Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś.
(Antoine Saint-Exupery, Mały Książę)
Jakiś czas temu ukazało się na Facebooku ogłoszenie. Ktoś napisał, że jego pies, owczarek niemiecki - a więc zwierzę bardzo dużych gabarytów - nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach, by kilka razy dziennie zejść i wejść po schodach. Jego dotychczasowy właściciel nie ma siły, by go nosić, ponieważ przeszedł rozległy zawał. Czy w związku z tym znalazłby się ktoś chętny, żeby go przygarnąć już do końca życia. Oferuje dwieście złotych miesięcznie na pokrycie podstawowych kosztów utrzymania pieska.
I wyobraźcie sobie, że znalazł się chętny!
Ja ze swej strony mam tylko nadzieję, że to ktoś rzetelny. Zaoferowana suma wydaje się być rozsądna i w tych warunkach optymalna. Nie na tyle wysoka, by ktoś podjął się dla pieniędzy i nie na tyle niska, by nie zabezpieczyć kosztów. Wszak nawet za darmo znajdują się dobrzy ludzie chętni do przygarnięcia pieska. Zatem wydaje się, że właściciel zwierzęcia postawił sprawę uczciwie..
Lecz teraz z kolei Nasuwa się szereg wątpliwości.
Czyż nie należałoby brać pod uwagę wszystkich okoliczności, w jakich decydujemy się na dopuszczenie zwierzęcia do swojego życia. Warto rozważyć, czy nas na to zwyczajnie stać. Jesteśmy, albo nie jesteśmy w sanie zapewnić mu ewentualną opiekę weterynaryjną. Niektóre z nich nie powinny mieszkać w na wysokim piętrze w bloku. Powinny mieć tak zwany wybieg. Niektóre rasy mają powszechnie występujące przypadłości. Dysplazja stawów biodrowych, przeciążenie kręgosłupa, czy też chroniczne zapalenie uszu. To wszystko trzeba brać pod rozwagę, by potem nie stanąć na rozdrożu. Zmiana właściciela jest dla zwierzęcia tak ogromną traumą, że coś takiego powinno mieć miejsce jedynie w ostateczności. Na przykład w przypadku śmierci opiekuna.
No właśnie, widzi się często ludzi starszych z ukochanym pieskiem. To niekiedy jedyny towarzysz ich samotnej codzienności. Serce się kraje na myśl, że lada dzień opiekun przeniesie się do wieczności, zostawiając psa, który najprawdopodobniej powędruje do schroniska.
A może należałoby spojrzeć na to z innej strony. Ten pies przeżył ze swym panem kilkanaście lat dobrego życia, zaś w przeciwnym razie całe życie upłynęłoby mu w przytułku. Nie jesteśmy w stanie wziąć na swoje barki całej biedy tego świata, uratować od gehenny wszystkich psów i kotów. Czasem możemy uratować jedno takie zwierzę, a czasem nawet i tego nie jesteśmy w stanie zrobić. Możemy tylko przeznaczyć jakiś "jeden procent", albo skromny datek na schronisko. Wszystko to nie pozostaje bez znaczenia dla tych naszych Braci Mniejszych.
Starajmy się nade wszystko nie decydować pochopnie, dla chwilowego kaprysu, "w prezencie", albo dla mody. By potem w krytycznej chwili nie stanąć przed problemem bez dobrego rozwiązania, tylko ze złym albo jeszcze gorszym.
Post powinien mieć chwytliwy tytuł. Właściwie chodzi mi dziś o co innego.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńtrzeba wiedzieć, że to nie na tydzień, nie na samo dobre..
OdpowiedzUsuńTrudno to zrozumieć temu kto nie towarzyszył przy śmierci swojego zwierzaka. Mój pies odszedł na moich rękach. Kolejny pies to dobre dni i kiepskie chwile. W tych najtrudniejszych widziałem bezgraniczne zaufanie w spojrzeniu schorowanego psa.
OdpowiedzUsuńMam psa i dbam. Mamy krolika- starego, jest z nami. Mam tez dwie kolezanki ze zwierzetami w domu. Jedna pani biolog, nauczycielka, ktora dla corki kupila krolika... potem go oddali. Dlaczego? Nie wiem, cos tam z opieka... za trudno chyba- bardzo sie owa kolezanka zawiodlam, bo pamietam jak mnie uczyla szanowac drzewa w lesie. Nie rwac lisci niepotrzebnie, nie oblamywac galazek. E tam takie, ale krolika oddala. Potem miala psa . Kupili od rolnika. Piesek byl bez nozki przedniej. Z psem cos sie zaczelo po paru miesiacach dziac... tracil swiadomosc, robil pod siebie, wyl nocami... uspili go i wiem, ze decyzja ta byla dla domownikow bardzo bolesna.
OdpowiedzUsuńMam kolezanke, ktora przygarnela dwa cmentarne psy. Stare sa obecnie. Jeden z nich nie chodzi. Wynosza go wlasnie za potrzeba... chodza nad jezioro plywac aby mial piesek jakis ruch. Karmia, lecza... nie uspia.
A w sprawie poprzedniego posta: Ci chlopcy z Wyspy Wezy zyja prawdopodobnie.
Miałam kilkanaście lat, gdy matka przyniosła do domu znalezionego psa. Gdy odszedł długo nie braliśmy zwierząt. W 2006 syn przyniósł ze schroniska szczeniaka mieszczącego się na dłoni. Był to do 2017 jego ukochany pies. Do dziś nie pogodził się z odejściem. Drugiego znalazł na śmietniku w 2010. Masza jest już stara i zaczyna mieć kłopoty z łapami. Jest wielkości owego owczarka z postu, syn ją wyprowadza, ale czy będzie w stanie ją wynosić? Mam nadzieję, że tak, bo raz przeżyłam uśpienie psa(tak radził weterynarz) i nie chciałabym więcej czegoś takiego przeżywać. Ukłony.
OdpowiedzUsuńJa poczekam jak będzie więcej komentarzy. Na razie jest bardzo słabo.
OdpowiedzUsuńTo możesz się nie doczekać:)
UsuńKażde ze zwierząt moich rodziców ma u nich dożywocie, większość umiera w domu, z przyczyn naturalnych, naśladując w tym ludzi (choć w tym domu generalnie nie chce się umierać, bo lepiej żyć). Obmyślenie co stanie się ze zwierzęciem, gdy znikniemy, albo gdy nie starczy nam sił jest jak najbardziej rozumnym podejściem. Ale z drugiej strony też nie warto za bardzo wybiegać myślą, jak ktoś będzie kiedyś cierpiał, gdy ktoś inny w przyszłości umrze. Nie znamy przyszłości, najcenniejsze jest czerpanie z tu i teraz.
OdpowiedzUsuń