Co może sprawić nam radość. Różne rzeczy, przeróżne.
Powiedz, co cię raduje, a powiem ci, kim jesteś.
Albo przynajmniej, w jakim na osi czasu znajdujesz się miejscu.
To, co nas raduje, wiele o nas mówi.
Gdyby mi jeszcze dwa lata temu ktoś przepowiedział, czym się dziś uraduję, zadziwiłby mnie tym wielce. Otóż zawzięłam się ostro na tę stajnię Augiasza, którą do dziś była u mnie szafka pod zlewozmywakiem. Odpuściło mi choróbsko na tyle akurat, że ...dałam radę.
Wprawdzie na najbliższy tydzień mój kręgosłup wejdzie w stan nieużywalności, ale to szczegół.
Teraz cieszę się, jakby mi kto narobił w kieszeń.
Albo jak ten głupi do sera. Jakby było z czego.
Regres choroby, owszem, do radości powód stanowi. Jednak - nie ukrywam - prawdziwym byłby dopiero zupełny tejże brak.
To tak już ze mną źle, że jeno takie mi "przyjemności" na świecie pozostały?
Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Saint-Tropez, czy choćby nasz poczciwy Woodstock.
Zewsząd "donosy", jak to ktoś urlop spędza. A to Ibiza, a to Kanary, a to znów norweskie fiordy.
Inny z kolei leżeć pod gruszą woli, na dowolnie wybranym boku celebrując święty spokój.
Do wyboru, do koloru, można rzec.
Suponuję, iż powodów do radości tego lata mi nie zbraknie.
Na pierwszy ogień pójdzie zapuszczony przez dwuletnie chorowanie balkon, potem, rzutem na taśmę, umyję jeszcze szyby. Radochy, innymi słowy, po kokardkę.
A jeśli jakimś cudem kręgosłup odpuści mi na tyle, że będę mogła pomalować mamie okna, to już nawet nie radocha będzie, jeno prawdziwa euforia.
Radość radości równa?
Jeden się cieszy, gdy zdobywa góry; drugi, kiedy ma ruchomy choćby jeden z palców stopy.
Wszystko jest w porządku?
Otóż, nie; tutaj nic nie jest w porządku.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Bardzo mądre ostatnie zdanie :-) Właśnie zabieram się do czyszczenia samochodu. Euforia będzie jak skończę :-)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale. Kto wie, może coś takiego i mnie wprawiłoby w euforię. Chyba, że tak mi się tylko teraz wydaje:)).
UsuńZatrzymałam się nad ostatnim zdaniem i nie wiem. Czy chodzi o pole do porządkowania, czy to żal?
OdpowiedzUsuńO żal. Raczej. Choć o to pole, rzecz jasna, też:).
UsuńA ja sie ciesze, ze nie znalezli u mnie tego, czego szukali. Ulga! Radosc.
OdpowiedzUsuńOkna poczekaja, a balagan nie zajac, nie ucieknie. Ucze sie cierpliwosci.
Nic nie boli, troche czlek ograniczony w ruchu, ale i to przejdzie. Jak wiec sie nie radowac? :)))
Ulga i radość w takowych razach nie mają sobie równych. Tyle, że nie trwają wiecznie:). Niestety...
UsuńPrzez ostatnie lata radość przynosiły mi kolejne dokonania na polu remontów i porządków.
OdpowiedzUsuńA i teraz cieszy mnie wysprzątany częściowo kąt, gdzie jeszcze niedawno zalegał gruz i odpady poremontowe.
Ale na dłuższą metę to jednak wolałabym cieszyć się zakupami ciuchów, zdrowiem rosnącym, dobrym samopoczuciem, kolejną przeczytaną ciekawą książką ... kiedy to było. Prawie nie pamiętam.
Porządki w moim życiu zaczynam w tym roku.
Od wyjazdu na urlop. :)
pozdrowienia
Jak Ty mnie doskonale rozumiesz. Istnieją różne kategorie radoch:)). Wszak ta babska, płynąca z udanych zakupów jest najwyraźniej kluczowa. Wiąże się bowiem z odpowiednim wyglądem, koniecznym jako baza pod owe zakupy:)).
UsuńŻyczę Ci radosnego urlopu mimo wszystko. Ja od marca wybyłam raz do sklepu, na krótką chwilę, to była radość :)) Resztę lata spędzam uziemiona w domu i uczę się czerpać radość z porannej kawy, albo chwil, gdy dzieci są cicho. Radość radości nigdy nie będzie równa. Nic nie jest w porządku i przyzwyczajam się do myśli, że może taki właśnie jest ten "porządek" w moim życiu. Zatem z tymi rozmyśleniami nie jesteś sama:)
OdpowiedzUsuńNie jestem sama. To do pewnego stopnia pocieszające.
UsuńŚwiadomość, że ten nieporządek trzeba przyjąć za normę nie jest budująca. Rzecz jasna, nie ma innej rady. Lecz takie nazwanie rzeczy po imieniu służy zachowaniu resztek godności. Nie można bowiem nazywać nieporządku porządkiem.
Ja niestety z tych, dla których urlop jest przez cały rok. Czyli tak naprawdę nigdy.
Najlepiej jest umieć sie cieszyć byle czym. Momentem, gdy nic nie boli, nie martwi. czasem, gdy mozna usiaśc spokojnie, muzuki posłuchac, pospiewać albo poczytać, szafkę wysprzątać, dobrą zupe jarzynową ugotować a potem widziec jak innym smakuje. Kwiatki czy zioła rwać i wąchać, wąchać, wąchać. Tyle jest rzeczy danych człowiekowi, ale nam zawsze wszystko mało, zawsze ta łyzka dziegciu sie panoszy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie ciepło, Errato!:-))*
Najlepiej, Olu, najlepiej. Lecz jednak nie sposób uciec od refleksji.
UsuńProste, naturalne przyjemności cieszą wtedy, gdy człowiek ma pełny kontakt z własnym ciałem. W przeciwnym razie wszystko wygląda tak, jakby znajdowało się za szybą. Pozostaje tylko retrospekcja.
Gdy zrobię ogórki czy cukinię na zimę za ciężko się przy nich nie natyrając, cieszę się patrząc jak lądują na półce na zaś. Gdy wącham jabłka zerwane z jabłonki z naszej małej działeczki i wdycham głęboko ich zapach o którym można zapomnieć kupując ze sklepu, radość i wdzięczność odczuwam.
OdpowiedzUsuńZdrowie na tyle pozwala na ile pozwala ale walczę zawzięcie o jego odzyskiwanie. A może namówię Cię na doskonały balsam na bolący kręgosłup? Poleciłam koleżance która zawziętą działkowiczką będąc, kręgosłup ma w stanie takim jakim ma, czyli nie najlepszy to sta, raczej boląco dokuczający. Mąż posmarował i okrzyk się jej i ustów wyrwal: wyrwał: "cud nie boli" :) po czym balsam zamówiła. Mnie on pomaga na stawy, na kolana odbudowuję tkankę chrzęstną bo to naturalne małże są :).
Omułek zielowargowy w necie znajdziesz, zamówić przez internet telefonicznie można, kosztuje coś powyżej 34 zł, wydajny jest mocno.
Polecam dzieło to niemieckie chyba? Albo tylko Niemcy sprzedają coś takiego w każdym razie, dla mnie cuda zrobił, toteż go wychwalam pod niebiosa same. Dzięki ci o doskonały omułku za moje nie bolące stopy i biedra, dzięki tobie już nie kuśtykam po działce a nawet dość wartko się po niej poruszam. :)). Polecam gorąco. :)
No, no, ciekawe. Może i się skuszę:).
UsuńCóż, wszystkie te małe, dostępne nam uciechy radują, owszem, ale pod warunkiem, że wszystko inne ustawione jest na właściwym miejscu. W przeciwnym razie nie ma do nich dostępu.
Ja to bezczelnie raduje sie wszystkim
OdpowiedzUsuńwszystko, co potencjalnie może mnie ucieszyć, cieszy mnie
mało mam tolerancji dla marud, ludzi potencjalnie szczęśliwych a ciągle jojczących, że to że pstro
mam wrażenie, że poziom radości nie zalezy od obiektywnej rzeczywistości
i też robie głębokie porządki
trudne porządki
efekt cieszy mnie bardzo, bardzo!!!
Ty naprawdę możesz "najbezczelniej w świecie" czerpać profit z dóbr wszelakich:)). Zauważyłam.
UsuńPewnie ten poziom rzeczywiście nie zależy. To jednak nie zmienia postaci rzeczy.
Tolerancję mimo wszystko warto w takich razach mieć. Nie da się zbudować domu od następnej kondygnacji, pominąwszy parter.
każdy swoje dźwiga, może powinnam być wyrozumiała
Usuńale w kontekście choroby i umierania Kseny nieszczęśliwa mina z powodu kolejnej zmarszczki wrukwia mnie i już
Mam wrażenie, że czasem zbyt powierzchownie oceniamy innych. Najczęściej pod tak zwaną zmarszczką jest drugie dno. Nikt bowiem z powodu zmarszczki nie popełnia harakiri. Problem jest całkiem w czym innym, jak sądzę.
Usuńczasem tak
Usuńale czasem zna się swoich znajomych od lat
i wtedy można siępokusić o ocenę
jak kogoś nie znam, to staram się nie oceniac
znam osoby, dla któych wyglad, to, jak cie widza inni , to jest szalenie ważna sprawa
można się doszukiwać tego czy tamtego
ale jeżeli ktos zamiast pomóc zawieźć koleżance chore dziecko do lekarza biegnie na kolejny zabieg do kosmetyczki to dla mnie to nie halo
bez względu na powody tego zachowania, te głębokie
Zwykle robi się to, co nam dyktuje powinność. Uczucia, póki co, zejść muszą na dalszy plan.
UsuńOj, ale czemu nic, i to nic wytłuszczone, nie jest w porządku? Wymieniłaś kilka rzeczy, którymi możesz się cieszyć, więc coś tam w porządku jest. :)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawiedliwości wśród radości, powiedziałabym, każdego cieszy coś innego, nie zależy to od majątku, czasem nawet zdrowia, ani innego stanu posiadania. :)
Ja mam Fikę i aktualnie jestem bardzo szczęśliwa, czego i Tobie życzę. :))
Ponieważ NIC na tym niedoskonałym świecie nie jest takie, jakim powinno być. Albo prawie nic.
UsuńNie ma sprawiedliwości - jak sama to napisałaś. To już w zasadzie wystarczy.
Cóż, nie ukrywam, że posiadanie Fikuni, które tak bardzo raduje Ciebie, mnie by nie ucieszyło bynajmniej.
Z różnych względów zresztą. Przy czym ten "inny" stan posiadania ma rolę wiodącą.
Każdemu jego radość - tak to już w życiu jest. A posprzatana szafka, czy balkon cieszy, człowiekowi jakby na duszy lżej, ja przynajmniej mam takie odczucia. I nigdy nie wiadomo, czy tylko takie radości Cię czekają, Errato. Śmiem wątpić.
OdpowiedzUsuńOd czegoś trzeba zacząć to radowanie ;)
Po równo dane nie jest. Mnie np. ucieszy przebiegnięte 5 km bez zatrzymywania się i w przyzwoitym czasie, a Chłop mój w maraton celuje, żeby go przebiec poniżej 4 godzin. Jako swój debiut wybrał Twoje miasto, zresztą :) za dwa tygodnie.
Tak, jak "każdemu jego porno":))).
UsuńJak to cudownie, Lidio, że wątpisz. Twoje zwątpienie jest mi najlepszą pociechą:)).
No, nie jest po równo. Szkoda...
Czyżby Twój Chłop startował w tym samym maratonie, co mój siostrzeniec?
Pewnie, że wątpię :))
UsuńChyba w tym samym, w Solidarności leci. Ja z nim nie jadę, co prawda, będę mu kibicować na odległość ;)
Szkoda, bo byłaby miła okazja do spotkania:)).
UsuńWątp i nie przestawaj:))).
:))
UsuńNie wiem co o sobie sądzić, ale ...ciesze się doslownie z wszystkiego... jak głupia! :) :) :)
OdpowiedzUsuńŻe jesteś do samych kości szczęśliwym człowiekiem:))).
UsuńCo mnie raduje ? Wszystko : moje synuchy, gdy mogę ich przytulić lub chociaż usłyszeć , moje psiska kochane, spacer po parku o poranku , słońce, taniec , przeczytana książka , obejrzana sztuka ,podróże i te małe i te duże , poranna kawa , nowy ciuch , wizyta u fryzjera , śpiew ptaków , szum wiatru , świecący księżyc , padający deszcz, że akurat nie boli tu czy tam ... słowem wszystkim . Ale to nie znaczy ,że zawsze i wciąż jestem rozradowana . Także miewam gorsze dni w życiu , gdy dopada mnie chandra i płakać mi się chce albo nic mi się nie chce i wszystko jawi mi się beznadziejnym ... A teraz zgodnie z tym co obiecałaś powiedz mi kim jestem :) Pozdrawiam i radości życzę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wzorem swojej przedmówczyni, Agnieszki, jesteś z gruntu szczęśliwym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńJeśli ma się wszystko w komplecie, można cieszyć się każdym drobiazgiem, który jest nam dodany. Bo one są nam do życia dodane, nie mogą same w sobie tego życia zastąpić. Gorsze dni może mieć każdy. Lecz temu, kto trzyma w garści własne życie, jawią się tylko małymi niedogodnościami.
nigdy nie ma się wszystkiego w komplecie ... trzeba się nauczyć czerpać szczęście i radość z tego co jest . Mnie się wydaje ,że każdy powinien trzymać stery swojej " łodzi " ... miłej niedzieli :)
UsuńNigdy się nie ma, to fakt. Mimo wszystko jakoś tam człowiek trzyma ten ster.
UsuńWarto jednak wyrzucić nadprogramowy balast, by łódź miała szansę dopłynąć.
Wiem, wiem. Patrzę tak na ludzi i myślę sobie - o wy, szczęśliwcy, którzy nie widzicie własnego szczęścia. Możecie jechać na rowerze, ponieść na plecach plecak, ponieść dziecko, biec co tchu, zrobić stójkę, przynieść drewno na opał, czy unieść konewkę. Ubrać na stojąco skarpetki, nosić buty na obcasie, czy przekopać samodzielnie grządkę. Tyle szczęścia wokół was, a wy biadolicie na pogodę, niewygodę, katar czy jedynkę dziecka.
OdpowiedzUsuńI wtedy mi się robi bardzo smutno. I łuskam te swoje małe radości dnia.
Nie ma sprawiedliwości, święta prawda. Ale chyba nigdy nie było na świecie tak, że wszyscy mieli po równo.
Uśmiechnij się :))))))))
Zawsze mamy tendencję podejrzewać innych o większą, niźli nasza szczęśliwość. Jakąś lepszą i wartościowszą.
UsuńMoże tak w istocie jest, skoro "nasze" nas nie cieszy.
Jakże ująć to wszystko, pozbierać do kupy, żeby profity przyniosło...
Kto wie, może i uda mi się uśmiechnąć. Jak już sobie powylewam te żale:))).
Małe radości jak małe ojczyzny. Jest się o co bić.
OdpowiedzUsuńJestem specjalistą od radości z tych małych
Pozdrawiam
"Kto ma, będzie mu dodane...". Warto zatem mieć:)).
UsuńNa te radości z wprowadzania ładu chyba jeszcze będę musiała poczekać. Choć mam na nie ogromną ochotę. Na razie grzeję serce we wspomnieniach dobrych i serdecznych ludzi, których dziś pożegnałam na dworu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i sił życzę. Oraz radości. A moze pogody ducha - lubiłam takie własnie zyczenia od pewnego człowieka
Póki co, mały zator w zaprowadzaniu ładu:).
UsuńPięknie jest witać wspaniałych ludzi, których potem, niestety, trzeba również i żegnać. Taki mały smuteczek wśród wielkiej radości. Najważniejsze, że oni wciąż z nami są, skoro już raz zaistnieli.
Trzymaj się ciepło. Ja myślę że na pewno masz wiele powodów do radości. Tylko gdzieś się schowały. A okna nie zając :*
OdpowiedzUsuńPewnikiem gdziesik się zapodziały:)).
Usuńprzed świętami czułam wdzięczność, że mogę odpocząć przy myciu podłogi.
OdpowiedzUsuńw takim miejscu jestem :-)
Ach, ten nasz punkt siedzenia...
UsuńRadość mnie rozsadza. Taka pierwotna, dziecięca, bez powodu... u mnie radość i smutek - zawsze na sto procent! ale radość wygrywa, jest z byle czego:)
OdpowiedzUsuńBo tak naprawdę radość jest właśnie z byle czego. A ściśle biorąc, z głębi siebie.
Usuń