Do moich kolejnych Urodzin niewiele już zostało ponad tydzień. I znów wycieczka do Ukochanego Miasta. (Ostatnimi czasy bywało tak w dwuletnim cyklu.)
Ta pierwsza - najważniejsza, z 2012 roku - cała była magią. I nie chodziło o atrakcje turystyczne, bardziej o klimat i grę wyobraźni.
Następna - z 2014 - była równie piękna; każda chwila spędzona tamże niosła moc pokrzepienia dla znękanej duszy. Choć prawdę mówiąc, czułam się już trochę jak w czapce niewidce.
Tymczasem wczoraj ...
Nic wprawdzie nie zapowiadało fiaska tego przedsięwzięcia.
Dziś jeszcze co i rusz doświadczam promiennego deja vu. Lecz już po chwili doznaję pustki, ogarnia mnie poczucie niezdefiniowanej straty. Nie ma gwarancji, że jakaś atrakcja za każdym razem sprawi nam tę samą radość. Nie ma w tym powtarzalności. Wszystko zależy od kontekstu.
Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6,21). Słowa te najsensowniej oddają wszystko, co do powiedzenia mam. I może jeszcze: do trzech razy sztuka. Czwartego raczej już nie będzie. Bo tak na dobrą sprawę nawet nie ma po co.
- Pamiętasz, mówiłaś "zobaczyć Toruń i umrzeć" - wypomniała mi brak entuzjazmu córka:
- Owszem, lecz do "umarcia" niestety daleko. W tym chyba głównie rzecz.
Zważywszy bowiem naszą długowieczność, przyjdzie mi się pewnie kulać po tym świecie jeszcze ze trzydzieści lat. Zaś, co ciekawe, nieprawdą jest, że to nadzieja umiera ostatnia. Ona odpuszcza na którymś etapie, różnym dla każdego z nas. Potem już egzystuje tylko ciało - taki swoisty żywy trup. Żyje się w stanie agonalnym, niczym automat podejmując swoje obowiązki tudzież czynności umożliwiające.
Tak sobie myślę, ile osób - tu przede wszystkim mam na myśli ludzi młodych - nieubłaganie musi właśnie teraz umrzeć. A gdyby się zamienić z którymś z nich?
Idąc tym tropem myślowym załóżmy, że "oddajemy" swoje życie ...przyjmując je takim, jakie jest.
Oznaczałoby to długotrwałą agonię, a to zasadnicza różnica, czy umiera się szybko i bezboleśnie, czy też wręcz przeciwnie.
Ciekawi mnie, w którym momencie staje się już dla człowieka jasne, że się żadną miarą nie doczeka tego, na co liczy i w skrytości ducha całe życie "czeka"? (Nie mam tu na myśli biernego wyczekiwania, chodzi mi raczej o wartości, priorytety, które dla każdego są istotne.)
Dla mnie taki moment przypadł właśnie teraz. Nie mam na co liczyć, gdy o miłość idzie tudzież o pasjonującą pracę. Zatem, jeśli mam niezbitą pewność, że nie mogę już zrealizować swoich priorytetów, czy istnieje na tym świecie coś, co jeszcze teraz dałoby mi radość? Wygląda na to, że już nic, chociaż po zastanowieniu powiem, że ...pieniądze. Ostatni to już zresztą dzwonek dla nich. Bo wprawdzie owszem, pieniądz w każdym się przydaje wieku, lecz jednak cieszy nas do czasu jeno.
Kto wie, czy na stare lata nie pozostaje człeku już tylko radio Maryja i Telewizja Trwam, tudzież klepanie różańca. A co dla bezwyznaniowych? Może uniwersytety trzeciego wieku, odczyty i prelekcje. Gorzej natomiast, jeśli ktoś - jak ja - w żadnym z tych klimatów się nie odnajduje. Bo wtedy marny jego los.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mozna jeszcze pomoc sobie odejsc, skoro nie ma po co zyc, talko do tego trzeba sporej odwagi. Bo zyc a wegetowac to jednak spora roznica. Mnie juz powoli zaczyna brakowac motywacji i sensu zycia.
OdpowiedzUsuńTak, trzeba odwagi, przynajmniej pewnego rodzaju odwagi. Na ten temat zdania są podzielone zresztą. Niektóry sądzą, że samowolne zejście jest tchórzostwem. Jedni i drudzy mają swoje po temu racje.
UsuńPrzeciez zycie moze skladac sie z malych przyjemnosci bo sie juz wie, ze wielkie nie nadejda. Dziwne, ja myslalam zawsze, ze im trudniej tym chec zycia wieksza. :/ Aby trwac, zyc dalej JAKOS wspierane jest doswiadczeniem zyciowym, madroscia zbierana skrupulatnie przez lata. Nie mow, ze zylas tylko marzeniami i nie umiesz z nich zrezygnowac. :/ Wiem, to straszne ale taki jest wiek dojrzaly. Nie myle go z wiekiem starosci :| i zycze z serca stu lat! Zycie to nie gra w szachy gdzie patowe sytuacje uniemozliwiaja dzialanie. W zyciu zawsze mozna dalej ... ŻYĆ!
OdpowiedzUsuńTo zależy, z jakiego rodzaju trudem mamy do czynienia.
UsuńAleż doskonale umiem zrezygnować z marzeń. Nie mam natomiast zamiaru rezygnować z żalu po nich.
To Twoje słowa, że "straszne":)
można jeszcze po prostu bloga pisać:)
OdpowiedzUsuńMożna i warto. Niekiedy jednak ten paraliż przenosi się również na pisanie:)
UsuńChciałabym coś mądrego napisać ... ale wiem, że nie da się Ciebie pocieszyć, że na pewno kiedyś, za moment pojawi się to, czego tak bardzo pragniesz. Poczucie beznadziejności jest straszne, wiem to sama po sobie doskonale.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie łażenie po lesie i grzybobranie podniosło jeno.
Poza tym, wybieram się na badania krwi, by ustalić sobie poziom magnezu, witaminy D i B w organizmie, bo to też na nastrój wpływa. I chociaż farmakologicznie się wspomóc, bo ilości będą pewnie zbyt niskie.
Na razie suplementuję wit. B12 i to prawda - komary omijają mnie szerokim łukiem!
Bardzo to doceniam, Lidio, że nie silisz się na te mądrości, co to ich na pęczki w poradnikach i na blogach.
UsuńMusisz miec skomplikowane wnetrze ze nie moze Cie cieszyc szary dzien codzienny, ktorego szarosc moze byc piekna jak zechcesz. Tyle ciekawych ksiazek nieprzeczytanych, wiec tyle przezyc razem z nimi, piekna muzyka i zatracanie sie w niej. Chyba jestem z tych ktorym niewiele potrzeba zeby sie cieszyc, tak jak dzisiaj juz mysle jak przyjemnie bedzie spac przy otwartym oknie kiedy deszcz pada. Teresa
OdpowiedzUsuńSkomplikowane swoją drogą:)
UsuńKsiążkami pocieszałam się w młodości i ładnie na tym wyszłam - jak na załączonym obrazku widać:) Ten cieszy się "małym", kto bez łaski ma w sobie to "wielkie".
Kto ma będzie mu dodane.
Czyli chłopa Ci trza. Powiem Ci w sekrecie, szczęscie czai się tuż za rogiem, ważne żeby się czasami za ten róg wychylić. Życie to nie tylko miłość i praca. A nowe pasje można znajdowac cały czas.
OdpowiedzUsuńJuż w zasadzie nie trza. Narząd nieużywany zanika, jak głosi porzekadło:))
UsuńNa nowe pasje to ja jak na lato.
Brak Ci Przyjaciela od serca, faceta, który porwie w środku nocy, takiego, z którym można oszukać czas. Żeby serce mocniej biło, a dusza się pozszywała, co?
OdpowiedzUsuńŚciskam :* Doczekasz się.
Ech, masz rację, tylko trochę już na to za późno...
UsuńAleż skądże!
UsuńLosowi trzeba trochę pomóc. Uśmiech na twarz, popuścić warkoczyk i powiedzieć sobie - a niech tam, niech się dzieje!
Tak sądzisz? Przemyślę to;)
UsuńCzasem jest taki czas, że trudno dostrzec dookoła siebie piękno. Ono jednak jest. Rosa na listku, promienie słońca na twarzy, smaczne jabłko... Jeśli rozejrzysz się dookoła zobaczysz ile jest możliwości, ludzie się spotykają, tworzą, pomagają innym - i to jest coś co ich uszczęśliwia, nawet jeśli sami wymagają pomocy.
OdpowiedzUsuńByć może ono jest, tyle, że subiektywnie odczuwane.
UsuńDobrze jest poczuć się pełnoprawną częścią ludzkiej machiny. Najpierw jednak trzeba uzgodnić siebie z całą resztą.
Polecam ci: https://www.youtube.com/watch?v=n1MM_6JRD4A
UsuńNie czekaj - na nic nie czekaj.
OdpowiedzUsuńPraktykuj bycie "tu i teraz", ucz się kontemplacji tego, co widzisz - zapachów, barw, pór roku... Ciesz się potomstwem, skoro własnej miłości odnaleźć ju nie sposób.
Szukaj pasji - jakiejkolwiek.
I ŻYJ.
Inaczej... ostanie Ci się jeno sznur.
Zaprawdę powiadam Ci - wiem, dokładnie WIEM, co mówię.
P.S. Różaniec nijak nie zaszkodzi.
Raczej pomoże - to pewne!
Czyżby w Twej wypowiedzi pobrzmiewał lekki ton protekcji?
UsuńBo nie ma takiej opcji, bym zamiast własnym, chciała żyć cudzym życiem. Jeszcze by tylko tego brakowało, abym frustracje własne tudzież niespełnione nadzieje przenosiła na potomstwo. Zresztą takowe też potrafi być przyczyną nieszczęść. Przynajmniej potencjalnych. Wszak może im się przytrafić choroba czy wypadek.
Różaniec, jak dotąd, zbytnio mi nie pomógł, zawsze jednak może zdarzyć się cud:)
o matko tyle się napisałam by cię pocieszyc i wcieło komentarz! to jeszcze raz , krótko tym razem. kochana nigdy nie wiesz czy szczęscie jutro nie czeka za progiem, wiem z własnego do świadczenia, ze ono przychodzi, gdy czlowiek raczej szybciej śmierci by się spodziewal.
OdpowiedzUsuńOch, szkoda wielka, że bezczelnie "wcięło":) Na pewno musiało mieć krzepiącą moc. Jak zresztą wszystko to, co piszesz. Bo Twoje słowa na pewno nie są czcze.
UsuńGdybyśmy mieszkali w Niemczech i byli Niemcami, to na starość moglibyśmy podróżować po całym świecie tak jak oni.
OdpowiedzUsuńAle mieszkamy w Polsce. Co nie znaczy, że nie można prowadzić pasjonującego życia w naszym kraju.
Najlepiej chyba znajdować sobie zajęcia, by za dużo nie myśleć, bo myślenie boli.
Z okazji urodzin życzę Ci realizacji wszystkich marzeń:)
W zasadzie trafnie to ująłeś. Bo myślę, że lwia część nieszczęść i niedoli ludzkiej z biedy i niedostatku pochodzi. W przeciwnym razie inną człek miałby perspektywę:)
UsuńSerdeczności. Po prostu tyle.
OdpowiedzUsuńZ nadzieją, że jeszcze wiele dobrego się wydarzy - oby.