Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

niedziela, 29 marca 2015

O domach, mieszkaniach i ...bezmózgowiu

Lat temu kilkadziesiąt ludzie żyli w oddzielnych domach, bądź też w obszernych mieszkaniach, które musieli ogrzewać indywidualnie. W każdym pomieszczeniu był kaflowy piec, w którym palono węglem. Czasami trzeba było porządnie się napracować, by, choćby i na czwarte na ten przykład piętro, pełną węglarkę co dzień z piwnicy wnieść. Zwłaszcza, gdy ludzie już się postarzeli.
Potrzeba matką wynalazku.
Zaczęto więc budować całe osiedla nowoczesnych, jak na owe czasy, domów (zwanych potem blokami), których niezaprzeczalną zaletą było centralne ogrzewanie i ciepła woda.
Sweet dream; cud, miód i orzeszki.
Ludność tak zachłysnęła się "zdobyczami cywilizacji", takimi, jak codzienna kąpiel, zmywanie naczyń pod bieżącą wodą, oraz ciepło bez konieczności codziennego palenia w piecu, że lekko przełknęła inne niedogodności.
O jakich wzmiankuję niedogodnościach? Już spieszę uściślić.
Konieczność zaspokojenia rosnących potrzeb mieszkaniowych olbrzymiej rzeszy powojennego wyżu demograficznego postawiła ówczesny (komunistyczny) rząd przed niezwykle trudnym zadaniem.
W wyniku burzy mózgów (czy też może raczej, móżdżków) powstała koncepcja architektoniczna, której (opłakane) skutki lwia część mieszkańców dużych miast* na własnej skórze odczuwa do dziś.
Mieszkają w brzydkich osiedlach-molochach, pełnych szarych i obdrapanych bloków stłoczonych na stosunkowo małym obszarze, często bez zieleni i ławek, na których można by się zrelaksować.
Bywa, że jedynym urozmaiceniem terenu są psie kupy, które w zadziwiająco wielkiej liczbie ozdabiają skrawki trawników i chodniki. Wymuszając na przechodniach cudaczne manewry, pozwalające uniknąć bezpośredniego kontaktu z wiadomą materią organiczną.
Metraż mieszkań jest tak mały, że niektóre pokoje klitki żywo przypominają te dla lalek.
Przyzwyczajenie drugą naturą, więc nawet niespecjalnie już narzekamy**.
W myśl całkowicie obcej mi zasady, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, jak mniemam.
Tymczasem skończyły się dobre czasy.
Ludzkość doczekała się wodomierzy i codzienną kąpiel najprawdopodobniej diabli wzięli.
(Czego symptomy powonieniem swym własnym na co dzień w środkach  masowego rażenia komunikacji miejskiej uświadczam.)
Bo jeśli można na czymś oszczędzić, to nie ma takiej siły, by ludzkość szansy tej nie wykorzystała.
Odwrotnie proporcjonalnie do szansy na zrobienie właściwego użytku ze zwojów mózgowych.
Przykręcanie śrubki, jako, że odbywa się w sposób linearny, ma to do siebie, że można robić to bezkarnie niemal w nieskończoność. Wytrzymałość "materiału" w tej dziedzinie jest zadziwiająco wielka. Człowiek potrafi!
(Jeden - stosować nacisk, drugi - cierpliwie go znosić.)***
W ramach rzeczonego śrubki przykręcania postanowiono powszechnie wprowadzić tak zwane podzielniki ciepła. W celu opomiarowania poboru energii cieplnej w obrębie każdego mieszkania.
W imię oszczędności, znaczy.
Nieważne, że tego typu pionierskie rozwiązania sprzed kilkunastu lat, dawno się skompromitowały.
Zamiast spodziewanych oszczędności sprowadziły na ludzi konieczność ograniczenia ogrzewania pomieszczeń do minimum, zaś zarządców budynków postawiły przed koniecznością leczenia ścian z grzyba. Że o chorobach - w tym, przenoszonych drogą kropelkową - już nie wspomnę.
Okazało się, że nie ma możliwości w dotychczasowej cenie sprostać naszym nawykom co do komfortowej temperatury pomieszczeń.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że jeśli spada zapotrzebowanie na energię, to jej jednostkowa cena wzrasta. Adekwatnie do spadku zapotrzebowania.
Już przekonaliśmy się o tym przy okazji wspomnianych wodomierzy. Zaoszczędzić zdążyli jedynie pierwsi ich "założyciele". Z chwilą, gdy stały się obligatoryjne, cena wody odpowiednio wzrosła.
I to w zadziwiająco szybkim tempie. Logiczne do bólu.
Wracając do głównego wątku, wspólnoty - w tej liczbie również i nasza - wpadły na odkrywczy pomysł, by nas w powyższy sposób "uszczęśliwić".
Wprost nie do wiary, że znaleźli się orędownicy tegoż.
I teraz, jeśli wniosek przejdzie - a z doświadczenia wiem, że każdy, najbardziej nawet niedorzeczny wniosek, jakimś cudem tak czy siak przechodzi - znajdziemy się pomiędzy młotem a kowadłem.
Nie sposób bowiem wrócić już do punktu wyjścia, zaszłości na to nam nie pozwalają.
Nie da się, we wspólnocie będąc, zrezygnować z centralnego ogrzewania i zainstalować lokalnego.
Ktoś zresztą musi płacić za utrzymywanie linii przesyłowych.
Zatem z czym zostajemy? Ano, z ręką w nocniku, bracia miła.

Już nie można se pójść do lasu po chrust!

Z uwagi na małą kubaturę pomieszczeń (wysokość do 2,50) i co za tym idzie, zaburzoną cyrkulację powietrza, nim takowe się przewietrzy, my zdążymy już porządnie zmarznąć. Natomiast tuż po zamknięciu okna powietrza rychło zacznie nam brakować. Zatem dość szybko zajdzie ponowna potrzeba jego otwarcia. Wiadomo zaś, że największy pobór energii następuje podczas rozruchu (każdego!) systemu. Błędne koło, innymi słowy.
Słyszy się, że większość z tych "opomiarowanych" zimę spędziło w ciepłych kapciach i polarach.
Nawet pomimo, iż w dwóch ostatnich latach zima była nam wyjątkowo lekka.
Obawiam się, że z uwagi na moje dochody, rzeczone kapcie tudzież polar mogą okazać się niewystarczające. Trza rychło się rozejrzeć za walonkami i kufajką.
Ot, zdobycze cywilizacji godne dwudziestego pierwszego wieku.
 
 _____________________________________
*W postkomunistycznej Polsce "duże miasta" to przeważnie rakowate twory, składające się z niewielkiej obszarowo części, zwanej Głównym Miastem i obrastających ją, pasożytujących na jej (ogólnie pojętej) tkance, narośli w postaci nowych osiedli. Adekwatnie do wyglądu zwanych blokowiskami.
**Mnie w to nie mieszać. Nie dość, że narzekam, to jeszcze psioczę i hardo się stawiam:).
*** Jak wyżej.

67 komentarzy:

  1. Zdarzało mi się raz do roku mieszkać przez kilka tygodni w bloku, gdzie za wodę płacono ryczałt. Ani ja, ani moje dziecko nie nauczyło się przez te kilka tygodni zachowań osób, które tam mieszkały. Nie umiałam zmywać naczyń na bieżąco, nalewać sobie codziennie pełnej wanny wody ani myć zębów przy odkręconym kranie. Bo u siebie w domu miałam licznik. A z ogrzewaniem - w moim domu ponad 20 stopni jest tylko latem.
    A w starych blokach, gdzie pokoje są maciupkie, czuję się jak w szufladzie. Małe mieszkania, ławo-stoły, wersalki i półko-tapczany - ten, kto to wymyślił, powinien smażyć się w piekle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym ostatnim:). Tyle, że jak już się coś ustanowi, trudno to potem odkręcić. Dlatego wszelkie działania powinny być przedtem dobrze przemyślane.

      Usuń
    2. O!
      U mnie też 20 stopni to taka luksusowa temperatura zimą
      I w ogóle się zgadzam!

      Usuń
    3. Luksusowa, owszem, ale czy praktykowana:)

      Usuń
    4. tak
      nie będę udawać, że nie
      dla mnie mogłoby byc 19
      ale mąż jakby nie akceptuje

      Usuń
    5. Jesteś taka zimnolubna? Ja lubię ciepło i już!

      Usuń
    6. ja lubię ciepło!!
      20 mi wystarcza bardzo!!!

      Usuń
    7. ja też od zawsze mam problem z oddychaniem
      musze mieć śieże powietrze
      powyżej 20 stopni nie da się oddychać
      w nocy mogę mieć max!! 16 stopni
      zamknieta w cieplutkiej kouderce:)))

      Usuń
    8. W nocy też lubię mieć chłodniej. Dlatego najlepiej jest spać w odpowiednio przestrzennym pomieszczeniu.
      Wtedy można zachować równowagę pomiędzy temperaturą, wilgotnością powietrza i jego odpowiednią cyrkulacją. Te małe nowoczesne klitki to samo zło. Szczególnie wtedy, gdy są przepełnione.

      Usuń
  2. Niestety, niestety i trudno coś w tej mierze zaradzić.
    Koncepcje architektoniczne z dawnych lat mają się w najlepsze, gdyż tak zwani deweloperzy szczędzą na każdym skrawku ziemi i zieleni jest mało, bloki stłoczone jedne przy drugim, ławeczki ?? Zapomnij. Mieszkam na takim nowym osiedlu. O braku miejsc do parkowania przed własnym domem nie wspomnę.
    Jedynie co do ogrzewania, to mamy każdy swoje, gazowe, samo mieszkanie jakieś mocno klitkowate nie jest, nie ma na szczęście "ślepych" kuchni, czy wejścia do łazienki przez jakiś pokój.
    Mam nadzieję, że jednak walonek i kufajek kupować nie będziesz musiała ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieję:). Liczę na zdrowy rozsądek swoich sąsiadów. Niechlubny przykład innych bydynków i osiedli powinien posłużyć za przestrogę.
      Zdaje mi się, że Twój blok jest jeszcze z tych pierwszych, zbudowanych w latach 50-tych. Obie moje siostry mieszkają w takich. Obie to sobie chwalą, jedynym mankamentem są gazowe piece w łazience. Strasznie dużo za ten gaz płacą. Czy Wasze ogrzewanie jest tanie?

      Usuń
    2. Nie, mój blok ma 10 lat, piec gazowy mam w łazience, oczywiście, w nowym blokach tak teraz u nas każdy ma. Natomiast kuzynka w Poznaniu mieszka w takim własnie bloku, do niedawna mieli piece kaflowe i junkersa w łazience, a w tej chwili też mają piec gazowy - wisi w kuchni dla odmiany ;)
      Co do wysokości rachunków za ten gaz nasz - nie wydaje się mi, żebyśmy płacili jakieś horrendalne rachunki. To znaczy, gaz sam w sobie jakiś tani nie jest, ale dajemy radę, wysokość rachunku nie przeraża, póki co, a w domu jest w miarę ciepło, bo ja jestem ciepłolubna, więc jakoś bardzo nie oszczędzamy. Na noc piec jest wyłączony, no chyba, że bywało po -20, to chodził cały czas.

      Usuń
    3. No tak, najważniejsze, żeby bilans mieć zrównoważony na poziomie wypłacalności. Lecz mnie zawsze denerwuje, gdy ktoś wpada na tak zwany odkrywczy pomysł, by jeszcze zaoszczędzić. Nie bądźmy naiwni, nie ma takiego sposobu bez drastycznego obniżenia standardu życia. Ten zaś, w moim przekonaniu można obniżać tylko w jednym przypadku. Skrajnej biedy. Tych eleganckich panów, którzy uporczywie przekonują nas o wyższości takiej oszczędnej, a raczej pseudo-oszczędnej postawy, uważam za g(...)zjadów.

      Usuń
    4. Otóż to - co do ostatniego zdania, zgadzam się z Tobą jak najbardziej, zwłaszcza że owi panowie tych zasad w życiu swym nie stosują.

      Usuń
  3. Nie wierzę w to, ze o higienie decyduje cena wody

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Lux może i nie, w Polsce ciągle jeszcze tak. Słyszę rozmowy ludzkie w autobusie, więc się w tym łapię:)).

      Usuń
    2. nie mówię o Lux
      pochodzę z rodziny, gdzie rodzice musieli rozpalic ogień w kuchni, zeby sie umyć
      ja sama tak spędziłąm wiele miesięcy zycioa
      widziałąm ten trud
      i widziałam takich, którzy się po prostu nie myli

      Usuń
    3. Wszystko ma swoje odniesienia do czasów, w których miało miejsce. Nie ma powrotu do tego, co było, choć niektórzy robią wszystko, by siebie (i innych) uwstecznić. I to w imię oszczędności, którą szumnie zwą gospodarnością. Rozumiem tych, którzy borykają się z biedą i nie mogą sprostać standardom, lecz nigdy nie będę podziwiać takich, którzy śrubują poziom życia pod kosztem bezwzględnego cięcia kosztów. Dla samej zasady.

      Usuń
    4. oj, ja też nie rozumiem takiego śrubowania!

      Usuń
    5. Już Ciem, Rybciu, lubię. A nawet kocham, niech będzie!:))*

      Usuń
    6. DOPIERO TERAZ???!!!
      FOCH!!!

      Usuń
    7. Nie, no od dawna, jeno teraz Ci wyznaję:))).

      Usuń
  4. moja wiejska babcia zimą paliła węglem
    plus oczywiście jakby chrust z lasu
    ale węgiel był najważniejszy
    bardzo trudno było go zdobyć
    był bardzo drogi
    rozpalała wieczorem piec
    w nocy było tak zimno, że....
    i rano znowu rozpalała piec...

    także tego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak kiedyś było. Lecz w końcu mamy 21 wiek, najwyższy czas, by było lepiej.

      Usuń
    2. Powinno byc lepiej i jest
      za dobrze znam tamte realia, żeby uwierzyć, że teraz nie jest lepiej
      co nie znaczy że nie powinno byc lepiej niż jest!!!

      Usuń
    3. No tak, znasz bardzo ekstremalne przypadki. Ja aż takich nie zaznałam. Może jestem za bardzo wymagająca, ale tak już mam:).

      Usuń
    4. I dobrze
      Bo o to chodzi, zeby dążyć ku lepszemu
      fakt, że moi przodkowie bardzo bliscy żyli bez prądu nie znaczy, że to było ok!!!

      Usuń
    5. I to jest właściwe podejście do spraw:)).
      Ja dziękuję, bez prądu!

      Usuń
    6. ja dziękuję, bez ciepłej wody pod prysznicem!!!

      Usuń
    7. Oj, szybko przywyka człek do dobrobytu...

      Usuń
  5. W sypialni w ogole nie grzejemy, a nawet zima spimy przy uchylonym oknie. Wlasciwie grzejemy tylko w salonie, gdzie sie dluzej siedzi w bezruchu, tu jest przyjemne 21°. W reszcie pomieszczen nie grzejemy wcale albo naprawde sporadycznie.
    Przestalam lubic sie kapac w wannie, wole prysznic
    A ze wzgledow oszczednosciowych tez zamieszkujemy niewielkie metrazowo mieszkanie, Getynga jest jednym z drozszych miast. Jedyna pociecha, ze z cegly budowane i nie ma problemu z wbiciem gwozdzia w sciane, jak to mialo miejsce w betonowym mieszkaniu rodzicow w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego to takie drogie miasto?

      My też nie grzejemy w sypialni, nigdy

      Usuń
    2. Ja też o moczeniu się w wannie dawno już zapomniałam. Lecz nie ze względów oszczędnościowych, jeno ze zdrowotnych. Brrr, ohyda! Tudzież Król Ćwieczek:)).
      W małym mieszkanku mieszkam nie z oszczędności, tylko z biedy, czyli braku innej możliwości.
      Lubię dogrzane mieszkanie, w innym przypadku jest wilgoć i zaduch. Dla przeciwwagi mam otwarte okna. I tak ma być do końca świata i jeden dzień dłużej! Nie po to zamiast w wolnostojącym domu mieszkam w dużym bloku, żeby rezygnować z pożytków przypisanych tymże.

      Usuń
    3. znaczy masz goronce kaloryfery i otfarte okna?

      Usuń
    4. Aha
      bo ja jak zimom otfieram okna to najsamwpierw zamykam piec

      Usuń
    5. Ja mieszkam w komunistycznym bloku, mam nieszczelne okna i inne niedogodności.
      Nie da się długo wysiedzieć przy zamkniętym oknie. I to niezależnie od temperatury pomieszczenia.
      Nie mylmy ciepłoty powietrza z jego dusznością.

      Usuń
    6. A ja wiem, dlaczego? Moze ze wzgledu na duzy popyt i malo wolnych mieszkan? W koncu co roku kilka tysi studentow szuka miejsca do zakotwiczenia na czas studiow. To miasto nieprzemyslowe, zasiedlone raczej przez intelektualistow. Ja za swoje 55m2 musze bulic cztery i pol stowy, a mieszkam w tanszej dzielnicy, bo na inna mnie nie stac.

      Usuń
  6. Kiedyś bardzo powszechne były zachowania,o ktorych pisze Klarka.Woda i ciepło w ryczałcie,a wiec"państwowe" czyli niczyje i w mysl zasady "się nalezy" ludzie korzystali na maxa,chociażby mieli paść z gorąca:) Podobnie bezmyślnie szastali wodą.
    Pamiętam,że bardzo niechetnie odwiedzalam znajomych(mieszkajacych w takim ukropie) z moim malym wtedy dzieckiem.Bałam się,że dziecko mi się "rozhartuje" i zachoruje z przegrzania:)
    Raczej jestem zwolenniczka polara i skarpet zimą,a nie topiku na ramiączkach:))

    OdpowiedzUsuń
  7. jak komuś za ciepło to niech zakręca ogrzewanie ale nie narzuca tego innym. Za ogrzewanie płacimy i chcemy mieć ciepło, z podzielnikami dalej będziemy płacić, ale będzie zimno. Mam już doświadczenie z wodą, każdy płaci według licznika, oszczędza a potem przychodzi dopłata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto bogatemu może cokolwiek narzucić ?

      Usuń
    2. Już Cię lubię, mój Anonimowy!:))
      Bo tak to właśnie jest. Będziemy tak samo płacić, lecz będzie zimno. Zawłaszcza, gdy przyjdą cięższe zimy.
      A przyjdą jak amen w pacierzu.

      Nie mylmy też ciepłego powietrza z zaduchem. To zasadniczo inne jakości.

      Usuń
    3. Bogatemu wprawdzie, jak słusznie zauważasz, trudno cokolwiek narzucić, lecz biednemu, i owszem. Dlatego granice "wolności" też powinny być. Choćby po to, by biednych nie wpędzać w spiralę oszczędności kosztem ich zdrowia.

      Usuń
  8. Od kiedy mamy wodomierze i podzielniki ciepła, płacę mniej. Był jeden rok, kiedy dopłacaliśmy po sezonie grzewczym, a lat już toto mamy naprawdę sporo.
    Fakt - okna wymienione na nowe. Blok niestety nie jest ocieplony, czekamy w kolejce.
    I tak, przykręcam kaloryfery, gdy otwieram okno (przeważnie). Choć one wcale tak szybko nie stygną, raczej chodzi o to, by nie grzały mocniej. I przykręcam też kaloryfery w salonie, gdy przychodzą goście :)
    W początkach małżeństwa za to paliliśmy najpierw w zwykłych piecach kaflowych (mieszkając w centrum wielkiego miasta), potem już w jednyjm, takim lepszym (jeden na mieszkanie) na koks z miarkownikiem spalania. Najgorsze było noszenie tegoś koksu na czwarte piętro bez windy (stare budownictwo, wysoko...). Doceniam EC, choć być może są tańsze sposoby ogrzewania.
    W moim mieście osiedla z końca lat 70. (tak od połowy) i z 80 minionego stulecia zaprojektowane są z pięknymi terenami zielonymi, nawet jeśli w niektórych miejscach bloki mogłyby stać dalej od siebie. Te nowe bloki z obecnego stulecia natomiast stoją przeraźliwie blisko siebie - budujacy zaczęli liczyć cenę ziemi. No i Polska nie jest tu wyjątkiem wcale.

    Postawa marnowania czy to wody, czy ciepła, czy innego dobra nie jest cechą charakterystyczną przypisaną do "ludzi z domków" czy "ludzi z bloków". Nie dzielmy niesprawiedliwie i nie uogólniajmy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postawa marnowania czegokolwiek jest charakterystyczna dla ludzi bezmyślnie krótkowzrocznych.
      Takich, którym obojętne jest, w jakim stanie zostawią po sobie ziemię. O tym nie mówię.
      Wszystko powinno służyć dobru człowieka. W szerszym sensie, rzecz jasna. Trzeba tak wypośrodkować kwestię zużywania i (zasadnego) oszczędzania, by ...wilk był syty i owca cała. Czyli nieskostniała z zimna:)).
      Denerwuje mnie ta cała eskalacja zaciskania pasa. Niech już lepiej wpadną na inne pomysły, bo na takie to żadna sztuka.

      Usuń
  9. Jedna sprawa, że ludzie oszczędzają, wyziębiają i zagrzybiają SWOJE mieszkania, ich cyrk i ich małpy, a druga, ważniejsza, że robią to swoim sąsiadom... Bo podzielniki ciepła to tak naprawdę taki pic na wodę. One nie są miarodajne. Nie trzeba być profesorem fizyki, żeby wiedzieć, że ciepło (i zimno) przechodzi przez ściany i podłogi. Przed ślubem mieszkałam w domu jednorodzinnym przebudowanym na trzy rodziny. I tam, gdzie ściany mieliśmy wspólne z sąsiadem, który trzymał w domu ciepło, temperatura nie schodziła poniżej 20 stopni mimo przykręconych grzejników. A w pokojach , które sąsiadowały z trzecim, wiecznie niedogrzanym mieszkaniem, a w dodatku jeszcze zbudowane były na zimnej piwnicy, utrzymywała się temperatura 15-16 stopni, nawet jak grzejniki były odkręcone na max.
    Wniosek: Jak Ty masz zakręcone grzejniki, to za Twoje ciepło i tak ktoś płaci. Najprawdopodobniej sąsiad z boku albo z dołu. Z wodą jest inaczej, woda jest przeliczalna, ale ciepła nie da się w ten sposób przeliczyć
    U nas w wieżowcu nie ma podzielników, mieszkańcy się nie zgodzili:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za mądrą opinię, tym bardziej cenną, że spod klawiatury inżyniera:).
      Tak to już jest. Ci, którzy obecnie twierdzą, że przy zakręconym kaloryferze mają ciepło, nie biorą pod uwagę, że grzeje za nich ktoś inny. A potem będą wielce zdziwieni.
      Ten projekt zakładania podzielników był bardzo popularny kilkanaście lat temu, lecz nie znam obecnie ani jednej osoby, która oceniały go z perspektywy lat pozytywnie. Dzięki Bogu, masz mądrych sąsiadów.
      Wciąż nie tracę nadziei, że i wśród moich przeważą ci rozsądniejsi.

      O, przepraszam, znalazła się jedna zadowolona osoba (patrz komentarz powyżej).

      Usuń
    2. Mój ojciec pracuje w jednej z gdyńskich spółdzielni mieszkaniowych. To, co się dzieje w niektórych blokach, w których założono podzielniki, to istny cyrk na kółkach. Jedni nie grzeją w ogóle i siedzą w domu w kufajkach. Drudzy muszą mieć grzejniki odkręcone na maksa, bo np mają małe dzieci które muszą mieć ciepło, więc płacą dwa razy więcej, bo jeszcze są otoczeni "oszczędnymi" sąsiadami, których chcąc nie chcąc muszą dogrzewać, a którzy się szczycą, jak to mają niskie rachunki i jak ciepło.Trzeci odkręcają grzejniki na full a potem obwiązują te czujniki mokrymi szmatami czy wymyślają inne równie kreatywne sposoby, żeby zaniżyć wskazania. Jeden na drugiego nie może patrzeć, bo jeden przez drugiego ma grzyba w mieszkaniu albo płaci większe rachunki, albo jeden widział, że drugi cwaniakuje z tymi szmatami, a przecież za to ciepło też ktoś musi płacić, więc to idzie do rachunku wszystkich, albo ktoś widział, jak sąsiad otwierał okna w swoim mieszkaniu, i teraz ma pretensje, że mu ciepło ucieka przez te okna sąsiada, albo... I tak w niektórych blokach już zdemontowali te ustrojstwa, bo ludzie nie chcą mieć ciągłych awantur, tylko święty spokój. Więc jest szansa, że i u Ciebie w końcu Ci rozsądniejsi przeważą:)

      Usuń
    3. Oby rozsądek zwyciężył. Dla mnie jest ni do pojęcia, że za tymi podzielnikami optują ludzie wykształceni, tacy, którzy nie muszą liczyć każdego grosza. Jaki mają w tym interes? Może ktoś z ich znajomych zajmuje się dystrybucją tych "mądrych" urządzeń. Wszystko jest w dzisiejszych czasach możliwe.
      Co ważne, przewodniczący naszej wspólnoty nie mieszka wcale u nas, jest tylko zameldowany u rodziców. Kto wie, czy nie to leży u podstaw jego, Boże się pożal, "kreatywności".

      Usuń
  10. W naszych realiach , żaden pomysł nie wydaje się dobry , nic nie jest w ostatecznym rozrachunku tańsze jest tylko zawoalowaną formą wyszarpania od nas większych opłat , wydrenowania naszych kieszeni. Te wszystkie opłaty nie są relatywne do naszych przychodów i dlatego jedni się nie myją /bo ekologia, żal marnować wodę / , a inni siedzą w zimnie / że niby zdrowiej /, jeszcze inni co roku jadą na RODOS / czyli Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką / bo są zniesmaczeni wczasami gdzie indziej itd , itp . A często pod tymi motywami kryje się ta zasadnicza gorzka prawda , że KUPIŁ BY TATUŚ WIEŚ INO PIENIĄDZE GDZIEŚ .... Cóż pozostaje możemy sobie nawzajem utyskiwać , współczuć ale to nie wiele zmieni . Uciec od tego się nie da , dogadać się jest trudno a więc blokowe piekiełka długo jeszcze będą rwącą rzeką tematów do opisania na blogu ... :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Wszystko tak naprawdę obraca się wokół naszego stanowczo za małego budżetu. W przeciwnym razie nie stanowiłoby źródła tylu niezdrowych emocji.
      Naszemu piekiełku długo jeszcze nie zabraknie pożywki. Bo jak nie wiadomo co co biega, to na bank o kasę właśnie.
      Ważne, by w tym wszystkim zachować dystans, a co za tym idzie, nie stracić poczucia humoru. , Choćby miało być takie trochę wisielcze, jak moje:)).

      Usuń
  11. Współczuję... i cieszę się, że dziś paliłam w kominku... ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kominek to jest to, co lubiłabym najbardziej. Bo jeśli nawet wymaga zasilania drewnem, to znajduje się, jak sądzę, na parterze.

      Usuń
  12. To ja mam naprawdę szczęście, że mieszkam na peryferiach miasta. Na naszym osiedlu stoi 6 bloków,
    /4 - dwupiętrowe i 2 czteropiętrowe/. Wszystkie bloki są ocieplone, kolorowe, mamy dużo zieleni. W moim
    bloku /czteropiętrowym/ mamy centralne ogrzewanie, przed obecną zimą spółdzielnia na zebraniu wspólnoty
    zaproponowała nam podzielniki, ale nie zgodziliśmy się - wymienili nam zawory i można przykręcać kaloryfery.
    Jakie będzie rozliczenie - zobaczymy. W życiu nie zmieniła bym mieszkania, za oknem mam park - dużo, dużo
    zieleni. Ławki pod blokami też są.
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, jak różne mogą być upodobania. Może to i lepiej, bo w przeciwnym razie byłby problem z dystrybucją dóbr:)). Miło mi Cię widzieć.

      Usuń
    2. Dodam, że moje osiedle powstało końcem lat 50-tych , a mój blok w 1972 r.
      Ania

      Usuń
    3. Moje już w 1982. Czyli już po Gierku. Za to w największym kryzysie. Brakowało wszystkiego, stąd niedoróbki budowlane.

      Usuń
  13. A ja jeszcze do tego wszystkiego mieszkam w molochu świadczącym o (słusznie minionej) przyjaźnie Polsko-radzieckiej ... zwane Leningradem :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leningrad! To teraz niemal jak zabytek:)). Nie warto już zmieniać mu nazwy.

      Usuń
  14. Ahh ja ostatnio diametralnie zmieniłam poglądy!
    Zawsze palenie w piecu uważałam za najgorsze zło, a teraz wiele bym za taki pięć dala :) jestem zmarzluchem i 21,a w przypływie 22 stopnie e mieszkaniu wcale mnie nie satysfakcjonujące. Natomiast gdybym chciała więcej - w życiu bym się nie wypłaciła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jest tak, że rezygnując z dobrodziejstw mniejszych na rzecz tych, zdawałoby się, większych, czujemy się jakbyśmy samego Pana Boga za nogi złapali.
      Po czasie okazuje się, że takie "dobrodziejstwo" ością w gardle nam staje:).
      A tu mosty spalone, powrotu już nie ma...

      Usuń
  15. Do narzędzi gnębienia człowieka poczciwego dorzuć jeszcze zmiany czasu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście; tylko tego nam jeszcze brakowało.:)

      Usuń
  16. Klitki są okropne, po prostu się w nich duszę, nie wspomnę o blokach z płyty, byłam w odwiedzinach nie razi nie wiedziałam z jakiej to przyczyny oddychać nie mogę, za to na ściany bym wlazła i pochodziła, z ulgą wychodziłam. uff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie przynajmniej rozumiesz:).
      Nie ma żadnej racji po temu, by piać z zachwytu jedynie dlatego, że nie ma się wpływu na nieakceptowalną rzeczywistość.

      Usuń