Ponoć szacuje się, że do 2050 roku choroba Alzheimera dotknie jedną na osiemdziesiąt pięć osób. Przyznaję, że dość mnie to zszokowało. Nawet w krajach wysoko rozwiniętych koszty opieki nad chorymi stanowią bardzo poważny wydatek dla budżetu. Nietrudno się domyślić, jak źle rokuje to dla osób chorujących w takim kraju, jak na przykład nasz.
Kiedyś choroba Alzheimera kojarzyła nam się wyłącznie ze starością - nikt nie przypuszczał, że zachorować można nawet tuż po pięćdziesiątce. To właśnie przydarzyło się Krystynie, bohaterce mojego poprzedniego posta.
Przypuszczam, że wielu z nas widziało przejmujący obraz Motyl Still Alice z Julianne Moore w roli głównej. To blisko sto minutowa, w fascynujący sposób opowiedziana historia amerykańskiej nauczycielki akademickiej, u której zdiagnozowano początki choroby Alzheimera.
Trudno uwierzyć, że coś podobnego spotkać mogło tę piękną i tak jeszcze młodą, u szczytu kariery będącą osobę. Co zaś dopiero mówić o przeciętnym, niezamożnym emerycie polskim.
Jakie w tej sytuacji może być jego życie - w niedoinwestowanym, zazwyczaj przepełnionym zakładzie opieki leczniczej. Jaki może być jego los, jeżeli zdany jest na łaskę i niełaskę przemęczonego, źle opłacanego personelu medycznego? Otóż, przesądzony.
Zadziwiające, jak wielu z nas daje się schwytać w pułapkę pewnego trybu myślenia. Wydaje się nam, że jeśli chory nie ma świadomości, ponieważ mózg traci swe życiowe funkcje, to taki chory nic nie czuje. Dzieje się tak chyba dlatego, że w naszej kulturze rozum to swoisty fetysz.
Tymczasem, jeśli nawet taki chory stracił rozum i znajduje się mentalnie na poziomie niemowlęcia, trzeba pamiętać, że to wciąż jest człowiek, zasługuje zatem na szacunek i opiekę.
Powiedziano mi, że w ostatnich dniach Krystyna tak była wyczulona na najlżejszy dotyk, że krzyczała z bólu podczas czynności pielęgnacyjnych. Dopiero tuż przed samą śmiercią było już jej wszystko jedno, co się z nią dzieje. Kto dziś pamięta, że ta umęczona do granic wytrzymałości kobieta była kiedyś pełną życia młodą dziewczyną. Że miała długie, jasne włosy i lubiła śpiewać.
Cóż znaczy teraz żal rodziny, co znaczą teraz moje łzy...
Nigdy dosyć delikatności ani szeroko pojętej empatii. Nikomu nie jest dana pewność, że ominie go ten opłakany los.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Kiedys nazywano to starczym otepieniem, a przeciez chorobe zdiagnozowano i nazwano na poczatku ubieglego wieku, nie jest wiec stricte wspolczesna choroba cywilizacyjna. Dopiero jednak od niedawna czesciej operuje sie nazwa alzheimer, zamiast skleroza czy demencja. Jak zwal zreszta, to straszna przypadlosc i najgorsze w niej to, ze nawet nauka nie wie, skad sie bierze i jak jej zapobiegac, o leczeniu nie wspomne.
OdpowiedzUsuńdokłądnie
Usuńa w dodatku ludzie zyją dłużej, to zwiększa ilość chorych, tak jak w raku zreszta
Demencja to jest właśnie uszkodzenie mózgu wskutek choroby Alzheimera. Człowiek ma demencję bo jest chory na Alzheimera. Coś w ten deseń. Tak jak człowiek ma myxodemę (brzęk śluzowaty) bo choruje na niedoczynność tarczycy.
UsuńJa się strasznie boję że będę to miała, bo moja babcia miała i jej siostra. Mam nadzieję tylko że dożyję albo lekarstwa na tę chorobę albo przynajmniej możliwości eutanazji.
No i mamy starzejące się społeczeństwo.
UsuńDemencja może u człowieka wystąpić w wyniku choroby Alzheimera, albo z innych przyczyn. Przeważnie ma to związek z podeszłym wiekiem i w konsekwencji miażdżycą naczyń. Skleroza dotyka ludzi starszych, mających zdegenerowany układ krążenia. Można ją opóźnić bądź całkowicie unieszkodliwić stosując higieniczny tryb życia i odżywiając się zdrowo. Jeśli natomiast demencja jest wynikiem wzmiankowanej choroby Alzheimera, to na to medycyna jak dotąd nie znalazła środka. Ani leczniczego, ani nawet zapobiegawczego. Co więcej, nawet nie wiadomo, z czego tak naprawdę owo choróbsko się bierze.
UsuńWprawdzie jest już na rynku pewien suplement diety, który stosowany w odpowiedniej dawce daje bardzo dobre rezultaty. Jest on dopiero w stadium eksperymentu. W każdym razie daje to jakąś nadzieję.
Mentalność na poziomie niemowlęcia nie chroni przed lękiem. Myślę sobie, że taki człowiek - właśnie z racji tego, że nie wie co się dzieje wokół - musi być jeszcze bardziej przerażony. Dlatego nie mniej lecz może i więcej potrzebuje, by w ostatnich chwilach trzymać go za rękę. Nikt nie powinien umierać samotnie, świadomy czy nie!
OdpowiedzUsuńNie dość, że przed lękiem nie chroni, to jeszcze go potęguje. Oby opiekunom wystarczyło sił, zaś przede wszystkim oby nie zabrakło serca.
UsuńWażny temat i bardzo smutny, bo tacy bezradni jesteśmy. Rodzina, która decyduje się na opiekę na chorą osobą nie ma żadnego wsparcia - wiem, co mówię, bo akurat dwa takie przykłady bardzo mi bliskie znam - a to są 24 godziny na dobę dzień w dzień, nigdzie nie można wyjść i nawet głowę nie bardzo można odwrócić (wszystko musi być pochowane - zapałki, noże, a przecież to są sprzęty codziennego użytku, nie da się ich wyeliminować zupełnie) i gdyby nie jakaś bezinteresowna doraźna pomoc innych ludzi, to nic tylko razem umierać.
OdpowiedzUsuńNie trzeba nawet zbytnio wysilać wyobraźni. Wystarczy trochę empatii, by zrozumieć, z czym boryka się rodzina osób obłożnie chorych. Nie mówiąc już o takich, którzy muszą korzystać z respiratora.
Usuńnikt z nas nie wie, co mu pisane
OdpowiedzUsuńGdyby wiedział, niekiedy mógłby się załamać.
Usuńoj tak, święta prawda.
UsuńIm człowiek młodszy, tym szczęśliwiej sobie swoja przyszłość wyobraża chyba...
Rodzina (jeśli jest rodzina) przeważnie zostaje z chorym sama i czasem trzeba to nadludzkich sił.
OdpowiedzUsuńTrudne bywa też w codziennych kontaktach zrozumienie (przyjęcie), że chory nie postępuje tak jak postępuje z wyrozumowanej złośliwości (skądinąd tak, jak w przypadku małych dzieci). POdobnie jak Fibula znam takie bardzo bliskie mi przykłady.
Myślę, ze stawiasz Errato bardzo ważny problem - zachowanie do końca szacunku dla człowieka i zachowanie własnego człowieczeństwa w opiece nad chorym. A przecież czasem nie starcza sił..
Zgadza się, czasem nie wystarczy sił, a dobre chęci to za mało. Potrzeba wiele wsparcia. Zarówno tego instytucjonalnego, jak i osobistego. Nie wolno nam nikogo oceniać, czy potępiać. Co nie oznacza, że nie można niektórych kwestii omawiać:).
UsuńNie wiem, co mam powiedzieć, brak samodzielności chyba każdego z nas napawa lękiem, wiem jednak jedno...że opieka nad chorą osobą to bardzo trudny sprawdzian...nawet dla najlepszego, najbardziej cierpliwego i mądrego człowieka...Zawsze bardzo podziwiam opiekunów osób starszych. To przecież jest niezwykle trudna praca, wymagająca nie lada sił psychicznych. Szkoda, tylko, że nie każdy opiekun sobie radzi z takim obciążeniem (może dla tego, że sa tak niedoceniani) i potem zdarzają się tragedie...
OdpowiedzUsuńSpołeczeństwo się starzeje, a my jesteśmy do tego nieprzygotowani. Najwyższy czas podjąć środki zaradcze, żeby nie było za późno. Najważniejsze, by w tym wszystkim nie zatracić wrażliwości, wtedy nasze działania nakierowane będą na dobro chorego.
Usuń"Społeczeństwo się starzeje, a my jesteśmy do tego nieprzygotowani..".
UsuńALe jak się przygotować? Jeszcze kilka lat takiego rozwoju medycyny i żadne państwo nie poradzi sobie finansowo z kosztami leczenia.
Logika mówi - przestać przedłużać życie. Jestem pewnie najstarszy w gronie dyskutantów, jeszcze żyję tylko dzięki procedurom medycznym, ale umiarkowanie popieram to co mówi logika.
Zdaje się, że troszkę jednak zaczynamy się na tę okoliczność szykować. To nieunikniony trend. Szkoda tylko, że zamiast przedłużać życie, póki co, przedłużamy jedynie starość. A to już nie jest pozytywne zjawisko.
UsuńLecz cóż, nikt nie chce "robić młodszym miejsca", skoro ma możliwość dłużej na tym świecie pożyć:).
Do trzech razy sztuka. Wczoraj ukradło mi dwa razy komentarz więc teraz pominę argumentację, ograniczę się tylko konkluzji - wojna.
UsuńWojna pokoleń, znaczy?
UsuńWcinanie komentarzy - wszyscy znamy ten ból. Czasami zanim wyślę, najpierw przezornie skopiuję - zwłaszcza, jeżeli dłuższy:).
W Polsce - z wielu powodów (mentalnych i ekonomicznych) opieka na osobami nieuleczalnie chorymi spada na rodzinę.
UsuńA ja się zastanawiam (bo gotowej recepty/odpowiedzi) nie mam, czy sytuacja, w której takimi osobami zajmują się tzw. instytucje (mam tu na myśli standard zachodni raczej niż 'domy starości' znane ze smutnych, a prawdziwych reportaży w TVP).
Czy emocjonalnie nie jest to zbyt obciążające właśnie w erze przedłużania życia zdobyczami medycyny?
Kiedyś chyba jednak umierało się krócej (choć sama nie wiem).
W ogóle temat lekko poboczny, poruszony przez Pharlapa, bardzo mnie ostatnio nurtuje.
Bez żadnych konstruktywnych wniosków, niestety :(
Mnie też ostatnimi czasy on nurtuje. Na wnioski chyba jeszcze za wcześnie, tym niemniej problem już zaistniał i trudno udawać, że go nie ma.
UsuńTa choroba jest straszna. Nie potrafię sobie wyobrazić utraty siebie, kawałek po kawałku, codziennie zatracanie części swojej świadomości. Ale równie przejmujące jest to, na co zwróciłaś uwagę - że chory niby nie czuje, że traktuje się go w ten sposób. To skłania do refleksji nad życiem i jego wartością. A jednocześnie dla mnie boleśnie uświadamia, jak bardzo jesteśmy bezbronni i zależni od innych ludzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Taka zależność od innych zmusza do pokory. Lecz przede wszystkim pokory potrzeba tym, którzy chorym się opiekują. Prawdziwej pokory.
Usuń