Jestem zdruzgotana tudzież pozbawiona chęci. I to do czegokolwiek.
Nic mi się nie chce. Nawet płakać mi się nie chce. Szczególnie już płakać nie mogę, ponieważ jak zacznę, to nie będę mogła przestać.
Nie, spokojnie, nikt mi nie umarł ani nie spotkało mnie nieszczęście, które w opinii ludzkości uprawniałoby mnie do tego typu odczuć. Tu chodzi "tylko" o moje zawiedzione nadzieje. A jednak...
Niby jeszcze przeglądam jakieś tam ogłoszenia, ale zaczyna do mnie docierać, że to praktycznie na nic. A tak się cieszyłam (starając się nie zapeszać) aż do wczoraj.
Już od jakiegoś czasu - tak mniej więcej od półrocza - poszukuję odpowiedniego lokum.
Były na mej wyboistej drodze wzloty, były i upadki. Już-już wydawało się, że to swoje wymarzone mam na wyciągnięcie ręki; potem się okazywało, że albo przeszło mi koło nosa, albo nie było mnie na nie stać, albo nie było rychłych szans na sprzedaż mojego obecnego.
Wreszcie tydzień temu bratu niemal udało się sfinalizować sprawę mieszkania, które z bratową oglądałyśmy latem. Napisałam "niemal", bowiem pozostało jeszcze tylko uzgodnienie wizyty u notariusza. Bratowa prowadzi własne biuro pośrednictwa, zatem jej opinia dla mnie jest wiążąca. Ona zaś uznała, że ów lokal wart jest zakupienia. Mnie to mieszkanie spodobało się do tego stopnia, że nie mogłam przestać o nim myśleć. Tymczasem dzisiaj brat poinformował mnie, że "babsko" (bo jak inaczej taką panią nazwać?) od paru dni nie raczy odpowiadać na jego telefony tudzież sms-y w sprawie. A przecież na wstępnym etapie każdy ma prawo zmienić decyzję, zatem po co taka strusia polityka? Cóż, wygląda na to, iż właściciele sprzedawanych mieszkań są w większości niepoważni. Zaś pośrednicy - nieprofesjonalni. Jak tak dalej pójdzie, z moich planów nici.
Już nie widzę żadnych ofert, które spełniałyby moje (i tak już solidnie zweryfikowane) kryteria, zwłaszcza te cenowe. Tylko sobie humor psuję porównując mieszkanie, które sobie upatrzyłam z tym, na co teraz mogę za tę sumę, którą dysponuję, liczyć. Ech, biednemu zawsze w oczy wiatr...
Jutro przychodzi ktoś obejrzeć moje mieszkanko, ale nawet jeśli mu się spodoba, to czy uda mi się w krótkim czasie znaleźć coś odpowiedniego dla nas?
Może jeszcze los okaże się łaskawy, karta się odwróci i mieszkanie jednak będzie moje?
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko modlić się za patronkę ulicy, na której mieszkanie się znajduje (Emilia Hoene).
Z ostatniej chwili: brat wyszukał mi dziewięć ofert, na widok których nie udało mi się łez powstrzymać. Koszmar. Dwie z nich były wręcz takie, iż płakałabym nawet wtedy, gdyby to brat z własnej kieszeni pokrył koszt zakupu.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Jejku, Errato, współczuję i mocno zacisnęłam kciuki, aby jednak twoje wymarzone plany się ziściły. Fajnie jest lubić swoje miejsce do życia. Życzę ci tego!
OdpowiedzUsuńDzięki za wsparcie. Każdy kciuk na wagę złota:))
UsuńWiesz co, łączę się w smutku i żalu bo właśnie dzisiaj mi się też prawie dokładnie to samo przytrafiło. Były plany i się schrzaniły. Pocieszam się tylko że mój dom gdzies tam jest i czeka na mnie, tylko muszę do niego trafić. Cholera jasna.
OdpowiedzUsuńJak już wejdzie człek na tę poszukiwawczą drogę, to se i popłacze nieraz:)
UsuńŻyczę Ci, aby się udało. Niechby spróbowało się nie udać!
ojej...
OdpowiedzUsuńOjej, ojej...
UsuńA przeglądzasz ogłoszenia o licytacjach komorniczych w Twoim mieście? czasem trafiaja się niebywałe okazje,mieszkania za 3/4 czy wręcz za połowę tzw.ceny rynkowej.Oszczędza się też na podatku i opłacie notarialnej.Może warto przeglądać portal licytacjekomornicze( nazwa miasta)? W przypadku takich transakcji formalnosci prawno-sądowe trwaja ok.pół roku.Powodzenia Ci życzę!
OdpowiedzUsuńAnia
Właściwie to zawsze się obawiałam tego typu ofert. Nigdy nie wiadomo, czy się czasem człek nie znajdzie między młotem a kowadłem. Zasięgnę bliższych informacji.
UsuńWłaśnie,że wiadomo;)
UsuńKomornik udostępnia osobie zainteresowanej(jeszcze przed licytacją)akta sprawy,mozna je dokładnie przestudiować,obadać sytuację prawną nieruchomości,obejrzeć mieszkanie(choć nie zawsze).Oczywiscie,że może nie być szybko,prosto i bezproblemowo:)Ale w takich przypadkach nad prawidłowym przebiegiem transakcji czuwa sąd,można zresztą się wycofać nawet po wpłacie wadium.Ja polecam !
pozdrawiam
Ania
Ja się zawsze obawiałam takich nieczystych sytuacji. Chyba, że są to oficjalne transakcje - wtedy warto się tym bliżej zainteresować.
UsuńA musi to być koniecznie Gdańsk ,trochę za Gdańskiem za takie pieniądze kupisz domek z ogrodem.Do 50 roku życia mieszkałam w Gdańsku ,ostatnie 25 lat na Zaspie,teraz mieszkam za Gdańskiem i dopiero oddycham pełną piersią.Krystyna
OdpowiedzUsuńMuszę kierować się względami praktycznymi i brać pod uwagę własne ograniczenia. Jestem człowiekiem miasta i tylko tam oddycham pełną piersią. Wieś to nie moje klimaty, chociaż rozumiem tych, którzy ją kochają.
UsuńNie mam samochodu i jestem zdana wyłącznie na komunikację miejską, co akurat wcale nie jest dla mnie uciążliwe - wręcz przeciwnie. Zresztą w mojej sytuacji utrzymanie wolnostojącego domu byłoby raczej niemożliwe. Tak więc biorę pod uwagę tylko i wyłącznie blok. Byleby tylko nie wieżowiec - w końcu jakieś wymagania wolno jeszcze mieć:).
Miło mi Cię poznać, Krystyno.
Widzę, że mamy podobne upodobania :) mam dokładnie tak samo Errato i czasem już nawet nie chcę tłumaczyć, że tylko w mieście czuję się idealnie i ze względu na możliwości (chociażby podjechania gdzie chcę i kiedy chcę) zwyczajnie to dla mnie lepsze rozwiązanie. Tym bardziej, że tak jak Ty, nie mam samochodu.
UsuńTrzymam więc mocno kciuki, żeby plany się ziściły. :)
Dwoją drogą jestem zakochana w Gdańśku po uszy i gdyby kiedyś z jakiegoś powodu mieszkanie w stolicy przestałoby być dla mnie wersją idealną - to Gdańsk brałabym pod uwagę w pierwszej kolejności :)
Daleka jestem od namawiania kogoś na zmianę przyzwyczajeń.Kiedy zaczęłam realizować mój zamiar wyprowadzki z Gdańska ,wśród moich znajomych utworzyły się dwa obozy , tych co usilnie chcieli mnie zniechęcić i drugi , który nie zajmował żadnego stanowiska , nie było nikogo kto chociaż troszkę mnie poparł ,wszyscy oni nie mogli wyobrazić sobie innego miejsca zamieszkana niż miasto,Dlatego rozumię Twoje przywiązanie.Co do utrzymania domu to koszty ,może nawet niższe jak mieszkania w bloku, co do komunikacji to też istnieje,np pociągiem jestem w ciągu 20 minut w Gdańsku.Miałam na myśli jakieś mniejsze miast w okolicy np Pruszcz,Tczew.Chodziło mi głównie o stronę finansową, nie mogę zrozumieć dlaczego tak drogie są mieszkania ,Kiedy wyprowadzałam się z Zaspy /w bardzo dobrym punkcie okolice ETC,mieszkanie też miałam w miarę zadbane/ dostałam za nie 1/4 wartości mojego domu , w tej chwili za takie samo mieszkanie mogła bym kupić 3/4 domu z działką, skąd te olbrzymie ceny mieszkań.Życzę z całego serca owocnych poszukiwań,które zaspokoją Twoje oczekiwania.Krystyna
UsuńWszystko zależy od tego, gdzie aktualnie mieszkamy, czy lubimy swoje otoczenie, albo co najmniej czy jesteśmy z nim jakoś zżyci. Mnie nie będzie żal opuścić swojej dzielni. Jest za bardzo spokojna jak dla mnie:)
UsuńWolę większy gwar i lubię jak się dzieje. Mieszkać w samym centrum, to dopiero byłoby to! Niestety, ceny są nie w moim zasięgu, zatem trzeba wypracować sobie jakiś kompromis.
Nie biorę pod uwagę żadnego z tych mniejszych miast, chociaż generalnie jestem wręcz fanką wszelakiego autoramentu małych miasteczek. Tam wszystko jest na miejscu i w doskonałej proporcji, natomiast duże miasta są czymś w rodzaju rakowatego tworu, obrośniętego przedmieściami i blokowiskami.
Ja muszę pozostać w granicach Gdańska, będę bowiem mieszkać z mamą. Chcemy mieć blisko do przychodni i szpitali, zaś pozostała trójka rodzeństwa musi mieć możliwość częstych odwiedzin własnej rodzicielki.
Ja wiem, ze niepowodzenia zniechecaja, ale kupno mieszkania to powazna sprawa i trzeba uzbroic sie w ogromna poklady cierpliwosci. Bralas pod uwage propozycje z komentarzy powyzej? To brzmi calkiem sensownie, moze tam trzeba sie rozejrzec?
OdpowiedzUsuńBede z boku kibicowac i trzymac kciuki.
Cóż, jak zapewne się domyślasz, będę mieszkać z mamą i to z jej powodu cała ta planowa przeprowadzka. Muszę zatem kierować się względami praktycznymi. Dzięki)*
Usuńtrzymam kciuki! ♥
OdpowiedzUsuńWobec tego musi się udać. Nie ma innej opcji:))
UsuńTez trzymam kciuki i nie dziwie sie Twojemu rozgoryczeniu. Musisz uzbroić się w cierpliwość, w końcu kupno mieszkania to b.wazna sprawa. Wiem, wiem, latwo radzić...
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że takie sprawy dzieją się według pewnego schematu. Trzeba starać się go przełamać.
UsuńA może jeszcze wszystko jakimś cudem dobrze się ułozy? Nie trać nadziei, Errato!*
OdpowiedzUsuńJakoś tak dziś wieczorem sobie odpuściłam - szkoda nerwów. Co ma być, to będzie, moja szarpanina nic tutaj nie wniesie. Dziękuję, Olu)*
UsuńPowodzenia! Wierzę, że się uda! :)
OdpowiedzUsuńPrzy takim miłym kibicowaniu musi!:)
Usuńojej. No nie dziwię się, że tak sie czujesz.
OdpowiedzUsuńŚciskam, ufam, ze uda sie coś, co będzie super dla Ciebie.
Dla mnie, mamy i dziecięcia. To trochę utrudnia sprawę, w grę bowiem wchodzą interesy aż trzech osób jednocześnie.
UsuńTrzymam mocno kciuki za powodzenie transakcji. Tej, czy innej, która Cię w pełni zadowoli ♥
OdpowiedzUsuńOby wreszcie się udało. Czas najwyższy, dzięki:)*
UsuńKciuki trzymam. Mietek
OdpowiedzUsuńO, takie wsparcie musi już zaowocować. Dziękuję Ci, Mietku:)
UsuńPracowałem kiedyś jako pośrednik nieruchomości i właściciele mieszkań naprawdę są niepoważni.
OdpowiedzUsuńMiałem kilka sytuacji, gdy klienci byli zdecydowani kupić mieszkanie (czasami na jedno mieszkanie było kilku chętnych!), a właściciel nagle przestał odbierać telefony albo zmienił cenę mieszkania na wyższą albo powiedział, że poczeka ze sprzedażą kilka miesięcy. A ja robiłem z siebie debila nie z mojej winy. Przez takich właścicieli odszedłem z tej pracy.
Jeśli mogę Ci coś doradzić, to to, żeby jak najszybciej podpisać umowę przedwstępną i wpłacić zadatek, jeśli jakieś mieszkanie jest atrakcyjne. Bo są tysiące pośredników i tysiące klientów.
Pozdrawiam:)
O to nam właśnie chodzi, by jak najszybciej podpisać taką umowę. Chociaż w niektórych przypadkach to aż strach się angażować.
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń