Nie znoszę głośnych rozmów w przestrzeni publicznej.
W pociągach, autobusach, poczekalniach.
Choć znam i takich, co uszami strzygą
w nadziei, że częścią staną się społecznej tkanki.
Wtajemniczenia dostępując jakowegoś.
Nikczemnym jawi mi się wszystko, co zakłóca moją ciszę.
Co się wybija ponad zwykły gwar i szum silnika.
Nie ma znaczenia treść, ni sposób prowadzenia rozmów.
Po równo irytują mnie prostackie, jako i te ugrzecznione
w kulturalny sposób prowadzone konwersacje.
Pospolite przechwałki.
Zatroskanie matek o postępy szkolne własnych pociech.
Powszednia krzątanina emerytów wokół własnej osi.
Zachwyt licealistek nad harcerską piosnką.
Przegląd płac w sektorach budowlanych.
Praca nad rzeźbą ciała i redukcją wagi.
Repertuar kin, oper, teatrów.
Gadka-szmatka, co tam sobie ktoś nowego sprawił.
Za ile wykupił, albo też wyremontował.
Wszystko to w jednakim stopniu jest mi wstrętne tudzież obce.
Wytrąca z rytmu własnych myśli, obligując do porównań i weryfikacji.
Bo jadąc pociągiem, tramwajem, autobusem, własnym chcę się poddać inspiracjom.
Zmiennym widokiem się delektując, wzrokowca dopieszczając w sobie.
Będąc człowiekiem osobnym odgradzam się murem dousznych słuchawek.
W złudnym poczuciu autonomii wobec naszej powszedniej, przymusowej nieledwie, gremialności.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Ponieważ wierzę, że każdy ma prawo do rozmów, w tym publicznych i zbyt głośnych, to nabyłam sobie ekstra drogie (jak na mój gust) słuchawki, które poprzez wbudowane zewnętrzne mikrofony wyłapują zewnętrzne dźwięki, po czym je wygłuszają. Zakładam takie olbrzymy na uszy i nie słyszę nic, jestem we własnym świecie, w złudnej autonomii. Rozumiem tę niechęć do cudzych rozmów...
OdpowiedzUsuńPrawo w sensie dosłownym, to i owszem. Jednak elementarna ludzka empatia obliguje nas do uszanowania praw innych osób. Niektórzy emitują hałas na poziomie, którego nie są w stanie zneutralizować najlepsze nawet słuchawki.
UsuńJeszcze w komunikacji miejskej ma sie szanse na szybkie opuszczenie pojazdu, gorzej w dalekobieznej, kiedy przymus sluchania trwa godzinami. I co takiemu powiesz? Raczej nic, bo mozna oberwac po uszach.
OdpowiedzUsuńNic nie powiem, tylko dam sobie humor zepsuć dokumentnie:))).
UsuńA może najwyższy czas tak zwaną pięścią w stół (tak zwany) walnąć i asertywność ucieleśnić:).
Też tego w mieście nie lubiłam... Ale słuchawek w uszach też nie lubię. Wyłączałam sie po prostu i odpływałam w świat swoich mysli...Tutaj, na Pogórzu na szczęście mam spokój.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia poranne z mroźnego przysiółka zasyłam***
O, tak; na Twym kochanym Pogórzu spokój bez wątpienia masz. Po co słuchawki, skoro najpiękniejszej muzyki posłuchać możesz na żywo.:))*
Usuńczasem (rzadko) zazdrościłam ludziom łatwości nawiązywania rozmów i umiejętności opowiedzenia historii życia między Krakowem a Bochnią. Teraz wiem, że nie ma czego zazdrościć. To jakiś przymus mówienia, teraz z braku słuchacza zastępowany telefonem.
OdpowiedzUsuńNiezupełnie to miałam na myśli, Klarko. Łatwość nawiązywania rozmów to ja akurat też czasem miewam, zwłaszcza w sklepie obuwniczym:)). Chodzi mi o nachalność głosów wybijających się ponad ogólny, naturalny w publicznym miejscu gwar. Rozmowy przez komórkę winny być krótkie i w miarę ciche.
UsuńTam gdzie duże skupiska ludzi, tam i gwar. I w tej materii wiele się nie zdziała, więc trzeba jakoś przetrwać... :)
OdpowiedzUsuńGwar jest zrozumiały, ważne, by na siłę go nie przekrzykiwać:)).
Usuńnienawidzę rozmawiania przez telefon w miejscach publicznych i robię to tylko w sytauacjach ratujących życie ( towarzyskie z reguły)
OdpowiedzUsuńzadziwia mnie ludzki ekshibocjonizm
ale ponieważ rzadko mam okazję poruszać się niesamochodem to podsłuchiwanie tych głosnych rozmów jest dla mnie interesujące:)
Mnie też jest zawsze dosyć głupio, gdy muszę przy ludziach odebrać telefon. Sama staram się nie zwracać uwagi na rozmawiającą osobę, oczekuję więc od innych zachowań podobnych.
UsuńTaki ekshibicjonizm cechuje ludzi o nie najwyższych, powiedzmy sobie szczerze, lotach.
Oj tam, oj tam, rzadko. Wszak wiele czasu spędzasz w poczekalniach, sklepach i gdzie by tam jeszcze.
Czasem i mnie coś zainteresuje, lecz warunkiem jest, by nie wciskano mi na siłę.:))
różnorodność języków mnie chroni
Usuńotaczają mnie głownie luksemburski francuski i portugalski
mimo, że znam francuski jako tako a luksemburski rozumiem to o wiele łatwiej sie odciąc od treści rozmowy
No, to jesteśmy w domu! Choć tak naprawdę to poza domem:)).
Usuńniedawno zdażyło mis ie usiąść przy stoliku w kawiarni obok stolika gdzie siedziały Polki. Rozmawiały bardzo elegancko i nie za głośno
Usuńa ja wbrew sobie nadstawiałam ucha :PP
to taki odruch człowieka z dala od domu
W takim akurat przypadku, to bardziej, niż oczywiste.
UsuńJak miło spotkać Polaka na obczyźnie. Nawet, jeśli to tylko kilkudniowy wyjazd.
Pamiętam to z mojego "zeszłorocznego" Rzymu.
tam to rodaków chyba nie brakuje:)
UsuńNiby nie, lecz jak serdecznie patrzył na nich człek:).
UsuńW sumie w tej sytuacji dobrze, że można kupić słuchawki...
OdpowiedzUsuńOj, dobrze.
UsuńGeneralnie też nie lubię, gdy głowa zajęta swoimi myślami, ale gdy już jestem w tym środku lokomocji i jest razem ze mną ktoś, z kim relacja może mnie ubogacić, to bardzo się z tego cieszę, że mam chociaż taką okazję
OdpowiedzUsuńBo ja generalnie bardzo lubię być w relacji - mam mieszaną osobowość ekstrawertyka i introwertyka w jednym. I zależy, która danego dnia dominuje ;)
Otwartość na ludzi również mi nieobca:). Z tym, że osoby, które krytykuję, cechuje zerowy poziom takiej otwartości. One po prostu chcą wykrzyczeć swoje, nie troszcząc się o (przymusowych) słuchaczy.
UsuńW obliczu braku możliwości wejścia w relację (do tego potrzeba minimum empatii), trudno o jakimkolwiek ubogaceniu rzec:)).
To, że ludzie są ekshibicjonistami, to widać choćby na fejsbuniu. Tak na dobrą sprawę, dowiesz się wielu, ciekawych rzeczy o znajomych bliższych i dalszych, jak się tylko tobie będzie chciało grzebnąć w tej masie ;) a co dopiero w autobusie i innych publicznych miejscach. Nic się na to nie poradzi, trzeba by w łeb walnąć i otwór gębowy taśmą zakleić.
OdpowiedzUsuńKażdy pragnie swoich "pięciu minut", ot i cały problem...
UsuńGdybyż tak się dało otwór gębowy zakleić poniektórym, odbyłoby się to z pożytkiem dla ludności:)).
Co za wrazliwe istoty. Nie mow, nie dzwon, nie rozmawiaj, nie patrz, nie oddychaj bo ... MI przeszkadzasz.
OdpowiedzUsuńA mnie wkurzaja takie uwagi i... te nauszniki sluchawkowe na uszach! Jeszcze troche i ogluchnie czlowiek na starosc. Problem sam sie rozwiaze. Wzrok tez nie zostanie taki bystry. Czy bedzie wtedy latwiej zyc w takim sterylnym, niewyraznym i cichym swiecie jak ... w grobie.
Ludzie a gdzie tolerancja?
Będąc "głuchoniemym" / anonimowym - problem masz właściwie z głowy:))).
UsuńO jakiejże "tolerancji" uprzejmie wzmiankować raczysz?
Zgodzie na brak kultury i poszanowania prawa do spokoju innych osób?
Lecz spoko, dobre słuchawki słuchu nam nie nadwyrężą.
Bo nastepnym etapem jest przestanie rozmow przez telefon na rzecz surfowania w necie, korzystanie z socjalnych mediow zupelnie cicho (no czasem jakis guuupi smieszek slychac, czesciej rozanielenie na twarzy surfujacego widac). I po jakims czasie to tez zaczyna wkurzac. O ile wczesniej mozna bylo okreslic, ze sluchu, ze baba sie ekskibicjonuje, to teraz zaczynamy podejrzewac, ze naprzeciwko nas, obok nas, za nami obecni sie 'onanizuja' zdjeciami, tekstami, filmami, muzyka a my nie wiemy o co chodzi. Wtedy czujemy sie dobiero wyobcowani w tej gluchej ciszy. Patrzy na ciebie taki wielkimi oczami, geba mu sie usmiecha i pisze: 'A wiesz przede mna siedzi taki babol i sie gapi co ja wypisuje, taka fr(ranc)uska, swidruje mnie tymi malutkimi oczkami jakby mi chciala wlezc w tego iPoda'. Dostaje odpowiedz: 'No to jej pokaz. Ucieszy sie albo przestanie gapic i wysiadzie na nastepnym przystanku'. :DDD Dalej: 'Uf, wysiadla, pozwolilem jej zerknac co pisze. No to na czym skonczylismy? A tak potrzeba kontaktow komunikacja miedzyludz...'
UsuńJa to juz znam na wylot. Jest to gorsze od glosnych rozmow telefonicznych. Z nich mozna sie czasem posmiac: 'No jest cieplo, nie ubieraj go zbyt mocno: zaloz mu czapeczke cienka, na nia ta druga z wloczki i zaloz kapturek. No mowie, ze dzisiaj nie jest zimno.. nie, to 25 stopni to wcale nie goraco. Lepiej jak sie sponi niz mialby sie zaziebic... plaplapla do tesciowej'.
'Jezdem' głuchoniemym bo co tu gadac, nie zyjemy wsrod niemych... A o 'tolerancji' blizniego i jego zachowania. Moja babcia mowila: Pilnuj siebie, bedziesz w niebie. Kultura, KULTURA, to nie tylko to, co my przez nia rozumiemy. Kozdy dostapi kiedys spokoju ... wiecznego.
Amen:).
UsuńCzasem to nawet trzeba za "głuchoniemego" robić. Tu właśnie pole popisu dla rzeczonej tolerancji.
Jeśli ktoś nawet "jaja sobie robi", niechaj robi je po cichu. Do własnych myśli, nawet tych złośliwych, raczej trudno byłoby prawa odmówić komukolwiek:).
Hehehe.
UsuńErrato, niektorzy wyjezdzaja na urlopy do krajow o jezykach, o ktorych sie nawet filozofom nie snilo. Sluchaja i za , i za, i za.. ni huhuhuhu nie rozumieja, choc ludek tez gadatliwy , spontaniczny i z temperamentem. Wypoczywaja bo nie rozumieja. Mnie tam chinczycy w srodku komunikacji (duzo ich) tez wkurzaja, bo ni huhu co nawijaja, a ja mam jeszcze kawal drogi do punktu B, nogi mi scierply, szyba zalzawiona od deszczu, wszyscy spia albo udaja, to cos swirgoli po chinsku. No nie. Ja sie wsciekne. No wybilam sie ze snu calkowicie.
A to z przeciwka co mi niby podsuwa swojego iPoda, nie wie, ze ja bez okularow to nawet nie wiem jakiej ono plci jest, chyba mnie namierza, cos blyska. Jeezuuu, pewnie mnie na FB umiescil bo taki juz uspokojony, nie kreci sie i nie traca noga. Ciekawe jak podpisal moje zdjecie: 'Kobieta niedowidzi czy raz dwa trzy: baba paczy'. Potem Rysiek mi grande zrobi, ze znow dziwne zdjecia mam na FB, nawet nie na moim.
Errato, ja tez zawsze pozwalam nawet na glosne rozmowy przez telefon, byle ktos to robil za moimi plecami a nie wprast ale po cichu.
Szeroki usmiech do wlasnych mysli przezylam! :)))
Pozwalać, to ja też pozwalam, zabronić wszak nie mam sposobu:)).
UsuńGdy nie rozumiem, co ktoś mówi, liczy się barwa głosu i jego natężenie. Jeśli nieinwazyjne, to ok.
Jednak robienie komuś wbrew woli zdjęcia "podpada pod paragraf". Toż to agresja jest jakowaś!
To jest inna inkszosc. W miejscach publicznych i na wlasny uzytek chyba nie podpada. Najwaniejsze jednak, ze cicho!
UsuńI wreszcie "jesteśmy w domu"! :))
UsuńTeż nienawidzę cudzych rozmów...
OdpowiedzUsuńNa razie jestem nieco uziemiona bo muszę kupić słuchawki (moje aktualne się zepsuły), ale alternatywa: słuchawki zamiast słuchania cudzych rozmów- zdecydowanie tak.
Słuchawki to wręcz pierwszej potrzeby artykuł. Właśnie takowy nabyłam.
UsuńI w butelkę się nabiłam:). Nigdy więcej zakupów przez internet.
Przypomina mi to jak kiedyś kupiłam empetrójkę przez internet. Cała szczęśliwa rozpakowałam i... okazało się, że w zestawie nie przewidzieli słuchawek
UsuńZdjęcia produktów kupowanych przez internet mocno są podrasowane. Często, gęsto nijak nie odpowiadają zamówionej przez nas rzeczy. I ze zdumienia oczy człek przeciera:).
UsuńNie wspominając już o błędnych informacjach odnośnie parametrów.
znam taka kobiete, ktora za kazdym razem kiedy robi zakupy w Biedronce rozmawia przy tym przez telefon ze swoja mamusia. Glosno, wyraznie, dobitnie. A ze on juz jej chyba nie kocha, ze ona od niego odejdzie, ze chyba ma kochanke, ze juz mu nie bedzie sniadanek do pracy robila....
OdpowiedzUsuńWiem, co masz na myśli. Wczoraj przez pół drogi pewien facet skarżył się koledze
Usuńna swą porzuconą żonę. (Że też miała czelność wystąpić o alimenty!)
Głośno, dobitnie, wulgarnie. Można było mieć dość.
Dobrze, że tylko przez pół, nie przez całą drogę:)).
wiesz Errato, za każdym razem kiedy ją widzę obawiam się, czy się czasem akurat dziś nie dowiem, że jej były ma wszy łonowe :)
UsuńAkurat całkiem możliwe:)). To bardzo wciąga, nawet mimo woli.
UsuńWłaśnie dlatego tak się buntuję...
Kocham ciszę, a po pobycie między ludźmi wracam w domowe pielesze padnięta...
OdpowiedzUsuńBo ze wszystkich dóbr najcenniejszy jest święty spokój:).
UsuńWitaj Errato - widzę, że o Ty nie znosisz tej właśnie gadki-szmatki w przestrzeni publicznej. A ja mam wrażenie, że czasem spotykam osoby, które wręcz mają potrzebę dzielenia się sobą wszędzie i ze wszystkimi.
OdpowiedzUsuńCo sądzę na ten temat napisałam w notce Pasażer z miejsca za tobą.
Mam podobne odczucia do Twoich, nie znoszę, kiedy ktoś mnie wytrąca z moich myśli, lektur i obserwacji, chociaż czasem może to właśnie ten folwark ludzki dzięki temu można poobserwować, że się tak wyrażę nieco z góry, chociaż bez wzgardy.
Natomiast dziś postanowiłam spróbować w moim poprzednim miejscu zachować i w pewnym sensie odświeżyć moje notatki z codzienności na blogu iw-migawki.
Przy okazji mam pytanie - czemu nie możesz pisać o swojej codzienności piciu kawki czy zjedzeniu ciasteczka, bo po tym Twoim komentarzu zwyczajnie nie wiem :)
pozdrowienia i życzę miłego weekendu!
iw-nowa vel iw!
Koniecznie muszę ten Twój post odszukać. Drugi blog w wolnej chwili przejrzę też.
UsuńDlaczego nie potrafię "o zupce..."? Chyba czas uderzyć pięścią w stół i się przełamać:)).
Na posta zapraszam, a do przełamywania się w różnych dziedzinach mogę tylko zachęcać! :)
UsuńUściski!
p.s. post aktualnie na stronie :)
Lubię się tak czasem przełamywać, tyle, że nie zawsze na dobre mi to wychodzi:)).
UsuńJa mogę się podpisać pod wszystkim co napisałaś. Ale ostatnio zrobiło mi się dziwnie, gdy odebrałam telefon na poczcie i nie zdążyłam nawet powiedzieć cześć, gdy pani z okienka zwróciła mi uwagę że mam przestać rozmawiać...
OdpowiedzUsuńTo już była pewna przesada. Jeśli robi się to dyskretnie tudzież nieśmiało, nie powinniśmy na siebie ściągnąć gromów:). Był natomiast taki czas, kiedy koszmarem jawił się dzwoniący w czyjejś (oby nie naszej!) torebce telefon komórkowy ...w kościele. Nieszczęśnik, któremu zdarzyło się zapomnieć o wyłączeniu "komórki" mógł być nieledwie na taczkach wywieziony:)). Na nic zdałoby się przypominanie o wyrozumiałości dla błędu bliźniego.
UsuńJak dobrze przeczytać że nie jestem sama w nieznoszeniu owego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Miło jest dzielić z kimś odczucia rozmaite. Zawłaszcza zaś takie, które zdają się być elitarne:).
Usuń