Najsampierw świętowania praktycznie miało nie być. Ot, kameralne, dwuosobowe, niespieszne z dziecięciem (domowym) trwanie. Potem - ad hoc - Wigilia z mamą i rodziną córki.
Nieplanowana, lecz jakże owocna. Ileż z tego radości było. Takiej prawdziwej, bo z serca płynącej.
Bez niepotrzebnej krzątaniny, przepychu prezentów, obfitości
A potem... Potem to już nie było nic.
Rano, w pierwszy dzień Świąt moja mama doznała udaru. Według wstępnych ustaleń lekarzy, rozległego udaru niedokrwiennego. Rokowania mogą być niepomyślne.
W sumie tego właśnie można się było spodziewać. Miecz Damoklesa od dawna nad jej głową wisiał.
Choroba zakrzepowa - mimo iż wzięta w karby za pomocą leków - w każdej chwili może zebrać swoje straszne żniwo. Otóż i zebrała.
Do późnego wieczora tkwiliśmy na SORze, czekając na wstępną diagnozę. Na szczęście mama czekać nie musiała, zajęto się nią w trybie błyskawicznym. (Nie tak, jak pół roku temu, gdy złamała sobie żebro - ach, te "ichnie" opaski we wszystkich kolorach tęczy.)
Siedząc w takiej niepewności można mieć dużo czasu do przemyśleń. Miałam wrażenie, jakbym oglądała film z całego życia. Pomieszanie kardów - tych z najwcześniejszego dzieciństwa i tych ostatnich, wigilijnych - z mamą. Zdaje się, w całkiem przypadkowej, nieoczekiwanej kombinacji.
W sąsiedztwie Neurologii znajduje się Oddział Porodowy.
Czy warto się rodzić i na ten nieprzyjazny świat przychodzić, skoro taki koniec czeka nas "na koniec"?
Czy tak naprawdę opłaca się skórka za wyprawkę?
Brat tylko się uśmiechnął. Ja zaś mówiłam poważnie.
Bilans zysków i strat zdecydowanie wypada u mnie "na korzyść" tych ostatnich.
Opiekujemy się mamą na tyle, na ile to w warunkach szpitalnych jest możliwe.
Czekamy na wiarygodną, szczegółowymi badaniami popartą diagnozę; modlimy się, by sprawy zechciały przybrać ten łaskawszy obrót.
Mama wprawdzie porusza kończynami, jednak już mówienie sprawia jej pewną trudność. Na ogół bezbłędnie wszystkich rozpoznaje, chociaż miesza jej się czas i miejsce. Co chwilę prosi o jakiś przedmiot znajdujący się w jej mieszkaniu, zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy, że znajduje się w szpitalu. Z drugiej strony - zapamiętała nazwisko prowadzącego lekarza, które nam akurat wypadło z pamięci. Czasami trudno nam wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, kiedy mama zżyma się na tatę.
- Nie mógłby was trochę wyręczyć? - Jakże to tak, żony nie odwiedzić w szpitalu!
Sęk w tym, że tata - choćby chciał - nie może. Bowiem nie żyje już od pięciu lat.
_______________
Niewiele mnie, siłą rzeczy, będzie teraz w blogosferze. Najprawdopodobniej zniknę stąd na trochę.
Trudno mi będzie uczestniczyć w pełni w Waszym życiu. Nawet nie tyle z braku czasu - tego podczas bezsennych nocy zawsze co nieco się znajdzie - ile z braku głowy. Na dobrą sprawę, do czegokolwiek zresztą.
Errato, to jeszcze wcześnie, jeszcze wiele sprawności mamy może powrócić. Co dzień może być lepiej i bardziej długofalowo rehabilitacja też może wiele zdziałać. Tego Wam życzę!
OdpowiedzUsuńA czy warto przychodzić na ten świat? Gdyby nas tu nie było, nie moglibyśmy nawet o to pytać. A że możemy - to chyba już jakaś korzyść. Bo skoro pytamy, szukamy, to odpowiedź chyba nie jest jednoznaczna. I co więcej - taka odpowiedź nie obowiązuje raz na zawsze, może się zmieniać, a życie może przynieść pozytywne niespodzianki.
Aby takich pozytywnych zmian było więcej u Ciebie, Twojej rodziny, Twojej Mamy - tego życzę.
Myślę o Was. Dobra myśl to dobra energia, uwierz w to.
Dziękuję Ci za wrażliwość i troskę. Dobra energia czyni w takich razach cuda.
UsuńOj, niejednoznaczna może być taka odpowiedź:).
Nie wiesz, jak to jest? Bogatemu byk sie cieli, a biednemu zawsze wiatr w oczy. I nie mam tu na mysli wylacznie dobr materialnych. Jednym sie sciele, innym zawsze pod gorke. Spytaj tych pierwszych, czy maja dylematy zwiazane z przyjsciem na swiat i czy chcieliby szybko go opuscic. Oni sie nie zastanawiaja, oni po prostu zyja pelnia zycia. To nam pozostawiaja pytania, czy to ma sens.
OdpowiedzUsuńTwoja Mama porusza sie, ma "tylko" trudnosci z mowa, ale MOWI! To raczej pomyslnie rokuje i jesli zapewnicie Jej szybka i profesjonalna terapie, powinno byc dobrze. Az tak to ja sie na medycynie nie znam, ale bywaja gorsze udary, z paralizem i pelna afazja wlacznie. W tym przypadku nie jest chyba az tak zle, wiec troche optymizmu!
Jestem z Toba... ♥
Staramy się o optymizm. Każdy dzień może być niespodzianką. Jak dotąd pełna sinusoida. Nigdy nie można przewidzieć, co się okaże jutro. Dzięki za wsparcie:).
UsuńTrzymaj się Errato. Oby Nowy Rok przyniósł dobre zmiany
OdpowiedzUsuńOby przyniósł. Wszystkim nam do woli.
UsuńTen "brak głowy" doskonale rozumiem.
OdpowiedzUsuńSił i nadziei życzę, bo do przejścia tych przeciwności będą niezbędne.
Będzie, oj, będzie. Tylko skąd ją czerpać...
UsuńŚciskam mocno! Niech będzie dobrze i spokojnie!
OdpowiedzUsuńNiech się spełni!
UsuńSił w Nowym Roku, wspieram myślami !
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie:).
UsuńNiech głowa będzie tam, gdzie jej miejsce.
OdpowiedzUsuńCzyli niekoniecznie w blogosferze.
Errato, zasmuciłąm się, jedyne co moge to wysłać modlitwę.
Sciskam Cie najserdeczniej.
Wysyłaj! Tej nigdy dosyć.
UsuńŻyczę Twojej mamie zdrowia i udanej rehabilitacji. Z tego, co pisałaś, jest chyba nienajgorzej.
OdpowiedzUsuńA Tobie życzę wytrwałości, sił i zdrowia. Wiem doskonale, jak to jest, kiedy ktoś w szpitalu przebywa. Udar Chłopa mego też przeżyłam, on miał krwotoczny.
Trzymaj się, Errato :*
Ach, prawda, Twój Chłop miał również. Czyli jest nadzieja. Oby stało się jej zadość.
UsuńZnak kilka podobnych przypadków(acz pewnie każdy trochę inny)osób w dosyć zaawansowanym wieku,zakończonych szczęśliwie.Może "szczęśliwie",to nie jest zbyt szczęśliwe słowo,ale na tyle dobrze,by samodzielnie funkcjonować.Czego i Twojej Mamie życzę.
OdpowiedzUsuńA Tobie siły i duzo dobrego,mimo wszystko
Asia
Dziękuję, Asiu; staram się jej nie stracić:).
UsuńZnam*
OdpowiedzUsuń*)
UsuńPrzykro i smutno czytać o tym, co się stało...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Mamie będzie się polepszało i układało dalej pomyślnie. Na ten nowy rok życzę Wam spokoju, zgody, wytrwałości i dobra. Ściskam Cię mocno.
Mnie zaś miło jest przeczytać takie słowa:).
UsuńErratko, przykro mi to czytać. Zdrowie adla mamy, siły dla was!
OdpowiedzUsuńCzy warto żyć? Warto, dla każdej chwili, dla zachodu słońca nad morzem, dla widoku chmur, ciepła słońca i dla miliardów innych darów, które dostajemy każdego dnia, nawet gdy jest smutny.
Jakże wiele masz w sobie bogactwa. Taki nie zginie:))*
UsuńErrato, jeśli mogłabym Ci pomóc, to napisz.
OdpowiedzUsuńDużo sił Ci życzę.
Wezmę pod uwagę:). Dzięki*)
UsuńNajlepszego w Nowym Roku, przede wszystkim zdrowia dla mamy a Tobie sil do przetrwania.
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie zdrowia Tobie życzę:)
UsuńOjej. Życzę Ci dużo siły, a mamie udanej rekonwalescencji, teraz medycyna naprawdę dużo może, a jmy wszyscy tutaj jesteśmy z Wami. Wszystkiego dobrego Errato i wracaj jak będziesz gotowa ♥
OdpowiedzUsuńNiech się zatem wykaże. Dam jej w każdym razie szansę:).
Usuńkochana... zdrowia i sił życzę na wszystkie trudności jakie przed Wami.
OdpowiedzUsuńPisz jak tylko będziesz mogła... choć zabiegaa jestem po kokardy to zawsze cieple myśli w Twoją stronę przesyłam
buziaki na Nowy Rok :*******
Przesyłaj, przesyłaj, a ja będę łapać:)***
UsuńŚlę to, co mam najlepsze. Ogarniam modlitwą.
OdpowiedzUsuńBo to może okazać się najlepsze.
UsuńErrato, bardzo Ci współczuję. Rozumiem jak kiepsko sie teraz czujesz, jak wszystkie sprawy tego świata wydaja sie odległe, nieistotne. Trudno pozbierać sie po kolejnych ciosach, ale...Czas i tylko czas przyniesie w końcu ulge. Mama może sie przeciez poczuc lepiej a i Ty odzyskasz wówczas nadzieję i nowy naped do działania.Zycze Ci tego z całego serca.I ściskam Cię mocn!***
OdpowiedzUsuńJak Ty to dobrze rozumiesz. Tak właśnie ze mną teraz jest. Oby minęło.
Usuńżyczę Ci żebyś z siłą i miłością podołała wszystkim trudom, a przede wszystkim oby trudów było zdecydowanie mniej, a spokoju i radości więcej :)
OdpowiedzUsuńściskam mocno :)
Dziękuję, Polly, kochana*
UsuńA już mialam zapytać,dlaczego nie czytasz @.
OdpowiedzUsuńPost wszystko wyjaśnił.
Erratko,nie chce pisać sloganów,ze Mama na pewno wyzdrowieje i ze będzie dobrze,tego nie wiemy,to pozostaje w sferze życzeń..Jesteście przy niej,to jest najważniejsze,ta bliskość,opieka i miłość,którą ofiarowala Wam mama,teraz wraca do niej,bo oddajecie jej to,czyli opiekę i milość,dbacie o to,by nie byla samotna..
Dużo siły Ci życzę,bo tego będziesz najbardziej potrzebować....wysylam cieple myśli:**
No, tak; nie mam do niczego głowy. Ale w końcu napiszę, bez tego nie da się na dłużej:).
UsuńNie będziemy szczędzić starań, najważniejsze, by były skutecznie.
Dziękuję Ci, kochana*)
+
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję i życzę przede wszystkim odzyskania spokoju oraz dużo siły i, może paradoksalnie, pogody ducha.
OdpowiedzUsuńPogoda ducha byłaby tu najbardziej w cenie. Dziękuję.
UsuńWspółczuję, wiem jak to jest. Dobrze, że mama miała dobry czas z Wami, to ważne. Życie pokaże co dalej, znam mnóstwo cudownych przypadków, kto wie, może to będzie jeden z nich. Trzymaj się mocno.
OdpowiedzUsuńTroszkę nas to pociesza. Dziękuję, Wieprzu*)
UsuńDopiero czytam... wszystkiego dobrego dla Was i dużo zdrowia dla Mamy!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:).
Usuń