Genialne! Cudowne! Obłędne!
Tak właśnie zareagowałam, przeczytawszy wpis Czarnego(w)Pieprza.
To, co racicą naskrobał, o (siedmiu) rodzajach śmierci za życia traktuje.
Która to śmierć jest konsekwencją starzenia się duchem.
Tego zaś powinniśmy strzec się, niczym ognia.
Nie mając pełni władzy nad starzeniem ciała, mamy poniekąd obowiązek pielęgnować w sobie młodość ducha.
Gorąco Wam polecam tę przesympatyczną wersję W(p)ieprza. Dowcip jest nie do podrobienia.
A oto skrótowa prezentacja siedmiu tych wariacji.
1. Śmierć przez zatkane uszy.
Grozi nam wtedy, gdy zamykamy się na muzykę (głośną). Twierdząc, że na nas nie działa.
Już nie pamiętamy, jak nas to jarało kiedyś. Czyli za tak zwanych "młodych" czasów.
Ja nawet nie wiem, jaka muza modna była w "moich" czasach, dowiaduję się tego teraz, z internetu.
I przyznać muszę, że to mnie nie jara. Za to i owszem, muza całkiem nowa, odkryta w ostatnich latach.
Ach, jaka ulga - skostnienie mi nie grozi.
2. Śmierć przez zasuszenie.
Wolne żarty! Podążanie za modą jest imperatywem dla mnie.
Moja dewiza: kto jest niemodny, ten dobrowolnie skazuje się na "niebyt".
3. Śmierć przez zgnuśnienie.
Chodzi tutaj o nasze priorytety. Niechęć do tego, co nieznane, nowe.
Nie, to mi raczej nie zagraża. Już prędzej muszę się wystrzegać "gadżeciarstwa".
4. Śmierć przez zaniedbanie.
Niedoczekanie! Ja nawet do piwnicy, czy śmietnika, w pełnym udaję się makijażu.
Żartuję; nie chadzam do piwnicy, śmieciami zaś administruje moje dziecię.
Lecz coś na rzeczy mimo wszystko jest.
Wszak w windzie albo korytarzu zawsze się można natknąć na sąsiada.
Albo też, w wersji znacznie gorszej, sokole oko sąsiadki.
5. Śmierć przez zdementnienie.
Czyli "to już nie dla nas".
Ta fraza nie ma szans przez moje usta przejść.
Nic w moich oczach takie dobre nie jest, aby nie mogło jeszcze lepszym być.
6. Śmierć przez niekochanie.
To mi nie grozi. Otóż, ja jestem permanentnie zakochana.
Do upadłego, bezgranicznie, dożywotnio.
Lecz zakochania mego obiektami przeróżne bywają dobra.
(Ach, słynna moja trójpolówka.)
No i punkt ostatni, czyli:
7. Śmierć przez brak marzeń.
Ależ oddawanie się marzeniom jest gwoździem programu każdego mojego dnia.
Reasumując powyższe, nieuchronnie grozi mi długowieczność.
Nie zamierzam również "starzeć się z godnością", ani też - tym bardziej - bez.
Starzeć się bowiem nie zamierzam wcale.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Śmierć przez niekochanie i śmierć przez brak marzeń mi nie grozi. Nad resztą muszę pomyśleć, chociaż czym me ciało starsze tym ma dusza młodsza, a to jednak najlepszy dowód na niestarzenie się!
OdpowiedzUsuńI tak właśnie trzymaj, kochana:))*!
UsuńNo i okazuje sie, ze pozostane wiecznie mloda! Nic, ale to zupelnie nic mnie nie dotyczy.
OdpowiedzUsuńZawsze zreszta mowilam, ze zatrzymalam sie na 25 latach i od lat niezmiennie obchodze swoje 25 urodziny. To nic, ze moje wlasne corki staly sie starsze ode mnie, ich strata. Na tyle zdazyly sie do mnie i mojego wieku przyzwyczaic, ze nawet na torcie napisaly mi liczbe 25.
A juz po przeczytaniu Waszych dzisiejszych postow, bede trzymac sie kurczowo raz obranej drogi. Oby tylko nie wyszla z tego jakas dziszia-piernik. :)))
Nawet, jeśli takowa wyjdzie, to cała przyjemność i tak będzie po jej stronie.
UsuńO widownię zbytnio się nie trapmy:)). Ma wąty - jej problem.
Teraz się wydało: 25!
rety, jam też młoda!
OdpowiedzUsuńkiedys usłyszałam, że człowiek się starzeje, kiedy wspomnienia staja się ważniejsze od marzeń..
To ja chyba nie oddzielam jednych od drugich:).
Usuńa to bardzo ciekawe podejście:)
UsuńPrawda?:))
Usuńtrochę jak oczy szeroko zamknięte:)
UsuńTakie udziwnionko:).
Usuń:)))) I fajnie:)) I nie dajmy się! Ja walczę, choć śmierć przez zaniedbanie dotknęła mnie już dwa razy. Cóż...do trzech razy sztuka! Buziaki
OdpowiedzUsuńA jak się nie uda, to nawet i do czterech. Bądź też do upadłego:)))*.
UsuńŻadna z nich mi nie grozi. O rety chyba mogę paść po drodze. Mam jeszcze tyle do zrobienia.Uzmysłowiłam sobie, że potrzebuję jeszcze jednego życia, bo to jest chyba za krótkie. Jednym słowem może mnie jedynie dogonić zwykła śmierć z zapędzenia.
OdpowiedzUsuńI bądź tu mądry, co lepsze. Musimy robić tak, żeby nie tylko wilk był syty, ale i owca cała:).
UsuńNie mamy wyboru.
Bo W(pieprz) jest genialna w swoich spostrzeżeniach! A tak serio serio;) to ja się bardzo boję śmierci... Bardzo...
OdpowiedzUsuńTaaa...nasza genialna Wieprzowina:)))
UsuńMy, matki, zawsze się boimy. Tak już mamy:).
śmierć jest dobra, litościwa i sprawiedliwa M. Wczoraj przeprowadzałam przez Styx kogoś kto miał ponad 100 lat, ten moment przejścia na drugą stronę jest dla mnie zawsze magiczny...i zawsze czuję się tak wyjątkowo, że mogę uczestniczyć w takim misterium. Śmierć łagodzi cierpienie, jest wyzwoleniem:)
UsuńUmieranie to całkiem co innego. Śmierć nie ma w sobie nic złego.
Najlepsze lekarstwo na śmierć to - nie umierać:) I tego się trzymajmy.
bo ja się zawodowo zajmuję śmiercią:) wołają mnie kiedy już wiadomo, że nadchodzi. Wiem, że to dziwne zajęcie...
UsuńZajęcie, jak zajęcie. Tym niemniej bezsprzecznie intrygujące.
UsuńCzłowiek, który pomaga innym w takim "przejściu", nie dość, że kawał dobrej roboty odwala, to jeszcze uczy się doceniać dar własnego życia. Mój szacunek wielki.
UsuńZnaczy, że będę żyć wiecznie??? Witam, bom tu pierwszy raz, wstyd się przyznać. Pozdrawiam Cesia
OdpowiedzUsuńKiedyś wszak musi nadejść pierwszy raz:)).
UsuńWitaj zatem w klubie długowiecznych:))!
Powiem Ci, że ten post Wieprza powinno się wydrukować i powiesić w widocznym miejscu, oraz regularnie sprawdzać, czy przypadkiem się człowiek właśnie nie znajduje w kgtórejś "strefie cienia".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Na lodówce, na ten przykład:)!
UsuńO właśnie! Tylko że od grudnia zeszłego roku postanowiłam, że nic więcej na mojej lodówce wisieć nie będzie :)
UsuńAle mam taką metalową tablicę na tego typu rzeczy :)
Na razie żadna z tych śmierci mi nie grozi, z czego jestem bardzo zadowolona. :D A "siódma" śmierć chyba raczej nigdy mnie nie dopadnie. Niech żyją marzenia! :D Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTak sądzę. Nazwa Cię zobowiązuje:)).
Usuńmam nadzieję, że dozwolone jest okresowe zatkanie uszu, bycie niemodnym, beznowinkowym, zgnuśniałym lekko, niemalowanie się, niemarzenie, i niekochanym bycie??? ja potrzebuje takich okresów- może jak ten feniks??? umrzeć ( na którąkolwiek z 7 śmierci) by się odrodzić nowym???
OdpowiedzUsuńcmoki!
Jasne, "to wolny kraj". Czasami przerwa wskazana. Choćby i po to, by za chwilę zrobić wejście smaka:))).
UsuńA ja sobie daję prawo do starości,która,choć byśmy robiły wszystko to,o czym mowa w blogu..i jeszcze wiecej, na pewno przyjdzie. A poza tym - ja nie chcę być wiecznie młoda:)))
OdpowiedzUsuńAsia
Wybór należy do nas. Zdaję sobie sprawę, że takie wieczne dorównywanie może zmęczyć, sprawić, że wreszcie chcemy odpuścić. Natomiast ja nie myślę "oddać pola". Na dobrą sprawę nigdy i nikomu:)).
Usuńhmm...różnica w jakości życia, szczególnie tego późniejszego, pomiędzy tymi którzy się poddali i tymi, którzy codziennie rano walczą jest ogromna. Im dalej w las, tym jest większa.
UsuńZnam osoby, które mając lat 90 wyskakują raźno samodzielnie z łóźka o 7.00 rano, robią pełny makijaż i pijąc kawę czytają maile.Są pełni życia, mimo, że często cierpiący i samotni. Są i tacy, którzy mając lat 70 uważają, że nie czeka ich już nic oprócz obiadu, świat dookoła to wariactwo, a jedyne co sa w stanie jako tako ogarnać to następny odcinek soap opery. Biedne, nieszczęśliwe stworzenia przyklejone do foteli.
WYBÓR ZALEŻY OD NAS:)
Starość przyjdzie, ale na jej jakość mamy wpływ, bez względu na dolegliwości, z nią związane. :) Dlaczego aktorzy są bardzo często w świetnej kondycji do póżnego wieku? Bo codziennie walczą, codziennie wstają myją się, dbają o siebie, bo są ciekawi świata, bo spotykają się z ludzmi, bo mają pasję, bo ciągle coś ich pcha do przodu.To nie kwestia ilości zmarszczek czy braku modnych ciuchów, starość zaczyna się w głowie i sercu.
Zestarzenie się, bez względu na wiek, to poddanie się.
Jest tak, jak napisałaś. Z tym, że w naszym kraju poprzeczka wieku ustawiona jest znacznie niżej. O wiele młodsi ludzie poddają się na wszystkich polach życia, mając pewność, że nic ich już nie czeka. Poza chorobami i śmiercią, jasna rzecz. Wiele zależy od kultury i poziomu cywilizacji społeczeństwa. My niestety jesteśmy pod tym względem sto lat za Afrykanami. Albo też za Albanią, jak mawiał Pietrzak:)).
UsuńJa uwielbiam zadbane kobiety, w ogóle ludzi ,którzy wciąż idą do przodu,rozwijają się, otwierają na wszystko,co nowe. Mam świadomość, jak bardzo ważna jest kondycja, wygląd zewnętrzny.W dzisiejszym świecie jest jednym z ważniejszych elementów funkcjonowania zawodowego.Zastanawiam się tylko, czy w wieku"okołoemerytalnym" będzie mi się jeszcze chciało chcieć - pływać,jeździć na rowerze,katować się dietami i siłownią:)) I wstawać codziennie koło 5-tej,by z tym wszystkim zdążyć;)) Czasem czuję się zmęczona,stąd moja tęsknota za prawem do starości w adidasach zamiast szpilek :))
UsuńRacja - w naszym kraju poprzeczka wieku jest ustawiona niżej,ale to się też zmienia.Być może moje pokolenie nie ma jeszcze tego we krwi, ale niemal wszystkie moje koleżanki wygladają dużo młodziej od swojej metryki:))
Asia
Jeśli mnie idzie, nie pragnę starości w szpilkach. Młodości zresztą też. W adidasach tym bardziej nie.:))
UsuńLiczy się tak zwana "pretensja", jak mawiała moja babcia. Ona, będąc nawet po osiemdziesiątce, zawsze wychodziła z pokoju starannie uczesana, z żabocikiem przy bluzce, każdego dnia świeżej. Twierdziła, że tak długo chce się człowiek żyć, jak długo chce mu się o siebie dbać. Coś jest na rzeczy:).
Podobnie jak z młodym wyglądem. Tylko dlaczego dopiero to młodsze pokolenie może mieć tak dobrze...
no proszę i już mam siedem pól do poprawy... ech
OdpowiedzUsuńRuszaj więc do boju, ino chyżo:))!
Usuńja to nawet na balkon bez makijażu nie wychodzę :)))))))
OdpowiedzUsuńpewnie nie dbam o wszystkie punkty, ale dla mnie najważniejsze są dwa ostatnie. miłość jest obowiązkowa, a marzenia niezbędne, bo bez nich usyyyyycham
a Tobie życzę długowieczności tylko pod warunkiem, że się nie zanudzisz i za bardzo nie zmęczysz życiem ;D
buziaki optymistko :)
Optymistko!? Jesteś drugą po moim dziecięciu osobą, która mnie tak nazwała. Kto wie, może i tak jest:)).
UsuńCzy się zanudzę? Raczej nie, pojęcie nudy jest mi prawie nieznane. Zmęczenie to insza inszość:).