Otóż nie brakowało, bo tam, gdzie przebywałam, życie toczyło się odmiennym trybem.
Nie lepszym i nie gorszym. Ot, po prostu innym.
Dziś przy śniadaniu o zaległości w lekturze pyta mnie z kolei dziecię.
Czy mi coś umknęło, czy coś się spiętrzyło.
Nic podobnego - wszystko z grubsza ogarnęłam już pierwszego "domowego" dnia.
Jeszcze tylko parę wstecznych wpisów i finito.
Tak już teraz będzie aż do odwołania. I to nieprędkiego - na co mam nadzieję.
Jak też i reszta rodzeństwa mego.
Tydzień u siebie, a tydzień...tam. Gdzie? O tym już, pozwólcie, innym razem powiem.
Teraz zaś - zgodnie z blogową tradycją - pochwalę się otrzymanym podarunkiem.
Pod koniec stycznia nasza koleżanka Ania zaproponowała swoim czytelnikom zabawę. Chodziło o uchwycenie momentu, w którym licznik wskaże zawrotną liczbę pół miliona wyświetleń. Imponujący ten wynik postanowiła uświetnić, przekazując szczęściarzowi zdjęcie z własnej wystawy fotografii.
Przez parę dni licznik jakoś tak niemrawo drgał, potem zaś ruszył z kopyta i ...auuuuuuuuuć, przegapiłam! Beneficjentem zostać miał kto inny. Trudno, tak to zazwyczaj bywa.
Tymczasem okazało się, że aż trzy osoby równocześnie uwieczniły tę magiczną chwilę.
I niespodziewany fart - jedna ze zwyciężczyń scedowała swoją "zdobycz" na mnie.
Kochana Nietutejsza. Nie każdego stać byłoby na tak piękny gest.
I oto dziecię wreszcie mi donosi - przesyłka dotarła. (W trakcie mojej niebytności w domu.)
Lecz dość już tych wstępów, podziwiajcie sami:
Źródło |
Natomiast tak prezentuje się u mnie w domu. Jest to profesjonalna odbitka na piance. Przyznaję, że po raz pierwszy spotkałam się z czymś podobnym. Ku mojemu zmartwieniu okazało się, że podczas transportu fotografia została nieco uszkodzona. Rogi i brzegi w paru miejscach są zagięte, zaś po skosie biegnie jeszcze coś w rodzaju rysy. Wprawdzie z tą ostatnią jest pół biedy, można uznać, że taki jest wzór. Zastanawiam się, czy można obciąć poszarpane brzegi, chociażby przy pomocy obcinarki do zdjęć.
Ot, na przykład takie uszkodzenie. |
Natychmiast zaczęliśmy z dziecięciem główkować, gdzie by tu najlepiej ją umiejscowić. Tymczasowo użyliśmy taśmy dwustronnej. Wygląda to, a raczej ...przez chwilę wyglądało tak:
Bowiem po pewnej (a właściwie niepewnej) chwili dał się usłyszeć szelest zapowiadający spadek. Który szczęśliwie nie spowodował dalszych spustoszeń. Zdaje się, że teraz trzeba będzie dokleić haczyk i wbić w ścianę gwoździk. Obrazek nie jest ciężki, zatem cienki stalowy gwoździk powinien mu dać radę. Zatem nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko najserdeczniej podziękować za tę miłą niespodziankę. Ani M. - autorce pracy, oraz Nietutejszej, która tak wspaniałomyślnie scedowała ją na mnie.
Errato - okropnie mi przykro, że są takie uszkodzenia, ktoś na poczcie musiał się bardzo postarać, żeby powstały... ojej.
OdpowiedzUsuńCo do zawieszenia - w laboratoriach foto są specjalne zawieszki do takiej pianki. Chciałam je dołączyć, ale akurat "nie dowieźli". Znalazłam jednak w domu kilka, zostały po wystawie. Mogę Ci wysłać. Zrobię też nową odbitkę zdjęcia, i prześlę w tekturowym pudełku, może to je zabezpieczy...
Tylko co zrobić ze starą? Trochę mi jej szkoda. Czy warto robić aż takie zamieszanie? Wahałam się nawet, czy o tym pisać, ale skoro takie są fakty...
UsuńMy z dziecięciem i tak mamy wiele frajdy z podarunku:).
Najpierw myslalam, ze ten obraz jest naprawde wielki, bo na drugim zdjeciu stoi na tym czyms, co ja uznalam za szafke stojaca na podlodze. A potem wisi obok zegara i nagle jest male. Jak to punkt odniesienia przeklamuje rzeczywistosc. :)))
OdpowiedzUsuńAnka, no co Ty? Gdybym była właścicielką takiej podłogi, miałabym powód, by narzekać na los:)). A tak nawiasem, to wcale nie jest takie małe:).
UsuńErrato, gratuluję, też czyhałam na pół miliona :)
OdpowiedzUsuńTaki zasłużony sukces!
Usuńteż czatowałam i się dziwiłam co tak niemrawo aż nagle bum i po krzyku!
OdpowiedzUsuńbyłaś rozstać się z kamieniami?
Z kamieniami to ja się teraz tak szybko nie rozstanę. Mam odpowiedzialne zadanie:).
Usuńto tym bardziej!
UsuńPowinno być "tym bardziej", lecz, paradoksalnie, tak być nie może.
UsuńObraz piękny :-)
OdpowiedzUsuńMuszę zacząć sprawdzać swój licznik
A nie sprawdzasz? Na pewno masz full! Zwłaszcza sumując obydwa blogi:).
UsuńNo ja nie umiem zrzuty zrobić.
OdpowiedzUsuńChyba mnie to kompromituje.
Mnie zawsze musi pomagać dziecię. Wrzeszczę do niego, on zaś odpowiada, że muszę radzić sobie sama:)). Niekiedy się lituje i udziela wskazówek. Cóż, kiedy do następnego razu znów zapominam, jak to było:).
UsuńŚwietny obraz. Gratuluję! :-)
OdpowiedzUsuńDzięki:). Jestem zachwycona.
Usuńpo pierwsze gratuluję wyniku, a po drugie pięknego prezentu :) jest niesamowity :)
OdpowiedzUsuńPrezent owszem, wynik - niestety, nie mój. U mnie dopiero przed chwilką 106 tysi:)). Może być.
UsuńŚwietny obraz. I piękny gest.
OdpowiedzUsuńWspółczuję tego "tydzień tu, tydzień tam". Ale może masz bliżej niż ja miałam i nie będziesz musiała jechać nagle przez pół Polski (nie chodzi o niedogodność tylko tyle czasu ta jazda trwała, gdy powinno być na już...) Oby jak najdłużej - rozumiem...
Piękne oba:).
UsuńJak Ty wszystko dobrze rozumiesz. Dziękuję.
Jak to miło gdy wokół dobrzy ludzie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To jest podstawa. Bez tego smutno i smutniej.
UsuńPiękne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńMój Anioł też prezentuje się wspaniale
Na szczęście nie uszkodził się nic a nic :)
To miałaś farta:). Lecz nic wielkiego w sumie się nie stało. Szkoda, że tak nieuważnie traktują delikatne przesyłki na tej Poczcie.
UsuńErrato, to nie przypadek że przekazałam tę nagrodę właśnie Tobie. Chciałam Ci w ten sposób podziękować za pewien wpis na Twoim blogu, który jest i zawsze będzie bardzo ważny dla mnie. Dziękuję :***
OdpowiedzUsuńI ogromnie mi miło, że mogłam sprawić Ci chociaż taką niespodziankę :)
Jeszcze raz dziękuję.♥
UsuńZaciekawiłaś mnie niesamowicie:). Zawsze miło jest wiedzieć, że ktoś uznał za ważne to, co napisaliśmy. Ktoś konkretny w szczególności, bo przecież zawsze mamy nadzieję, że komuś, gdzieś, coś...
Gratuluję ci, mieć obrazek Ani to zaszczyt! :)
OdpowiedzUsuńMasz to szczęście, że osobiście Ją znasz. Pewnie widziałaś na żywo niejeden.
UsuńTo Ci się poszczęściło. Każdy lubi takie dary od losu czy od koleżanek blogowych - zresztą na jedno wychodzi, bo tak czy inaczej szczęście się wtedy uśmiecha i robi się ciepło na sercu :-)
OdpowiedzUsuńTo taki dowód, że jest się częścią tej małej, blogowej społeczności, że jest się dla kogoś ważnym i takie tam...:)
UsuńGratuluję prezentu, Errato :)
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie :***
Ja Ciebie również:)*
UsuńGratuluję:-) Piękna wygrana.
OdpowiedzUsuńI to nie pierwsza, rzec by należało:).
UsuńMega!
OdpowiedzUsuńNo, ba!
Usuń