Kiedy ktoś czuje się złym człowiekiem, najprawdopodobniej doświadcza w życiu zła.
Bo jeśli ktoś jest otoczony dobrem, które życie mu przenika, może już tylko świadczyć innym ludziom dobro. Oddawać to, co otrzymał w bezinteresownym darze. Czy to od własnych rodziców, czy to od kolegów w szkole; niechby i od tych, co ich spotkał "w drodze".
Dobro zawsze rodzi dobro - takie są jego owoce.
Jeśli natomiast ktoś czuje się nieszczęśliwy, wciąż toczy z sobą walkę - choćby i o to, by nie przenosić swojej negacji na tych, których kocha. Na dzieci własne, uczniów, którym przekazuje wiedzę, czy też osoby, które w jego życiu krótki choćby epizod grają.
Kochać, nie daje gwarancji, że się świadczy dobro. To znaczy, świadczyłoby, ale...
No właśnie, bo czy nieszczęśliwy człowiek potrafi bliźnich prawdziwie, owocnie kochać?
Kiedy człowiek staje się egoistą? Czyni to wychowanie? Czy jakieś niekwestionowane predyspozycje?
Czy też egoistami po prostu się rodzimy.
Altruista daje, bo sprawia mu to radość. I przyjemność - nie zapominajmy o tym.
Egoista daje, bo tak mu nakazuje obowiązek. Egoista dawać nie chce? Nieprawda, on chce - tylko jemu jest o wiele trudniej. To nie przychodzi mu tak zwaną lekką ręką. Potem zresztą tak czy siak od czci i wiary bywa odsądzony. Potępiony za samą jakość swej natury.
Jak zatem "stworzyć" można altruistę? Ucząc od zarania, że z ludźmi trzeba się dzielić, świadczyć im dobro i wszystkiego niemal się wyrzekać? Tak twierdzi większość.
W moim odczuciu jest to najprostszy przepis, jak wyhodować w dziecku egoistę.
Przeciwnie, trzeba dawać mu wszystko, czego potrzebuje, a nawet o wiele więcej. W naturę człowieka jest wpisane dobro; jeśli ktoś ma nadmiar, będzie chciał się z bliźnim dzielić. Nie będzie odczuwał potrzeby trzymania na zapas. Radość sprawiać będzie mu dawanie innym. Doświadczenie pełni i dostatku jest najlepszą szkołą altruizmu. Szczypta zdrowego egoizmu nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Dlatego też nalegam: róbmy sobie dobrze, bo tylko wtedy zechcemy pomnażać dobro, patrzeć na szczęśliwe twarze. Nie bądźmy cierpiętnikami i nie uciskajmy bliźnich, a już broń Boże, swoich własnych dzieci. Nie nakazujmy ascezy, nie postulujmy robienia "ofiarek". Ot, dla treningu. Bo jak przyjdzie co do czego, to niby będzie jak znalazł.
Tymczasem... Czy goście weselni mogą się smucić, póki pan młody jest z nimi? Lecz
przyjdzie czas, gdy zabiorą im pana młodego i wtedy będą pościć (Mt 9,15).
Do świadczenia dobra nie tyle treningu potrzeba, ile bycia w odpowiedniej dyspozycji. Ta zaś kształtuje się w procesie życia. Dobrego i prawdziwie szczęśliwego życia.
___________
Post dedykuję Adamowi Madulskiemu, który przed paroma dnami nominował mnie do Liebster Award. Dziękuję za Wyróżnienie i tym samym (z bolszym opóźnieniem) wywiązuję się z zadania. Ponieważ zamiast tradycyjnych pytań po prostu miał być post. Póki co, nikogo nie nominuję, bowiem ostatnimi czasy wszyscy już zostali w jakiś sposób uhonorowani. Tym niemniej byłoby mi miło, gdyby ktoś zechciał dedykować mi swój post.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Plynna i niezauwazalna jest granica miedzy altruista a frajerem, trzeba zachowac we wszystkim zdrowy umiar. Mnie wieksza radosc sprawia dawanie niz branie i nie mam tu na mysli wylacznie rzeczy materialnych. Czas i uwaga poswiecone innym sa bezcenne.
OdpowiedzUsuńJa nie urodzilam sie altruistka, mnie bylo nielatwo sie przestawic jako jedynaczce, ale jesli sie chce, wszystko jest mozliwe.
Prawda, czas, który poświęcamy innym jakoś tak do nas wraca. Może płynie w przeciwną stronę? Tak nawiasem, nie znam osobiście ani jednego jedynaka - egoisty. Ty sama dostarczasz kolejnego dowodu na to, że takowi nie istnieją:)).
UsuńMożesz mieć rację Errato...
OdpowiedzUsuńO, tak, bo właśnie nadejszła następna jedynaczka!:)) Wrażliwa i altruistycznie nastawiona.
UsuńPrzyszła raz moja mam do szkoły a byłam w pierwszej klasie stałam i jadłam jabłko i mam się zdenerwowała, otóż ja podobno dostałam do szkoły duże porządne jabłko a jadłam jakowąś ogryzkę bidną. Gdzie masz jabłko spytałam mam groźnie a oddałam tamtej koleżance. Oj ale mi się dostało a ja jabłek nie lubię, nie lubiłam i lubić nie będę. Więc mniejsze jabłko mniej gryzienia nie lubianego. :)) Tyle ja jako altruistka, czyniąca dobro. :))A czas poświęcony innym? Tak, ludzie lubią opowiadać o swoich strasznych ciężkich doświadczeniach i o swoich kolorach tapety :) ale spróbuj powiedzieć im coś o sobie, he he, no spróbuj. :))
OdpowiedzUsuńSą tacy,którzy wolą słuchać i tacy, którzy mówią tylko o sobie. Należałoby tylko odpowiednio dobrać się w pary i po kłopocie:))).
UsuńMoja mama też nie popierała rozdawania swoich dóbr obcym. Dzielić się należało tylko w obrębie rodziny. Zatem upada jeszcze jeden (nieuzasadniony) mit o nabywaniu postawy altruistycznej w dużych rodzinach.
Nie zgadzam się z tymi parami :). Potrafię słuchać i mam mnóstwo takich co lubią mówić o sobie, jestem zmęczona słuchaniem ja ... ja mnie .... o mnie.... źle bardzo źle jeszcze gorzej ...ja ja ja.....
UsuńPoczułam się bardzo zmęczona, dlatego przestałam słuchać, milczę najchętniej ale nie mam pary do milczenia. Lubisz pomilczeć razem? Byłybyśmy doskonała parą, takie pary mi się podobają. :)) Jedni gadają o sobie przekrzykując się inni milczą razem :)).
Myślę, że masz rację. Czynienie dobra bierze się moim zdaniem z poczucia zaspokojenia, niekoniecznie posiadania dóbr. Tak myślę,bo jak inaczej ocenisz postawę "wdowiego grosza"?
OdpowiedzUsuńTak, właściwie miałam na myśli takie poczucie zaspokojenia, które najczęściej łączy się z posiadaniem, jednak nie jest z nim tożsame. O "wdowim groszu" nalałoby napisać odrębny post.
UsuńCoś w tym jest, Errato. Ja już od pewnego czasu widzę, że cierpienie nie uszlachetnia - to tak w kontekście "ofiarek" wspomnianych przez Ciebie.
OdpowiedzUsuńPewnie, że nie uszlachetnia. Przeważnie.
UsuńZresztą, cierpienie można przeżywać na różne sposoby.
Z całą pewnością jednak nie należy do niego dążyć.
Ono i tak nas znajdzie - prędzej czy później. Oby jednak później:))
za bardzo jesteśmy uczeni, że trzeba się pośięcać
OdpowiedzUsuńbardzo boleśnie się przekonałam o tym, zaczynając dorosłe zycie
teraz każdemu mówię - czyń tak, żeby było najlepiej dla Ciebie i twojej rodziny, ale żeby to nie krzywdziło innych, oczywiście
odkąd tak robię wszystko zaczęło się układać
szkoda, że nie mam czasu poczytać uważniej
lubie jak piszesz:)
Jak to, nie masz czasu uważniej? Zabraniam czytać nieuważnie! :))
UsuńTakie "poświęcanie się" wychodzi człowiekowi bokiem. Potem bywa zgryźliwy i apodyktyczny.
Tak, dawania nalezy uczyc od malego. Mnie uczono. Ojciec obdarowal nas (mnie i brata starszego) w takie woreczki bardzo drobnych cukierkow (dzis uzywanych jako posypki). Ja bylam oczarowana kolorami, malenkoscia tych cukierkow. Brat tylko popatrzyl i prychnal, ze to nie cukierki. Ojciec zaproponowal, zeby tymi cukierkami (w calosci) obdarowac nasza ciocie, ktora akurat sie napatoczyla. Brat pobiegl jak na skrzydlach, ciocia byla w skowronkach. Ojciec w nagrode dal bratu jeszcze ladniejsze cukierki. Przyszla na mnie kolej. Po co mam dawac cioci cukierki jak ona juz dostala, zreszta to byl prezent od mojego Tatusia. Lza zakrecila mi sie w oku. Nie bylo jednak dla mnie litosci. Przelamalam sie i dalam cioci moj skarb. Popatrzylam na ojca a on powiedzial: Jak oddalas co ci dalem to teraz bedziesz miala goowno.
OdpowiedzUsuńNauka nauka. Wyciaglam wnioski. Jesli cos daje to tylko z wlasnej nieprzymuszonej woli. :DDD
Wesolych Swiat Errato.
Tata zapewne prowadził z Wami taką specyficzną, dosyć wyrafinowaną grę. Chyba zbyt wyrafinowaną, jeśli idzie o możliwości percepcyjne małych dzieci. Mam nadzieję, że wszystko przybrało szczęśliwy obrót. Również Serdeczności życzę Ci na te Święta:)*
UsuńDzięki Errato za dedykowanie mi tego pięknego posta. I mądrego.
OdpowiedzUsuńAż się zarumieniłam:)). Z radości, a co!
UsuńStrasznie trudno znaleźć granicę między zdrowym egoizmem a chorym.
OdpowiedzUsuńBo nie wiem, czy ktoś chodzący codziennie do schroniska dla zwierząt czy domu dziecka jako wolontariusz robi to z altruizmu czy może z poczucia winy, a może po to, by mieć kolejny wpis w CV.
Zgadzam się z Tobą, że kochać innych może tylko osoba kochająca siebie. Nie ma innej możliwości. Dlatego kochajmy siebie i często róbmy sobie dobrze (w różnych formach;)), a inni będą szczęśliwi przebywając z nami:)
Pozdrawiam
Bardzo mądre słowa. Czyńmy innym tak, jak chcielibyśmy, aby czyniono nam.
UsuńI nie zapominajmy w tym ferworze również i o sobie.:)
Zawsze lepiej podejrzewać bliźnich o te dobre pobudki. Tak na wszelki wypadek:).
A ja całe życie uważam się za egoistę, chociaż moi bliscy twierdzą, że kłamię sobie sama w żywe oczy. Może dlatego, że nosiłam piętno jedynaka? Lubię się dzielić, lubię się cieszyć z innymi, ale gdzieś tam w głowie piszczy "a może za mało daję?".
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwa kiedy ludzie dookoła są szczęśliwi, może więc zaspakajam swoje egoistyczne zachcianki czyniąc dobro? A więc doszłam do takiego samego wniosku jak Ty, czyniąc siebie szczęśliwą - uszczęśliwiam innych.
Mojaś Ty kochana Wieprzowino! Zaspokajaj swe zachcianki w jak największym stopniu:)).
UsuńNiech wszyscy wokół będą szczęśliwi i zadowoleni. Koniec z tym naszym polskim wszechobecnym cierpiętnictwem.
Są takie dzieci, które mają WSZYSTKO, ale niekoniecznie potrafią się dzielić lub choćby docenić swoje zasoby. Dlatego jestem za obdarowywaniem, ale z rozsądkiem. Cały pokój zabawek, z których połowy dziecko nie jest w stanie ogarnąć, wniesie w życie dziecka co najwyżej chaos. Niemniej "ofiarkom" i "umartwianiu" mówię absolutne NIE! Przymuszanie rodzi wyłącznie BUNT. Stawiam na dobra materialne z rozmysłem i dobra duchowe w nieograniczonej ilości. Mówmy dzieciom na każdym kroku, że są wspaniałe i wyjątkowe, miast pouczać i dołować, a jestem pewna, że kochając siebie będą tę miłość z radością przelewać na innych.
OdpowiedzUsuńMądre słowa. Tak być powinno i mam nadzieję, że kiedyś będzie.
UsuńZatem nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko (po raz kolejny) powiedzieć swojemu dziecku: jesteś absolutnie wyjątkowa i cudowna, moja córeczko Basiu:)*
Doświadczamy zła i w końcu zaczynamy sami być źli, na podobieństwo naszych złoczyńców. I powstaje błędne koło, które może przerwać wyłącznie prawdziwe przebaczenie.
OdpowiedzUsuńWyrwać się z takiego zaklętego kręgu może być nie lada sztuką. Trzeba nam usilnie pracować na ten sukces.
Usuń