Uwielbiacze, zachwycacze...
Jak pamiętacie z historii, istniała w średniowieczu kategoria błędnych rycerzy, snujących się od zamku do zamku w poszukiwaniu przygód i bitewnego zajęcia. Nieodłączną cechą takich rycerzy było posiadanie ubóstwianej Damy Serca. W jej imię gotowi byli na niezwykłe czyny. Ot, brawura, czasem na wyrost a przeważnie na pokaz. Lecz, jak się okazuje, szlachetna ta instytucja wcale do lamusa nie odeszła, przeciwnie, ma się dziś zupełnie dobrze. Ech, dosiadłby taki konika, szabelką pobrzękał. No dobra, czasy są nowe, to pomachałby czterdziestką piątką lub chociażby trzydziestką ósemką.
Tyle że pojemność serc tych dżentelmenów najwyraźniej się zwiększyła, bo Damy ich szlachetnych Organów występują teraz w liczbie mnogiej. Ja to nawet mam prawdziwe branie wśród owych zacnych indywiduów. Czyżbym była jak dobre wino, co to im starsze tym lepsze, no bo - powiedzcie sami - lata biegną, a tu coraz to nowy narybek uwielbiaczy rośnie. Czasem nawet się zastanawiam, co ze mną jest "nie tak", że do obuwia przylepiają mi się te Odpady Biodegradowalne. Narkomani po odwyku i alkoholicy... przed. Niespełnieni mafiosi i entuzjaści gier hazardowych. Replikanci Piotrusia Pana i popaprańcy maści wszelkiej.
Siedzi sobie taki "pasjonat" nocną porą w kłębach dymu papierosowego i... uwielbia! Zamki na piasku gdy pełno w szkle. Czy to ja Matką Boską jestem, żeby mnie uwielbiać? Wszak tylko matką Polką, skromną i niepoczesną życzę sobie być. A zresztą, ja się jako obiekt bezinteresownego wielbienia wcale nie nadaję, mam bowiem w trymiga dążność, aby takiej fascynacji ulec. Lecz wtedy biada! Uwielbiacz, miast z dziką rozkoszą afekt odwzajemnić, tyły podaje z prędkością świetlaną. Bo afekt ten z definicji jest bezpłodny i kończy się zaraz tam, gdzie zaczyna się mowa o realiach.
Małgośka... hej głupia ty, głupia ty, głupia ty... , czy jakoś tak to leciało. Ani chybi, na bank musiało być o mnie.
Nie ma lekko, czas na samokrytykę. Już raz dałam się nadziać jak szprotka na haczyk. Za drugim - łyknęłam jak młody pelikan. Trzeciego - przyrzekam - nie będzie.
Chłopaki, zabierzcie swoje wiaderka i łopatki - idźcie budować te piaskowe zamki na innym podwórku. W mojej piaskownicy zrobiło się nieco za ciasno. Nieważne, czy taki uwielbiacz-zachwycacz ma lat trzydzieści, czterdzieści, czy sześćdziesiąt osiem - on już i tak na zawsze pozostanie chłopcem. Harley-Davidson, czarna skóra, długi włos powiewający spod kasku na wietrze. Czasem - dla przedłużenia wiadomego organu - duża i droga fura.
Marzycielu, który kochasz i podziwiasz zaledwie mój abstrakt, chciałbyś być nadal moją Inspiracją? Możesz sobie... pomarzyć. Dziś bowiem jest pierwszy dzień reszty mojego życia bez Ciebie. Ohne Dich!
Gratulacje. Zawsze mogą wielbić z dala a dary składać u brzegu piaskownicy.
OdpowiedzUsuńTak, najważniejsze jest trzymanie się reguł gry. To dla mnie trudne, bowiem z zasady nie uznaję reguł. Zwłaszcza reguł takowej gry. Ot, paradoks.
UsuńAle Ty masz dar pisania!!
OdpowiedzUsuńPrzez wrodzoną skromność nie zaprzeczę:))
UsuńA tak poważnie, specjalnie z myślą o Tobie opublikuję tryptyk z cyklu "ludzkie historie".
Czy ja coś znałam, czy coś już takiego mi kiedyś obiecałaś??
UsuńTak, obiecałam, Kajam się:)
UsuńHa!!!
UsuńBłędny rycerz wpadał w sieć uroku damie nadobnej. By wybrance serca swego się przypodobać zaczynał błądzić (bo to przecież błędny rycerz) we wszystkich znanych i nieznanych zakątkach świata.
OdpowiedzUsuńWraca po latach strudzony, zmęczony z lekka wychudzony rycerz. Pierwsze co robi to do stóp damy swej się rzuca.
Ale cóż to, dama niby ta sama a jednak jakby inna. Włos siwizną przyprószony, w oczach nie ma już tych kurwików to znaczy blasku, twarz w zmarszczkach, skóra już nie tak aksamitna.
Wstaje z kolan rycerz błędny i stwierdza, że on jednak dalej jednak woli po świecie błądzić. A to z tej przyczyny ,że damy się już ubóstwiać jakoś nie da.
Bo z nich to tacy wzrokowcy są? W większości.
UsuńTeraz przypomniał mi się ten dowcip rysunkowy z siedzącym na ławeczce szkieletem. To była dama oczekująca na swojego rycerza. Taki nasz los, niestety.