Sądzę, że tak, tylko nie jestem przekonana, czy koniecznie w tej postaci: oskubanych, zwiędłych, butami podeptanych płatków.
Tegoroczną uroczystość Bożego Ciała mieliśmy okazję przeżyć z członkami chóru, na kaszubskiej wsi. Były - jak zawsze - feretrony, konie, strażacy, no i pierwszokomunijne dzieci.
Cokolwiek zaskoczyły mnie proporcje w populacji tychże. Zwykle dziewczynek jest w procesji więcej.
A tutaj zaskoczenie. Chłopców było siedemnastu, dziewczynek jedynie sześć. Dlaczegóż to?
Skłonna jestem mniemać, iż nie obrodziły latoś kwiatki. Obrodziły, czy nie, dość, że podaż była mała.
Procesja Bożego Ciała w Szymbarku na Kaszubach (04.06.2015.)
Jako mała dziewczynka sypać kwiatki pragnęłam nieustająco. Biała sukienka, biały koszyczek, ach...
Pamiętam, jaką się trzeba było wykazać inwencją, żeby te nieszczęsne kwiatki zdobyć. Nie sztuka bowiem wypełnić koszyczek zwykłym polnym chwastem. On mógł stanowić tylko "wypełniacz", w koszyczku musiało być, przynajmniej w miarę, kolorowo. A zatem lądowały tam wszystkie oberwane płatki z domowych wazonów. Bzy, piwonie, margerytki. Kiedy był na nie sezon i udało mi się zdobyć maki, to już sukces murowany. Jako, że mieszkałam w dużym mieście, zostawały mi kwiaciarnie i stragany. Czasem w odruchu dobrej woli panie z hali targowej nasypywały dzieciom do koszyczków to, co już zdążyło opaść, bądź to, co się nie sprzedało.
Nie było, oj nie było lekko...
Sypało się w myśl specjalnej procedury. Tyleż efektywnie, co i efektownie.
W dzisiejszych czasach zwyczaj ten nam jakoś podupada.
Co to będzie, można by zapytać, jeśli okaże się, że nie ma już kto sypać?
Czy księża zaczną bić na alarm?
Czy bez sypania już nie może być procesji?
Sięgająca korzeniami trzynastego wieku uroczystość Bożego Ciała została ustanowiona ku czci Ciała i Krwi Pańskiej. Nosi cechy radosnego dziękczynienia za Eucharystię.
Procesja ma charakter manifestu wiary, deklaracji przynależności do Chrystusa i Kościoła.
Taki jest jej główny cel.
Tradycja obrosła w różnorakie procedury, przybierając charakterystyczne dla regionu, niezwykle barwne i spektakularne formy.
To bardzo piękne, podniosłe święto. Zarazem okazja do zaznaczenia swej przynależności.
Trzeba to kultywować.
Jeno po kiego te nieszczęsne kwiatki.
(Wiem, wiem - zostanę za to zlinczowana.)
Wszelako powoływanie się na starotestamentową tradycję zdaje mi się z lekka naciągane.
Niedobrze byłoby, gdyby o taki szczegół w puch się miała rozbić główna oprawa święta.
Bo po mojemu znacznie jest stosowniej złożyć Panu w darze najpiękniejsze (i najświeższe) kwiaty, miast obrzucać drogę przywiędłymi ich szczątkami.
Potem te kwiaty zdobią ołtarze, krzyże i figury.
Zdeptane płatki z ogołoconych badyli zwyczajnie zostają do rowu zmiatane.
W tym miejscu - gwoli uczciwości - rozważmy wątpliwość.
Wszak jest nam znamy ten fragment ze św. Jana (J 12, 11).
Maria z Betanii drogim olejkiem namaszcza Jezusowi stopy. Oburzony Judasz stwierdza, że powinno się go sprzedać, dochód przeznaczając dla ubogich.
(Już, już, słyszę oburzone głosy, żem jest jak ten Judasz.)
Tymczasem tutaj nie zachodzi żadna analogia. Nie zachodzi zaś, ponieważ:
Chcę raczej miłosierdzia, niż ofiary (Mt 12,7)
Nie zabijamy już na ołtarzach cielców, wciąż jednak łby urywamy kwiatkom.
To może jednak okażmy miłosierdzie kwiatkom.
Nie trzeba? One już i tak okwitły?
Cóż to więc za "ofiara", pozwólcie, że spytam.
Dobry Ojcze Franciszku, ujmij się za kwiatuszkami.
Post ten pisząca w roli kwiatki sypiącej :) |
Żeby to ludzie faktycznie robili ku chwale Jezusa, a nie tylko po próżności...
OdpowiedzUsuńDzieci niestety, nie znają Jezusa, więc trudno mówić, dlaczego sypia kwiatki.
Dzieci znają Jezusa wtedy, gdy rodzice bądź inni ludzie dadzą im Go poznać.
UsuńWalczmy ze swoją próżnością. Jest wtedy spora szansa, iż swoją postawą "zarazimy" tę resztę:).
Myślę, że to dobre pytanie dlaczego chodzimy na procesje i dlaczego (no dobra, nie osobiście, ale...) sypiemy kwiatki... :)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że jeszcze nikt nie wpadł na to, by sypać papierowe czy plastikowe, jak to robi się po niejednym ślubie :))
Ale jeszcze tak myślę, że warto zawsze wyważać granicę między oszczędnością a darem :) Roztropność to wielka cnota :)
Też coś takiego przemknęło mi przez myśl:). Całe szczęście, ze nikt na to nie wpadł. Przed niektórymi figurami widziałam już plastikowe kwiaty. Może i trwalsze, ale to się nie godzi i już.
UsuńRoztropność jest niezwykle cenna. I rzadka, niestety...
Odpowiadając na tytułowe pytanie, sądzę, że Pan Jezus lubi kwiatki, tak jak wszystko inne. To dla mnie oczywiste. Tak jak i oczywisty jest fakt, że kwiatki najpiękniejsze są żywe, rosnące, rozwijające się i więdnące w rytm swojego czasu.
OdpowiedzUsuńCzy zatem potrzebne podczas procesji???
Siła ciężkości obyczaju nie ma sobie równych:).
Usuńciekawe spojrzenie
OdpowiedzUsuńi chyba się nie zgadzam
mnie nie szkodzi to sypanie kwiatków
ale dzięki za ten wpis
bo ja jakoś nie lubie tego swieta
ale gdyby miało być manifestacja, to proszę bardzo, mogę iść w procesji
im mniej osób będzie szło, tym chętniej ja dołączę:)
Może i nie szkodzi, ale czy pomaga?:))
UsuńIstota święta jest bardzo piękna, tyle, że zrobiło się jakoś smętnie, zamiast radośnie. Moim zdaniem to właśnie przez tę naszą obyczajowość.
od zawsze postrzegam Boże Ciało jako święto smętnego powłoczenia nogami na długaśnej procesji
Usuńw ogóle jest jakiś problem w katolicyzmie w radosnym przezywaniu religijnym. szczególnie w Polsce
. Irlandzki ksiądz, na którego msze uczęszczamy sprawia, że wychodzimy z kościoła uśmiechnięci .
Ja też zawsze ubolewam nad tym. Nie służy to dobrej sprawie, bo kiepską stanowi dla niej reklamę.
UsuńZdjęcie Errato fantastyczne :)
OdpowiedzUsuńBo robione przez mistrza nad mistrze - mojego tatę:).
UsuńJednak postanowiłam usunąć. Napisałam że uczono mnie na religii dawno temu iż "Bóg jest wszędzie i we wszystkim". Napisałam że czczę Jego obecność w żywym codziennym jedzeniu i napisałam że Jezus mówił o Obecności w chlebie i wodzie że to jest Jego ciało i Jego krew. Myślę że chodziło Jemu o uwagę i wdzięczność za boskie ciało i boską krew codzienną. Tak mniej więcej napisałam, ale się rozpędziłam więc skasowałam, bo i też myślę że i teraz niepotrzebnie się wymądrzam i obawiam się że czyjeś uczucia mogą zostać dotknięte. Dodam że naprawdę szczerze uważam iż Święto jest piękne jeśli przypomina o wdzięczności, codziennej wdzięczności za dobro otrzymywane. :)
OdpowiedzUsuńBóg jest obecny we wszystkich swoich dziełach.
UsuńJezus polecił nam spożywać swoje Ciało. Czynimy to przyjmując Komunię Świętą, czyli konsekrowany chleb (w tym przypadku opłatek) i wino.
Z tymi "uczuciami religijnymi" to nie do końca jest tak, jak się niekiedy myśli:).
Warto posłuchać tego, szczerze polecam: https://www.youtube.com/watch?v=Y8YvD3jeLTw
Boże Ciało - nie poszedłeś do kościoła, kościół przyszedł do Ciebie ;-)
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, lubię ten sposób manifestacji wiary, tylko szkoda, że procesje są tak mało radosne - niczym kondukt żałobny..
Co do kwiatków, rzeczywiście jest to dość barbarzyńskie, ale dziewczynki uwielbiają sypać kwiatki i są takie słodkie! Proponowałabym specjalne plantacje przy parafiach - z myślą o procesji ;-)
Właśnie, jak kondukt jakowyś:). Taki obyczaj...
UsuńSpecjalna hodowla, to jest myśl! Jak choinki na boże Narodzenie. Albo jak kurczaki na rzeź:)).
Czwartkowa procesja Bożego Ciała - w Australii obrzęd nieznany. Dzisiejsze (niedzielne) czytania były o Eucharystiii. I tyle. Dzisiaj w naszym kościele gościl młody ksiądz z filipin więc spytałem jego jak to wyglada w Manili. Też nie słyszał o czwartkowej procesji.
OdpowiedzUsuńCo kraj, to obyczaj - jak się okazuje. Można i bez tego, ale miło tak sobie przejść ulicami w procesji:).
UsuńTeż sypałam. I z tego sypania mam bardzo dobre wspomnienia. Jakoś chyba jestem obok troski o biedne kwiatuszki. Zdarza mi się bowiem mieć cięte kwiaty w wazonie (a przecież jest to przedwczesna ich śmierć, w szklance wody, nie mająca nic wspólnego z naturalnym odejściem...). Ponadto posadziłam sobie bazylię, oregano i inne zielone trawsko, które bezczelnie obrywam i zżeram z różnymi potrawami. W ogóle zdarza mi się zrywać różne rzeczy. Np. siedzę na trawie i bezmyślnie zrywam i miętolę źdźbła. Chyba jestem roślinnym barbarzyńcą.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było. Nie neguję kwestii rozmyślania nad rolą kwiecia w procesji. Ale chyba nijak nie mogę dla niego wykrzesać w sobie litości. Bo "dni człowieka są jak trawa, kwitnie jak kwiat na polu, ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma..." (Ps 103). Kwiotek czy inszy badylek dziś jest, a jutro go nie ma. Sądzę, że każdego dnia wywalanych jest na świecie tony kwiatowych odpadów, których nie udało się sprzedać straganiarzom i kwiaciarzom wszystkich kontynentów. Jak raz w roku w takiej Polszcze setki dziewuszek w białych kiecuniach sypnie kwieciem (czy to z próżności, czy z miłości) to jednak ród kwieci od tego nie zginie ;).
Pewnie, że kwiatki nie wyginą. Ale to tylko dlatego, że tak mało jest uczestniczek sypania. Może dlatego nie ma tylu chętnych, że dosyć trudno jest zdobyć to nieszczęsne kwiecie. Mnie chodziło bardziej o ideę.
UsuńKwitną sobie roślinki, potem przekwitają. Taka jest ich rola. Po co zbytnio ingerować w naturalny proces. Jeść musimy, zatem hodujemy to, co nam potrzebne. Wszystko w granicach równowagi.
My lubimy jak jest teatralne i widowiskowo :) Nigdy nie sypałam i nie chciałam sypać kwiatków ... wolę je dostawać :)
OdpowiedzUsuńJa preferuję prostotę i prawdę przekazu.
UsuńBędąc małą dziewczynką, sypalam kwiatki, nosiłam poduszki, wstążki, chorągwie .... dawno to i nieprawda ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wiele rzeczy jest Bogu, czy Jezusowi niepotrzebnych, ale dzieją się, bo tak sobie ludzie wymyslili. Nieważne, czy ma to sens, czy nie ma.
Twój apel o niemarnowanie kwiatków mnie nie oburza i jest jak najbardziej na miejscu. Moze dlatego, że sens procesji i chodzenia do koscioła, a także wiary w nauczanie tegoż u mnie zaniknął.
Bardziej przejmę się losem zwierzaka, czy drzewa, rośliny, bo one żyją z nami tu i teraz, potrzebują naszej ochrony, opieki, a nie marnotrawienia.
A ile brzózek życie straciło z okazji święta czwartkowego ....
Ja też pasjami brałam udział w procesjach. Zwłaszcza u dominikanów. Te ludowe stroje, te akcesoria, łezka się kręci. Ach, tylko dlatego Cię nie oburza, bo sens zaniknął?:)) Niezupełnie to miałam na myśli. Ja abstrahuję od poczucia sensu, chodzi mi raczej o obyczaj. Oj tak, brzózek to żal...
UsuńW sumie to masz rację. Popieram
OdpowiedzUsuńDzięki, Antoni:)
Usuń