Kiedy przychodzi pora, by złożyć życzenia kochanej osobie, pierwszą lepszą formułką zdaje się być owo tytułowe "Wszystkiego Najlepszego". Czego jednak naprawdę życzę mojemu dzisiejszemu Solenizantowi? Być może jest w tym jakaś nutka interesowności - zrodzona z obawy, że to co dla Niego dobre jest niekoniecznie tym samym dla mnie. Obawy - najprościej to wyrażając - przed ostatecznym odcięciem tej wirtualnej pępowiny, co nie pozwala się rozwinąć. Komu najbardziej? Otóż, jak się okazuje, mnie przede wszystkim nie pozwala.
Z tej krótkiej logicznej przepychanki jasno wynika, iż zarówno dla mnie, jak i dla Solenizanta najlepszym wyjściem jest... brak wyjścia.
Bo choćby nie wiem jak łbem sfiksowanym walić w mur, to nie po drodze nam. I już.
W Twym Szczęsnym Dniu, mój Ukochany, pragnę żeby rozdzielił nas nieskończoności dystans.
Cast avay, poza światem
I poza czasem.
Gdy przestrzeń się dopełni i Alfa tym samym będzie, co Omega
Gdy wszystko jednością stanie się ze Wszystkim
I tam, gdzie wolność w wieczności się zapamięta
Gdzie wiosna nigdy nie obumrze już jesienią
Tam Cię odzyskam.
To bardzo chyba trudna sytuacja. Pragnąć być jak najdalej od kochanej osoby...
OdpowiedzUsuńAle jednak wciąż z nadzieją na połączenie.
UsuńPiękny wiersz!
OdpowiedzUsuńNikogo nie kochałam tak mocno jak syna. A jednak nadszedł czas, gdy dystans jest przeze mnie wymarzonym rozwiązaniem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa Boże Narodzenie, zdrowia, spokoju i serdeczności. Uściski.
OdpowiedzUsuń