Zbigniew Herbert, Apollo i Marsjasz
właściwy pojedynek Apollona
z Marsjaszem
(słuch absolutny
kontra ogromna skala)
odbywa się pod wieczór
gdy jak już wiemy
sędziowie
przyznali zwycięstwo bogu
mocno przywiązany do drzewa
dokładnie odarty ze skóry
Marsjasz
krzyczy
zanim krzyk jego dojdzie
do jego wysokich uszu
wypoczywa w cieniu tego krzyku
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
tylko z pozoru
głos Marsjasza
jest monotonny
i składa się z jednej samogłoski
A
w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciała
łyse góry wątroby
pokarmów białe wąwozy
szumiące lasy płuc
słodkie pagórki mięśni
stawy żółć krew i dreszcze
zimowy wiatr kości
nad solą pamięci
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
teraz do chóru
przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza
w zasadzie to samo A
tylko głębsze z dodatkiem rdzy
to już jest ponad wytrzymałość
boga o nerwach z tworzyw sztucznych
żwirową aleją
wysadzaną bukszpanem
odchodzi zwycięzca
zastanawiając się
czy z wycia Marsjasza
nie powstanie z czasem
nowa gałąź
sztuki - powiedzmy - konkretnej
nagle
pod nogi upada mu
skamieniały słowik
odwraca głowę
i widzi
że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz
jest siwe
zupełnie
_____________________________________________________
Do poezji stosunek mam szczególny. Nieledwie mistyczny, można by rzec nawet.
Lubię sobie, gdy mnie nachodzi ochota znienacka, pokontemplować wybiórczo.
Mam swój sekretny, ulubiony zbiorek takich, co aż bolą.
Głównie od ciężaru gatunkowego, który tamże.
Nie myślę czynić tu analiz. Tych napisano przecież całe krocie.
Moje impresje tyleż amorficzne, co incydentalne.
Nie będę silić się na profesjonalizm.
To zgoła niepotrzebne, zważywszy wielkość dzieła.
Dzieło zaś, mym amatorskim zdaniem
prostotą olśniewa
do pionu stawia
krzycząc właściwie szeptem
Pojedynek
wytwornej elegancji, dobrego smaku, do granic absurdu wysublimowanego piękna
z cierpieniem
niewybaczalnie ekspresyjnym w wyrazie, acz z trudną do pomyślenia godnością przyjętym.
Pojedynek
abstrakcyjnej doskonałości
z człowieczeństwem
na Herbertowską modłę jako postawa wyprostowana pojętym.
Nawet nie trzeba kusić się o werdykt...
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Sa teksty, ktore mnie "biora", aczkolwiek moj stosunek do poezji daleki jest od naboznosci.
OdpowiedzUsuńWażne, że od niej nie stronisz:).
UsuńNo ja prosty inżynier musze przeczytać wiele razy
OdpowiedzUsuńAno, bo taki inżynier widzi rzecz z niejednej strony:).
UsuńProzaiczna do bólu jestem, ale przeczytałam ten wiersz. Jakim trzeba być artystą, żeby o cierpieniu tak niesamowicie pisać ....
OdpowiedzUsuńJakim artystą i jakim etykiem...
UsuńKiedyś, gdy byłam dzieckiem, zastanawiałam się, czytając ten wiersz, czy Apollo nie mógł się zadowolić samą wygraną? Po co jeszcze torturował Marsjasza? Potem, po latach, przyszło mi do głowy, że on wiedział (jako bóg - mógł przecież wiedzieć), że werdykt był niesprawiedliwy. Znał motywy sędziów - oni po prostu bali się zemsty. Zabił Marsjasza, bo wiedział, że ten i tak wygrał. I nadal wygrywa.
OdpowiedzUsuńDziecięcy ogląd sprawy ewoluuje z czasem:).
UsuńApollo jako esteta nie mógł znieść porażki niejako "zawodowej". Za to na wieki pogrążył się ...etycznie.
Pojedynek abstrakcyjnej doskonałości z człowieczeństwem dowodzi tu niezbicie wyższości twórczości płynącej prosto z człowieczego serca nad sztucznością, tworzeniem dzieł nienaturalnie uporządkowanych i przesadnie harmonijnych – zgodnych z zasadami estetyki. Prawdziwych emocji, głosu serca, sztuki nie da się zagłuszyć ani pokonać. Ich wyraz przełamie nawet ból, śmierć, upokorzenie, niesprawiedliwość…
OdpowiedzUsuńStąd płynie cała pociecha. Prawdziwa godność i człowieczeństwo obroni się nawet po wiekach.
UsuńA mnie sie skojarzył ów pojedynek boskości z człowieczeństwem ze współczesnym stanem rzeczy w Polsce. Z jednej strony rozpaplani, zakochani w sobie politycy, których głos juz prawie nikogo nie obchodzi, gdyż nie wywiera istotnego wpływu na losy "poddanych". Z drugiej to cierpiące, nędzą codzienną jak pajęczyną spowite społeczeństwo, z którego wyrywa sie coraz bardziej ponad tę polityczną paplaninę pełen bólu głos zyjacych w biedzie dzieci, niepełnosprawnych, chorych...
OdpowiedzUsuńTen z pozoru nierówny pojedynek zostanie oceniony przez historię. Z jej pozycji wszystko nabiera właściwych proporcji.
UsuńTo, o czy piszesz świetnie też ilustruje wiersz Juliana Tuwima "do prostego człowieka".
UsuńPowstała nawet piosenka z jego tekstem: https://www.youtube.com/watch?v=7wChlvZbXjY
lubię mieć czasem w głowie jakiś wiersz.... wers... ale nie za często wchodzimy sobie z poezją w drogę ;-)
OdpowiedzUsuńA ten pojedynek... taaaak..... zgadzam się.....Herbert generalnie też!
Ja też poezję Herberta odkrywam dopiero.
UsuńMam książki, zbiory wierszy, do których lubię wracać. Często są to poeci mało znani... Wiersz Herberta przejmujący.
OdpowiedzUsuńMuszę sobie zrobić taki własny, mały zbiorek wierszy, które poruszyły mnie najbardziej.
UsuńNic dodać nic ująć
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak. Bo tutaj trudno cokolwiek dodać.
UsuńUff! Nareszcie wróciłam do swojego nicka. Mój zięć jest genialny:).
UsuńPrzez chwilę byłem bardzo zadowolony z siebie, bo poznałem, że to wiersz. Zawsze patrzę na prawą stronę tekstu. Proza jest zwykle wyrównana do lewej i do prawej. Czyli, jak prawa strona jest prosta, to jest to proza, a jak poszarpana, to wiersz. Na tym polegała moja cała znajpmość poezji.
OdpowiedzUsuńA potem zerknąłem na Twój dopisek i mój poukładany świat legł w gruzach.
Czy to znaczy, że wszystko jest poezją?
P.S. Marsjasz to ten gościu, przez którego jednemu królowi urosły ośle uszy? A wszystko przez to, że jeden bóg miał manię wielkości...
Może niekoniecznie wszystko. To tylko u mnie (prawie) wszystko jest poezją:).
UsuńTak, masz rację; ośle uszy to atrybut Króla Midasa, który był świadkiem tego pojedynku.