Dziś, rzutem na taśmę, następna historyjka z cyklu Rodzinne anegdoty.
Moja córeczka Basia lubiła wielce, gdy ktoś nazywał ją aniołkiem.
Lubiła od zawsze. Niczym rasowy paw dumna z tegoż była.
Zresztą, nie było w sąsiedztwie osoby, która by za takowego jej nie
uznawała.
Bo dobre miała serduszko, czułe na zwierzęcą a nawet i ludzką, krzywdę i
niesprawiedliwość.
Tak też do dziś pozostało, choć spod tych złotych włosków często niesforne wyzierają rożki.
Zdarzyło się jej swego czasu ostro pokłócić z narzeczonym. Ciocia, pod której dachem
akurat gościliśmy, przybiegła zaaferowana głośnymi jej wyrzekaniami.
- Ma dziewczyna "charakterek" - skonstatowała z mieszaniną zdziwienia i uznania.
- Ja, charakterek?!
- Owszem, taki władczy.
Basia uderzyła w płacz. Ona, aniołek - i ma być despotką?!
Ciocia,
chcąc ją pocieszyć, stwierdziła, że to przecież dobrze, z facetami czasem trzeba ostro, więc ten jej charakterek całkiem jest do rzeczy.
Basia zapłakała jeszcze głośniej.
Ciocia, już nie wiedząc, jakich argumentów użyć, opowiada o niedawno przeczytanej książce.
"Dlaczego mężczyźni kochają zołzy".
Teraz już nieszczęsna rozełkała się na dobre.
Trzeba ją było utulać, zapewniając po tysiąckroć, że w żadnym wypadku terrorystką nie jest.
Zaś najgorliwiej zapewniać musiał ten jej nieszczęsny, sterroryzowany przed chwileczką, narzeczony.
I tak już mniej więcej zostało do dzisiaj.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
No, zolza i terrorystka! Nie da sie ukryc! :))))))))))))
OdpowiedzUsuńAle faceci takie kochają najbardziej, tak, że tego...:)))
UsuńErrato cos w tym jest:) Mój M nie znosi krzyków:)) Ale czasami jak sie wnerwię na Kogutka czy na męża to sie uśmiecha pod nosem(co mnie jeszcze bardziej irytuje)
UsuńInnymi słowy, coś w rodzaju "a nie mówiłem!":))
UsuńAleż się uśmiałam ..z siebie ;-)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak zdrowy dystans do siebie:)).
UsuńJa na miejscu narzeczonego od razu zwiewałabym, ale mężczyzną nie jestem, to pewnych rzeczy nie rozumiem....
OdpowiedzUsuńA czasami też ze mnie zołza wychodzi :))
Lecz może on bardzo to sobie chwali:)).
UsuńTo ci aniołek jeden ;) A pod skórą diabełek :))
OdpowiedzUsuńMoja krew!:))
UsuńJa tam jestem zywym dowodem na to, ze faceci kochaja zolzy:)))) I bardzo mnie to cieszy:D
OdpowiedzUsuńTo pewnie te słynne przeciwieństwa tak się przyciągnęły:))
UsuńJa tam mam się za aniołka.
OdpowiedzUsuńAle założę się o wiele że mąż widzi we mnie zolze:p
Popatrz, a ja dałbym głowę, że na odwyrtkę:)).
UsuńKażda kobitka to aniołek przecie! Każdy to wie!
OdpowiedzUsuńP.S Idę poprawić fryzurę, różki znowu się odsłoniły.;)
Koleżanka mojej mamy w żartach nam radziła: chłopu to nalej ukropu, a sama krzycz:)).
Usuń