Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
środa, 23 kwietnia 2014
Obudziło mnie kląskanie makolągwy. Finka z kominka 5
Obudziło mnie kląskanie makolągwy. Głowy jednak bym nie dał, czy tak w istocie było.
Bo zaraz potem dały się słyszeć przeciągłe, fletowe tryle. Te zaś makolągwom są właściwe bardziej.
Jako, że dzisiaj mam wolne, w nagłym porywie wsiadłem do samochodu i pojechałem na ryby.
Chciałem nasycić zmysły spokojem i ciszą nieuczęszczanego miejsca nad jeziorem.
Wczorajsze dwanaście godzin za kółkiem zrobiły swoje, ani się spostrzegłem, jak zmorzył mnie sen. Ten sam, z którego wyrwało mnie tytułowe kląskanie makolągwy.
W którym to śnie widziałem wciąż tę kobietę.
I choć niewiele pożytku odniosłem z przywiezionej wędki, to wprost bezcenną mi była możliwość pobycia z naturą. Mało już pozostało tych urokliwych miejsc, w które nie zapuszcza się nikt niepożądany.
Nikt, oprócz tej, którą mój sen zatrzymał w kadrze.
Wczorajsze święto nie było dla mnie dniem wolnym. Miałem dzienną zmianę na dość trudnej linii.
Jestem, jak się pewnie domyślacie, kierowcą miejskiego autobusu.
I w samym centrum, gdy już miałem ruszać, dobiegła do przednich drzwi jakaś zdyszana kobieta. Zupełnie tak, jakby mój autobus stanowił dla niej ostatnią szansę. Choć w pewnym sensie tak właśnie było, bo w dzień świąteczny autobusy na tej trasie kursują co godzinę.
Zajęła przednie siedzenie, ja zaś w wewnętrznym lusterku mogłem patrzeć w jej oczy.
Ciemne, przepastne, osadzone w głębi, choć może zdawało się tak jedynie za sprawą światła.
Ilekroć zatrzymywałem się na przystanku, znajdowałem konieczność, by spotykać jej wzrok.
Zresztą, czy to z pewnością wiadomo, że patrzy ktoś, bądź nie patrzy, kiedy go w lustrze widzimy...
W to chciałem wierzyć, tym wyobraźnię karmić, przebywać w tej zatrzymanej chwili.
Tutaj i teraz; nie troszcząc się, czy wkrótce minie.
Trochę to jednak potrwało, by wreszcie nieodwołalnie i prozaicznie się skończyć.
Kobieta znalazła się tuż przy mnie, oddzielona ścianką kabiny, odwrócona plecami, gotowa do wyjścia. Nic już nie mogło tego faktu odmienić. Lecz mnie się wydało, jakby zrobiła przez ramię niewielki półobrót. Na znak, że nasza więź nie zaistniała wyłącznie w mojej wyobraźni.
Cóż było robić, nijak nie mogłem zawołać, ani też za nią zbytnio się wychylić. Zdążyłem tylko zauważyć, że w ręku miała torebkę ze świątecznym prezentem. Prawdopodobnie szła z wizytą, na powrót wszak było za wcześnie.
Może chciała odwiedzić rodziców, kogoś z rodzeństwa, albo też dziecko, które opuściło dom.
Ubrana w krótki, rozkloszowany płaszczyk, poruszała się z gracją, wdzięcznie powiewając długimi, prostymi, ciemnoblond włosami, sięgającymi do połowy pleców.
Nieubłaganie oddalała się z pola mojego widzenia. Ot, już po wszystkim.
Lecz nie do końca. Bo mimo, iż straciłem ją z oczu, paradoksalnie miałem ją już na stałe.
Gdzieś ulotniła się obawa, że zaraz odejdzie, od teraz wiedziałem, że stanie się podmiotem mojej pamięci.
Nie chcę uderzać w podniosły ton, bądź słów patetycznych przyzywać.
Bo rzecz nie w tym, by zmysły karmić ułudą, nieistniejące kreując obrazy.
Wciąż ktoś przychodzi, potem odchodzi z naszego pola widzenia. Nie ma sposobu, by go zatrzymać.
Jaka jest szansa, że tę kobietę spotkam ponownie. A jeśli nawet, to niby co w takiej sytuacji zrobię.
Drugie spotkanie ma już uprawniać do zagajenia, podczas gdy pierwsze jeszcze absolutnie nie?
Zresztą, tłok w autobusie skutecznie może od siebie nas izolować.
Zatem rozsądniej za pewnik przyjąć, że się epizod już nie powtórzy.
Nie darmo miast makolągwy trylu - słyszałem jeno kląskanie.
Jednak zawsze już będę w duszy miał przepastną głębię, która w sobie mieści ten obszar nadziei.
Stąd czerpać chcę pewność, że nie przeoczę tej szansy, co ją otrzymam ponownie.
Powyższy tekst bierze udział w piątej edycji konkursu Finka z kominka.
A zatem, jak zwykle, w swoim czasie poproszę Was o głosy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I jak ja mam sie odniesc do klaskania? Jak zyje, nie slyszalam makolagwy, a nawet nie widzialam. :)))
OdpowiedzUsuńBo to ten nasz kochany Wieprz - Pieprz nas tak urządził z tym kląskaniem:-))).
Usuńjesteś nieodkrytym talentem :)
OdpowiedzUsuńnic nie zrozumiałam.. nie wiem kto zacz ta makolągwa i dlaczego kląska ;)
Jeśli tak, to muszę raczej powątpiewać w swój talent:-))).
Usuńabsolutnie nie! To, że ja nie czytam ze zrozumieniem, czy też moja pragmatyczna natura doszukuje się sensu i logicznego ciągu, tudzież zwykłej plebejskiej wersji realnych wydarzeń absolutnie nie podważa talentu literackiego :) :***
UsuńTu akurat nie warto niczego tłumaczyć. To tylko impresja, a nie historia posiadająca ciąg dalszy.
UsuńPiękna impresja :)
UsuńAż pokraśniałam z dumy!:-)))
UsuńI na co on czekal...???
OdpowiedzUsuńJ.
Zawsze mnie to nurtowało. Lecz z drugiej strony, co na dobrą sprawę ten biedak mógłby zrobić:-)))?
UsuńNie oglądał chyba zbyt wiele amerykańskich filmów! To oczywiste, co powinien zrobić: Zatrzymać autobus, wyjść z kabiny kierowcy i klęknowszy uprzednio na kolana powiedzieć, że od momentu kiedy ujrzał ją w lustrze wiedział, że jest kobietą jego życia. Wszystko nagrałaby kamera monitoringu i już następnego dnia film stałby się zbierającym miliony odsłon wiralem :)))
UsuńA tak na serio, to ... chyba większość rzeczy zostaje tylko w naszej pamięci i wyobraźni. Często żałujemy straconych okazji, ale 'branie życia jakim jest' nie jest wcale takie proste.
Życie to ciągłe balansowanie pomiędzy 'raz kozie śmierć', a 'co się będę wychylał' - tylko proporcje u poszczególnych osobników są różne :)
Masz stuprocentową rację. To dopiero byłoby skuteczne działanie! Niestety, ludziom najczęściej brakuje odwagi. Boją się śmieszności, odrzucenia i innych tego typu rzeczy. Mają zbyt niskie poczucie pewności siebie. Paradoksalnie, nawet wtedy, gdy są przekonani o wysokim stopniu własnej atrakcyjności.
UsuńCzasami z tą śmiesznością, to mają niezłe przeczucie, czego dowodzi wiele filmików na youtube pokazujących odrzucone zaręczyny i nawet 'klęknĄŁwszy' nie pomaga :)
UsuńChoć oczywiście w życiu nie tylko o takie spektakularne rzeczy chodzi i czasami trzeba te swoje traumy oswoić i pokonać.
Jasne, że tak, tylko wymaga to sporej pracy nad sobą.
UsuńCo do filmików, to czasem podejrzewam, że przynajmniej niektóre z nich zostały celowo nakręcone po to, by zrobić obciach:-)).
Przesliczne zdjecie. W kadrze. to bylam ja kaczka
OdpowiedzUsuńAle o co kaman:-)))?
UsuńAch, o to, ze opowiesc wyglada jak zdjecie pstrykniete przypadkiem. Idealnie wykadrowane.
UsuńWspaniale! No, wreszcie Kaczka we własnej odsłonie:-))).
Usuńklikniemy w swoim czasie!, ofkors!
OdpowiedzUsuńkażdemu sie chyba zdażyło w życiu w takie oczy wpatrywać... i pamiętać :-)).
IAjak tam święta? był święty spokój? a pozostałe dwa warunki sine qua non?
Średnio święty był ten spokój:-)). Co do tych dwóch pozostałych... były widoki. To znaczy, ja miałam miły widok na cudze. Innym poszczęściło się znacznie mniej - mieli gorszy widok - na moje stare buty i ciuchy.
Usuńfacetom to tylko jedno we łbie:x
OdpowiedzUsuńCoś jest na rzeczy:-)).
UsuńFascynacje sa tuz za progiem trzeba tylko umieć słuchać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Warto słuchać prawdziwego znawcy:-).
Usuńmakolągwa mimo wszystko mnie rozbawiła. Pozdrawiam poświątecznie :)
OdpowiedzUsuńBo takie było jej główne zadanie:-))).
UsuńJa bym zatrzymała ten cholerny autobus!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKiedyś, to nie, nie, gdzież tam. Ale teraz tak :)
Ale fajny obrazek!!!!
:))
Mnie zawsze zastanawiało to dziwne myślenie. Zawsze na porządku dziennym było mijanie się ludzi, którzy niby tak się sobą zauroczyli. Powielano ten schemat w każdym niemal filmie, czy książce o "romantycznym" zabarwieniu.Wystarczyło jednak tylko spotkać się ponownie, a już traktowali to jak omen.
UsuńJa bym była skłonna "stosownie" potraktować tę rzecz już od pierwszego razu.
Masz rację, trzeba zatrzymać autobus! :-))