Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

wtorek, 24 maja 2016

Wieczorna rozmowa przez telefon

Siostra: Ratunku, jakiś robal wpadł mi do mieszkania i obija się o sprzęty. Wielki, brązowy i do lampy leci.

Ja: To pewnie chrabąszcz, one lecą do światła i trudno się potem takowego pozbyć. Parę dni temu słyszałam, jak obijają się o szybę i padają na balkon. Jeden nawet wleciał przez okno i opaliwszy skrzydła runął w dół, nurkując chyba w mojej torbie. Na drugi dzień ostrożnie próbowałam wytrząsnąć go z niej na balkonie. I nic z tego - już go tam nie było. Wolałam nie dociekać zbytnio, gdzież się robal podział.

Siostra: O, ale mam farta, udało mi się, mam go!

Ja: Jak to ...masz? Chyba go nie zabiłaś?!

S: Oczywiście, że zabiłam; a niby co miałabym zrobić? Zamachnęłam się ręką i trafiłam. Kto by pomyślał, że to takie proste.

Ja: Ręką? Jak to ...ręką; nawet nie żartuj sobie.

S: Przecież nie gołą, tylko uzbrojoną w kapeć. Lecz chyba jeszcze żyje, bo zbiera się do dolotu. Muszę go łapać, żeby przypadkiem nie zdążył.

Ja: Nakryj go szklanką i wyrzuć przez okno.

S: Żartujesz; wrzucę go do wucetu i cześć.

Ja: Nieeeeeee!!! Może jakoś wypłosz go i szybko zamknij okno.

S: No wiesz, coś ty taka litościwa, nad robalem każesz mi się litować. Zresztą, dobra, zrobię to dla ciebie, niech już ci będzie.

Ja: Tu nie chodzi o litość, tylko o obrzydliwość. Nie mogłabym znieść myśli, że ktoś spuszcza takiego ogromnego robala w sedesie. Co innego, gdyby to był jakiś mały komar. Zresztą za nic w świecie nie dotknęłabym insekta - nawet po to, by go unieszkodliwić. Za bardzo się ich brzydzę, żeby bodaj patrzeć na nie. Wszystkie, które tylko staną na mojej drodze, łapię do szklanek, podkładam tekturkę i wyrzucam za okno. Tak, tak, wiem, że już po chwili mogę mieć je z powrotem, lecz tak już musi być, nic nie poradzę na to.

(Szklankę traktuję potem jakimś naprawdę mocnym środkiem odkażającym.)
I co Wy na to?
Ciekawi mnie, jak postępujecie w przypadku, gdy jakiś robal naruszy Wasze terytorium.

42 komentarze:

  1. To zalezy jaki 'robal'. Pajonka zawsze w szklanke i fru na spacerek. To samo z mrowka i inna znana z nazwy wielonozka. Stonogi sie boje jak skorpiona, wtedy wrzeszcze ile sil w plocach liczac, ze zemrze ze strachu. Na skorpiony uwazam: w sklepie owoce biore tylko z wierzchu nie grzebie w skrzynce nigdy. Swieze slimaczki na salacie wyrzucam z calym lisciem do smieci, niech sie naje w ostatniej drodze do woli. Psa omijam tak jak jeza i jaszczurke a kotka zaglaskuje na smierc, tak koty lubie. A mialo byc o braciach najmniejszych. Z komarow zwykle zostawiam czerwona plame, tos to moja krew. Muchy przeganiam gazetami papierowymi a baka i innego trzmiela usiluje innymi mediami typu laptop bo wtedy mocniejsza dawka informacji. A tak to zakladam siatki na okna, pale kadzidelka, nie zostawiam przynent w postaci okruchow na blacie. Na widok mola klaszcze w rece... i tym sposobem nie musze nawet na aerobik bo mam gimnastyke z okrzykiem i sprawne oko. Uff. Jeszcze zaden robal mnie w tym roku nie odwiedzil.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, robal robalowi nierówny:). Jednego traktujemy jak przyjaciela, innego traktujemy przysłowiowym kapciem. Tak to już jest, nie z każdym gatunkiem umiemy koegzystować.

      Usuń
  2. przemocą, czyli klapką i do śmieci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś jeszcze mam nieużywaną klapkę na muchy. Muszę ją wystawić na śmietnik. Może się komuś przyda:)

      Usuń
  3. Pająki, które są u mnie, są po prostu u siebie, więc nic z nimi nie robię.
    Żuczki wszelkie wypuszczam, chrabąszcz majowy nigdy nie wpadł, a szkoda, bo je lubię.
    Gorzej, gdy to osa. Wtedy wpadam w panikę po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też z konieczności są u siebie. Gorzej z pajęczynami, które sobie tak beztrosko snują. Te zdarza mi się uprzątać (niekiedy:)).
      Osy zabijam laczkiem na oknie. Nie chcę, by kogoś użądliły. Nie powinny pchać się tam, gdzie ich nie chcą i już.

      Usuń
  4. Errato!
    Taka jesteś "obrzydliwa"?
    No ciekawe, ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka i jeszcze bardziej. Za nic w świecie nie wypiję "z gwinta", z którego pił ktoś inny. Ja sama zresztą też, dlatego w ogóle nie piję z gwinta. Mam jeszcze spory zestaw innych dziwactw.

      Usuń
    2. a z literek nie wygladasz na taka:)

      Usuń
  5. Muchi i komary giną zazwyczaj z mych rąk. A inne stwory do słoika i na dwór.
    Pajonki też na dwór, albo zimą - humanitarnie na klatkę schodową. A czasem daję im szansę na schowanie się - chodzi mi o kosarze, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na schowanie, otóż to. Zawsze wolę "umywać ręce" od tego:).

      Usuń
  6. Zależy. Chrabąszcza, osę bym wypłaszała :) Szerszenia raczej kapciem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z szerszeniem to jest prawdziwy problem: jak tu takiego stwora bez obrzydliwości zutylizować. Muszę opracować jakiś sposób.

      Usuń
  7. Takich normalnych insektów nie zabijam, płakałabym po nich dwa dni, i kładłoby się to cieniem na moim dniu powszednim. Ot, los idioty, który płacze nawet oglądając reklamy w internecie. No, ale do pewnego stopnia jednak. Nie dałabym zjeść sobie nogi, tylko żeby jakieś zwierzątko nie zdechło z głodu. Aż tak, to nie!Hmmm...a może? Gdyby to był ostatni żyjący egzemplarz?
    Ale kiedy spod mojej poduszki wyszedł taki pająk, który podbił mi uderzeniem silnych ramion głowę na 10 cm w górę, to o mało nie wytoczyłam armaty spod łóżka. Strzelałabym bez opamiętania. W obronie życia to chyba można?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym nie płakała, gdyby ich nie było wcale. Albo przynajmniej niechbym ja o nich nie wiedziała.
      W obronie życia może bym się nie brzydziła zabić, w każdym innym przypadku wolałabym się sama wyprowadzić:)).

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Prawda? Ale piesek mojej siostry lubi się z takim rozprawić. Choć ja wolę tego nie oglądać:).

      Usuń
  9. Wszystko na rozmaz biorę...encyklopedią z czasów Gierka :) potem krótka analiza zwłok i do klozetu !

    OdpowiedzUsuń
  10. W pierwszym odruchu bez logiki macham rękami, a w drugi chowam się za męża ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas takie rzeczy brał na klatę mój tata. I tylko w jego wykonaniu utylizację byłbyam w stanie zaakceptować.

      Usuń
  11. Jak mnie nie atakują to ja gadam najpierw do nich, żeby się natychmiast wynosiły, bo jak nie to kilim!!!
    Jedne zwiewają, jedne się chowają, resztę zabijam. No merci!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też w sumie mam podobnie. Liczę do trzech i jak nie znikną, to same sobie winny:).

      Usuń
  12. Juz ktorys raz wracam do tego posta, do chrabaszczy, bo tak lubilam zabawy z nimi w dziecinstwie, tutaj ich nie ma, wiec juz zostana we wspomnieniach ich laskotania w dloni albo szum spadajacych kiedy trzeslismy drzewami.
    Dzisiaj niestety tylko zabijam kiedy zjawia sie u mnie w domu, zabijam jak opetana bo tak bardzo sie boje, czasami strach mnie tak paralizuje ze musze chwile poczekac zeby mordu dokonac, czasami krzycze, uciekam np. przed cma. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Cię u siebie gościć, Tereso.
      Też czasami z pewnym żalem myślę, dlaczego pod żadnym pozorem nie potrafilibyśmy już kultywować naszych dziecięcych, jakże wtedy naturalnych, zachowań.

      Usuń
  13. Do dzbanka, który dla ozdoby stał na starej studni wpadł olbrzymi, czarny jakiś chrabąszcz, podejrzewałam, że drewnojad, legł na pancerzu i majtał odnóżami czyniąc hałas- dlatego usłyszałam. Nakryłam dzbanek pokrywką, zaklęłam: "zdechniesz". Na drugi dzień nadal było słychać hałas z dzbanka, zaklęłam po raz wtóry: "zdychaj! moja Siostra umiera, taka jest wola Kogoś, Kto ma nad nią władzę, ja mam włądzę nad tobą, zdychaj." Nalałam do dzbanka wody po czubek. Nie dożył następnego dnia, było mi głupio, smutno nawet :( zastanawiałam się czy Komuś też jest smutno, gdy Jego wyrok zostaje wykonany :] nna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że na pewno jest smutno takiemu komuś, kto wydał na drugiego wyrok. Nawet wtedy, kiedy skazuje się kogoś (z punktu widzenia prawa) sprawiedliwie.
      To, co kiedyś zrobiłaś należy potraktować właśnie w kategoriach wyroku, stąd Twój dzisiejszy smutek. Inaczej rzecz się ma, kiedy spontanicznie w odruchu (strachu, bądź obrzydzenia) zabija się stworzenie. Nie warto ferować na nikogo wyroków, bo to w nas uderza rykoszetem.

      Usuń
  14. Szklanka i tekturka pod spód i za okno albo drzwi jak na działce. Niektóre robale lubię ale tylko niektóre, wszystkie pająki są tak wyrzucane nawet te wielki brrr na działce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, Elu, że mamy ten sam patent na wypraszanie tych gości:). Tekturka leży w określonym miejscu, gotowa do użycia.

      Usuń
  15. To zależy od robala. Preferuję szklankę i tekturkę ..tudzież sole trzeźwiące. Pająki czasem trakruję odkurzaczem.
    Ale najpierw daję im szansę i wzywam na pomoc św. Franciszka, co by same wyszły..

    OdpowiedzUsuń
  16. ".... ręką uzbrojona w kapeć".
    Przypomniał mi się dowcip...
    Jeden pan relacjonuje:
    - Zabiłem dzisiaj pięć ćmów.
    - Ciem - koryguje go kolega.
    - Jak to ciem? Kapciem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre!
      Mam problem z zalogowaniem się do portalu Gazeta.pl, czy jak mu tam.
      Parokrotnie chciałam dodać komentarz do któregoś z Twoich postów i ...klapa.

      Usuń
    2. Żeby dodać komentarz nie trzeba się logować.
      Inna sprawa, że na bloxie od ponad roku trwa "dobra zmiana" i wiele rzeczy działa bardzo zawodnie.
      Może to i dobry znak - za porządne usługi powinno się płacić.

      Usuń
    3. Po powrocie postaram się to rozszyfrować:).

      Usuń
  17. Zwykle nie jestem litościwa dla pająków - ze strachu panicznego zabijam, no. Kiedyś za to uratowałam życie świerszczowi: nakryłam ściereczką, zawinęłam delikatnie i wyrzuciłam. Wiem, że przeżył. Nie wiem za to, czy przeżył złapany kiedyś przez koleżankę pająk - monstrum: zamknęła go w pudełku od zapałek, ale żadna nie miała odwagi otworzyć. wydaje się, że najłagodniejsza jestem dla motyli, ale to przecież nie robale. Przynajmniej nie kiedy już zaczną latać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My, ludzie ucywilizowani już nie potrafimy wrócić do natury. Panicznie boimy się owadów i nie chcemy z nimi koegzystować. Nasze prawo.

      Usuń