Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
niedziela, 30 marca 2014
Co z oczu, to z serca?
Czego moje oczy nie widzą, tego po prostu nie ma (by Aniukowe Pisadło)
Z wielkim żalem ogłaszam wszem i wobec o swojej ogromnej stracie
Żaden inny nie będzie już taki, jak On
Bezawaryjny, pięknie zaprojektowany, łatwy w obsłudze
Lecz, co najważniejsze - mój pierwszy
Wiernie towarzyszył mi przez cztery lata
Wspierając pierwsze kroki w internecie
Dzisiejszej nocy padł na posterunku mój czteroletni Towarzysz Życia
Nieodżałowanej pamięci notebook Toshiba Satellite L40
Cześć Jego Pamięci
Każde zdarzenie ma swoje implikacje. Powyższe skutkować będzie moją nieobecnością.
Na owym "posterunku" właśnie.
Czego moje oczy nie widzą, tego po prostu nie ma - taką sugestię, jako temat czwartej wprawki - poddała nam pod rozwagę Ania.
Nieobecni głosu nie mają. To przecież zdarzyć się może; nikt nie jest niezastąpiony.
A tak się pięknie zapowiadało - dzisiaj obchodzę półroczny jubileusz blogowania.
Postaram się podejść do tego ze spokojem. Coś się kończy, coś się zaczyna.
Albo może z innej beczki - taka była wola Boża?
Lecz nic z tych rzeczy. To moja wola, a raczej karygodne gapiostwo było.
Ileż to razy tłumaczyła mama, że się nie siada do biurka z napojem.
Bo właśnie się spełniła największa moja obawa - że kiedyś zaleję laptopa herbatą.
Spokój, spokojem, lecz Wy ani mi się ważcie podchodzić do mojej nieobecności ze spokojem.
Płacz ma tutaj być i zgrzytanie zębów!
Inaczej będzie Was po nocach straszyć duch mojego padłego laptopa.
__________________________________________________________________
Wpis (pospołu z tym) bierze udział w konkursie na blogową wprawkę u Fidrygauki. Jeżeli chcecie, głosujcie na mnie. Może nawet uda mi się wkleić ankietę konkursową, w przeciwnym razie możecie wejść po prostu tędy.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Chciałam zaprezentować całkiem inny konkursowy wpis. Niestety, siła wyższa w postaci złośliwości rzeczy martwych skutecznie mi to uniemożliwiła.
Bo laptop mój ulubiony, ponad wszelką wątpliwość martwy jest.
Znaku życia nie daje, zero reakcji, trup i ...kaput!
Z niejakim trudem piszę ten post na "gościnnym" kompie. Wszak przyzwyczajenie drugą jest naturą...
Póki co, może nawet uda mi się bywać tu z doskoku. Jednak, o ile ze wzruszeniem śledzić będę to, co (mam nadzieję) tutaj napiszecie, nie będę już mogła tak aktywnie odpowiadać Wam na komentarze.
Bowiem smartfon - jakże słusznie przez niektórych stupid-fonem zwany - zdecydowanie do pisania postów niesposobny. Udało mi się już wyczaić, jak się robi spację, lecz jak na razie nie wiem, jak wpisać podkreślnik. A tenże na nieszczęście mam w swoim e-mailu. Piszcie więc raczej na Gmaila.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
taka satelitowa toshiba też mi kiedyś padła - ale całkiem bez powodu. pamiętam tę żałobę. i dziwne uczucie, że ktoś odszedł.
OdpowiedzUsuńNajlepszy laptop pod słońcem! Gdyby nie ten nieszczęsny incydent, mogłabym użytkować go jeszcze z dziesięć lat.
Usuńmoja satelitowa toshiba też padła po czterech latach, niestety nie wskutek zalania, ale ot tak... czarny ekran nagle i kaput; i nawet pan informatyk-elektronik nie dał rady
UsuńMoja miała w sumie sześć lat, przedtem użytkowały ją moje dzieci. Jeszcze długo mogła być na chodzie...
Usuńojej...:( mój małżonek zwykł mówić, że zalanie laptopa herbatą jeszcze nie jest najgorsze (jakoś można go wysuszyć i reanimować) gorsze jest zalanie laptopa - słodką herbatą. Wtedy podobno kaput.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję tej wymuszonej przerwy!
Na pocieszenie powiem, że wiosna jest - więc życie w blogosferze spowolni tempa na rzecz życia realnego. Może to osłodzi Ci gorycz tego wydarzenia.
Buziaki wielkie i czekam tu na Ciebie :*****
A co, myślałaś, że ja piję bez cukru:-))? Jedna łyżeczka, ale zawsze jednak. Nie wiem, jak długa będzie ta przerwa. Już teraz krew mnie zalewa z nerwów, bo nie umiem pisać na innym sprzęcie. Oddajcie mi moją Toshibę!!!:-)))
Usuńoddałabym Ci gdybym miała :))) zawsze chciałam wygrać w totka - tyle marzeń do spełnienia :)))
UsuńJestem wzruszona****. Ach, żeby to człowiek wiedział, że wygra, to może by mu się nawet chciało zagrać:-))).
UsuńNo coz, az mi sie na usta (klawiature) cisnie: kto nie slucha matki, ten slucha psiej skory.
OdpowiedzUsuńCzy jakos tak mawiala moja prababcia. Miala racje!
Co nie znaczy, ze Ci nie wspolczuje. Ja to nawet smartfona nie mam na takie przypadki. Moze jeszcze da sie cos z tym zrobic, nie trac nadziei :))
Tak, o psiej skórze było swego czasu głośno. Jutro będę mniej więcej wiedzieć, czy wszystko stracone.
Usuńnie śmiem rzec inaczej aniżeli: będzie Cię brakowało i wraaaaaacaj jak najszybciej! :-))))
OdpowiedzUsuńOoooooo! To już nie mam wyboru:-)))!
UsuńPłaczę więc i zgrzytam zębami! Ojojoj! Biedna Errata! Jak to będzie bez niej w tym budyniowym świecie? :(((((
OdpowiedzUsuńNie może być! Ja i budyń...Czy to się kuma:-)))?
UsuńEratto gościnne występy też trzeba zaliczyć , kompa szkoda.....ale ważne że już pół roku piszesz bloga, nawet jak nie pisałaś jeszcze u siebie to lubiłam czytać Twoje komentarze zawsze miały w sobie to coś ....jak co to oczywiście głos oddam :)
OdpowiedzUsuńŚciskam :)
Ilonko, wzruszyłam się! Będę walczyć, jak lew. Obym tylko nie zginęła, jak ta mucha:-))). Uściski***
Usuńojeju jeju jak Ci współczuję
OdpowiedzUsuńlepiej chyba żyć bez chłopa jak bez laptopa:(((
No, to osiołkowi w żłoby dano! Takiego dylematu nie potrafiłabym rozstrzygnąć. Jednak nie mam okazji do konfrontacji. Póki co:-))).
UsuńZnam to. Wiem, jakie to okropne...
OdpowiedzUsuńPozgrzytam.
Dzięki; jednak nie chcę mieć na sumieniu Twego uzębienia:-))).
UsuńOjej, ojej, ojej ........ biedna toszibka :(((( teraz bez kompa, to prawie jak bez ręki, zwłaszcza, gdy się bloga pisze.
OdpowiedzUsuńRatuj więc swoją sytuację, Errato i wracaj :)
Może i uratuję, kto to może wiedzieć. Niezbadane są wyroki ...i takie tam:-)).
UsuńJaka przykra sprawa z tym laptopem! Ale mam nadzieję, że szybko zregenerujesz się i kupisz nowego Towarzysza Życia blogowego i internetowego. Czego stęskniona Twoich wpisów będę wyczekiwać :)!
OdpowiedzUsuńPowalczę o regenerację:-))). Pozdrowienia.
UsuńWspółczuję :/
OdpowiedzUsuńA jednak sama rok temu zmieniłam laptopa bo staruszek miał już dość i wyszło mi to na dobre.
Wiesz, z aparatem też nie mogłam uwierzyć, że jakikolwiek inny będzie mi odpowiadał, a jak się zepsuł myślałam że się zapłaczę, a jednak upatrzyłam sobie model który był i niedrogi i miał większe możliwości i w ogóle całkiem fajny jest :) więc wiesz, mimo że teraz Ci źle, to może w efekcie wyniknie z tego coś dobrego?
Człowiek przyzwyczaja się do dobrego sprzętu i przywiązuje, jak do żywej istoty. Ileż historii zawiera w sobie taki nieżywy pozornie przedmiot... Oby wynikło dla mnie jakieś dobro:-).
UsuńMnie kiedyś zdarzyło się zalać laptopa wodą, ale działa dalej, widocznie woda nie jest tak groźna, jak herbata;)
OdpowiedzUsuńGratuluję pół roku pisania bloga i życzę Ci wielu owocnych lat:)
Pozdrawiam
Prawdopodobnie chodzi o to, że herbata jest słodka, więc może zaklejać. Trzeba było pić bez cukru...:-)
UsuńDzięki za koleżeńskie wsparcie:-)).
Wyrazy współczucia.
OdpowiedzUsuńTo jest bolesne doświadczenie.
Mojej córce też się przydarzyło. Ale bez cukru. Czyli wersja "light" to była jak czytam.,
Wracaj, mam nadzieję, że jakoś coś się da zrobić...
A mój mąż denerwuje się jak chodzimy z laptopem...
Teraz już, gdy siedzę przy lapku mojego dziecka, nabieram nawyku trzymania herbaty na innym blacie. Jutro okaże się, czy ostatnia nadzieja poległa.
OdpowiedzUsuń