Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

wtorek, 23 marca 2021

Adam Zagajewski

Na wieść o wczorajszej śmierci znanego i wybitnego polskiego poety, eseisty i prozaika, Adama Zagajewskiego, wróciły do mnie wspomnienia z młodszych obszarów mojego życia. Przypomniałam sobie cały ten medialny ferment wokół opublikowanej przez Zagajewskiego wspólnie z Julianem Kornhauserem (w 1974 roku) książki Świat nie przedstawiony. Była to analiza obrazu literatury polskiej lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Ów manifest ideowy i estetyczny stanowił zarazem postulat odejścia od alegorii i mityzacji praktykowanej przez takich twórców jak Herbert, Lem, Konwicki czy Myśliwski, w stronę wnikliwej analizy współczesnych realiów. Książka wywołała ożywioną dyskusję w naszym literackim świecie inicjując kilkadziesiąt artykułów o charakterze polemicznym. Debaty owe miały miejsce m.in. na łamach tygodnika Literatura, zaś ja z siostrą śledziłyśmy je z wypiekami na twarzy. Bowiem już od czasów nastoletnich byłyśmy zagorzałymi fankami tego wspaniałego, dziś już nieistniejącego czasopisma. Za to właśnie dziś, przy okazji likwidacji mieszkania rodziców natrafiliśmy na całe sterty zakurzonych egzemplarzy. I co tu teraz z tym całym archiwalnym "dobrem" począć?

Mój drugi - raczej zresztą niszowy - blog, Poetyckie Inspiracje Erraty, koncentruje się , zgodnie z jego nazwą, wokół inspirujących mnie reprezentatywnych utworów o charakterze poetyckim. Poezja to kwintesencja skrótu myślowego, najbardziej podziwu godna forma wypowiedzi. Zaraz potem jest felieton, konstrukcja stylistyczna ulubiona i najczęściej praktykowana przeze mnie.  

Poniżej prezentuję wiersz naszego wybitnego Autora. Zaś poniżej moja impresja będąca czymś w rodzaju wariacji na temat utworu.    


Adam Zagajewski  

Sklepy mięsne


Afrykanin a nie Murzyn
nie słyszy się już dziś o Murzynach
którzy zginęli w kopalni węgla
to robotnicy afrykańscy ze zmiażdżonymi
czaszkami spoczęli pod zwałami mózgu
nie słyszy się już dziś o rzeźniku
starym rycerzu krwi
sklepy mięsne oto muzea nowej wrażliwości
urzędnik a nie kat
nie słyszy się już dziś o hyclu
którego nienawidziły dzieci
W dwudziestym wieku pod rządami nowej władzy rozumu
pewne rzeczy już się nie zdarzają
krew na ulicy na maskach samochodów
i na samochodach bez maski
człowiek biały z przerażenia
Europejczyk oko w oko ze śmiercią
nie słyszy się już dziś o śmierci
zgon a nie śmierć
to jest właściwe słowo
Wymawiam je i nagle spostrzegam
że moje usta wyścielono tekturą
którą dawniej nazywano milczeniem

---------------

Przetasowanie, weryfikacja, autocenzura. Poprawność polityczna i cywilizacyjny polor. 
Człowiek współczesny nie potrafi znieść surowych prawd. Musi owijać je w sreberka. 
Czy tak jest lepiej? Tak jest inaczej? Jak zwał, tak zwał.

niedziela, 21 marca 2021

Z cyklu: Rozważania Przy Śniadaniu

(Pamiętacie, jak mówiłam że będą również wiwisekcje?)

Zadzwoniła do mnie rano córeczka, Basia, mówiąc że nie zdzierżyła i musiała spasować w połowie rekolekcyjnego kazania online. Zaznaczyła przy tym, że nic złego nie zostało powiedziane. Ale również... nic dobrego. Cóż, robimy się coraz bardziej wymagający; kazanie to również produkt i mamy prawo żądać najlepszego. Podzielam ten pogląd, i to całkiem niezależnie od nurtującego mnie kryzysu wiary. 

Stało się to przyczynkiem do naszego snucia luźnych impresji podczas niedzielnego śniadania.

- Wiesz Julianie, miałam niedawno rozmowę z ciocią Basią. (Moja siostra również ma na imię Basia.) Stwierdziłam wtedy, że najgorszych czynów zwykle się dokonuje w imię religii, zaś nasza katolicka ma na tym polu imponujące osiągnięcia w postaci wojen krzyżowych, polowań na czarownice, tępienia heretyków etc. Za to najlepsi ludzie, jakich znam (może być przez przypadek) są ateistami. Weźmy tu pierwszy lepszy z brzegu przykład; mój kuzyn, Krzysztof, zdaje się być kwintesencją tego, kogo nazywa się "człowiekiem dobrym". Poza tym dziecię moje, Julian, no i choćby Ania, nasza blogowa koleżanka. Czy ja w ogóle znam dobrego i zarazem wierzącego człowieka - zaczęłam sobie błaznować - bo akurat siebie do powyższej kategorii nie zaliczam. A tak poważnie to pierwszym przykładem dobrego i wierzącego człowieka jest moja córka Basia, a zaraz potem brat mój oraz siostra. Choć ta ostatnia - podobnie do mnie - już w kryzysie wiary.

- Kryzys jest zjawiskiem pożądanym, zawsze prowadzi do pozytywnych rozstrzygnięć - napomyka Julian - ja sam wyszedłem z niego utwierdzony w przekonaniu co do swego ateizmu. 

- No tak, lecz ja akurat wcale nie podzielam takowego przekonania. - Czyli wciąż w kryzysie trwasz - replikuje.  I na to wygląda.

- Zawsze odnosiłem wrażenie, iż w waszych dawniejszych z ciocią dyskusjach to ty broniłaś stanowiska Kościoła, ona zaś wygłaszała z lekka obrazoburcze opinie. Za to teraz to właśnie ona broni Kościoła, a ty i Basia suchej nitki nie pozostawiacie na nim.

- Zdaje się że to nasze z Basią studia do perfekcji dopieściły nasz krytycyzm względem owej instytucji. Bo musisz wiedzieć - nikt tak nie wkurza tych hierarchów jak teologowie świeccy. 

- Zaś wracając do cioci, nie mogę się z tobą zgodzić, bowiem to ona zawsze ściśle trzymała się litery, a ja większość tych "nauk" traktowałam z rezerwą. Czy masz na myśli kwestie związane z seksualnością? Bo teraz przypomniałam sobie, co mi kiedyś powiedziała ciocia na temat znajomej z pracy. Wyobraź sobie, owa pani tak się bała potępienia, że skrycie marzyła, by przekwitnąć, aby już nie grzeszyć używaniem środków anty. Dla mnie było to takim szokiem, że dosłownie zdrętwiałam ze zgrozy. Tudzież oburzeniem zapałałam do tych, którzy takie pranie mózgu fundują kobietom! 

W tym miejscu mała, osobista dygresja. Ja akurat uważam, że wszystkie te - pozornie ograniczające -  normy na celu mają służbę dobru. Nie wyobrażam sobie stosowania innych niźli naturalne metod. W linii prostej wynika to z szacunku dla własnego ciała i ma nie tylko religijne, ale też ekologiczne konotacje. Funkcjonuje bezsprzecznie w duchu szeroko pojętej ekologii. Zaś facet, który by ode mnie oczekiwał stosowania ingerencji w mój wewnętrzny ekosystem, automatycznie stałby się facetem byłym lub niedoszłym. Tu muszę zaznaczyć, że pojęcie ekosystem rozszerzam również i na swój dobrostan psychiczny czy duchowy. Z czego jasno wynika, iż ktoś, kto sądzi że antykoncepcja należy tylko i wyłącznie do kobiety, grono palantów zasila nieuchronnie.

Lecz gwoli ścisłości nie od rzeczy będzie rozgraniczyć nauczanie Kościoła od nauczania... grajdołka naszego powszedniego. I tu chyba należałoby szukać klucza. 

- No, ja w każdym razie - wtrąca Julek - nie zamierzam się przejmować żadnym z tych stanowisk. To czy Bóg istnieje bądź też nie, jest mi tak obojętne jak ten zeszłoroczny śnieg. I nawet gdybym jakimś cudem się "dowiedział", odnośnie mego postrzegania świata żadnej to już praktycznie rangi mieć nie będzie. 

Paradoksalnie, choć wychodząc z innych zgoła założeń, o dziwo... i dla mnie również. Innymi słowy, to co tak na pozór dzieli, w rozumieniu holistycznym zawsze ma szansę na wspólnej płaszczyźnie się spotkać. O ile tylko posiadaczy otwartych umysłów dotyczy.

Czyniąc zadość sprawiedliwości - i tytułem uściślenia - muszę jeszcze coś w kwestii merytorycznej dodać. Nie tylko religia musi generować te szkodliwe i niszczące "akcje". Wszak hitleryzm i stalinizm mnóstwo w tej dziedzinie na swym koncie mają. A zatem prawidłowy wniosek musi być jedynie taki, że za największe nieszczęścia w społecznej sferze odpowiadają ideologie skrajne. Bo nawet jeśli rodowód takiej ideologii nie ma religijnych konotacji to i tak ich cechą wspólną zawsze jest fanatyzm.  

piątek, 19 marca 2021

I ponownie z cyklu: Witajcie Na Dnie

Ile jeszcze razy będę Was chciała (łamane przez musiała) powitać na tajemnym dnie, sam Pan Bóg - zakładając Jego istnienie - wiedzieć raczy.

Bo oto właśnie zdałam sobie sprawę że otrzymałam od życia to, czego tak pragnęłam nieodparcie. (Takich mamy wielbicieli na jakich sobie, w rozumieniu dosłownym, zapracowaliśmy.) I co, czy teraz cała jestem w skowronkach? Otóż nie i ogólnie bujda na resorach.

Na pytanie, według jakich kryteriów poszukujemy swojej drugiej połówki odpowiedź wcale nie jest tak przewidywalna. Powinien być uczciwy, dobry i czuły, opiekuńczy, silny i zaradny - mówimy sobie zwykle. Niektórzy z nas dodają: piękny, atrakcyjny i seksowny. I według mnie dopiero ten ostatni miernik jakąś tam rację bytu ma. Tymczasem okazuje się że taka wyliczanka wcale nie wyczerpuje listy argumentów. Natomiast kluczem może być suma niedoborów składających się na poczucie deficytu potrzeb czy też pragnień. Jeśli nasz potencjalny partner zdaje się ów deficyt zaspokajać, rzucamy się w wir uczucia niczym przysłowiowa ćma na świeczkę. 

Czemuż to nie zadowolił mnie owoc moich wieloletnich pragnień? Dlatego że w miarę jedzenia apetyt rośnie? To też ale nie wyłącznie. Bowiem zaspokojenie życiowego deficytu jest wprawdzie ważnym, lecz tylko przejściowym etapem w drodze ku miłości. Samo w sobie środkiem jest, nie celem. Pomaga rozwinąć skrzydła, by nareszcie móc polecieć tam, gdzie od zarania czeka nasze uprawnione miejsce. 

niedziela, 14 marca 2021

Ohne Dich...

 Uwielbiacze, zachwycacze...

Jak pamiętacie z historii, istniała w średniowieczu kategoria błędnych rycerzy, snujących się od zamku do zamku w poszukiwaniu przygód i bitewnego zajęcia. Nieodłączną cechą takich rycerzy było posiadanie ubóstwianej Damy Serca. W jej imię gotowi byli na niezwykłe czyny. Ot, brawura, czasem na wyrost a przeważnie na pokaz. Lecz, jak się okazuje, szlachetna ta instytucja wcale do lamusa nie odeszła, przeciwnie, ma się dziś zupełnie dobrze. Ech, dosiadłby taki konika, szabelką pobrzękał. No dobra, czasy są nowe, to pomachałby czterdziestką piątką lub chociażby trzydziestką ósemką. 

Tyle że pojemność serc tych dżentelmenów najwyraźniej się zwiększyła, bo Damy ich szlachetnych Organów występują teraz w liczbie mnogiej. Ja to nawet mam prawdziwe branie wśród owych zacnych indywiduów. Czyżbym była jak dobre wino, co to im starsze tym lepsze, no bo - powiedzcie sami - lata biegną, a tu coraz to nowy narybek uwielbiaczy rośnie. Czasem nawet się zastanawiam, co ze mną jest "nie tak", że do obuwia przylepiają mi się te Odpady Biodegradowalne. Narkomani po odwyku i alkoholicy... przed. Niespełnieni mafiosi i entuzjaści gier hazardowych. Replikanci Piotrusia Pana i popaprańcy maści wszelkiej. 

Siedzi sobie taki "pasjonat" nocną porą w kłębach dymu papierosowego i... uwielbia! Zamki na piasku gdy pełno w szkle. Czy to ja Matką Boską jestem, żeby mnie uwielbiać? Wszak tylko matką Polką, skromną i niepoczesną życzę sobie być. A zresztą, ja się jako obiekt bezinteresownego wielbienia wcale nie nadaję, mam bowiem w trymiga dążność, aby takiej fascynacji ulec.  Lecz wtedy biada! Uwielbiacz, miast z dziką rozkoszą afekt odwzajemnić, tyły podaje z prędkością świetlaną. Bo afekt ten z definicji jest bezpłodny i kończy się zaraz tam, gdzie zaczyna się mowa o realiach.

Małgośka... hej głupia ty, głupia ty, głupia ty... , czy jakoś tak to leciało. Ani chybi, na bank musiało być o mnie.

Nie ma lekko, czas na samokrytykę. Już raz dałam się nadziać jak szprotka na haczyk. Za drugim - łyknęłam jak młody pelikan. Trzeciego - przyrzekam - nie będzie. 

Chłopaki, zabierzcie swoje wiaderka i łopatki - idźcie budować te piaskowe zamki na innym podwórku. W mojej piaskownicy zrobiło się nieco za ciasno. Nieważne, czy taki uwielbiacz-zachwycacz ma lat trzydzieści, czterdzieści, czy sześćdziesiąt osiem - on już i tak na zawsze pozostanie chłopcem. Harley-Davidson, czarna skóra, długi włos powiewający spod kasku na wietrze. Czasem - dla przedłużenia wiadomego organu - duża i droga fura.

Marzycielu, który kochasz i podziwiasz zaledwie mój abstrakt, chciałbyś być nadal moją Inspiracją? Możesz sobie... pomarzyć. Dziś bowiem jest pierwszy dzień reszty mojego życia bez Ciebie. Ohne Dich!

piątek, 12 marca 2021

Mózgu malutkiego pranko

 Z cyklu Rodzinne Anegdoty

Rzecz działa się ponad dwadzieścia pięć lat temu.
- Mam wyrzuty sumienia - stwierdziła moja czteroletnia wtedy siostrzeniczka, Hania.
- Czemu, kochanie - zaniepokoiła się jej mama.
- Bardzo was kocham, ciebie i tatę, jednak gdyby kazał mi ktoś szczotkę do kibla wyssać, pod warunkiem, że was uratuję od niechybnej śmieci, to owa śmierć spotkałaby was nieuchronnie.
Obecne przy tym Dziecię moje żarliwie zadeklarowało: a ja dla Pana Jezuska nawet kupkę psią bym zjadł.
Usłyszawszy to mój tata omal nie zszedł śmiertelnie ze zgrozy.
- Alicjo, widzisz, do czego doprowadza takie pranie mózgu dziecka! - krzyknął do żony.

Ja zaś, współcześnie:
- Nie proponuję wprawdzie psiej kupy, ale mógłbyś przecież dla Niego co innego zrobić.
- Teraz to już nic dla Pana Jezusa robić nie zamierzam!
Taki to Julian, apostata jeden...