Miał być specjalny, okolicznościowy post na 30 września. Potem już posta być nie miało, zaś ostatecznie jednak miał. Wyszło jak wyszło, czyli tak jak zawsze. Innymi słowy, troszkę post factum.
Niemoc dopada mnie cyklicznie i paraliżuje wszystkie moje, już z natury anemiczne, chęci. Sprawia, że dosłownie kiszę się we własnym sosie. Czy tak zawsze musi być? Wierzę gorąco, że nie musi i nie będzie. Kropka.
Trzy lata to szmat czasu, wziąwszy pod uwagę ogrom doświadczenia. Ogólnie biorąc, wielka frajda, chociaż bywało też niewesoło.
Podobnie, jak wielu z Was miałam blogowe wzloty i upadki. Pytania o sens ogólnie i sens pisania w takim kształcie, w jakim sobie założyłam. Teraz nie pytam już o nic, niech czyni swą powinność nieuchronna inercja.
Cóż to chciałabym napisać po tych trzech owocnych latach?
Po namyśle uznałam, że tym razem już nie będzie statystyki. Będzie za to co insze. Chcę Was uhonorować w sposób szczególny.
Niektórzy są mi wyjątkowo bliscy, innymi słowy zawsze mogę na nich (w
kwestii odzewu) liczyć. Pozwólcie, że wymienię najpierw tych
zaprzyjaźnionych. Są to: Panterka, Rybcia, Lidia, Ystin,
Czarny Pieprz. A zaraz potem (z tego powodu "potem", że dzieli nas
niewielki dystans): Ania M., Agaja, Emka, Dosia, Klarka, Pandemonia,
Elka, Agnieszka Laviolette, Magda Spokostanka, Loona. Następnie:
Graszka, Maks, Adam Madulski, Antoni Relski, Dorotea, Gaja, Izaraj R.,
Gosianka Wrocławianka, Iwona A., Iw-nowa, Miśka Grzegrzółka, Stardust, Emilia,
Agata, Margerytka, Magda, Agnieszka, Repowoman, Pollyanna, Ewa Viosna, Lech. To nie są
wszyscy - nie wymieniłam tych, którzy nie pojawiają się tutaj od dawna. Jest natomiast ktoś, kogo muszę wyróżnić w sposób szczególny, w
moim bowiem "przeczuciu" najbliższy mi jest mentalnie. To Anna prowadząca blog
Spod oka.
Z niektórymi natomiast jakoś się nie polubiliśmy, chyba nie było nam po
drodze. Tak bywa, choćby na tej zasadzie, że Errata nie pomidorowa, to i nie każdy ją
lubić musi.
Podobnie, jak niektórych z Was, mnie też niepokoiło pytanie o formułę wypowiedzi.
Czy pisać tak, jakbym tylko dla siebie? Czy też obowiązuje mnie konwencja. I czy oznacza to, że mam związane ręce. Czy muszę i powinnam liczyć się ze zdaniem innych? I muszę, i powinnam.
Ci "inni" bowiem oznaczają ...Was. A przecież z Wami chcę się liczyć i chcę Was szanować.
Nie lubię być nieproszonym gościem, toteż nikogo na siłę nie uświadamiam, co na każdy temat sądzę.
(W rozsądnych granicach, zgodnie z zasadą nic nie powiem, ale cicho też nie będę.)
Dlatego wciąż się uczę, by tak pisać, żeby wilk był syty, a i owca w jakiś sposób się ostała.
I wcale nie jest to konformizm. Raczej szacunek i empatia, nieustająca chęć rozwoju i poszerzanie własnych horyzontów.
Obserwuję nieco ponad 150 blogów. Jedne
dlatego, że są interesujące. Nie, wróć, wszystkie są interesujące, tylko niekoniecznie z tych samych powodów. Niektóre czytam ponieważ lubię ich autorów, toteż ciekawi mnie ich życie. Inne dlatego, że są po mistrzowsku napisane. Jeszcze inne dla
śniadaniowego brukowca. Albo też dlatego, że mnie po prostu...wkurzają. (Tak, tak, to
nic zdrożnego, każdy ma prawo do swojej dawki adrenaliny.) Ponadto przebywanie w blogosferze pozwala mi zdobywać wiedzę o prawdziwym życiu. Ogromnie sobie cenię możliwość kontaktu i wymiany myśli z tymi, których
tu poznałam. Choć czasem mam wrażenie, jakbym się znajdowała między młotem albo włożyła nos pomiędzy drzwi. Jak tu uzgodnić własne stanowisko z punktem widzenia tak diametralnie się różniących światopoglądowo ludzi. Jakoś nam się udaje, lecz ciągle mam intencję, aby się udawało pełniej. Wszak właśnie całe to bogactwo charakterów i osobowości powinno składać się na piękno relacji międzyludzkich.
Czy wśród blogerów znajdują się osoby, które podziwiam w takim sensie, że stanowią dla mnie wzór, że im "zazdroszczę"? Co prawda w kwesiach merytorycznych podziwiam niejednego z Was, jednak najwyższą kategorię stanowi dla mnie forma.
Toteż wyróżnić muszę Katahrezę oraz Pandemonię. (Od wypowiedzi ściśle poetyckich chwilowo abstrahuję; tę kategorię omawiać będę innym razem.)
Za to gdy o dowcip idzie, niezrównanym mistrzem jest mi Czarny Pieprz - alias Wieprz.
Bo z tym poczuciem humoru, jak się temu przyjrzeć, to jest tak, że najwięksi komicy są prywatnie ...smutasami. Sama do takowych się zaliczam i poczucie humoru mam z gatunku tych wisielczych.
A zatem nie dziwota, że tak podziwiam Wieprza, którego niemal każdy post dosłownie wbija mnie w siedzenie. Wierzcie mi, nie jest łatwo brnąć w meandry obscenicznego nierzadko dowcipu, ani razu nie otarłszy się o kicz, a na dobitkę cały czas trzymając się meritum. Inteligentny dowcip serwować na wesoło, zachowując odpowiedni poziom - trudna sztuka. Gorzka ironia - wiem to z własnego doświadczenia - przychodzi człowiekowi znacznie łatwiej. (Pewnie mam ją we krwi.)
Na koniec wreszcie chcę poprosić o wyrozumiałość - nie jestem w stanie już udzielać się tak intensywnie, jak było do tej pory. Ostatnio jest mnie tu niewiele - w obliczu obowiązków, które nieproszone spadły na mnie teraz. Co nie oznacza, iż nie uczestniczę, gdyż regularnie Was odwiedzam i nie zapominam. Bo wprawdzie, owszem, padały w myślach pytania o sens, lecz ostatecznie
zwyciężył mus. I nawet gdybym miała nie napisać więcej nic, to nie ma
takiej opcji, bym zniknęła z Waszych orbit. Dobrze mi tutaj. Jednak nie zawsze mogę skomentować każdy post, gdyż brak dostępu i te sprawy. Być może moja obecność przybierze nieco inną formę, niewykluczone, że i miejsce również. Chcę teraz bardzo podziękować wszystkim Czytelnikom tudzież Sympatykom za wszystkie urocze chwile, które złożyły się na te trzy minione lata. Rzecz jasna mam na myśli nawet tych Anonimowych. Może się, moi mili - w celach zapoznawczych - ujawnicie? Pliiiiiizzzzz.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Pierwsze gratulacje od niewymienionej, ale czytajacej. 😀 Lubię cię czytać, Pisz nadal w miarę możliwości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPostaram się bardziej skutecznie, niż dotychczas:)
UsuńI ja gratuluję i jestem wzruszona obecnością wśród Twoich blogowych bliższych znajomych.
OdpowiedzUsuńCzytam z przyjemnością, odzywam się, kiedy mam cokolwiek do powiedzenia. Bardzo nie chciałabym, żeby niemoc twórcza Cię ogarnęła!
Też bym nie chciała. Bardzo lubię czytać Twoje anegdotki rodzinne. Robisz to ze smaczkiem, nie stępiając satyry niepotrzebną cenzurą.
UsuńWszystkiego dobrego rocznicowego Errato. Wielu brawurowych tekstó i przyjemności z blogowania Ci życzę
OdpowiedzUsuńOwszem, trzy lata blogowania dały mi wiele przyjemności.
UsuńNo to ja sie ujawniam... I pekam z dumy, ze zostalam wymieniona wsrod zaprzyjaznionych, to wielka nobilitacja.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ze nie masz czasu udzielac sie na blogu, ale tesknie za Twoimi tekstami, brakuje mi ich i moim zyczeniem na Twoj jubileusz byloby miec je czesciej do poczytania i pozniejszych przemyslen.
A przy okazji Twojego jubileuszu, policzylam na palcach swoj i wyszlo mi (za kilka dni) siedem! Jak ja dalam rade i to prawie codziennie? :))
Jakżeby inaczej! Panterka na podjumie:))
UsuńNapisz podsumowanko, będę czekać niecierpliwie. Tylko nie waż się zapominać o mnie:))
Gratuluję, Errato i tak trzymaj :) Tzn. nie puszczaj blogosfery, chociaż nie zawsze masz czas i chęci, oraz siły na pisanie i komentowanie.
OdpowiedzUsuńRównież poczułam się bardzo zaszczycona, a wręcz wzruszona, że zostałam wymieniona wśród zaprzyjaźnionych. To dla mnie bardzo miłe ♥
Mam to samo, jeśli chodzi o bycie między młotem i kowadłem, ale inaczej się chyba nie da, bo mimo, że odnaleźliśmy się wśród miliardów, to w wielu kwestiach się różnimy. Ale piszesz też o szacunku i empatii w stosunku do drugiej osoby - i to jest samo sedno sprawy :))
Pewnie, że będę trzymać:). Należysz do ścisłej czołówki w tym sensie, że jesteśmy w jednej drużynie. Tak czuję i już. Jakiego rodzaju miałaby to być drużyna, mam jeno mgliste pojęcie:)
Usuń:)) Nazewnictwo mniej ważne, jak mi się wydaje :) Najważniejsze jest to "czucie".
UsuńZawsze czytam nie zawsze piszę ale Twoje teksty zmuszają do myślenia i bywa że do ... dyskusji. :) To co u Ciebie cenię to brak ataków na mających odmienne zdanie.
OdpowiedzUsuńTrzy lata to dużo i mało niech będzie więcej a różnorodność jest właśnie bardzo potrzebna by rozszerzać swoje horyzonty poznając odmienne zdania i opinie, potrafisz wspaniale łączyć co jest umiejętnością rzadko spotykaną.
Także życzę przyjemności z blogowania. :)
Bardzo dziękuję;)
UsuńStaram się traktować komentatorów z szacunkiem i cierpliwością. Niekiedy bywa to dosyć trudne, ale daję radę. Ty, Elu, jesteś wyjątkowo sympatyczną osobą i zawsze miło mi Cię gościć:)
Zawsze cieszą mnie cudze blogowe rocznice. Bo wtedy najbardziej widać, że tak naprawdę...mamy po co pisać. Piszemy przecież w dużej mierze dla siebie:)
OdpowiedzUsuńGratuluję zatem tych trzech lat i życzę jeszcze wielu w tej sferze:)
Ja również lubię czytać takie "rocznicowe" posty. Fajnie jest prześledzić myślowo czyjąś drogę - można się wiele nauczyć. Piszemy dla siebie, to bez wątpienia. Przy okazji uczymy się dostrzegać swoje wyjątkowe miejsce.
Usuńnic mądrego nie napiszę , bo wszystko już napisałaś Ty i przedmówczynie w komentarzach... życzę tylko Tobie, sobie i generalnie nam wszystkim- żeby nam się jednak od czasu do czasu chciało...
OdpowiedzUsuńno i niezmiernie mi miło żem się znalazła ;-)
Serdeczne Errato!
A i owszem, żeś się znalazła:)) To jakoś dla mnie oczywiste. Mimo, iż należysz do blogerów popularnych, rozpoznaję Twój autentyzm i wysoko sobie cenię Twą blogową przyjaźń.
UsuńErrato - gratulacje serdeczne!
OdpowiedzUsuńDziękuję równie serdecznie!
UsuńSerdeczne gratulacje.
OdpowiedzUsuńI podziękowanie - szczerze czuję się zaszczycona i tak ciepło mi się na sercu zrobiło..
Lubię Twoje pisanie za wrażliwość na różne punkty widzenia.
I szacunek dla nich.
A tym, którzy tak umieją patrzeć bywa trudno, bo niedostrzegającym niuansów żyje się często łatwiej...
Najserdeczniej pozdrawiam. Z nadzieją na dalsze wpisy.
Nie omieszkam ich popełniać, chociaż bywa, że chce mi się, jak psu orać. Wolę posprzątać mieszkanie, wyprać, a nawet wyprasować:))
UsuńTo chyba wina pewnej niezborności, którą konsekwentnie zwalczam.
Nawet nie masz pojęcia, jak wysoko cenię Twoje uznanie.
świat niby jest jeden, ale człowiek funkcjonuje obecnie w wielu rzeczywistościach, nie wiem, być może kiedyś też tak bywało i niepotrzebnie mnie to zadziwia, w każdym razie chciałabym Ci napisać, że jestem zaszczycona odnalezieniem przestrzeni, w której bywamy obie;
OdpowiedzUsuńwłaśnie - bywamy, bo przecież nie musi to być i nigdy nie jest obecność ciągła; uważam, że tak jest dobrze i jakoś tak fair wobec siebie i swoich miejsc, więc nawet jeśli znikniesz stąd na dłużej - poczekam, bo przyniesiesz swoje myśli, doświadczenia i emocje z tych innych światów, w których bywasz
życzę Ci wielu jubileuszów, radosnych z nutą dumy i melancholii, a także zadziwienia
a Twoje słowa o mnie rozjaśniły mi dzień, utuliły niezaleczone z przeszłości zranienia, bo poczułam się tak, jakbyś mnie wzięła za rękę i powiedziała, że rozumiesz i akceptujesz mnie i te moje światy, które tutaj ujawniam
dziękuję, Errato
To taka nienachalna obecność:) Świadomość, że jest ktoś, kto nadaje na tych samych falach. Te nasze światy jakoś tak w niepojęty sposób dają się uzgodnić, mimo, iż jakościowo są z pewnością różne.
UsuńTeraz to Twoje z kolei słowa rozjaśniły mi wieczór.
jestem zarumieniona
OdpowiedzUsuńzachęcona do kilku blogów też:)
już kiedys napisałam, za co Cie cenię najbardziej, więc wiesz
i cieszę się, że jesteś:)
Ach, jestem tak próżna, że chcę usłyszeć / przeczytać to jeszcze raz:))
Usuńbo jesteś mądra, słuchasz ludzi, starasz się ich zrozumieć, nie trafia Cie szlag, jak ktoś wygaduje głupoty tylko wnikasz w intencje, nie potępiasz
UsuńOj tam, oj tam:)
UsuńWszystkiego dobrego i mocy twórczej na następne lata! :)
OdpowiedzUsuńWasza dobra energia z pewnością doda mi skrzydeł:)
UsuńCzytam i będę czytać! Pozdrawiam Cię serdecznie i niespodziewanej radości życzę!
OdpowiedzUsuńAż pokraśniałam z radości:). Ty też pisz częściej, bo już się stęskniłam.
Usuńnaprawdę to już 3 lata? o kurcze...
OdpowiedzUsuńjesteś nietuzinkowa errato... to wielka zaleta w tym sztampowym świecie..
posyłam same dobre myśli :) ♥
Minęło, jak z bicza strzelił! Ja również posyłam swoje najlepsze♥
UsuńNie wierzę, że to już 3 lata! Szok! Zawsze z przyjemnością czytam c ci w duszy gra. Miło mi, że mnie wymieniłaś w liście przyjaciół. Wszystkiego kreatywnego na dalsze lata!
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne; ja też zawsze z przyjemnością i uwagą Twe pisanie czytam:)
UsuńGratuluję Ci tych 3 lat i życzę wielu kolejnych:)
OdpowiedzUsuńMnie w tym roku też stuknęła blogowa trójka. Zauważyłem, że wiele blogów, które czytam i komentuję, powstało właśnie w 2013 roku. Może ciągnie swój do swego;)
Pozdrawiam:)
Też mam podobne wrażenie. Chyba zachodzi tutaj pewne podobieństwo, wymuszone okolicznościami. Obyśmy jeszcze długo mogle się nawzajem czytać:)
UsuńSerdeczne gratulacje Errato! Czytam zawsze, może nie od trzech lat ale od momentu, kiedy napotkałam Twój blog w blogosferze :) Dziękuję, że jesteś :***
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę. Miło mi to czytać:)
UsuńTrzy lata to juz kawal czasu. Mnie w sierpniu stuknelo osiem. Niemoc tworcza? Mnie tez ogarnela i trzyma, a moze nawet nie niemoc tworcza ile zycie realne jakos mi sie rozroslo :)) i przydusilo blogowe. Ciagle sobie obiecuje, ze sie poprawie... poki co na obiecankach sie konczy. Buziaki Errato :***
OdpowiedzUsuńOsiem lat - do dopiero jest solidny kawał, że opada szczena:)
UsuńWiemy, wiemy, rozumiemy. W swoim czasie jakoś tam się człek pozbiera, nic na siłę. Buźka:)*
Gratulacje. I dziękuję za wymienienie. Chociaż nieczęsto się udzielam.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie Twój sposób patrzenia na niektóre sprawy, a sposób pisania również jest interesujący. Ja to już nie wiem sama ile lat piszę, chyba pięć. Z czasem coraz ciężej mi idzie pisanie, więc nie jesteś sama :-) Znajomości wirtualne niekiedy są bardziej cenne od tych realnych. A niekiedy się przeradzają w realne i wtedy jest naprawdę fajnie.
Nie chodzi o jakieś szczególne udzielanie się. Ważne, by jakaś elementarna interakcja była;)
UsuńO biednym Owocku to niedobra Erratka juz zapomniala:-(Mam niespełna dwumiesięcznego bąbla,który do spokojnych i cichych nie należy.Zaliczylam juz nawet lekkie stany depresyjne...ale to juz przeszłość.Erratko liczę,ze nadal będziesz pisala,a to że się chwilowo nie udzielam,nie znaczy że zaprzestałam odwiedzin na blogach.
OdpowiedzUsuńDużo serdecznosci :*
A dodam,że na film o ktorym myslalas pójdę na pewno:-)Nie moze być inaczej.
UsuńKajam się, kajam okrutnie:) Dobrze, że wreszcie jesteś*)
UsuńFilm zrobił na mnie wrażenie, chociaż nieco minął się z prawdą.
Miło mi Errato że i o mnie wspomniałaś :)
OdpowiedzUsuńUśmiecham się do Ciebie i nie przestawaj pisać, zaglądam, nawet jeśli rzadko cś zkomentuję :)
O mnie też można to samo powiedzieć. Czas mi się skurczył żałośnie.
UsuńO mnie - córce - nie wspomniałaś. Pewnie dlatego, że należę do tych nie udzielających się ;-)
OdpowiedzUsuńNieobecni sami się wykluczają. Na szczęście w tym przypadku tylko z blogosfery:))*
Usuń