Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

niedziela, 31 stycznia 2016

W głebi duszy

Jeśli do ciebie mówię
lecz jeno w głębi duszy
czy mnie usłyszysz?

Lecz jeśli nawet
mówię jeno w duszy
i ty nie słyszysz - 

mamże prawo mówić?

Czyż przestwór mojej własnej duszy
nie jest mi najsurowszą sankcją?  

czwartek, 21 stycznia 2016

Cierpienie

Z cyklu Witajcie na dnie

Być może wszyscy ludzie cierpią i każdy ma swój krzyż.
Lecz nie mam wątpliwości, że cierpienie cierpieniu nierówne.
Nierówne nie tylko w wymiarze, lecz w godności przede wszystkim.
Nie każde cierpienie uszlachetnia. Jest również takie, które degraduje.
Na scenie teatru życia różne role nam przychodzi grać. 
Nie mieliśmy wpływu na to, w czym Naczelny Reżyser nas obsadził.
Tym niemniej musimy grać najlepiej, jak tylko się da. To diabelnie trudne.
Każda chciałaby być księżniczką.
A kto zagra świniareczkę?

___________

Kto by pomyślał, że to właśnie Anna zainspiruje mnie swym dzisiejszym postem. Gdzie Rzym, gdzie Krym i co ma piernik do wiatraka...

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Finał 24, za rok będzie Jubileusz!

Chcesz i możesz, zatem dawaj. Nie chcesz - nie dawaj. To wolny kraj.
Lecz jęzora po próżnicy nie strzęp, bo się sam ośmieszasz.
Że Owsiak to, że Owsiak tamto i owamto. Nie chce mi się tego słuchać.
Bowiem dowody są twarde. I namacalne. Sprzęt ratujący życie zostaje dostarczony i spełnia swoje funkcje. Jasno i konkretnie. Nie widzę większego sensu w tych domorosłych próbach "rozliczania". Negowania rzetelności, podważania zasadności i jakości działań.
A gdyby tego wcale nie było? Gdyby nie grała orkiestra, gdyby były tylko zwykłe zbiórki? Ot, takie, jak na przykład na hospicjum? Toż gołym okiem widać, jakie są różnice w kwotach.
Czy warto robić cały ten - jak niektórzy mówią - "Owsiakowy cyrk"? Ależ warto, warto, warto!
Bez niego cieniutki byłby strumyczek gotówki, cieniutki...
Nawiasem mówiąc, czy bierze się pod lupę firmy, które pod płaszczykiem odprowadzania ułamka procenta od sprzedaży towarów na cele charytatywne zbijają krocie na ludzkiej łatwowierności?
Nie, wprost przeciwnie, większość pozwala wziąć się na lep domniemanego altruizmu, kupując chłam jak ciepłe bułki.
Co komu do tego, ile zarobiła fundacja Owsiaka, ile zarobili jej pracownicy, jakie są koszty całego przedsięwzięcia. Domyślam się, że z czasem coraz większe. Tak dzieje się zawsze, nic w tym nowego pod słońcem. Każda fundacja generuje duże koszty uzyskania. Lecz ta, o której dziś mówimy jest bez reszty wyjątkowa. Stąd właśnie tak wielkie jej gremium.  
Nie chce mi się wdawać w polemiki z zaciekłymi jej antagonistami.
Zwisa mi, prawdę mówiąc (i powiewa), że oto Owsiak obstalował sobie nowe okulary bądź też sprawił sobie kolejne czerwone spodnie.
Co tak naprawdę mogą zrobić przeciwnicy Owsiaka? Ano, mogą mu naskoczyć.
Mówiąc jednak poważnie, owszem, mogą zrobić jedno. Jeśli zaliczają się do tak zwanych decydentów - starać się tak rządzić, by żadna Orkiestra nie była potrzebna.
Jeśli natomiast są szarymi obywatelami - pomagać ludziom wokół siebie; taka pomoc nie generuje praktycznie kosztów.
Robić to, tamtego nie zaniedbywać.* Innymi słowy, nic nowego pod słońcem.
_____________________
* Parafraza znanych nam:  To należało czynić i tamtego nie zaniedbywać (Łk11, 42). 

piątek, 8 stycznia 2016

W moim pokoju

Tutaj każdego wieczora staram się zrelaksować po - ostatnimi czasy - dosyć stresującym dniu.
Z reguły jest u mnie tak, że jeśli już przełamię opory, dając (wymuszoną nieco) zgodę na celebrowanie świąt, korzystam potem z tego czasu do imentu. U mnie Boże Narodzenie trwa do Wielkanocy - kiedy to, aczkolwiek dosyć niechętnie, rozbieram wreszcie choinkę.
Miało to nawet kiedyś swoje, śmiechu warte, reperkusje. Pani nauczycielka w którejś z młodszych klas podstawówki zleciła dzieciom, by ułożyły krzyżówkę. Taką świąteczną krzyżówkę.
Dziecię me, jak to ma w zwyczaju, zdecydowało, że musi być trochę śmiesznie.
Którymś z tych haseł było: rozbiera się ją przed Wielkanocą. Choinka - bingo!
Ale to tylko tak u nas.
Rzecz jasna, ze względu na szczupłość miejsca, nie jest to żadna prawdziwa choinka. Ani nawet sztuczna w tradycyjnym kształcie. Mamy w zwyczaju dekorować mebel, tudzież instalować lampki na swój własny sposób. Prócz tego jest jeszcze stroik z jemioły - królujący na komodzie. Ta bowiem, w drodze wyjątku, świątecznie została odgracona. Graty poszły do kąta, wszelako gdzieś muszą być.
Postanowiłam sfocić to wszystko i przesłać do oglądu siostrze. Jako, że na zdjęciach nie widać gry świateł, zdecydowałam się na film. Nie zrażajcie się jego przydługim wstępem - czekałam na efekt świetlny. Choć ten, zdaje się, i tak nie nastąpił.








Jestem z lekka zaskoczona filmikiem - pokój wygląda nawet lepiej, niż w rzeczywistości. Czy właśnie tak wyobrażaliście sobie moje erratyjskie pobliże? No dobra, wiem, że wcale sobie tym głowy nie zaprzątaliście.
I gitara.

Małe dementi: musiałam zmienić filmik na mniejszy, gdyż ten poprzedni miał za duży format i nie działał. Teraz jest o wiele gorzej, dlatego dodałam też zdjęcia. Może jeszcze uda się edytować.