Dziś przy niedzielnym śniadaniu (skoro świt - trzynasta) przypomniało mi dziecię o różańcu powiastkę.
Pewien ojciec dominikanin - entuzjasta różańcowej modlitwy - wiernych do jej odmawiania w te słowa zachęcał.
Nie żałujmy czasu i kolan, by dnia każdego odmówić nie jedną, nie dwie, nie trzy nawet, lecz całe cztery...
(Chwileczkę, kombinuje sobie w cichości me dziecię. Cztery dziesiątki?
To nawet nie dla równego rachunku pięć? Osobliwe...)
...części - pada znienacka.
Jak to, wszak Babcia mówiła - dziesiątka...
Jeśli dziesiątka to mało, eee...
To nie warto się starać.
Jakich znów kolan! (Pozwólcie, że wejdę tu w słowo).
W tramwaju odmawiać trza!
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Ja sie tam na rozancach nie wyznaje. Dostalam jakis na komunie, ale gdzies go wcielo. :)))
OdpowiedzUsuńTo się musowo zaopatrz w jakiś nowy:))).
Usuńzara
OdpowiedzUsuńw tramwaju na kolanach polecał odmawiać?
Nie, w kościele i w domu. W tramwaju to sem ne da:))).
OdpowiedzUsuńja mam grubom książkę n ten temat
Usuńod kuzynki
no jakem moher, nie przebrnęłam :/
Bo to taka wyższa szkoła jazdy:))). A swoją drogą, jazda może być ostra.
Usuńjak się nie da w tramwaju na kolanach? Da się! siadasz komukolwiek na kolanach, wyciągasz różaniec i klepiesz zdrowaśki
UsuńNo masz! To dopiero jest (obrazoburcza) myśl:)))!
UsuńE tam moja babcia tyle ich mówiła i w biedzie żyła. A gdy umarła na pogrzeb nawet ksiądz o kasę darł gardło
OdpowiedzUsuńMoże po to trzeba odmawiać, by czas zająwszy, o biedzie zapomnieć:))).
UsuńSądzę że masz rację. Zajęta głowa zapomina o burczącym żołądku
OdpowiedzUsuńNa chwilę. Lecz można ją ciągnąć na wiele sposobów.
UsuńDobre! Ale wszak nie trzeba od czterech zaczynać. Jedna (10) na początek...
OdpowiedzUsuńPozdraiwam ;))
Jasne. Lepiej jednak swą (nad)gorliwością bliźnich nie zniechęcać:))).
Usuńtak jak Agaja zaczynałam od jednej.... potem sukcesywnie i powoli potrzebujesz więcej i więcej... :)
OdpowiedzUsuńCzasem potrzeba więcej. Lecz umiar jest zawsze zbawienny:)).
UsuńNo nie wiem, czy dominikanin ów zachęcił wielu do tych czterech części. Jak słusznie zauważyłaś - umiar jest zawsze zbawienny i może niech każdy odmawia tyle, na ile ma potrzebę.
OdpowiedzUsuńOtóż to! Nie wydaje mi się, by wielu zmotywował. Ci bardziej wtajemniczeni zachęty i tak nie potrzebowali.
UsuńNawet nie mam rózańca...Ale pamiętam jak moja babunia zapamiętale przebierała paciorki swego rózańca. Jaka była wówczas skupiona i ...szczęsliwa w swym oderwaniu od problemów tego świata. A potem wstawałą z usmiechem i za lepienie pierogów sie brała.Te rózańcowe modlitwy to chyba rodzaj medytacji. Każdy ma swój. Ja np. plewiac chwasty czuję, jakbym setkami koralików przebierała. A ziemia oddycha z wdziecznoscia. A mysli lecą uwolnione w przestrzeń...
OdpowiedzUsuńCiepłe pozdrowienia zasyłam!:-))
Tak, to chyba ma związek z medytowaniem. Co do mnie, w nadmiarze mogłoby jedynie wygenerować nerwicę natręctw. Dlatego tak cenię umiar, do którego się przywołuję:)).
UsuńKultywowanie prac ziemnych i cały ten płodozmian jest najpiękniejszą formą modlitwy, jaka przychodzi mi na myśl.
Zachęta gorsza niż faszyzm. Myślałem, że ktoś zachęcał do masowych morderstw, a tu takie zaskoczenie. Jakżesz to czas łagodzi spojrzenie na pewne historycne wydarzenia.
OdpowiedzUsuńNa szczęście łagodzi. Po to on jest nam między innymi dany:).
UsuńWitaj Errata
OdpowiedzUsuńwyobraz sobie, ze akurat tez na ostatnio uczészczonej niedzielnej mszy irlandzki ksiadz tez wspomnial o rozancu i prosil kazdego o 15 minut tego czasu na tej modlitwie.
i wzruszyl mnie czyli sposobem i próbá "wynegocjowania" tego czasu.
Piętnaście minut, to masa czasu. Prosić można jedynie o "dziesiątkę". Zobowiązanie do codziennej modlitwy (różańcowej) to poważna sprawa. Nie powinno się wywierać presji, by ktoś pochopnie się zobowiązywał. Tymczasem "nasze" chrześcijaństwo bardzo szafuje tego typu deklaracjami. Pełno tu rozmaitych przysiąg, ślubów, przyrzeczeń...
Usuń15 min dla mnie brzmialo ze wcale nie prosil o duzo:))
Usuńa ja z tych modlacych sie rzadziej
Wymiar czasu, jak się okazuje, to pojęcie względne:)).
UsuńTak. Mało czy dużo wszystko jest względne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Otóż to, miły Antoni:)).
UsuńTrzynasta- cha, cha- słuszna pora na niedzielne śniadanko, niewiele wczesniej zdarza nam się w niedziele jadać. Ojciec dobrodziej może wystraszyć taką nadgorliwością :). Mi zdarza sdięodmawiać w samochodzie, nieraz się pogubię, albo zagalopuje w zdrowaśkach :) ale coś tam do nieba pofrunie...
OdpowiedzUsuńPrawda, że pora sposobna do spożycia śniadanka:))).
UsuńModlitwa służy temu, by dobrą wolę w sobie generować. Nie polega na kompulsywnym klepaniu "zdrowasiek".
W podróży warto sobie dziesiątkę odmówić:)).