- Wiecie, jaka jest recepta na udany związek - spytał nas (mnie i moją siostrę) szkolny kolega tej ostatniej, Rafał K. - skądinąd znany gdański malarz. Siedzieliśmy sobie we trójkę przy popołudniowej kawie w Galerii Sztuki Blik, w której przed pandemią pracowała siostra. Odpowiedź była nam od dawna znana, wręcz nawet lubiłyśmy go do jej formułowania prowokować. - Jedno kocha a drugie... się na to zgadza - wyrecytował z uśmiechem kolega. I od tej pory zawsze sentencjonalnie cytujemy jego powiedzonko. Bez wątpienia życie byłoby o wiele prostsze, gdyby w podobny sposób można było związki aranżować. Niestety, to tak nie działa...
Bartosz wysłał Julii nagranie z wyrazami zachwytu i miłości. Taką płomienną deklarację uczucia i potencjalną gotowość do oświadczyn.
Tymczasem Julia beznadziejnie i nieuleczalnie zauroczona jest swoim terapeutą, Aleksandrem. Cóż, kiedy tak zwany sojusz terapeutyczny nieodwołalnie i na wieczność wyklucza możliwość ich związku. Czyli zonk!
Marcin pragnie wyłącznie swojej żony, Edyty, ale najlepiej gdyby miała charakter i duchowość Julii, ich wspólnej przyjaciółki.
Edyta wprawdzie docenia przywiązanie i opiekuńczość Marcina, ale w sferze seksu poszukuje czegoś więcej poza ich małżeństwem.
Była żona Tomasza, Magda, życzyłaby sobie, żeby związał się z Julią, która jest nauczycielką ich córeczki. Wtedy mała Marysia miałaby cudowną macochę.
Tomasz wprawdzie wielbi Julię, jednak nie może uwolnić się od obsesji na punkcie Mileny, która nieustannie to pojawia się burzliwie, potem znów spektakularnie znika. Taka już z niej femme fatale, siejąca zamęt i niepewność.
Julia mówi, że tylko postrzeganie sensu życia w cierpieniu miałoby jeszcze jakiś logiczny sens. Jeśli zaś dwoje ludzi pragnie szczęścia, wszystko wymyka się spod kontroli a nawet wręcz sprzysięga się przeciwko nim. Amerykański psycholog, Robert Tryon, poddał laboratoryjne szczury słynnemu doświadczeniu w labiryncie. Te "mądre" popełniały mniej błędów podczas procesu nauki wychodzenia zeń, "tępe" zaś popełniały ich znacząco więcej. Godnym zauważenia był fakt, iż w innych aspektach uczenia się obie grupy nie odbiegały od siebie poziomem. Najwyraźniej do pokonywania labiryntu wydają się być pomocne specyficzne zdolności przestrzenne. Czy podobne zasady obowiązują również w sferze uczuć? - zdaje się pytać Julia. Który z tych modeli należałoby uznać za godny naśladowania w odniesieniu do ludzi. Którzy z nas "mądrzy" są a którzy "tępi".
Moje osobiste doświadczenie sprawia, że nie mam dla Julii pomyślnych wieści.
Niedługo będziemy obchodzić z mężem 30 lat wspólnego życia. Nie ukrywam, mimo kryzysów bardzo udanego. Choć wątpię, czy by ktokolwiek nas wyswatał, na pozór nie jesteśmy do siebie dopasowani. I tak nawet ostatnio się zastanawialiśmy, na czym to polega, że jedne związki się udają, inne nie...
OdpowiedzUsuńNie mam recepty
Szczere Gratulacje! Tylko te "kryzysy" trochę mnie zasmuciły. Bez nich to już się nie da?
UsuńKryzysy mogą być budujące. Najgorzej, kiedy się wszystko w sobie kisi i nie daje ujścia emocjom.
UsuńOczywiście. Jednak ja jestem nieuleczalną idealistką i wolałabym bez:)
UsuńJak dla mnie pewne to materii pomieszanie.
OdpowiedzUsuńWnioskuję, że sedno sprawy to aranżacja związków.
Wydaje mi się, że w takim przypadku istotne jest żeby aranżator/swat(ka) nie miał(a) żadnych osobistych preferencji gdyż w przeciwnym wypadku igra cudzym losem dla swojego interesu.
Tyle że swatką/swatem jest najczęściej ślepy los.
UsuńLecz skąd podejrzenie o "materii pomieszanie"?
Poieszanie...
UsuńPo ponownym, uważniejszym, przeczytaniu doszedłem do wniosku, że chyba źle zrozumiałem ten wpis, może zasugerowały mnie słowa o aranżacji związków oraz komentarz Rybeńki.
Teraz jestem na przeciwnym biegunie - we wszystkich opisanych tu sytuacjach, jeśli cokolwiek miałbym radzić, to - nie spieszcie się do żadnego związku.
A doświadczenie ze szczurami, podobnie - nauczyć to można się jak pokierować uczuciami żeby mieć z tego trwałą satysfakcję, ale to dotyczy raczej tylko jednej strony.
Spodobała mi się rada o niespieszeniu. Ale chyba ostatecznie warto się zaangażować, bo powiało chłodem:) Kierowanie uczuciami jakoś trąci manipulacją, chociaż może tak już musi być.
UsuńTrochę taki misz - masz wychodzi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak wyżej.
UsuńLudzie tak jakos mowia, ze kiedy chodzi o uczucia madrych rozwiazan brak. I kiedy widze co niektore ludzkie wybory to wydaje mi sie, ze logika, rozsadek ida sie wtedy pasc.
OdpowiedzUsuńMoze tak wlasnie ma byc.
Chyba tak ma być, zakładając że poprawnie interpretujemy pojęcia rozsądku i logiki. Stąd moje porównanie do tych szczurów.
Usuń