Lenka i Marek, jak to ostatnio w modzie, poznali się przez internet. Po trzech miesiącach
ożywionej pisaniny zdecydowali się na spotkanie. Lenka właśnie spędzała krótki urlop u ciotki, gdy okazało się, że Marek pracuje przy remoncie domu niespełna sto kilometrów od nich.
To był czarowny,
pełen wrażeń i magii dzień u schyłku sierpnia. Były więc wspomnienia, spacer
nad jeziorem, obiad w uroczym zakątku, picie kawy na tarasie zamku. Zdawało się, że od pierwszego spojrzenia poczuli tę szczególną więź. On
był zachwycony jej wytworną elegancją, podziwiał klasę, perfekcję, urodę. Nie omieszkał też zauważyć przepięknie pomalowanych paznokci. Zarówno u rąk, jak i zgrabnych (w jego odbiorze) stóp. Od kiedy tylko wsiadła do jego wysłużonej toyoty mieli splecione ręce, rozluźniając je tylko wtedy, kiedy musiał zmieniać biegi. Co chwilę całował ją w rękę, a gdy się na moment zatrzymali, również w stopę. Ona zaś oczu nie mogła oderwać od jego długich, rudych włosów. Pod
koniec dnia wcale nie chcieli się rozstawać. Przeciągali to w
nieskończoność, odprowadzając się na przemian. Przez chwilę nawet rozważali wynajęcie domku wczasowego na noc.
Propozycja zdawała się kusząca,
lecz Lenka oczami duszy ujrzała siebie nad ranem - z rozmazanym makijażem tudzież fryzurą w nieładzie. To zaś nie było do przyjęcia.
Toteż poprosiła Marka, by jednak odwiózł ją do domu ciotki.
Ustalili, że za kilka dni on przyjedzie do niej omówić szczegóły ich kiełkującego właśnie związku.
Oboje byli pewni że chcą, by to - w jakiejś możliwej do przyjęcia formie - trwało nadal.
Tymczasem Marek miał przed sobą sto kilometrów jazdy - "tęsknił" bowiem za nim rozpoczęty remont. Nazajutrz z kolei Lenkę czekało trzysta kilometrów drogi - wizyta u ciotki właśnie dobiegała końca.
Prace budowlane
przeciągały się w czasie i przyjazd Marka stanął pod znakiem zapytania.
Telefony, początkowo codzienne, coraz to były rzadsze i rzadsze. Pisać już nawet nie było i po co.
Na koniec jeszcze krótka wiadomość, że rozważa zatrudnienie za granicą.
Widać, słomiany zapał chłopakowi minął, wymarło wszystko "śmiercią naturalną".
Życie Lenki wróciło do normy,
skończył się urlop, zaczęła się praca.
I gdyby tak miała uczciwie to wyznać, musiałaby zauważyć, że... nie za bardzo tęskni.
W tym miejscu uściślijmy - nie tęskni za Markiem.
Za to była w niej ogromna tęsknota za uczuciem jako takim.
Nade wszystko zaś nie mogła znieść, żeby ją ktokolwiek do wiatru wystawiać czelność miał!
Minęło sporo czasu, nadeszła jesień, zima. I nagła, niespodziewana już raczej, wiadomość od Marka.
Może przyjechać już w przyszłym tygodniu, bo właśnie skończyła mu się praca.
Jasne, czemu by nie, z pewnością będzie jej miło. (Akurat! Zgodziła się wyłącznie z ciekawości.)
W tym miejscu można się zastanawiać, czy dawne zauroczenie wróci.
Czy "odgrzewane kotlety" smakować będą tak, jak wtedy kiedy były świeże.
Otóż nic między nimi nie mogło już być takie, jak poprzednio.
cdn.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czekam zatem na cdn. Intryguje mnie zakończenie.
OdpowiedzUsuńBędzie się działo, aczkolwiek może niekoniecznie po "naszej" myśli.:))
UsuńTakie znajomosci na odleglosc nie rokuja zbyt dobrze...
OdpowiedzUsuńMama zawsze mi to powtarza:)).
UsuńJa tam jestem optymistą
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
I to jest właściwa postawa:)).
UsuńZ doświadczenia własnego wiem, ze znajomosci nawet na duuuuzą odległośc moga sie rozwijać i kończyc happy endem. Ciekawa jestem jak to bedzie u Lenki i Marka. Pare jednak rzeczy z tego opisu mnie zaniepokoiło i uwazam, ze nie za dobrze rokuje to ich znajomosci. Wszystko to było u nich takie zmysłowe. Nie czuję tu porozumienia dusz ani głębi uczuc. Może tu dobry sex załatwiłby sprawę. A moze nawet i na sex za mało przyciągania. Zobaczymy, poczytamy!:-))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, Oleńko, za ten wnikliwy komentarz. Twoje uwagi się cenne, by nie rzec, kluczowe.
UsuńPrawdopodobnie brak głębszych uczuć był powodem takiego, a nie innego obrotu sytuacji. Gdzieś w głębi duszy o tym wiem, jednak nie zdecydowałam się tego w ten sposób wyartykułować.
Wprawdzie druga część jest już napisana, tylko czeka na edycję, lecz wezmę Twoje sugestie pod uwagę. Zwłaszcza przy formułowaniu końcowych wniosków:).
Ciekawie się zaczyna, czekam więc na cd. :)
OdpowiedzUsuńNo, no... Ja też - jakkolwiek to może wydawać się dziwne:)
UsuńCiekawe
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że moja opowieść coś wniesie do ogólnych wyobrażeń na temat internetowych znajomości.
UsuńBędę jeszcze nie raz o takowych pisać.
Jest wiele czynników, które powodują takie nagłe zauroczenie, z rozwijającym się szybko uczuciem czy, jednocześnie, pożadaniem, zresztą nieskonsumowanym. Powrót do własnych miejsc bytowania wprowadza na poprzednie tory codziennych zajęć, znajomych, tych samych terenów itp. Jednym słowem - monotonia i to ona nas trochę tępi w bieżacych zachowaniach. Ale też dobrze czujemy się na swoim, niekoniecznie chcemy to zmieniać, bo jednak któreś z nich musiało by się zgodzić na emigrację do nowego. Sama świadomość może osłabić działania. Gdzie znajdę pracę, co będę robić, co jak się nam nie ułoży,a tu już część mostów spalonych? Być może stąd obojgu przygasło.
OdpowiedzUsuńTak zwane zasiedzenie zawsze jest kulą u nogi dla wszelkich, nawet tych z gruntu pozytywnych, zmian.
UsuńJednak wierzę, iż wielkie uczucie potrafi przezwyciężyć tę przesadną zachowawczość:).
czekam, czekam, uwielbiam takie historie:)))
OdpowiedzUsuńJa też je uwielbiam.:))
Usuńna dwoje babka wróżyła ... :) Jednak zdecydowanie częściej życie w "rozkroku" czyli on tam ja tu nie kończy się tak jak w bajkach "i żyli długo i szczęśliwie " ... no ale poczekajmy jak to będzie tym razem :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Chyba, że nasze oczekiwania są z tych niszowych.:)
UsuńCiekawe, wciąga, dobrze umiesz budować tzw. suspens :).
OdpowiedzUsuńNie za bardzo warto budować związek na samym zauroczeniu.
Ale nie mam nic przeciwko internetowym znajomościom, Odległość nie będzie przeszkodą dla prawdziwej miłości. Ale wiele utrudnia... Choć i tak jest ąłtwiej niż jak dawniej, gdy musiały wystarczać listy i telefony :)
Internet w jakiś sposób ludzi zbliża, lecz z kolei stwarza inne, nieznane wcześniej zagrożenia. Myślę, że jeszcze nie raz będę o tym pisać. Z tym, że (celowo) nie traktuję tego jak poradnik, nie czynię też obserwacji socjologiczno - statystycznych. Są to raczej dość niszowe refleksje. I to z założenia.
UsuńNie piszę historyjek z puentą - z gatunku tych, jakie można sobie teraz w naszej blogosferze poczytać. Nie krytykuję tego - to ma swój cel.
Jednak mój cel jest inny. Dziś wieczorem będzie druga część.
Miło mi, że tak to odebrałaś:)).
Znam kilka par, które poznały się przez internet i są w stałych związkach, ja miałam jeszcze to szczęście, że poznałam męża na spacerze z psem...Mam pomysł co będzie dalej...;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy moja wizja będzie pasować do tego co napiszesz.
Ja też jestem ciekawa:)).
UsuńTak, kiedyś to było fajnie, można było wyjść na spacer i poznać fajnego faceta. A swoją drogą, spacer z psem jest dobrą okazją do zawierania znajomości. I to niekoniecznie tych damsko - męskich. Moje dziecię żartuje sobie, że "na psa" może być niezły podryw:)). Coś o tym wiem, bo opiekowałam się kiedyś psem mojego brata.
Czyżbyśmy były imienniczkami? :))
Zastanawiam się jak on w tej Toyocie całował jej te stopy ...
OdpowiedzUsuńTo bardzo zwinny chłopina był. Niewielkiego wzrostu, to jakoś ogarnął:))
UsuńOjejku, widzę, że tu się dłuższa historia pisze. A ja dziś padam, przeczytam, jak wróci mi spokój. Ale już mi się tytuł podoba, więc doczytam na pewno! :)
OdpowiedzUsuńUściski!!!
Szykuje się, a jakże! Będzie mi miło:))
UsuńRemont w toku, a więc człek padnięty już z wieczora:). Normalka.