Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

niedziela, 12 lutego 2017

O stawaniu na palcach - post inspirowany

 Z Dziejów Duszy Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus:
"(...)Przez długi czas pytałam siebie, dlaczego dobry Bóg ma swoich uprzywilejowanych, dlaczego wszystkie dusze nie otrzymują łask w równym stopniu; (...)

Jezus raczył pouczyć mnie o tej tajemnicy. Stawił mi przed oczyma księgę natury i zrozumiałam, że wszystkie kwiaty przez Niego stworzone są piękne, że przepych róży i biel Lilii nie ujmują woni małemu fiołkowi ani zachwycającej prostoty stokrotce... Zrozumiałam, że gdyby wszystkie małe kwiatki chciały być różami, natura straciłaby swą wiosenną krasę, pola nie byłyby umajone kwieciem...

Gdybyż tak człowiek władny był pojąć, iż wszystkie rzeczy, a raczej wszystkie stworzenia są w równym stopniu piękne tudzież w równym stopniu dobre, uprzywilejowane, pełnoprawne. Tak jednak się nie dzieje. Co więcej, niektórzy dokładają starań, by tak zamącić, żeby wmówić ludziom, iż Pan Bóg jednych bardziej uprzywilejowuje, innych mniej. Z tą przekłamaną retoryką nikomu godzić się nie wolno. Jedna jest Miłość, różne Jej oblicza. I tego nam się trzymać. Lecz - Panie Boże - jak z tym żyć?
Na każdym kroku trzeba się z kimś porównywać. Tak, tak, spokojnie; ja doskonale wiem, że "wcale nie potrzeba", jednak ta wiedza w niczym mi nie pomaga. Mnie nie pomaga, Tobie nie pomaga, prawie nikomu - tak na dobrą sprawę - nie pomaga. W procesie wychowania od małego wpaja nam się ducha rywalizacji i porównywania.  Zwłaszcza w zachodniej kulturze cały ten linearnie rozumiany postęp opiera się na wartościowaniu i ciągłym skalowaniu. Już bardzo wcześnie odkrywamy, że na tym naszym świecie równi są i równiejsi. Zaś sami na tle innych wcale nie jesteśmy tacy naj, jak zapewniali nas rodzice.
Kto wie, czy jako autonomiczne jednostki nie zyskalibyśmy więcej, gdyby miast tego kształtowano w nas ducha współpracy. Może nie dochodziłoby do tak ogromnych strat energii ludzkiej. Da się na szerszą skalę coś takiego wdrożyć, czy to utopia jeno?
Nawet, jeżeli to ostatnie, to tak czy owak kierunek wart jest podążania.
Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie - to akurat Gandhi.
Nie traktuj ludzi gorzej dlatego tylko, że są od ciebie "brzydsi", "ubożsi", "mniej inteligentni".
Już sobie wyobrażam, jak - zwłaszcza to ostatnie - w naszej kulturze jest do zaakceptowania.
Umiesz się na to - w imię Boga - jeden z drugim, zdobyć, czy tylko w gębie jesteś taki mocny?

_________________
Inspiracją był ten post. Będzie i następny. Kiedyś tam, może nawet wkrótce.

22 komentarze:

  1. Trudno powiedzieć coś mądrego. Można tylko spróbować.
    Ale skoro rywalizacja jest i nie ma świata bez niej, to może inaczej się nie da? Bóg, ewolucja, natura, coś - zdecydowało, że tak mamy i pewnie nie bez powodu. Może porównania są niezbędne, żeby chcieć się zmieniać, żeby cywilizacja szła do przodu.
    Może trzeba ten ruch myśli zaakceptować w sobie i już - i porównywać się z innymi i chcieć rywalizować, i właśnie powiedzieć sobie, że tak, tacy jesteśmy, taka jestem. To emocje, a one nie są złe, one po prostu są.
    Co innego słowa, co innego czyny. Ale o nich możemy decydować dopiero wtedy, gdy już dobrze osadziliśmy się na naszych emocjach, znamy je, akceptujemy, pracujemy na nich, tworzymy dzięki nim.
    Ale też wiemy, że jest ich, tych emocji w nas wielka różność, są też takie, które pozwalają nam kochać, zapomnieć o sobie, oddać się drugiemu człowiekowi. I wiesz, myślę, że jeśli nie zaakceptujemy tamtych, które uważamy za trudne czy nawet złe, to odpychamy gdzieś również te dobre. A tak - może nam się zdarzyć, że poznamy różne strony siebie i możemy coś z nimi zrobić. Wydaje mi się, że to jest ogromna energia i szkoda ją tłumić.
    Tak się rozgadałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś trudno mi zaakceptować fakt, by to, "co jest" było jedyną możliwością funkcjonowania społecznych zjawisk. Już niejeden raz byliśmy zaskakiwani, gdy okazywało się, je jednak można jakoś inaczej. Lecz w tym szkopuł, że przekonać można się na ogół dopiero po czasie. Trudno wpaść na jakiś pomysł tak a'priori, to raczej działa tak, że najpierw coś się wydarza, a potem opisuje się zjawisko. Warto jednak być zawsze w dyspozycji. Tak na wszelki wypadek:)

      Usuń
  2. ach cudnie,ostatnio o tym dużo myślałam
    ale jakoś nie umiem przelać tego na "papier" więc tylko zabiorę cytat
    buziiaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostrzegłam, że też się zainspirowałaś, zaraz idę przeczytać:)

      Usuń
  3. Bez zdrowej rywalizacji tkwilibysmy jeszcze w epoce kamienia lupanego. Ale moze byloby to lepsze? Od Pisu, Trumpa i Merkel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ja też się czasem zastanawiam, czy przypadkiem cały ten tak zwany "postęp" nie jest stanowczo przereklamowany:)

      Usuń
  4. Wywołałaś swoim wpisem Errato żywą dyskusje w moim domu. I dobrze!:-) Cezary twierdzi, że nie ma czegoś takiego, jak zdrowa rywalizacja, że od zarania dziejów ludzie stosują rózne sztuczki, podchody, oszustwa aby tylko wygrać.Widać to szczególnie w polityce i w sporcie. Ja natomiast, jako wieczna idealistka, mam zdanie przeciwne. Uważam, iż jesli w ludziach przeważa pierwiastek dobra, to w drodze rywalizacji potrafia trzymać sie ustalonych reguł i nie podkładać sobie nóg, ale wrecz przeciwnie, dopingować sie wzajemnie do osiagnięcia szczytów. Mam na poparcie swych słów fajny przykład z zycia wzięty, ale nie bardzo nadaje sie on na bloga!:-)
    I jeszcze, co do tego, że jestesmy rózni, że zdaje się, iż jedni z nas są czymś szczodrzej obdarzeni a drudzy mniej, to bardzo podoba mi sie przykład podany przez św. Teresę.Tak, jestesmy jako te rózne kwiatki i każdy jest po coś. Kazdy ma jakaś właściwośc, umiejętnosć, której nie ma inny.Oczywiscie, trudno jest sobie wzajemnie czegos tam nie zazdroscić (to takie ludzkie uczucie, z niego przecież prawie wszystkie wojny sie wywodzą). Trudno jest też nie mieć poczucia krzywdy, pominięcia, ale po to mamy rozum i intuicję aby sie tym destruktywnym uczuciom przeciwstawiać.Można sie wzajem wspierać, szanować w tej wspinaczce na szczyt. Ten szczyt, to ta łąka - starczy tam miejsca dla wszystkich kwiatków. Nasza dobra wola i nasza uczciwosć powinny grać tu pierwsze skrzypce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wprawdzie brzmi sensownie, ale ja tak jakoś intuicyjnie się przed czymś takim bronię. Łatwo jest wskazywać komuś "jego miejsce", twierdzą, że z całą pewnością ma być takie to a takie. Zwłaszcza, kiedy argumentem "za" ma być stan zastały. Ja wierzę, że mogą być jeszcze jakieś alternatywne wersje, kto wie, może jest ich nieskończenie wiele...
      Jak miło przeczytać, że dzięki mnie tak sobie ożywczo dyskutujecie:))

      Usuń
  5. Uprzywilejowani...
    Natura nie zna równości, sa silniejsi i słabsi i jest walka o życie.
    Przypomnę opowieść o rozdziale talentów.
    Religia podaje proste wytłumaczenie - Bóg od tych lepiej wyposażonych wymaga więcej.
    Rywalizacja...
    To też zgodne z naturą. Tu niestety religijne wytłumaczenie jest bardzo słabe - Bóg ukarze tych którzy niszczyli innych w drodze do zwycięstwa.
    Smutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natura nie zna. Stąd też potrzeba kultury / kultur.
      Akurat przypowieść o talentach jest nośnikiem jednej z tych prawd, które z trudnością przychodzi mi zaakceptować. W przeciwieństwie do tej o robotnikach w winnicy, na ten przykład. Zresztą, żadnej z nich nie należy rozpatrywać oddzielnie, wybiórczo. No i jeszcze kwestie Kaina i Abla, Hioba, Abrahama i Izaaka - te też czekają w kolejce, by się do nich odnieść.

      Usuń
  6. Właśnie sobie obejrzałam odcinek Bonanzy mówiący o niedyskryminowaniu i dawaniu szans (tak, Bonanza ma w ogóle wiele treści moralnych i historycznych pod warstewką miłostek i mordobicia). A tak na serio to kojarzy mi się kwestia sprawiedliwości. Zawsze mowiłam moim dzieciom i nie tylko dzieciom, że sprawiedliwie to nie znaczy każdemu po równo, ale kazdemu to, czego potrzebuje w danym momencie. I tyle ile może udźwignąć.
    Choć mam też świadomość, że kryzysy są okazją do wzrostu i rozwoju.
    Rywalizacja - o ile zachowane są zasady fair play nie jest zła. Umieć cieszyć się z cudzego szczęcia - czyż to nie chwalebne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bonanza...uroczy filmik:) Ja lubię jeszcze Autostradę do Nieba i Dotyk Anioła, chociaż będą tacy, którzy stwierdzą, że są naiwne. Wcale nie, one rzeczywiście niosą w sobie wiele treści. Obyczajowych również. Ach, byłabym zapomniała o Domku na Prerii:)
      I oczywiście masz w pełni rację, że "sprawiedliwie" wcale nie oznacza, że powinno być identycznie. Tylko kto i według jakich kryteriów ma decydować, co jest komu potrzebne...
      Rywalizacja fair play to chyba tylko w grach:)) Czyli dla zabawy, bo w prawdziwym życiu to już niezupełnie się udaje. Tu chodzi o najwyższą stawkę.

      Usuń
  7. co to znaczy zaakceptować?
    znajomych sobie dobieramy takich, jacy nam pasują. nie wyobrażam sobie raczej grona znajomych bardzo różnych ode mnie
    ale wydaje mi się że nie oceniam ludzi wg klucza majątkowego, inteligencji czy urody ( kobiety brzydsze są nawet lepiej akceptowalne:))

    ale brak przyzwoitości, chamstwo, fanatyzm - tego nie akceptuję
    ale to chyba wykracza poza temat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym konkretnym przypadku zaakceptować oznacza zgodzić się na to, by nie wartościować ludzi według symbolicznego IQ. To już niewykonalne, niestety.

      Usuń
  8. Przeorałaś kwiecistą łąkę wyobraźni i znaczeń, nawodniłaś wrażliwością:)) Tekst powołujący się na wypowiedzi osób związanych z kościołem nie nawiązuje bezpośrednio do kościoła czy polityki, a dotyczy spraw współżycia, egzystencji obok. A jednak deklarowana „wyższość” nie przepuści i zgodnie z dzisiejszą neomową potrafi spłaszczyć każdy temat. Mówienie, że tylko ja mam prawo do oceny spycha w dół tych o odmiennych poglądach, którzy rywalizują i ci, którzy zdołają przepchnąć swoje „ja” wznosi na szczyty będące niejednokrotnie dnem topieli… Ale, ale! Rywalizacja jest częścią nas, częścią fauny i flory. Generalnie rośny konkurują o dostęp do słońca, o pożywienie nawet w sytuacji, kiedy do dóbr jest ogólnie łatwy dostęp. Podobnie jest ze zwierzętami, gdzie rywalizacja o prawo przedłużenia gatunku staje się widocznym priorytetem. Natomiast ludzie, jako gatunek nadrzędny rywalizują o wszystko z konieczności lub zupełnie bezmyślnie. Czy jest to napędem postępu? Wątpię! Zdecydowana większość postępu wynika z konieczności, z chęci zmian na lepsze/gorsze rozumianych ogólnie. Hierarchia społeczna jest całością od góry do dołu i tam jest miejsce dla każdego z nas bez względu na kwalifikacje, urodę czy inteligencję, itd. I prawdą jest, że umiejętność wykorzystania każdego z tych atutów potrafi wynieść na wyżyny społeczne. Piękna kobieta potrafi wiele osiągnąć pomimo przeciętnego intelektu i odwrotnie, naukowiec z naukowymi tytułami jakoś tam egzystuje. Rywalizacja międzyludzka jest wymogiem życia w grupach i pomiędzy nimi, lecz czy każdy z każdym chce rywalizować i tu dochodzimy do sedna. Piszesz o duchu współpracy. Piękna idea w założeniach, ale dobra na krótki dystans, po pewnym czasie ujawnia się duch rywalizacji. Komuś bardziej „ambitnemu” nie wystarcza już to, co pozostałym. Dzielenie się osiągnięciami koliduje ze „sprawiedliwością” społeczną i nie może być inaczej. Jednak, w naturze człowieka(większości/mniejszości) jest ciągłe doskonalenie się i rzeczywiście rywalizacja(zdrowa czy nie) ma w tym swój udział, bo przecież do jakichś wzorców musimy się odnieść, co nie znaczy, że nie odnosimy się do złych. Życie to nie bajka! Czasami trudne, co nie usprawiedliwia poprawiania sobie komfortu czyimś kosztem, nawet jeśli nie zostanie to wypowiedziane. Podobno umysł ludzki ma taki sam potencjał, każdy z nas(jedna z teorii). Celem doskonalenia(też przez rywalizację) się jest znalezienie klucza, który odsłoni ponadstandardowe możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym między innymi polega wartość takich tekstów, że niosą w sobie treści uniwersalne. Kultura i religia (obydwie chrześcijańskie) wzajemnie przenikają się.
      Człowiek jest jednostką pociąganą wartościami a nie tylko napędzaną popędami - chociaż tych ostatnich bynajmniej nie wolno lekceważyć. Konkretna hierarchia usytuowania nie zawsze odpowiada tym, których się niekiedy na siłę w jej ramy wpasowuje. Stąd właśnie cykliczne rewolucje i ewolucje. Z przewagą tych drugich, co jest najlepszym dowodem postępu ludzkości. Już w niedalekiej (mam nadzieję) przyszłości będziemy wręcz "skazani" na współpracę. W gruncie rzeczy wszyscy na jednym wózku jedziemy, zatem nie należy podcinać gałęzi, na której się siedzi. Współpraca wcale nie hamuje postępu, wszakże pod warunkiem właściwego rozumienia tegoż. Tu właśnie otwiera się pole dla tych wzmiankowanych ponadstandardowych możliwości:)

      Usuń
  9. Trafiłaś w sedno. To problem na skalę globalną, ludzie nie wiedzą nic o równości. Czy to piękna czy tego podziału na bogatych i ciężko-pracujących.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba rzeczywiście nie wiedzą, a przynajmniej ta wiedza nie dociera do nich. Trzeba ją w sobie kultywować. Każdemu z nas z osobna.

      Usuń
  10. Sporo zależy od tego, gdzie mieszkamy. Podobno w krajach skandynawskich bardzo duży nacisk kładzie się na współpracę, a nie na rywalizację. I uczy się tego dzieci w szkole.
    W polskiej szkole uczy się tylko zdobywania dobrych ocen i to niekoniecznie sprawiedliwie (ściąganie na sprawdzianach, ściąganie prac z netu itd.).
    Poza tym 123 lata zaborów, II wojna światowa, 45 lat komuny tak strasznie nas podzieliły, że nie umiemy ze sobą współpracować na co dzień.
    Co nie znaczy, że Polacy nie potrafią od święta. Wystarczy popatrzeć na fenomen WOŚP albo skutek czarnego protestu.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez wątpienia, te wszystkie dziejowe hekatomby wiele nam szkód wyrządziły. Tym niemniej pora dojrzeć i jakoś się usytuować w nowoczesnym świecie. Chociażby po to, by nie tkwić w ogonie. Nowe czasy wymagają nowszych narzędzi - pobrzękiwanie szabelką na niewiele już się zda. I bogu dzięki.

      Usuń
  11. Zawsze możemy pokłócić się, z rzeczywistością, w końcu wszystkie zamiany zaczynają się od braku zgody na rzeczywistość...Myślę, myślą ulubioną,że Pan Bóg uśmiecha się z serdeczną czułością.
    Jestem u Pani po raz pierwszy i bardzo podoba mi się Pani blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, Siostro Klaro; jestem zbudowana:)
      Wadzenie się z rzeczywistością jest wpisane w nasz człowieczy los. To taka forma zachowania twarzy wobec nieuchronności "oddawania pola".

      Usuń