Ci, którzy nas troszeczkę znają, wiedzą, że lubimy sobie przy śniadaniu pobłaznować.
My, czyli ja i Julian, najmłodsze me dziecię.
- Opowiedz historyjkę numer dwieście osiemdziesiąt siedem - prosi mnie potomek.
Oznacza to, bym po raz enty przypomniała mu coś znamiennego bądź po prostu zabawnego. Ta sama treść za każdym razem może być opowiedziana w inny sposób, wszak znane fakty akcentować można wielorako.
Dziś zatem gawędzimy tak.
- Pamiętasz, jak Bartkowi zabroniłaś usiąść na naszym nowym narożniku? Albo jak u babci w fotelu z białej skóry zasnął, a ty drżałaś o sprężyny, bojąc się czy wytrzymają?
- Owszem, pamiętam; niczym ta lwica dobytku broniłam. Potem niewdzięcznik nazwał mnie faszystką, nie bacząc na to, że nie zakazałam mu korzystać z podwieszanej toalety.
Bartek - sto czterdzieści kilo żywej wagi - to mój były zięć, tytułem uściślenia.
Tutaj nastąpiło coś w rodzaju exposé.
- Nie jest ci go teraz żal?
- Nic podobnego, Bartek już w innej obraca się sferze, ja zaś przed demolką sprzęt roztropnie uchroniłam.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Życie jest , ludzie, sytuacje, obowiązki, konieczności, bezwzględności. Wiadomo ,że co musi to musi i nie ma co nad tym kruszyć kopii ,jednak gdy można być poza, myślę ,że trzeba korzystać do woli , do bólu . Pamiętać wynoszenie śmieci....no chyba ,że kot sąsiada przebiegł nam drogę i musiałyśmy trzy ulice dalej obejść to czarne kocisko.
OdpowiedzUsuńNo właśnie; proza życia czasem przytłacza i trzeba tu pokory aby zdecydować...
UsuńOdnośnie puenty córki. Nie uchroniłem mojego seata.
OdpowiedzUsuńMam znajomego 2 metry wzrostu i dużo ponad 150 kg wagi. Kiedyś poprosił mnie o zawiezienie do sąsiedniej wsi. Nie uprzedził, że jedyna droga, żwirówka prowadzi przez las. W pewnej chwili trach! I seacik do kasacji...
Współczuję Ci. Bywają takie sytuacje, że do szpitala trzeba albo życie wręcz ratować. I co tu robić, jak tu (panie premierze) żyć.
Usuńa ja myślałam wstydliwie, że taką obronę dobytku tylko ja zaliczyłam: nie pozwoliłam usiąść w nowonabytym fotelu rattanowym bratu szwagra, który gabarytów był ponadprzeciętnych, uff! ale do dzisiaj mi głupio, dzisiaj pozwoliłabym mu rozsiąść się, a fotela już nie ma :( joa wrzosowa ;)
OdpowiedzUsuńO, nie; problem z pewnością nie wyłącznie Twój. Trochę nam w takich razach wstyd, jednak asertywność warto chyba praktykować. Serdecznie pozdrawiam:)
UsuńMam nowego sąsiada z otyłością olbrzymią. I przyszedł do mnie. A u mnie wszystkie krzesła z podpórkami pod łokcie.
OdpowiedzUsuńJesooooo jak się bałam czy się zmieści 😲😲😲
Innymi słowy trza się zaopatrzyć w sprzęt solidny: trwały i bezkolizyjny, coby sobie nie zasłużyć na epitet niepoprawnej politycznie fashionistki:)
Usuńco to znaczy, że "w innej obraca się sferze"?... że lina się urwała, gdy mył okna drapacza chmur?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Szczerze powiedziawszy urwał się nie tyle z linki, co "z choinki":)
Usuńcóż, no ja byłam wtedy mała, kilkanaście lat miałam, jak na imieniny moich rodziców przyszedł pewien znajomy rodziców, który po stanięciu na wadze do 100 kg ważył około 25 ;) i usiadł na krześle rozpłaszczając je na podłodze...
OdpowiedzUsuńI takowych fajerwerków człek najbardziej chce uniknąć:)
UsuńTo zawsze jest trudne - jak powiedzieć "nie" i jednocześnie zachować się w miarę sympatycznie - bo jak "nie" i niesympatycznie to nie problem...
OdpowiedzUsuńErrato, czy jest szansa na czytanie Cię częściej?
Wygląda na to, je wracam. Na dobre, bo za złe "dziękuję":)
UsuńAch, serce topnieje na tak miłe słowa. Ściskam serdecznie:)
UsuńStraszna opowieść ....
OdpowiedzUsuńStraszna!
UsuńNo popatrz. Ja nigdy nie miałam zaufania do podwieszanych toalet i foteli bez bóg z tyłu (są takie gięte, żadna ludzka ani nadludzka siła nie zmusi mnie do tego, żebym na czymś podobnym usiadła!).
OdpowiedzUsuńToalety, jak się okazuje, jednak są bezpieczne:)
UsuńStrach o meble i strach zwrócić uwagę. To się nazywa znaleźć się między młotem a kowadłem;)
OdpowiedzUsuńOtóż to!:)
UsuńBardzo fajny artykuł. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńprzezorny zawsze zabezpieczony, ale jakoś przypomniałam sobie, jak koleżanka , ściskając mnie na powitanie , skomentowała moje boczki;/
OdpowiedzUsuńNie akceptuję tego,ale nie mam siły tego zmienić
Moja pseudo-przyjaciółka z daleka wykrzyknęła na mój widok w sklepie: ale przytyłaś!
Usuń