Właśnie mijają dwa lata. Tuż przed północą ostatniego dnia września poważyłam się na pierwszy wpis. Wypadałoby zatem dokonać zwyczajowego podsumowanka. Z czego też skwapliwie zamierzam skorzystać. Jak wielu już zauważyło, nastąpiła tutaj dłuższa przerwa "w nadawaniu".
A to sprawy pilne, nie cierpiące zwłoki, to znowu deprecha, jakże by inaczej.
Nie, wróć, wszystko nieprawda. Albo półprawda jeno. Przyczyny głównej szukać należy gdzie indziej.
Otóż zamilkłam na cały miesiąc, albowiem, jak to się mawia, biłam się z myślami.
Pisać, czy nie pisać - oto jest pytanie. Ciągle od nowa i bez odpowiedzi.
Jedno zdawało się być pewne - jeśli nie napiszę o tym, najprawdopodobniej nie napiszę już o niczym innym. Póki co, sprawa jeszcze jest otwarta.
Postanowiłam jednak - jako, że jubileusz - milczenie przerwać.
Potem kolejno ukażą się dwa posty. Pierwszy o sprawach zwanych ostatecznymi, drugi zaś będzie dotyczył wzmiankowanej kwestii spornej. Wóz, albo przewóz. Nawet, jeśli część z Was wyklnie mnie ze swego grona. Jakiż bowiem sens ma zabieganie o sympatię ludzką, jeśli ta na fałszywych przesłankach oparta.
Teraz jednak będzie jubileuszowo. Postaram się odnieść do tych paru ważkich dla mnie kwestii.
Czym dla mnie jest ten blog. Czy spełnił moje oczekiwania. Czy cokolwiek chciałabym zmienić.
Czy aby odpowiedni był ten czas inauguracji.
Otóż, nic a nic bym nie zmieniła. Z czego wnoszę, iż był to najodpowiedniejszy czas.
Gdybym bowiem rozpoczęła blogowanie wcześniej, z całą pewnością musiałabym modyfikować formułę. Podejrzewam nawet, że wielokrotnie. Czy to jest argument wytrzymujący krytykę?
Może i niekoniecznie - wszak mówi się, że ćwiczenie czyni mistrza.
Ja jednak nie działam w taki sposób. Nie piszę do szuflady. A może po prostu ćwiczę w myślach.
Przyznaję, kiedy przeglądam Wasze archiwa, niektóre nawet sprzed kilku lat, miewam czasami załamkę, odczuwając coś na kształt zazdrości. Ja w tamtym czasie daleko byłam w polu - nie będąc w mocy, by stworzyć spójny całościowo blog.
Mój czas jest dopiero teraz. Ani wcześniej, ani później.
To idealny dla mnie czas, choć - obiektywnie biorąc - bardzo to późny czas.
Wielkiej trzeba pokory, by umieć to zaakceptować.
Jaki pożytek przyniosły mi te dwa lata?
Myślę, że chodzi tu o pewien rodzaj pokorą zaprawionej mądrości. Również o samowiedzę i rozeznanie reguł w świecie relacji międzyludzkich.
W tym miejscu niejeden przecież - bo i nawet koń - by się z tego uśmiał - że niby rychło w czas taka mądrość w moim wieku. Spokojnie, jak na wojnie, lepiej późno, niż później.
Zakładając, że mądrość to rzeczywista, nie zaś wydumana. (Lecz to akurat w jednakim stopniu wszystkich nas dotyczy.)
W czasie, gdy piszę, licznik wskazuje 89 439 wyświetleń i 5 470 komentarzy.
Czy to jest dużo, czy też raczej mało? Zależy, jakie przyjąć kryteria. Nie sposób tego oszacować w oderwaniu od kontekstu - na który składa się zarówno czas, jak miejsce. Ot, choćby i witryna internetowa, w której dany blog jest usytuowany. Blogi Onetowe bez wątpienia mają większą możliwość wypromowania się, niż te nasze, zaściankowe z lekka.
Mój wybór Bloggera był czystym przypadkiem, lecz - z dzisiejszego punktu widzenia - błogosławionym wręcz przypadkiem.
W tej chwili doskonale zdaję sobie sprawę, że nie będę blogerką popularną. Prawdopodobnie zawsze pozostanę "w niszy". Nie spełniam zresztą (i spełniać nie zamierzam) wiążących kryteriów "populizmu". Wszelako muszę to wyrazić jasno: nie dość, że ów stan rzeczy akceptuję, to wręcz sobie życzę, by tak pozostało. I dopiero w tym kontekście uznaję tę poczytność, którą osiągnęłam, za niemałą. Nie byłoby jej, oczywiście, bez Was. Jestem Wam, kochani, wielce za to wdzięczna.
Zauważyliście pewnie, jak znacząco kształt mojego blogu odbiega od tego wizerunku "gazety", ku któremu tak pilnie zdają się poniektórzy zdążać. Jest to w pełni zamierzony efekt - zarówno pod względem merytorycznym, jak i formalnym.
Ogromną satysfakcję czerpię z tej pozycji, którą w Waszym oglądzie zajmuję.
Choć nie ukrywam, że nie zawsze jest on z własnym moim oglądem zbieżny.
Swego czasu ktoś napisał o mnie, że poruszam ważkie i kontrowersyjne treści.
Być może do pewnego stopnia jest i tak. Choćby z uwagi na zgodność wyżej wymienionych z tym, co w życiu ważne również dla mnie. Lecz w żadnym razie nie zamierzam pełnić tutaj roli zbawcy świata, nie poczytuję sobie też za honor być mentorem blogosfery.
A już na pewno nie zamierzam produkować popularnych ostatnimi czasy "poradników", które wyrastają, jak po deszczu grzyby. Takich, co to zdają się polegać na pobieżnej tylko prezentacji ogólnie znanych trendów i teorii. Choć na takowe zdaje się być (zwłaszcza w pewnych kręgach) wielkie zapotrzebowanie. Czego wyrazem są miliony wejść na Onetowe blogi prosperujące w taki właśnie sposób.
Bo u mnie to tylko prywata. I jeszcze prywatą pogania. W tym względzie zresztą nic się tu nie zmieni.
Zawsze najbardziej zaciekawia mnie konkretny człowiek. Najwyżej cenię sobie takie blogi, których autorzy mają niebanalną osobowość. Muszę w tym miejscu powiedzieć, że miałam wielkie szczęście poznać właśnie takich.
Na koniec zdradzę Wam, co stanowi dla mnie główne źródło satysfakcji. Otóż najbardziej mnie radują takie spostrzeżenia, które są adekwatne do kreowanego wizerunku mego blogu. Jedna z najnowszych komentatorek sprawiła mi ogromną radość, artykułując właśnie to, co jest mi tak szczególnie drogie.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Weny nieustającej, coby Cię niosła życzę. Wszystkiego dobrego
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, Adamie:).
Usuńgratulacje z okazji jubileuszu! ♥
OdpowiedzUsuńa co do bloga to uważam że fajne miejsce stworzyłaś i fajnych ludzi wokół siebie gromadzisz... uważam że to dużo ważniejsze niż ilość odsłon na Onecie.... :)
i pisz pisz pisz dalej... :)
Całuski jubileuszowe :) :*
Też tak uważam. I cieszę się, że trafiłam właśnie tutaj. Gdybym zaczęła w innym czasie, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Całuski***
UsuńOdwieczne pytanie - piszemy dla siebie, zgodnie ze swoim sumieniem czy dla poczytalności i sławy? Dla licznika, ilości komentarzy? czy z chęci podzielenia się swoimi spostrzeżeniami?
OdpowiedzUsuńGratuluję. Dwa lata to ogrom czasu.
Dopiero wtedy zasługujemy na "sławę", kiedy już zupełnie jej do szczęścia nie potrzebujemy.
UsuńTo jest najlepszy czas na pisanie książki. Pisz! Piszcie! Piszmy!
A ja napiszę, że tak po prostu cieszę, że zaczęłaś prowadzić bloga (i prowadzisz nadal).
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że będziesz pisać dalej.
Pozdrawiam serdecznie!
Raczej będę. Chyba, że mnie zbojkotują:).
UsuńJa przez dwa pierwsze lata pisalam sobie a muzom. Zupelnie nie orientowalam sie, jak dorobic sie czytelnikow, zreszta traktowalam blog bardziej jak pamietnik, wylacznie dla siebie i nie zabiegalam o popularnosc. Az w koncu ktos mnie "odkryl", zaczely sie komentarze, ja zajrzalam z ciekawosci do komentujacych i poszlo lawina. Ty masz po dwoch latach znacznie wiekszy dorobek. Gratuluje jubileuszu, Errato! :***
OdpowiedzUsuńBo w takich razach liczy się właściwy czas. To kwestia przypadku, że trafia się do tej, a nie innej grupy w blogosferze. Ważne, by poznać odpowiednich ludzi. Takich, dzięki którym chce się nam blogować.
UsuńUwielbiam Was****.
już dawno bym przestała, gdyby nie Ludzie:)
Usuńbłąd
Usuńgdyby nie Ludzie, nie zaczęłabym pisać :p
Czasami ludzie sprawiają, że nam się chce, a czasem przeciwnie. Widocznie miałaś szczęście do tych właściwych.
Usuńa nie?? :))))
Usuńgratuluję Errato,
OdpowiedzUsuńi o to chodzi, o szczerość w pisaniu najbardziej
żeby być sobą
no i blogi ewoluują
aż mnie ciekawi, jaki będzie mój i Twój za rok?
wiesz, jakbyś chciała być popularniejsza, to możesz zacząć umierać na raka, zresztą chorowanie też pomaaga
he he he
buziaki urodzinowe
Jak tu być całkowicie szczerym, kiedy na każdym kroku można się komuś narazić. I to za każdym razem komuś innemu. To wielka sztuka umieć być sobą, zachować niezależność na przekór aktualnie obowiązującym trendom. Na ogół czuję się na swoim miejscu, jednak sporadycznie zdarzają się zapalne sytuacje. Chodzi zresztą nie tyle o to, by się komuś nie narazić, ile bardziej o to, by kogoś nie urazić.
UsuńNie, dzięki, nie chcę być popularna:))
ja też nie chcę;))
Usuńja mam jeszcze ten problem że boję się zmartwić moich czytaczy, podświadomie zaczynam was " oszczęzać", jak rodzine normalnie...
To jest dylemat. Na tym właściwie polega specyfika takiego pisania. Bo my tutaj na dobrą sprawę się ze sobą przyjaźnimy. Takie zażyłe relacje zawsze skutkują pewnym związaniem rąk. Ja myślę, że to wcale nie jest takie złe. Sama obserwuję u siebie nową umiejętność bezkonfliktowego współistnienia w blogosferze. Tylko to musi działać w obie strony. Społeczność musi zrozumieć, że czasem ktoś "musi, bo inaczej się udusi":)).
Usuńdla mnie też bardzo ważne jest życie bez konfliktów
Usuńi w realu
i w blogosferze
dlatego do dziś mam niesmak po pewnej aferze, w której zostałam obrzucona g.
bo wiem, że na to nie zasłużyłam
Czy to było w naszej blogosferze?
Usuńtak
Usuńtak
ech...
staram się odbudować dobre emocje
bo tak mam
ale tam, gdzie o tyym g przeczytałąm nie wchodze
nie ufam
boje sie
nie wybaczyłam
chyba
w twoich zakładkach zobaczyłam,ze od 5 miesiecy nic niwego pod tym adresem
Usuńi dobrze
No, to mnie zaciekawiłaś:).
Usuńnaprawde nie kojarzysz???
Usuńi dobrze
Usuńzłych emocji nie należy przekazywać
Nie grozi nam przekazywanie:).
UsuńNie
Usuńnawet trochę żałuję że poruszyłam ten temat
ale jak ktoś jak ty
jak ja
naprawdę chce dobrze
a dowie się że jest g.
to kurna boli
mnie to już nie boli
ale
boję się że zło powraca
To może warto je unieszkodliwić.
UsuńZło dobrem zwyciężaj:)
UsuńTak czyńmy!
UsuńWszystkiego dobrego, niech Ci się spełni to, co planujesz.
OdpowiedzUsuńZ tą popularnością onetową to nie do końca się zgodzę bo miarą popularności bloga jest raczej liczba dziennych odwiedzin a nie najazd z "jedynki".
Dziś zaadresowałam ręcznie chyba ze sto pism a potem wprowadziłam je do książki wysyłkowej, zostałam pisarką!
Ach, ta nasza papierologia stosowana:)). Ileż by to człowiek zdążył w tym czasie na własny rachunek napisać. Pisz zatem w czasie wolnym:).
UsuńKażdy ma ochotę rzucić to wszystko w kąt. A potem wraca. :) W całym tym blogowaniu chodzi o Człowieka. I wraca się do ludzi i pisze dla nich.
OdpowiedzUsuńSto lat w naszym grajdole! :)
Otóż to; w naszym wspaniałym Grajdole! Nie ma drugiego takiego:)).
UsuńWszystkiego najlepszego w blogowaniu, Errato :))
OdpowiedzUsuńA wszystko dzięki takim filarom, jak Ty:)))
UsuńAż się zaczerwieniłam ;) bo co ja tam za filar jestem ;)
UsuńA tak! Filarem jesteś, przynależnym do czołówki ścisłej przyjaznych mi ludzi w blogosferze.
UsuńGratulacje:-) Lubię blogosferę, którą się otoczyłam. Każdy blog to człowiek, a każdy człowiek to historia. A ja zjadam te historie..mniam;-) I smacznego pisania z czytaniem Errato.
OdpowiedzUsuńRaz na wozie, raz pod wozem. Oby zawsze do przodu:)). Człowiek w tym wszystkim jest najistotniejszy.
UsuńGratuluję, cieszę się, że piszesz!
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze mogę Cie czytać!
Oby tylko nie okazało się, że ...do czasu.:))
UsuńDwa lata! Szybko minęło! Pamiętam jak zaczynałaś. Życzę ci, abyś pozostała sobą bez lęku, abyś dzieliła się swoimi myślami, bo są cenne. Nie brakuje ci kunsztu i kultury, więc czyta się ciebie z przyjemnością. Niech Pola Erratyjskie trwają!
OdpowiedzUsuńNiech trwają! Oby Twe słowa miały sprawczą moc:).
UsuńA ja pamiętam pierwsze Twoje komentarze na moim blogu :) I bardzo się cieszę, że ze mną zostałaś.
OdpowiedzUsuńDo Ciebie też zaglądam ciągle w miarę możliwości czasowych i życzę wszystkiego dobrego na kolejne dwa lata, i dwa, i może jeszcze dwa? ;) Pozdrawiam:)
Ja natomiast pamiętam Ciebie z komentarzy u Narzeczonych. Momentami dyskusja bywała bardzo ożywiona:).
UsuńCiekawe, co tam słychać u Tulippy.
Tulippa żyje, bloguje i ma się dobrze:))) Tylko zmieniła tożsamość i adres, pojawia się u mnie w komentarzach jako Lejla bądź Rodzicielstwo Radości;)
UsuńRodzicielstwo Radości moim zdaniem doskonale określa ten typ macierzyństwa i ojcostwa, którzy oboje z mężem reprezentują. Od początku zachwycał mnie ten spokój i pewność działania. Tak różny od gorączkowej, konwulsyjnej niekiedy szarpaniny prowadzącej donikąd. Miło mi się dowiedzieć:).
UsuńCieszę się że mogę Cię czytać, więc z niecierpliwością czekam na kolejne teksty, życząc dużo pomysłów.
OdpowiedzUsuńA z tym lubieniem za cechy, których się nie ma, przypomina mi się czyjeś stwierdzenie, że woli być nienawidzony za to kim jest niż kochany za to kim nie jest- i aż za dobrze to rozumiem...
A Blogger jak by nie patrzeć jest o niebo przyjemniejszym miejscem niż chociażby Onet, przynajmniej dla mnie-osoby, która nie marzy o jakiejś wielkiej popularności... Za to jak fajnie jest poznać wyjątkowe osoby...
Trzymaj się ciepło i do napisania :)
Pomysłów na ogół mi nie brakuje, niestety czasami występuje paraliż wywołany sprzecznymi uczuciami.
UsuńTo bardzo ważne, by mieć możliwość wyrażania siebie. Staram się wypracowywać taką formułę tego "bycia", która godzi ze sobą sprzeczne niekiedy interesy. I to wcale nie jest konformizm, tylko poszanowanie reguł gry.
Errato, gratuluje i zycze aby blogowanie dawalo ci duzo radosci i satysfakcji. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i będę się starać:).
UsuńPisz, poruszaj ważne tematy zgadzaj się na polemikę, bo tej brakuje, lubię czytać Twoje teksty zawsze są inne nie ble, ble, ale treść.
OdpowiedzUsuńJak to powiedziała szwedzka pisarka i dziennikarka:
„Moim zdaniem szkoda czasu na pisanie o rzeczach nieistotnych. Z kolei sprawy ważne zazwyczaj są bolesne”, twierdzi Majgull Axelsson.
Bo są.
Dlatego pisz poruszaj i bądź jak najdłużej, proszę.
Ach, ważne tematy. Tylko, że to nie zawsze się pokrywa z tym, co ważne jest dla całej reszty:)).
UsuńW każdym razie postaram się jakoś sprostać tym oczekiwaniom. Żeby wilk był syty i owca cała:)).
Czytam z wielkim zaciekawieniem.
OdpowiedzUsuńŻyczę długich lat pisania!
Wspaniale jest móc obserwować jak się zmieniamy pisząc.
Wszystkiego dobrego!
Bardzo się cieszę, że tak jest. Zmiana jest o tyle nieunikniona, co w gruncie rzeczy pożądana.
UsuńGratuluje serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa bloguję od 9 lat, za namową własnego syna : tatusiu, wy starsi ludzie, opowiadacie w kółko te same historie.. Na blogu napiszesz raz i będziesz mógł podać zainteresowanym link. A jednak te same historie powtarzają się.nadal. Uważam, ze jesli czegoś nie ma się ochoty przeczytać/wysłuchać kilka razy, to nie warto czytać/słuchać pierwszy raz.
Otóż to! W każdym razie historie opowiedziane przez Ciebie można czytać wiele, wiele razy.
UsuńSyn miał trafną intuicję. Dziewięć lat to kawał czasu. Ja wtedy, rzec można, siedziałam jeszcze wysoko na drzewie:)).
Ja czytam Cię dlatego, że jesteś właśnie taką osobą jaką jesteś. Bardzo lubię blogi pisane przez wartościowych ludzi. Mam alergię na bezpłciowe blogi pięknych pań, które powiedzą mi "dziesięć sposobów jak być szczesliwą". Lubię blogi prawdziwych ludzi od których mogę się uczyć. Ty jesteś prawdziwa i dziękuję za to. ;*
OdpowiedzUsuńDziesięć sposobów, jak być szczęśliwą. Dobre! Takich nie trawię najbardziej ze wszystkich. Zważywszy, że te porady i tak są rozwinięciem jakiejś fiszki z internetu.
UsuńMyślę, że, owszem, jestem prawdziwa, lecz niestety na tyle niszowa, że mój przykład na niewiele się zda reszcie populacji. W każdym razie miło mi, że mnie doceniłaś:)*
Erratko,jak to miło,że po czasie milczenia popełniłaś pościk i to jaki:-)Uwielbiam Cię czytać,przepiękny język,forma,tematy niebanalne,jesteś wyrazista i niekonwencjonalna,uwielbiam Takie osoby.....dużo szczęścia w dalszym pisaniu i w ogóle.
OdpowiedzUsuń:*
Dziękuję Ci, kochana za tak miłe słowa. Zwłaszcza, że to nie żadne pospolite pochlebstwa. Ja również odwzajemniam tę sympatię. Gdyby nie tacy ludzie, jak Wy, przyszłoby człeku zginąć marnie. Depresyjnemu człeku, znaczy:)).
UsuńGratulacje i napisz w końcu książkę ;-)
OdpowiedzUsuń"Ojej, ojej", że zacytuję tu Grubego Zawiadowcę:))).
Usuń