W gestii każdej wspólnoty leży utrzymanie budynku we właściwym stanie technicznym, w tym docieplenie, remont dachu, malowanie części ogólnodostępnych. Wszystko to generuje - znaczne niekiedy - koszty, niosąc ze sobą konieczność zaciągania kredytów. I to cyklicznie - bowiem taki remont nigdy się nie kończy. Jak się nietrudno domyślić, my, mieszkańcy, żyjemy w stanie permanentnego zadłużenia. Pół biedy, jeśli są to niewielkie kwoty - w skali miesiąca kilkadziesiąt złotych. Zgoła inaczej ma się rzecz, kiedy przychodzi ponieść koszty rzędu kilkuset nawet złotych. Bo kamienica stara jest, bądź zabytkowa, miasto zaś partycypuje tylko w części. Z tego wszystkiego wyłania się dla mnie pewna prawidłowość. Duża wspólnota skutkuje małym udziałem lokatora w kosztach. Mała - wręcz przeciwnie. Powoli staje się jasne, że w moim zasięgu będzie już chyba tylko mieszkanie w wieżowcu. A tak pragnęłam od tego się odżegnać.
Póki co, jestem na etapie poszukiwań, chociaż z każdym krokiem mój entuzjazm słabnie.
Wygląda na to, że moje / nasze oczekiwania trudno będzie spełnić. Mam tu na myśli metraż, ilość pokoi, oraz stan techniczny. Nie zawsze spotykam się z akceptacją - nawet i ze strony bliskich. Ja to rozumiem, lecz pewnych standardów nie sposób pominąć.
Trzymajcie zatem kciuki, aby wreszcie się udało znaleźć takie, które wszystkich zadowoli.
Mieszkanie ma być duże, w idealnym stanie, musi też być usytuowane w kamienicy. Która, ma się rozumieć, w najbliższym stuleciu nie będzie wymagać remontu. Niedrogie w utrzymaniu i ogólnie biorąc takie, na które będzie mnie stać. Czyli (o, ja naiwna) bardzo, bardzo tanie.
Nawiasem mówiąc, gdzie mi będzie tak dobrze, jak teraz? Za darmo gaz (w ryczałcie, czyli praktycznie za darmo) i ogrzewanie liczone "od metra", czyli de facto bez ograniczeń. Oj, popłaczę ja sobie jeszcze za tym swoim (znienawidzonym) mieszkankiem, popłaczę...
Ot, właśnie z tego chciałabym się wymiksować. Niestety, coś za coś - jak mówią.
A w jakimś niższym bloku? Wieżowce są przerażające, fakt.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci bardzo, abyś szybko i sprawnie znalazła odpowiednie mieszkanie, było Ci tam jak najlepiej, bez potrzeby wzbudzania tęsknot za teraźniejszym, znienawidzonym mieszkaniem.
Trzymam kciuki, mocno ♥
Ba! Na to mam jeszcze, póki co, nadzieję. Chociaż przed chwilą byłam bliska jej utraty. Zbieram się na swój "dyżur". No, to do piątku:).
UsuńJednej rzeczy nie rozumiem, po jakiego czorta opuszczasz obecne mieszkanie, skoro jest tanie i praktyczne. A ze male? Na starosc potrzebne Wam salony do sprzatania?
OdpowiedzUsuńNie powiedziałam, że jest tanie - wręcz przeciwnie, opłaty w naszej dzielni należą do najwyższych w mieście. Obawiam się nawet, że mogę mieć trudności ze sprzedażą, jeśli trochę nie zaciemnię sytuacji. Po prostu mamy wszystko bez limitu, co akurat samo w sobie dla mnie nie jest złe. Szkoda tylko, że tak z nas zdzierają skórę:)
UsuńI kolory przyjemne ;)
OdpowiedzUsuńTo środkowe cudo jest moje:).
UsuńNiech się uda. Spokojnego dyżuru!
OdpowiedzUsuńDzięki:).
UsuńOj życzę dobrze, choć wiem, że znalezienie idealnego mieszkania graniczy z cudem! ale wierzę, zę to twoje wymarzone, gdzieś na Ciebie spokojnie czeka i niebawem je znajdziesz:)
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że to musi trochę potrwać.
UsuńSkoro szukasz mieszkania, to widocznie to dotychczasowe nie jest w stanie spełnic nowych wymagań. Jak za ciasna sukienka, której nie da sie poszerzyć.Moja przyjaciółka mieszkajaca w maleńkim mieszkanku w bloku z kilkuosobową rodziną musi kursować do swoich rodziców w tę i wewtę po parędziesiąt kilometrów codziennie, bo jej mieszkanie nie nadaje się do wzięcia ich do siebie.Gdybyś to była jeszcze jakaś zwykła choroba obłozna, ale nie - Azheimer. A wiesz jaki to wulkan destrukcji i stresu.A mysle, iż to małe mieszkanko w tej sytuacji staje się jej jedynym wytchnieniem od koszmaru choroby rodziców.Czasem lepiej wiec jeździć, żeby nie oszaleć.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdziesz cos spełniajacego kryteria i dasz radę szybko sobie wszystko poukładac, by było w miarę wygodnie i co wazne - tanio!
Pozdrawiam Cie ciepło, Errato!:-)**
Ono właściwie nigdy nie spełniało moich potrzeb. Że o wymaganiach to już nawet i nie warto gadać:).
UsuńMogę sobie wyobrazić, co przeżywa Twoja koleżanka. Oraz, że powrót do siebie może dla niej być odskocznią. Dla mnie natomiast w żadnym razie nie jest. Ja, nawet będąc w swoim domu, duchem jestem "tam". Nie ma od tego urlopu, a skoro go nie ma, to z dwojga złego już lepiej stworzyć sobie jaki taki komfort.
Ja też nie rozumiem skąd ta potrzeba zmiany mieszkania
OdpowiedzUsuńChcę zamieszkać z mamą.
UsuńTrzymam kciuki za powodzenie planu:)
UsuńByć może nie wszystkie warunki muszą być spełnione łącznie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z każdym dniem coraz bardziej się o tym upewniam.
Usuńtrzymam kciuki i wierzę w cud!
OdpowiedzUsuńMoże i mnie Twoja wiara się udzieli:)
UsuńJeżeli kamienica stara jest to czy nie ma możliwości dofinansowania większych remontów z budżetu dla zabytków?
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, i nowe budynki stawiają pod nazwą kamienica.
Remonty we wspólnotach to znane mi hasło. Masz rację, duża wspólnota to mniejsze koszty.Nie ma sensu organizować się w taki sposób przez niewielką liczbę właścicieli wartościowego budynku.Nie są w stanie sami sfinansować wymaganych remontów.
To są niekiedy bardzo skomplikowane sprawy. Kto wie, czy nie lepiej zdecydować się na kupno u dewelopera...
Usuńoj nie lubię przeprowadzek...
OdpowiedzUsuńwspółczuję :/
Jak już przyjdzie co do czego, to się dopiero zacznie płacz i zgrzytanie zębów:).
UsuńTrzymam kciuki, zeby ulozylo sie wszystko po Twojej mysli:-)Nie lubie przeprowadzek, ale czasem sa niezbedne. Moze w Waszym wypadkau tak wlasnie jest? Kazdy robi tak, zeby zylo sie jak najlepiej!
OdpowiedzUsuńOby tak właśnie było. Dzięki:).
UsuńWiększe mieszkanie moje marzenie. :)
OdpowiedzUsuńA co jeśli rodzina się zmniejszy co wtedy z dużym mieszkaniem? Ale gdy jest konieczność to nie ma zmiłuj się, jak trzeba to trzeba. Ma być tak jak sobie wymarzyłaś. i już! :)
Czyli mnie rozumiesz. Jak się rodzina zmniejszy, to ...od przybytku głowa nie będzie mnie boleć:).
Usuń