Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Na grząskim gruncie

Czteroletni Kubuś, bratanek Ewy, cierpi na rdzeniowy zanik mięśni.
Jest to nieuleczalna choroba genetyczna o nieznanej etiologii.
Chłopczyk dosłownie umiera na oczach rodziców. Na stałe podłączony jest do respiratora, trzeba mu regularnie odsysać wydzielinę z płuc. Rodzice są bardzo umęczeni, lecz robią dosłownie wszystko, co mogą, by Kubuś cierpiał jak najmniej. Codziennie przychodzi do niego prywatnie zatrudniony rehabilitant, bowiem Narodowy Fundusz przewiduje tylko dwie godziny tygodniowo.
Nie trzeba nawet wysilać wyobraźni, by wystawić sobie, co przeżywać musi rodzina, będąc bezsilną wobec tej tragedii dziecka. Ewa jest rehabilitantką, lecz ze zrozumiałych względów nie jest w stanie terapeutyzować chłopca.
Jego rodzice, Justyna i Maciek, postanowili zdecydować się na jeszcze jedno dziecko. Jako, że choroba jest w dwudziestu pięciu procentach dziedziczna, istnieje jedna szansa na cztery, że poczęte dziecko będzie nią dotknięte. Zrobiono zatem badania prenatalne. Wykazały, że rozwijający się płód odziedziczył chorobę. Dziecko zostało wyabortowane.
W stosownym czasie zdecydowali się na kolejne. Tym razem okazało się, że jednak zdrowe.
Uff, jaka ulga. Wreszcie będą mieli zdrowe dziecko!

Jak ocenić w kategoriach etycznych takie rozumowanie. (Tudzież - analogicznie - postępowanie).
Może zwyczajnie powstrzymać się od jednoznacznych ocen. Kto wie, jakbyśmy się zachowali, będąc w takiej sytuacji. Czy pragnienie dziecka, w tym zaś przypadku pragnienie zdrowego dziecka usprawiedliwia wszelkie środki? Jaką linię postępowania należałoby w takich razach przyjąć.
Ewie trudno pokusić się o jednoznaczne wnioski. Czy ktoś jest ciekaw, co ja o tym sądzę?
Na ile mój osąd jest obiektywny, na ile zdeterminowany światopoglądowo.
Na ile zaś po prostu zależny od punktu siedzenia.
Może tak właśnie jest za każdym razem. Może po prostu nie ma obiektywnych ocen.
Uniwersalne prawdy wyznaczają (i wyznaczać powinny) ludziom drogę, lecz w konkretnych sytuacjach niekiedy zawodzą. Ze względu na tak zwany czynnik ludzki.
A jednak warto kierować się uniwersaliami. Nie zawsze to wprawdzie od błędu uchroni, lecz przynajmniej w jakiś sposób zminimalizuje skutki.

35 komentarzy:

  1. Slusznie zauwazylas, ze wszystko zalezy od punktu siedzenia. Latwo ferowac wyroki i kategorycznie wypowiadac sie o ochronie zycia, jesli nas samych to nie dotyczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takich decyzji NIKT nie ma prawa oceniać. A już w tak szczególnych okolicznościach. Taki jest mój pogląd w tej sprawie, chociaż przeciwna jestem aborcji na ten przykład. Odmówiłam wszelkich prenatalnych badań oprócz USG będąc w ciąży.
    Szczęśliwie urodziłam zdrowe dzieci i nie mam NIC do powiedzenia w tej sprawie.
    Czy inni mają? Ich sumienie...
    Moja przyjaciółka urodziła córeczkę z całym pakietem genetycznych wad. Po czterech latach cierpienia córeczka umarła pozostawiając Przyjaciółkę i jej rodzinę w głębokiej żałobie. Tylko ona wie, jak wyglądało ich życie przez te cztery lata. Teraz ona marzy o kolejnym, miejmy nadzieję, zdrowym dziecku. Ma do tego prawo. Co zrobi, gdy badania prenatalne genetyczne wskażą nieprawidłowości???? Ona teraz nie dopuszcza takiej myśli do siebie. Cokolwiek się stanie, cokolwiek zadecyduje, będę jej decyzję i ją wspierać. Nie mnie oceniać. Mogę tylko przy niej być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mamy coś do powiedzenia, a już zwłaszcza do pomyślenia:)).

      Usuń
    2. Do pomyślenia bardzo dużo, do powiedzenia - kwestia gadulstwa i charakteru, do oceniania - NIC:)

      Usuń
  3. Być może szczęście polega na tym, że ma się dostęp do systemu wartości, który pozwala jasno odróżnić dobro od zła i siłę woli, która pozwala postępować zgodnie z tymi ocenami.

    Ferowanie wyroków wydaje się zbyteczną stratą energii. Tę rozsądniej byłoby przeznaczyć na pomaganie ludziom w trudnej sytuacji, bo niekiedy właśnie brak wsparcia ze strony otoczenia pcha ich w rozpacz i skłania do błędów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może taki system wartości stanowi jakiś element sprzyjający poczuciu szczęścia. Nie mam sprecyzowanego zdania, ponieważ będąc osobą chronicznie nieszczęśliwą, nie zaliczam się do grona tych "szczęśliwców":).

      Usuń
    2. Aaa, to nawet dość logiczne :-). I przynajmniej jest stale o czym pisać :-)))

      Usuń
  4. Każdy ma prawo do odrobiny szczęścia. Nikt z zewnątrz nie ma prawa oceniać dróg, które do zdobycia tej odrobiny wioda. Moga byc kamieniste. Mogą tonąc we mgle. Ale i tak warto nimi isć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawo, owszem, każdy człowiek ma; tyle, że nikt nie kwapi się zagwarantować mu skorzystania z jego dobrodziejstw:).

      Usuń
  5. I jak można to oceniać? Ja się nie odważę, taką osobę trzeba po prostu wspierać w tym co robi, niezależnie od jej decyzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, może niekoniecznie niezależnie od takowej:). Wspieranie postrzegałabym bardziej jako pomoc w podjęciu tej właściwej. Tylko, że największa sztuka polega na rozeznaniu, która jest tą właściwą.

      Usuń
  6. Nie można oceniać osoby, tylko ktos kto sam przeszedł coś podobnego, ma do tego prawo, żeby mówić, jak by sam postapił

    I należy szanować KAŻDĄ decyzję
    Pamietam opowiesć kobiety, która świadomie urodziła dziecko z zespołem Downa, której decyzja była przez wielu ludzi potepiana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja bliska koleżanka świadomie urodziła dziecko z Downem i nie żałuje, chociaż okazało się, że chłopczyk oprócz Down'a ma ciężką postać autyzmu i przez to oprócz wyglądu nie przypomina charakterystykami dziecka z Downem.
      Drugiej koleżance, po każdym USG, wmawiali, aby usunęła ciążę, bo dziecko i tak umrze po porodzie, bo zamiast trzech zwojów w pępowinie były tylko dwa, co podobno jest tak patologiczne, że płód nie może się rozwijać. Koleżanka nawet badań genetycznych nie zrobiła, powiedziała że na aborcję się nie zgadza, najwyżej dziecko umrze po porodzie... Podziwiam ją za odwagę. Nawet nie chcę wiedzieć, co zrobiłabym w podobnej sytuacji. Chłopczyk urodził się w specjalistycznym szpitalu zupełnie zdrowy, ma teraz 9 lat i jest okazem zdrowia!!!
      Zgadzam się, że należy szanować KAŻDĄ decyzję. Nie my jesteśmy od oceniania...

      Usuń
    2. Szanować należy nie tyle decyzję, co człowieka, który ją podejmuje.

      Usuń
    3. Piękne świadectwo życia dała Twoja koleżanka, Izabelo. Spełniła swój obowiązek w taki sposób, w jaki go pojmowała. Prawdziwie po ludzku podjęła wyzwanie, bez stosowania uników i "ułatwień".
      To prawda, że nigdy nie da się do końca przewidzieć, co wyniknie z tych medycznych prognoz.

      Usuń
  7. Ogromnie współczuję. Ewie i jej rodzinie.
    Jak czytam taką historię to naprawdę boli serce, przejmuje nie do opisania.


    Ale czy można oceniać sam czyn?
    Mogę uszanować czyjąś decyzję (zwłaszcza jak jest po fakcie) ale czy mogę też uznać, że była zła?
    Te uniwersalia....
    Przecież okazanie współczucia/zrozumienia/niedobijanie/niepotępianie nie musi być równoznaczne z powiedzeniem "zrobiliście dobrze" albo "musieliście" czy "to nie ma znaczenia". To jest o wiele bardziej skomplikowane!

    Muszę powiedzieć, że nie umiem zgodzić się ze zdaniem, że skoro ktoś nie był w takiej dramatycznej sytuacji, to nie może się wypowiadać negatywnie (o decyzji, nie o ludziach!!!!), bo to sugeruje, że każdy jest w stanie zabić swoje dziecko. Nie wiem czy każdy jest.

    A tu się mnożą pytania. A gdyby to trzecie dziecko też?... I potem czwarte?... Naprawdę jest we mnie morze współczucia dla tej rodziny.
    Errato, a jest jakaś możliwość wspomożenia tej rehabilitacji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba czym innym jest ocena człowieka, a czym innym ocena czynu
      masz rację, to jest skomplikowane
      między kobietą, która traktuje aborcje jak coś moralnie nienagannego a tą, która zabije z rozpaczy jest ogromna różnica i wiele odcieni szarości po drodze

      Usuń
    2. Cóż... to właśnie Agai udało się trafić w sedno problemu. Ale o tym będzie jeszcze mowa w suplemencie do niniejszego.

      Usuń
  8. To trudne ale naprawdę nie można oceniać ani osądzać. Ludzie pragną mieć dzieci, zdrowe dzieci i gdy można zadbać oto by urodziło się zdrowe, mają do do tego prawo, nikomu nie wolno ich oceniać.
    Tylko moim zdaniem:
    nikt nie jest w stanie zabić nieśmiertelnej duszy, żadna kobieta, żaden lekarz nie są obdarzeni taką mocą, to sugeruje co prawda to Kościół, ale tym samym zapewnia zwykłych ludzi że ich dusze są śmiertelne.
    Hm ciekawostka, śmiertelna dusza. :) A może nie posiadamy dusz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko gwoli wyjaśnienia: Kościół Katolicki uczy, że dusza ludzka jest nieśmiertela i jest to jedna głównych prawd wiary. (KKK 366)

      Usuń
    2. To bardzo ważne że tego uczy. Czy ciało dziecka jest tworzone przez nieśmiertelną duszę? Jeśli tak to kto ma moc zabicia nieśmiertelnej duszy a przecież kościół twierdzi że to dusza zostaje zabita, czyż nie tak? A może się mylę?
      A może usunięte niesprawne i bardzo cierpiące ciało a dusza ma możliwość zbudowania gdzie indziej sprawnego narzędzia dla siebie?
      Ale zapewne sie mylę.

      Usuń
    3. Ciało nie jest tworzone przez duszę, tylko przez Boga. Nikt nie jest w stanie zabić czyjejkolwiek duszy.
      Nie podlega też ona żadnego rodzaju reinkarnacji. To tyle, odnośnie podstawowych prawd wiary:).

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będzie lepiej jeśli przeczytasz ten komentarz tylko Ty
      pozdrawiam!

      Usuń
    2. Prawdę mówiąc, jest to niemożliwe. Komentarz został usunięty, zanim zdążyłam go przeczytać. Przyślij mi odtworzony w myślach tekst na pocztę wp. Plizzzzz!:))

      Usuń
  10. W tej chwili piszę suplement do tego posta, zatem proszę o cierpliwość. Na komentarze odpowiem również, tylko obecnie nie mam do tego głowy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm..etyka, czyli śliski grunt jak to mówię XD Znaczy...powiem dziwnie ale..nie uznaję do końca pojęcia "etyczne". Bo jakie mogą być wyznaczniki etyki, jeśli w ogóle zło i dobro są płynne, jeśli każdą zasadę mielibyśmy rozpatrywać jednostkowo? Relatywizm. Relatywizm, od którego można oszaleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie w tym do cna zrelatywizowanym świecie dobrze jest posiadać jakiś drogowskaz. Tak na wszelki wypadek:).

      Usuń
  12. A ja myślę,że to indywidualna sprawa osoby\rodziny ktora decyduje się na taki krok,sprawa ich sumienia.Jedno dziecko chore,wymagające stałej opieki,to obciążenie dzień i noc ,nie mamy pojęcia przez co ci ludzie musieli przejść....Dlatego absolutnie daleka jestem od potępienia aborcji w tym opisanym przez Ciebie przypadku.
    Moja kolezanka z pracy,będąc w drugiej ciąży dowiedziała się o rzekomych nieprawidłowościach w rozwijającym sie płodzie...Powiedziala mi,ze gdy się to potwierdzi,to usunie ciążę,bo ona nie bylaby w stanie zająć się kalekim dzieckiem,że jest na to za słaba.. (na szczęscie byla to błedna diagnoza i urodzila zdrową córę)ale czy za to stwierdzenie należało ją potępić?...
    Myślę,że nie....
    Dlatego ja także jestem bardzo ostrożna w wydawaniu opini ,bo to delikatna i bardzo trudna sprawa.....
    Nie mam pojęcia co zrobiłabym na miejscu tej kobiety. ..nie wiem,choć generalnie jestem przeciwna aborcji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa ich sumienia - jak zawsze. Jest to również okazja do zastanowienia się nad sobą i swoimi priorytetami. Mamy nie tylko prawo do oceny czynów, ale wręcz obowiązek takiego postępowania, by ktoś kiedyś z naszego powodu nie podjął niesłusznej decyzji. W opisanym tutaj przypadku mamy kilka wątków, do których należałoby się odnieść. Niekwestionowane współczucie dla uczestników tej tragedii przysłoniło nam widoczność, sprawiając, że nie dostrzegamy pewnych dość oczywistych aspektów sprawy.

      Usuń
    2. Noszę się z zamiarem napisania suplementu do tego posta.

      Usuń
  13. Boże, wobec podobnych tematów jestem bezsilna, a to może za sprawa ogromnej empatii, natychmiast wchodze w rolę danej osoby i wręcz fizycznie odczuwam jej stan. gdyby postawiono mnie pod scianą nie moglabym ocenić czyjegoś postepowania w sytuacji jaka opisalas. Ogrom cierpienia i brak jakiegokolwiek zlotego środka. Dlatego zawsze powstrzymuje się z ocenami. Widze tylko ogrom cierpienia i każda decyzja wydaje mi sie zla. to taka krucha materia i sciska mi się tylko serce wobec różnych zbyt pochopnych ocen. A wiemy tylko tyle na ile nas sprawdzono. Ci, ktorzy najwięcej krzyczą, postawieni w tej sytuacji - może zachowaliby sie odwrotnie do swoich tez. Niewiadomo. ja po pierwsze dziękuję Bogu, ze nie dam\ne mi było podejmowac tak dramatycznej decyzji w zyciu jak rodzice tego biednego dziecka i jeszcze mam nadzieję, że podjęłabym decyzję zgodnie z WŁASNYM sumieniem, decyzję skadinąd tez nie przez wszystkich akceptowalną. ale wobec takich sytuacji nie ma decyzji jedynie słusznych. Wierzę, że Bóg to oceni po swojemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze dodam, że generalnie opowiadam sie za zyciem od pierwszego westchnienia duszy, ale kto wie jakbym postapiła w takiej sytuacji...

      Usuń
    2. Nikt z nas nie jest w stanie takich rzeczy z całą pewnością przewidzieć. Lecz warto mieć własny niezrelatywizowany system wartości, zgodnie z którym kreujemy swoje oceny sytuacji, również gdy idzie o postępowanie bliźnich. Czym innym przecież jest świadomość priorytetów, a czymś innym osądzanie ludzi jako takich. Jeżeli nawet w krytycznej sytuacji zdarzy nam się sprzeniewierzyć wyznawanym wartościom, to jednak musimy mieć świadomość błędu - nie wolno nam sankcjonować go jedynie dlatego, że zabrakło nam męstwa.

      Usuń