze nie jest tak bezwzględnie ważne, o wiele istotniejszy jest przekaz niewerbalny. Klarko, Ty czasem też piszesz o kotach i "oznakowujesz" taki post. W tym miejscu szczerze powiem, że trochę się wtedy zżymam, ale i tak czytam, jakby co:)
Errato, daj link do 'onego' teksta, poczytalabym i wyrobila sobie wlasne zdanie. :)))
OdpowiedzUsuńja też!
UsuńNie ma takiej możliwości. Gdyby była, skorzystałabym z niej w tekście.
UsuńCzasami bywa, że "nikt nic nie wie, czeski film". Tak jest właśnie tym razem.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy ten inspirujący mnie, konkretny wpis był tylko kamyczkiem poruszającym lawinę. Moja wyliczanka w zasadzie go nie dotyczy. Nie otarł się bowiem o żadną z wymienionych kategorii w stopniu większym, niż wszystkie inne wpisy blogosfery. To jeno kwestia ulotnych, subiektywnych odczuć.
Lecz tak nawiasem, kto wie, czy pewna wskazówka nie jest możliwa do odczytania w moich odpowiedziach:)
dla prostego inżyniera -nie do odczytania:)
UsuńDla mnie to czeski, slowacki, chinski i indyjski, meksykanski i niemiecki film!
UsuńWczoraj padalo sloncem zamiast sniegiem albo burza, a deszcz zamienil sie w tecze! Ech!
Mnie to też wkurza, Errato... bo ja jestem za, a nawet przeciw, że zacytuję klasyka ;) i wszelkie ekstrema są dla mnie nie do przyjęcia. Dlatego nie komentuję politycznych wpisów, albo bardzo rzadko, a fejs to mnie tak ostatnio wkurza, że zaglądam tam na szybko i spierniczam tak szybko, jak się da, bo nie wyrabiam. Poza tym zmęczona jestem i nie chce mi się w to wszystko zagłębiać i ekscytowac, że ten pan powiedział to, a tamta pani tamto. Jestem zdania, że tak naprawde, gdyby wszyscy wyłączyli programy informacyjne, to te czubki z Wiejskiej nie mieliby przed kim błaznowac i może wzięliby się do roboty, albo zostaliby rozgonieni na cztery wiatry.
OdpowiedzUsuńBo klasyk to jest wielki:))
UsuńFejsa odwiedzam raz tylko dziennie, po to, by ogarnąć i pozamiatać. Przesiadywać już mi się tam nie chce. Było, minęło, wystarczy.
Obyśmy jakoś tam zmądrzeli, wszyscy. Ament.
polityka jest przeobrzydliwa.. szczególnie ostatnio...
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że ludzie zdziczeli i nie potrafią różnić się nawet w sposób przyzwoity...
smutne to wszystko co napisałaś... :(
:***
Masz rację, obrzydliwa. Tyle, że nie ma od niej ucieczki, niestety...
UsuńTeż jestem wrogiem politycznej agitacji na blogu. Od razu wychodzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mierżą mnie różniste rzeczy. Czasem to aż strach się bać:)
UsuńPolityka jest częścią życia, można udawać że części życia nie ma i uciekać chowając głowę w piasek, jak by na to patrzeć w deupę się i tak dostanie, nawet będąc przekonanym o stu procentowej swojej racji. Swoje zdanie należy mieć, życzyć źle ludziom jest bez sensu, bo życzenia zataczają koła i wracają do nadawcy. Trudno kogoś przekonać do swoich racji, bo generalnie nikt nie słucha, na rzeczowe argumenty ma swoje mniej lub bardziej emocjonalne wrzaski. Słucham i czytam, lubię wiedzieć i staram się uczyć, zdaniem moim po tu jesteśmy.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Święta i po nich, niech najlepsze z możliwych dobro dotrze do serc i w nim pozostanie.
To jasne, że od polityki nie ma ucieczki. Jesteśmy w tym unurzani po uszy. Dlatego tak czasem pragniemy świeżego powietrza, by choć na chwilę zaczerpnąć oddechu.
UsuńTobie też, Elu, wszystkiego, co najlepsze:)*
Ano poglądy i sympatie polityczne zawsze dzieliły i będą dzielić ludzi. Mnie też dopieprzanie się po raz enty do tej samej grupy często męczy, ale nie wqurwia, choć wystarczy że akurat tego posta nie komentuję, jeśli to jest jeden z cenionych blogów lub autorów.
OdpowiedzUsuńPo to jednak niektórzy mają blogi, żeby na nich wyrażać swoje emocje i przemyślenia, na co też im pozwalam, nie rusza mnie to jednak za bardzo. Tych PIS-owskich peanów nie byłabym w stanie czytać, więc omijam szerokim łukiem. KOD jak na razie jest jedyną organizacją czy też ruchem społecznym, który zgromadził koło siebie ludzi, prowadzi ich na ulicach i daje nadzieję. Ja chcę tę nadzieję zachować, bo inaczej bym chyba ze smutku nie mogła się już niczym cieszyć.
Mimo różnic i różnego podejścia do spraw wielkich życzę Ci powodzenia i radości tak w kwestiach wielkich, jak i tych małych, ale codziennych, czyli ważnych.
Świąt oczywiście udanych, a nowego roku po prostu dobrego!
Nie zawsze ma człowiek chęć i energię, aby wdawać się w dyskusję, czasem po prostu woli się wycofać i przeczekać burzę. To trochę jak ten struś, co to głowę w piasek, ale nic to:). Lecz tak, jak piszesz, czasem jednak nie ma rady, po to w końcu mamy swoje własne blogi.
Usuńo tak, też usunęłam się z obecności na blogach, gdzie poruszane są tematy polityczne, zwłaszcza w tonie kategorycznym; dotyczy to także innych zagadnień, właśnie między innymi religii;
OdpowiedzUsuńwychodzę z założenia, że oczywiście wolno ludziom pisać to, co myślą, nawet w takich tonach, o ile coś nie pozwala im inaczej, ale przyznaję sobie prawo do nieczytania, do niebywania, do niekomentowania, choć czasem wbrew sobie wracam sprawdzić, czy coś się zmieniło...
Czy coś się zmieniło, albo z ciekawości:). Znam ten ból, oj, znam:)
UsuńNie czuję się dobrze w towarzystwie ludzi zakostniałych w swoim fanatyzmie. Przy tym nieistotne, czego by dotyczył. Religii, polityki, "zdrowej" diety, czy alternatywnej medycyny.