Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Jak to dosłownie "padłam" ofiarą

Praca, rozrywka i wypoczynek. Pomiędzy te trzy można z grubsza podzielić życie. Tak przynajmniej powinno być. Niestety, zdarza się, iż praca absorbuje do tego stopnia, że pozostaje już tylko ździebko czasu na regenerację sił. To ostatnie jest zresztą wskazane - w przeciwnym razie ekstensywna gospodarka własnymi zasobami prędzej czy później uniemożliwi nam sprostanie obowiązkom.
Rozrywka w tym kontekście jawi się już luksusem. Co nie jest na dłuższą metę dobre.
Bowiem dla naszej psychiki jest ona tym, czym dobre akumulatory dla każdego urządzenia.
Jednak nie każdy może sobie na nią pozwolić. I nie chodzi teraz o to, że kosztowna. Bo nawet rozrywka darmowa jest niekiedy wykluczona. To znaczy, niektóre osoby są z niej siłą rzeczy wykluczone. Albo też same muszą się wykluczyć. Jakie to osoby? Ano takie, które wszystkie swoje (skromne) siły zmuszone są zogniskować na pracy. Ponieważ tylko na pracę może ich wystarczyć. Przy dobrych wiatrach - po rozmowie z bratem takie akurat określenie na myśl mi przychodzi.

Moja córeczka dokłada wszelkich starań, by mi - tytułem odskoczni - zapewnić możliwie jak najwięcej letnich atrakcji. Stąd nasz sobotni projekt rodzinnej wycieczki do odległego o 50 kilometrów Tczewa. Dlaczego nie - wszak do tej pory znany nam był jedynie z przejazdów koleją.
W bliższym oglądzie miało się okazać, że nie ma tam zbyt wiele godnych naszej uwagi obiektów. Mieliśmy też spore trudności w namierzeniu lokalu gastronomicznego, który byłby godny "zaszczycenia". Można by rzec, taka Polska B. Aż nie do wiary, że niewiele dalej są Kaszuby - te zaś dosłownie tętnią życiem turystycznym.
Pomimo wszystko sama wycieczka i tak zapamiętana będzie pozytywnie jak też długo odgrzewana we wspomnieniach, kiedy to za oknem szarość i niepewność.
Przynajmniej mogłaby być. Zaś wszystkiemu winien ...Fejsbuk.
Krótko mówiąc, przydarzył mi się wypadek. Starając się stworzyć imponującą galerię na Fejsbuczka namiętnie pstrykałam telefonem fotki. Po czym zrobiłam spory krok do tyłu, a następnie raptowny zwrot o 180 stopni. Tym sposobem zderzyłam się z kantem granitowego słupa zagradzającego uliczkę pojazdom. W starciu z którym to słupem odniosłam kilka obrażeń. Koszmarny siniak o powierzchni 10 centymetrów kwadratowych na podbrzuszu i podobny, sześciocentymetrowy, na udzie. Ten ostatni wskutek upadku na ziemię. Telefon, co ciekawe, wyszedł z tego starcia bez szwanku. Nie ma to jak solidne zabezpieczenia. (Reklamę powyższych darujemy sobie ewentualnie.)
Do czego jednak zmierzam? Otóż wnioski ze zdarzenia są dla mnie jednoznaczne.
Tak, owszem, trzeba uważać. To też, jednak teraz mam na myśli co innego.
Jakże niewiele brakowało, bym pozostała całkowicie unieruchomiona. Moja kontuzja skomplikowałaby życie kilku innych, powiązanych, osób. Które w takim stanie rzeczy musiałyby przejąć moje obowiązki. Toteż ktoś, komu poruczono ważne zadanie powinien roztropnie gospodarować swoim czasem wolnym. Przeznaczając go głównie na relaks i regenerację sił. Rzecz jasna, zgadzam się, że osoba sprawna fizycznie tudzież zdrowa może sobie pozwolić na "aktywny" wypoczynek. W moim jednak przypadku musi to być jedynie coś, co nie nadwyręży resztek moich - szumnie powiedziane - sił.
Reasumując, jeśli do wyboru mamy pracę i rozrywkę, pierwsza z nich zawsze pozostaje priorytetem.
Dzielić czas pomiędzy jedną i drugą ma możliwość jeno taki, kto o sobie w pełni stanowiący.
Lecz choć lubimy mawiać, że to wolny kraj, prawdziwa wolność kończy się nam z chwilą, kiedy zobowiązujemy się rodzinnie. Bądź też zostaniemy siłą wyższą zobligowani.

A oto czarne (a właściwie fioletowe) na białym:

Sorki za striptiz, ale ...musiałam.

Zaś wszystkiemu winne jest poniższe zdjęcie:

Moja córeczka w towarzystwie kociewskiego tradycjonalisty,  Romana Landowskiego

26 komentarzy:

  1. wolność to jak szczęście, ideał do pomarzenia sobie

    aż mnie boli jak na to patrzę!!
    teraz wiele tygodni obserwacji tęczowych Cię czeka, nie zazdroszczę:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie siniak jest czarny i zajmuje całe podbrzusze. Ale będzie lepiej:)

      Usuń
  2. Mnie tez zabolalo od patrzenia, taka jestem empatyczna!
    No i nie odbieraj sobie prawa do relaksu tylko dlatego, ze masz jakies wazne misje i zadania do wykonania. Nie ma ludzi niezastapionych, pamietaj. :) Praca nie zajac, a na relaks moze zabraknac zycia. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za empatię - co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
      Kołdra w tym wypadku przykrótka jakaś:)

      Usuń
  3. Errato, ojej, siniaki widowiskowe!
    Ale przecież nie możemy zakładać, że każda rozrywka czy rekreacja stanowi zagrożenie... Należałoby w takim wypadku w ogóle nie wychodzić z domu, a może nawet z łóżka. Ale to tez przecież grozi powikłaniami...
    Może trzeba uznać, że biorąc pod uwagę statystykę, teraz już nic nie może Ci się przytrafić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest silniejsze od nas i dlatego tak ryzykujemy. Niestety, nie każdy ma do tego prawo, jak się okazuje...

      Usuń
  4. A ja dalej nie rozumiem czy Twoja praca bylo robienie zdjec czy nabijanie sobie siniakow. Wnioskuje, ze robienie zdjec to rozrywka wiec ... co za sens pracowac na siniaki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był akurat czysty relaks. Sińce są produktem ubocznym:)

      Usuń
  5. Tczew wart ofiary, jak widać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, aż tak nie lubię się poświęcać dla zwiedzania:)

      Usuń
  6. Zdjęcie piękne. To z ławeczką. Współczuję ogromnie, bo to nie tylko widowiskowe siniaki ale i bolesne. Dobrze, że na siniakach się skończyło! Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma się rozumieć, bo to moja córeczka. Ostrożności nigdy dość:)

      Usuń
  7. Warto było nabić sobie siniaka dla tego ślicznego zdjęcia.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby było moje, to na pewno:)

      Usuń
    2. Chodzi o zdjęcie u... chciałem powiedzieć - siniaka :)

      Usuń
    3. I to jest właściwa odpowiedź:))

      Usuń
  8. Auć! Ale, jak my tu mówimy, no pain no gain. Czyli bez bólu nie ma zysków, albo bez pracy nie ma kołaczy czy jakoś tak :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod warunkiem, że się skórka za wyprawkę opłaci - że tak innym porzekadłem tu polecę:))

      Usuń
  9. Dobrze że z tyłu nie było jakiegoś urwiska na przykład
    Wtedy...Co tam gdybać. Zdrowia życzę

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj Errato,
    u mnie właściwie też wszystkie siły skoncentrowane są głównie na pracy. Chociaż nauczyłam się relaksować i odpoczywać, gdy pozwalają na to warunki. A na urlop bardzo już czekam. Aby do końca tygodnia, czyli do jutra!
    Współczuję sińca, mnie się taki zrobił nie wiadomo od czego w ub. tygodniu na wewnętrznej stronie nogi na wysokości kolana. Wyglądał dość podejrzanie. :)
    Dobrze, że nic poważniejszego Ci się nie stało, a krwiak schodzi po kilku dniach.
    Pozdrowienia serdeczne!

    p.s.
    Witam Cię i pozdrawiam z nowego miejsca, przepraszam, że nie uprzedziłam o przeprowadzce.
    iw vel iw-nowa, teraz z końcówką 2.0, bo to nowy rozdział i nowy blog, a raczej blogi, bo stworzyłam też nowy kulinarny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłego urlopu. Jak tylko wyląduję w domku, ogarnę co i jak.

      Usuń
  11. Ojej wygląda niedobrze , smaruj to jakąš maścią z heparyną, żeby zatoru nie było. Córka,ładna dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ma być, to będzie.
      Ma się rozumieć, że ładna:)

      Usuń
  12. Szybkiego powrotu do zdrowia życzę, a siniaki żeby szybciej się wchłonęły radzę smarować maścią(zapomniałam nazwy ale farmaceuta z pewnością zaleci właściwą). Ja sobie ją kupiłam, gdy na udzie miała sporego siniaka(zresztą do dzisiaj w tym miejscu wyczuwam zgrubienie i lekki ból, gdy uciskam)ale oddałam synowi, gdy został pobity i zamiast lewego oka miał fioletową plamę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę. Czynię to od pewnego czasu. Co prawda pomaga jak umarłemu kadzidło, a to oznacza, że ...trochę pomaga:)

      Usuń
  13. Zdjęcie pierwsza klasa. Chciałoby się rzec, że warte siniaków, ale... aż takich zdecydowanie nie! Sama miałam takiego siniaka na ramieniu. Spiesząc się do fryzjera, za namową Narcyza wpadłam do sklepiku po gazetę z inspiracjami. Gazety sensownej i tak nie kupiłam, ale za to ległam jak długa na śliskich schodach. Ręka to i tak było najmniejsze zło.
    Ufam, że już sobie poszły.

    OdpowiedzUsuń