Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

niedziela, 13 lipca 2014

Nadgorliwość gorsza niż faszyzm

Dziś przy niedzielnym śniadaniu (skoro świt - trzynasta) przypomniało mi dziecię o różańcu powiastkę.
Pewien ojciec dominikanin - entuzjasta różańcowej modlitwy - wiernych do jej odmawiania w te słowa zachęcał.

Nie żałujmy czasu i kolan, by dnia każdego odmówić nie jedną, nie dwie, nie trzy nawet, lecz całe cztery...

(Chwileczkę, kombinuje sobie w cichości me dziecię. Cztery dziesiątki?
To nawet nie dla równego rachunku pięć? Osobliwe...)

...części - pada znienacka.

Jak to, wszak Babcia mówiła - dziesiątka...

Jeśli dziesiątka to mało, eee...
To nie warto się starać.

Jakich znów kolan! (Pozwólcie, że wejdę tu w słowo).
W tramwaju odmawiać trza!

30 komentarzy:

  1. Ja sie tam na rozancach nie wyznaje. Dostalam jakis na komunie, ale gdzies go wcielo. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. zara
    w tramwaju na kolanach polecał odmawiać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, w kościele i w domu. W tramwaju to sem ne da:))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam grubom książkę n ten temat
      od kuzynki
      no jakem moher, nie przebrnęłam :/

      Usuń
    2. Bo to taka wyższa szkoła jazdy:))). A swoją drogą, jazda może być ostra.

      Usuń
    3. jak się nie da w tramwaju na kolanach? Da się! siadasz komukolwiek na kolanach, wyciągasz różaniec i klepiesz zdrowaśki

      Usuń
    4. No masz! To dopiero jest (obrazoburcza) myśl:)))!

      Usuń
  4. E tam moja babcia tyle ich mówiła i w biedzie żyła. A gdy umarła na pogrzeb nawet ksiądz o kasę darł gardło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po to trzeba odmawiać, by czas zająwszy, o biedzie zapomnieć:))).

      Usuń
  5. Sądzę że masz rację. Zajęta głowa zapomina o burczącym żołądku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na chwilę. Lecz można ją ciągnąć na wiele sposobów.

      Usuń
  6. Dobre! Ale wszak nie trzeba od czterech zaczynać. Jedna (10) na początek...
    Pozdraiwam ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. Lepiej jednak swą (nad)gorliwością bliźnich nie zniechęcać:))).

      Usuń
  7. tak jak Agaja zaczynałam od jednej.... potem sukcesywnie i powoli potrzebujesz więcej i więcej... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem potrzeba więcej. Lecz umiar jest zawsze zbawienny:)).

      Usuń
  8. No nie wiem, czy dominikanin ów zachęcił wielu do tych czterech części. Jak słusznie zauważyłaś - umiar jest zawsze zbawienny i może niech każdy odmawia tyle, na ile ma potrzebę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Nie wydaje mi się, by wielu zmotywował. Ci bardziej wtajemniczeni zachęty i tak nie potrzebowali.

      Usuń
  9. Nawet nie mam rózańca...Ale pamiętam jak moja babunia zapamiętale przebierała paciorki swego rózańca. Jaka była wówczas skupiona i ...szczęsliwa w swym oderwaniu od problemów tego świata. A potem wstawałą z usmiechem i za lepienie pierogów sie brała.Te rózańcowe modlitwy to chyba rodzaj medytacji. Każdy ma swój. Ja np. plewiac chwasty czuję, jakbym setkami koralików przebierała. A ziemia oddycha z wdziecznoscia. A mysli lecą uwolnione w przestrzeń...
    Ciepłe pozdrowienia zasyłam!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to chyba ma związek z medytowaniem. Co do mnie, w nadmiarze mogłoby jedynie wygenerować nerwicę natręctw. Dlatego tak cenię umiar, do którego się przywołuję:)).
      Kultywowanie prac ziemnych i cały ten płodozmian jest najpiękniejszą formą modlitwy, jaka przychodzi mi na myśl.

      Usuń
  10. Zachęta gorsza niż faszyzm. Myślałem, że ktoś zachęcał do masowych morderstw, a tu takie zaskoczenie. Jakżesz to czas łagodzi spojrzenie na pewne historycne wydarzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście łagodzi. Po to on jest nam między innymi dany:).

      Usuń
  11. Witaj Errata
    wyobraz sobie, ze akurat tez na ostatnio uczészczonej niedzielnej mszy irlandzki ksiadz tez wspomnial o rozancu i prosil kazdego o 15 minut tego czasu na tej modlitwie.
    i wzruszyl mnie czyli sposobem i próbá "wynegocjowania" tego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piętnaście minut, to masa czasu. Prosić można jedynie o "dziesiątkę". Zobowiązanie do codziennej modlitwy (różańcowej) to poważna sprawa. Nie powinno się wywierać presji, by ktoś pochopnie się zobowiązywał. Tymczasem "nasze" chrześcijaństwo bardzo szafuje tego typu deklaracjami. Pełno tu rozmaitych przysiąg, ślubów, przyrzeczeń...

      Usuń
    2. 15 min dla mnie brzmialo ze wcale nie prosil o duzo:))
      a ja z tych modlacych sie rzadziej

      Usuń
    3. Wymiar czasu, jak się okazuje, to pojęcie względne:)).

      Usuń
  12. Tak. Mało czy dużo wszystko jest względne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzynasta- cha, cha- słuszna pora na niedzielne śniadanko, niewiele wczesniej zdarza nam się w niedziele jadać. Ojciec dobrodziej może wystraszyć taką nadgorliwością :). Mi zdarza sdięodmawiać w samochodzie, nieraz się pogubię, albo zagalopuje w zdrowaśkach :) ale coś tam do nieba pofrunie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że pora sposobna do spożycia śniadanka:))).
      Modlitwa służy temu, by dobrą wolę w sobie generować. Nie polega na kompulsywnym klepaniu "zdrowasiek".
      W podróży warto sobie dziesiątkę odmówić:)).

      Usuń