Druga kopetra była większa. W niej zaś od dawna obiecana przesyłka od L.B.Abigail.
Swego czasu Lucyna zaproponowała, byśmy rzucili jej wyzwanie. Poetyckie wyzwanie.
Każdy z nas miał dostarczyć garść inspiracji do powstania małej formy. Wiersza, piosenki, czy haiku.
W tym miejscu przyznać muszę, że wątpiłam w ostateczny efekt.
To się nie uda, pomyślałam. Kto by potrafił tak zręcznie ogarnąć wszystkie te opowieści, obrazy i fotografie. Chociaż na każdym kroku mieliśmy dowody jej talentu, to inspiracje stanowiły novum.
A jednak! Nie doceniłam wrażliwości i empatii Lucyny. Ze wszystkimi propozycjami poradziła sobie znakomicie, i to w niewiarygodnie krótkim czasie. Niektóre z nich niesamowicie są przejmujące.
Oceńcie sami. Wszystkie zebrane są w jedną całość, noszącą nazwę Inspiracje.
Dla mnie jest piosenka na melodię kujawiaka. Powstała na kanwie moich słodko-gorzkich refleksji o naiwności. Pełnych autoironii, jak też zrozumienia dla "praw przyrody". Tyleż przyziemnych, co nieubłaganych.
Lecz oto już "twarde dowody" w postaci otrzymanych prezentów. Po pierwsze Tomik poezji Lucyny, wydany w tym roku i propagowany podczas spotkania autorskiego w Bielsku Białej.
Nie wiem, jak to określić, może należałoby porównać to do wytworu manufakturowego.
Ręcznie złożony tomik będący zbiorem wszystkich naszych inspiracji. To niemal jak "biały kruk", opatrzony wklejonymi na żywo zdjęciami grafik. Popatrzcie tylko (dla przykładu jedno z nich):
A tutaj już moja erratyjska inspiracja - piosenka na melodię kujawiaka:
Dziękuję Ci, Lucynko. Mieliśmy wspaniałą zabawę.
Lecz nie byłabym w pełni sobą, gdybym nie dokonała pewnego spostrzeżenia. Bo otóż autorka ma szczęście firmować swoje dzieło śliczną i młodą buzią na obwolucie tomiku.
Zważywszy tempo, w jakim posuwa się praca nad moją własną książką, można żywić uzasadnione obawy.
Zakładając, że w końcu do jakiegoś "firmowania" dojdzie, mogę już być w dość podeszłym wieku.
(Pisz, pisz, powtarzam sobie, pókiś jeszcze piękna i młoda!)*
___________________________________________
* Koń by się uśmiał, tylko na szczęście żadnego w pobliżu nie ma:-).
jestem pod wrażeniem...piękne prezenty :)
OdpowiedzUsuńTakiego to miałam farta:-))).
UsuńPod wrazeniem jestem i prezentow, i tomiku, i inspiracji, i tego wpisu, i planow!
OdpowiedzUsuń:)
O, to lubię najbardziej:-)))*.
UsuńA teraz polece z najgrubszej rury: jeszcze raz uslysze od Ciebie, ze masz skrzynkofobie, pojawie sie w Twoim pieknym miescie, skopie Ci tylek i bratki na nim zasadze! Masz sprawdzac codziennie swoja skrzynke!!!
OdpowiedzUsuńNo! :)))
Włożę sobie na tę okoliczność poduszkę i możesz sobie kopać do woli:-))).
UsuńNo dobra, będę sprawdzać. Raz w tygodniu:-).
Brawo !!!! ;)
OdpowiedzUsuńŻeby tak jeszcze jakiś mały bis:-)).
UsuńFajnie tak wyciągać i wspominać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajnie; tyle, że z powodu zagracenia wszystko leży na wierzchu i już nie trzeba wyciągać:-))).
UsuńNiezła historia z tym (nie)zaglądaniem. :)
OdpowiedzUsuńCzy wyleczyłaś się ze skrzynkofobii?
Taki tomik to skarb!
Na razie się wyleczyłam, nie wiem tylko, czy na długo:-)). Ba, tomik to prawdziwy skarb.
UsuńFajne skrzynkowe prezenty:-) najprzyjemniejszym jaki ostatnio dostalam, byl recznie napisany list zawiadamiajacy mnie o podwyzce:-)
OdpowiedzUsuńBa! Takie są najlepsze, szkoda, że tak sporadyczne:-)).
Usuń