Ci, którzy nas troszeczkę znają, wiedzą, że lubimy sobie przy śniadaniu pobłaznować.
My, czyli ja i Julian, najmłodsze me dziecię.
- Opowiedz historyjkę numer dwieście osiemdziesiąt siedem - prosi mnie potomek.
Oznacza to, bym po raz enty przypomniała mu coś znamiennego bądź po prostu zabawnego. Ta sama treść za każdym razem może być opowiedziana w inny sposób, wszak znane fakty akcentować można wielorako.
Dziś zatem gawędzimy tak.
- Pamiętasz, jak Bartkowi zabroniłaś usiąść na naszym nowym narożniku? Albo jak u babci w fotelu z białej skóry zasnął, a ty drżałaś o sprężyny, bojąc się czy wytrzymają?
- Owszem, pamiętam; niczym ta lwica dobytku broniłam. Potem niewdzięcznik nazwał mnie faszystką, nie bacząc na to, że nie zakazałam mu korzystać z podwieszanej toalety.
Bartek - sto czterdzieści kilo żywej wagi - to mój były zięć, tytułem uściślenia.
Tutaj nastąpiło coś w rodzaju exposé.
- Nie jest ci go teraz żal?
- Nic podobnego, Bartek już w innej obraca się sferze, ja zaś przed demolką sprzęt roztropnie uchroniłam.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
poniedziałek, 25 listopada 2019
niedziela, 24 listopada 2019
Mały dylemacik
- Mamo, czy ja o tak późnej porze mogę jeszcze czekoladę zjeść - pyta mnie zdesperowana córka.
- Jasne - uspokajam - sama zaraz też się poczęstuję.
- Kaśka (taka fejsbukowa jej znajoma) się złamała i zeżarła, no i teraz martwi się o swoje "fit" pośladki. A tak nawiasem, gdyby ona miała twoje gabaryty, dawno już by się zabiła.
Ja zaś tymczasem ciągle jeszcze żyję i na przekór trendom z miedzianym czołem prezentuję światu rozmiar swój czterdziesty czwarty. Ciesząc się jak postrzelona, kiedy w porywach uda mi się wbić w czterdziesty drugi.
Czarno na białym, ambicja nie jest moją mocną stroną, skoro się zadowalam tak znikomym rezultatem. Zresztą czyż ambicja nie jest przereklamowana?
- Jasne - uspokajam - sama zaraz też się poczęstuję.
- Kaśka (taka fejsbukowa jej znajoma) się złamała i zeżarła, no i teraz martwi się o swoje "fit" pośladki. A tak nawiasem, gdyby ona miała twoje gabaryty, dawno już by się zabiła.
Ja zaś tymczasem ciągle jeszcze żyję i na przekór trendom z miedzianym czołem prezentuję światu rozmiar swój czterdziesty czwarty. Ciesząc się jak postrzelona, kiedy w porywach uda mi się wbić w czterdziesty drugi.
Czarno na białym, ambicja nie jest moją mocną stroną, skoro się zadowalam tak znikomym rezultatem. Zresztą czyż ambicja nie jest przereklamowana?
Subskrybuj:
Posty (Atom)