Jak co dzień, a raczej co noc (bo o północy), mam zwyczaj odwiedzania pewnego zaprzyjaźnionego bloga. Posty ukazują się tam regularnie, rzec można, jak w zegarku.
Robię to od ponad roku, odkąd - już nie wspomnę jakim trafem - poznałam jego autorkę.
Jest nią nie kto inny, jak znana i lubiana Anna Maria P, przez nas głównie zwana Panterką.
Dzisiaj nie było typowego posta.
Wpis wprawdzie był, lecz w formie krótkiej informacji zapowiadającej przerwę.
Jak pisze Ania, zdarzyło się coś złego. Wszystko runęło, świat się zawalił.
I to na tyle. Resztę doczytajcie sami.
Nie udzieliła żadnych wyjaśnień, powiadomiła tylko o przerwie.
Bywa, że jakieś nieszczęście izoluje nas od ludzi. Od przyjaciół także. I to jest ten przypadek właśnie.
Chciejmy to uszanować, nie nalegając za bardzo.
Pozostaje nam tylko słanie w jej kierunku mocy.
Takich, jakie jesteśmy w stanie generować.
Wspierajmy ją, czym umiemy, jedni modlitwą, inni pozytywną myślą. Albo i obiema naraz.
Oby ta nieobecność okazała się jedynie tymczasowa.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Dobrze, że napisałaś o tym Errato. Dziękuję! Gdy sie przeczyta taką informacje, jak ta dzisiejsza u Pantery, to aż człowieka z niepokoju zatyka. I chce sie pomóc, a nie mozna nawet nic napisać. Przesyłam zatem duzo zyczliwosci i mocy naszej Ani poprzez Twego bloga***
OdpowiedzUsuńTak jakoś mnie ogarnęła potrzeba napisania tego. Jak człowiek się "wypisze", jest szansa, że mu ulży.
UsuńChoć, jak się okazuje, nie zawsze to w ten sposób działa.
O Boże!
OdpowiedzUsuńTe dokładnie słowa miałam na ustach, gdy w nocy wpis Pantery przeczytałam.
Usuńbardzo mi przykro!!
OdpowiedzUsuńTak. Nic innego do łba człeku nie przychodzi. Prócz domysłów.
UsuńBrzmi to bardzo niedobrze, ale ja myślę, że Ania się podniesie. Jest silną osobą. Mam taką nadzieję, życzę jej tego.
OdpowiedzUsuńMnie też na całej linii zaskoczyło. Oby to tylko był chwilowy kryzys.
UsuńMoce dla Pantery!!!
OdpowiedzUsuńMoce wszelkie!!!
Usuńok.
OdpowiedzUsuńTak wiele w takich razach ma modlitwa do popisu.
UsuńŚniłaś mi się dzisiaj.
O kurczę.
UsuńAle raczej miło:)).
UsuńTak się nie robi. Jeśli się utożsamia ze społecznością, to nie można w trudnych chwilach trzasnąć drzwiami "a niech się martwią, nie mogę na nich liczyć bo to tylko blogowa znajomość". Blogowa społeczność może się poczuć po prostu odrzucona i rozczarowana. Wielu z nas w trudnych chwilach doświadczyło realnej pomocy właśnie dzięki blogowej społeczności. Warto o tym pamiętać w kryzysie i nie porzucać, nie zostawiać w niepewności czytelników.
OdpowiedzUsuńSą różne sposoby reakcji na nieszczęście. Własne, albo kogoś z bliskich. Nie nam oceniać, gdy nie stoimy na czyimś miejscu. Lecz muszę przyznać, że w pierwszej chwili przemknęło mi przez myśl coś na kształt urazy.
UsuńZgadzam się, niepewność jest najgorsza. Otwiera pole domysłów, pełne najgorszych możliwości. Czasem gorszych nawet, niż te rzeczywiste.
Zgadzam się. Domysły bywają gorsze niż rzeczywistość. Dlatego lepiej nic nie pisać, niż pisać o czymś przerażającym, na dodatek blokując komentarze.
UsuńNikt tego nie lubi. I słusznie. Tyle, że w takich razach nie zawsze udaje się wcześniejszych ustaleń trzymać.
UsuńMysle Klarko, ze nie nam to oceniac.
UsuńPoza tym, bez przesady, pisanie bloga to nie jakas misja specjalna, gdzie autor ponosi jakokolwiek odpowiedzialnos za czytajacych. To jej blog i moze sobie tam pisac co jej sie podoba.,
Poza tym, ja doskonale rozumiem potrzebe izolacji w sytuacji krytycznej. Zaznaczam ze rozumiem, ale to nie znaczy ze uwazam to za sluszne.
Kazdy reaguje inaczej, czasem czlowiek nie mysli racjonalniew takich chwilach. To nie jest czas na krytyke czy ocene czy tak sie robi czy nie.
Moze jest to cos tak osobistego lub tak bolesnego ze nie chce albo nie potrafi o tym pisac.
Potrzeba izolacji - to najbardziej adekwatne określenie takiej postawy.
UsuńI nie nam to oceniać. Nie wypróbowaliśmy siebie w podobnych okolicznościach. Nie mówiąc już o tym, że na dobrą sprawę żadne okoliczności nie są do siebie podobne.
Potrzeba izolacji to raz. Szacunek dla czytelników, których się oswoiło - to dwa.
UsuńNie wiem, dlaczego wszyscy się rzucili, że Klarka żąda wyjaśnień. Nie o wyjaśnienia szło, bo każdy bloger ma swoją strefę życiową, którą od bloga trzyma z daleka i jest to normalne, bo nienormalne by było, gdyby wszystko było na blogu jak na patelni.
Na miejscu stałych czytelników poczułabym się, jakbym dostała ową patelnią w łeb "Mi się życie wali, a wy spadajcie, bo i tak nie pomożecie". A wystarczyło tylko i wyłącznie zostawić włączone komentarze i całej tej dyskusji zarówno tu, jak i u Pantery by nie było.
Ale każdy reaguje tak, jak reaguje, a w stresie często robimy rzeczy, do których normalnie nie bylibyśmy zdolni. Nie ma więc o co bić piany, a teraz li i jedynie skupić się na dobrych myślach płynących do Pantery. Oby jej się wszystko jak najlepiej i jak najszybciej poukładało.
Pozdrawiam,
Dzika Stokrotka.
W takich przypadkach zawsze należy liczyć się z odzewem czytelników. Przecież to naturalne, że się niepokoją, a nawet martwią. Rzecz jasna, każdy ma prawo chronić siebie. Poczekajmy. Zrozumiejmy.
UsuńJa wprawdzie przyznaję, że dosyć się przestraszyłam, pewnie inni też. Brak wieści to nie zawsze dobre wieści. Ale ...siła wyższa.
Klarki nie obwiniajmy, przejęła się dziewczyna i już.
Też mam nadzieję, że Ania stanie na nogi, ma dużo optymizmu i siły! A Pantery przecież zawsze spadają na cztery łapy...czytam Panterę odkąd jestem w blogosferze, czyli jakieś trzy lata...ta wiadomość mnie mocno zaskoczyła...bo przecież Ania potrafi się uporać ze wszystkim...KCIUKI ZA NASZĄ PANTERKĘ!
OdpowiedzUsuńWierzymy w jej optymizm i umiejętność spadania na cztery łapy. W końcu bycie Panterą do czegoś zobowiązuje.
UsuńTrzy lata to szmat czasu.
Blog Pantery podczytywałam po cichu od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że to przejściowe i po nocy przyszedł dzień, który przyniósł dobre rozwiązania. Życzę Ani wszystkiego najlepszego i dużo siły...
OdpowiedzUsuńJa też, bo poza wszystkim innym, bez Panterki nasza blogosfera byłaby już nie ta.:)
UsuńDolaczam sie i tez sle dobra energie dla Pantery.
OdpowiedzUsuńi czekam, ze wreszcie cos napisze i wyjasni.
Jak się wstępnie upora, na pewno napisze. Pozostaje czekać. Tudzież moce słać.
UsuńŻyczę Ani siły i spokojnej mądrości!
OdpowiedzUsuńI żeby pozwoliła sobie pomóc, gdy ktoś będzie potrafił ją wesprzeć.
Wierzę, a nawet jestem pewna, że takowe ma.
UsuńGdy już otrząśnie się z pierwszego szoku, pozwoli nam na to.
Nigdy ale to nigdy nie wiemy co nas czeka za kolejnym życiowym zakrętem....
OdpowiedzUsuńOtóż to! Dlatego nie warto wyciągać pochopnych wniosków.
UsuńMam tak że że milczę, gdy coś boli, bywa że po latach dopiero mogę o tym mówić. To nie znaczy że znikam oczywiście tylko po prostu musi się ustalić we mnie nowy schemat, nowy sposób myślenia.Rozumiem Anię, ale nie chcę by zniknęła na długo, tyle że pisanie ble ble gdy umysł boli coś co uwiera, tez jest bez sensu..I tak źle i tak nie dobrze.
OdpowiedzUsuńNie zawsze sami potrafimy przewidzieć, kiedy możemy o czymś mówić, a kiedy dostajemy szczękościsku.
UsuńPewnie, że nie warto produkować się na siłę, podczas gdy w środku wszystko nas boli.
W takich razach wystarczy, tak jak teraz, krótka wiadomość. Możemy czekać, wspierając duchem.