Ta, tak, sądząc po ostatnim, domyślam się, jak bardzo kochacie te moje ekspozycje. Tymczasem nie ma lekko, chleb po sześć; a zatem będą i ekspozycje, i wiwisekcje, a może nawet ekshibicje.
- Dlaczego nic nie piszesz - zagadnęła mnie niedawno koleżanka. Może wyczerpała ci się formuła, albo czujesz, że to już czas na pójście w inną stronę?
Owszem, "ten" czas nadchodzi, bowiem od dawna pracuję nad czymś nowym, tym niemniej nie ma to żadnego związku z moim blogiem. On ma się zupełnie dobrze, to raczej ja mam, a przynajmniej do niedawna miałam się niedobrze. Stąd ów totalny paraliż w pisaniu. Natomiast atutem blogu jest między innymi całkowity brak formuły, zatem jej wyczerpanie wcale mu nie grozi. Tak też i w zamyśle miało być. Ta wzmiankowana wyżej koleżanka jest przyjaciółką mojej siostry - znamy się z nią od dzieciństwa, tak jak się znały nasze mamy. W toku naszej dalszej rozmowy zawiązała się dyskusja, właśnie na temat blogowania.
- Jak to, nie chciałabyś zarabiać na blogu, czyż nie taki jest cel blogowania? Koleżanka Dorotka spojrzała na mnie lekko zdezorientowana, myśląc, że ja chyba nie tak całkiem serio.
- Ależ Dorotko - próbuję uściślić - aby blog mógł dostarczać wymiernych korzyści musi spełniać oczekiwania odbiorcy masowego. Takowy zaś oczekuje ekspozycji prawd globalnych, podczas gdy ja mam na zbyciu wyłącznie lokalne. Pisanie dla szerokich rzesz przybiera siłą rzeczy określoną formę - jest to jakiś rodzaj dziennikarstwa, coś na kształt gazety serwującej newsy bądź motywujące poradniki.
To pierwsze zgoła mnie nie interesuje, wszak sam już wygląd mojej strony sugeruje zdystansowanie się od ugrzecznionego schematyzmu na korzyść kreacyjności raczej. Zaś w kwestii poradnikowej, albo za wiele we mnie pokory, żeby mieć czelność radami swymi uszczęśliwiać ludzkość, albo ową "ludzkość" lubię zbyt mało, by ją w ogóle chcieć uszczęśliwiać. Za to "kołczowanie" najlepiej wychodzi gorliwym studentkom pierwszego roku.
- A może piszesz ten blog, by znaleźć sobie przyjaciół - wtrąca obecna przy rozmowie moja siostra.
- Szczerze powiedziawszy, może i taki był mój początkowy zamysł. Bo, owszem, wprawdzie w naszym blogowym kręgu jesteśmy raczej ugodowo do siebie nastawieni, lecz - jak się okazuje - tylko dopóki ktoś nie wyjdzie przed orkiestrę i zanadto swojego światopoglądu bądź też niepopularnych politycznych preferencji nie zamanifestuje. Najlepiej będzie, jeśli zachowam dla siebie szczegóły tego, co nasi ludzie sądzą o bliźnich którzy optują za ekipą "obecnie się panoszącą". Może wystarczy rzec jeno krótko - wcale za bliźnich ich nie uważają. (W tym miejscu wielkie zdziwienie dziewczyn dwóch.)
Lecz wracając do głównego wątku; o czym będę pisać teraz, kiedy skutkiem długiej przerwy w działalności niezbyt wielu mi już czytelników pozostało. Bo pisać mimo wszystko będę, nawet gdyby moje wypociny zechciał przeczytać tylko odbiorca jeden. Wszak jeden, który przeczyta mój tekst ze zrozumieniem, to bardzo, ale to bardzo w moim odczuciu wiele. O wiele więcej, niźli cała rzesza pochlebców i klakierów pośród milionów czytelników Onetowych blogów.
Będę pisała dużo o miłości, pojawią się posty wspomnieniowe, historie "ludzkie" - ze zmienionymi imionami, opowieści o prawdziwych, ważnych dla mnie ludziach - te oczywiście z prawdziwymi imionami. Nie zabraknie też opowieści inspirowanych rzeczywistymi zdarzeniami, zaś przede wszystkim nie zabraknie naszych śniadaniowych błazeństw. Jak również (bingo!) postów z kategorii tytułowego exposé. To wręcz po prostu mus.
O, gdybyż tak wreszcie znalazł się ktoś, kto tym samym językiem odpowie.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
formuła bez formuły też mi się wydaje najlepsza... co prawda od czasu do czasu korci mnie założenie jakiegoś podbloga z konkretną formułą, ale zawsze mi się to kłóci z bazową ideą blogowania, że to ma być zabawa, a nie obowiązek i prędzej lub później taki podblog wykończy brak czasu /= brak ochoty, bo to w sumie to samo/... niemniej jednak rozumiem, że istnieją ludzie, którzy bez obowiązków nie umieją się bawić, a poza tym co człowiek, to inna motywacja do blogowania... na przykład wspomniane poszukiwanie przyjaciół lub chociaż kogoś do pogadania sobie... aczkolwiek uważam, że to jest marny pomysł, że znajduje się dopiero, gdy się przestaje szukać, ale co mnie obchodzi cudzy blog w temacie jak ktoś ma się nim bawić?... tak?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Myślę, że taki "podblog" może mieć formę zakładki - sama z powodzeniem coś takiego praktykuję.
UsuńCo się tyczy idei szukania, to od jakiegoś czasu mam podobne przemyślenia. Szukajcie, a... nie znajdziecie, innymi słowy. Chociaż powinno być zgoła inaczej
Czytelnicy czytający ze zrozumieniem są na wagę złota, o ile jeszcze piszą z sensem. Typowa wielorakość blogerskiego konsumenta dzieli się na obfitą inteligencję i nadnaturalnie super-obfitą masę pochlebczą, która zazwyczaj pojęcia nie ma co komentuje, bo nie czyta wcale. Dlatego jeśli mam jakiś przekaz, broń Boże nie wstawiam żadnych zdjęć, bo wtedy nikt nie przeczyta. A tak to przynajmniej prawie nikt nie skomentuje. Wolę brak komentarzy niż puste komentarze. Niestety anons na ten temat spotyka się z ignorowaniem lub (sporadycznie) z agresją, że to niby chamstwo. Być może ta tutaj niniejszym wypowiedź też zostanie odebrana jako chamstwo (przynajmniej przez niektórych), cóż, mea culpa, nie potrafię przyjmować adoratorów z otwartymi ramionami.
OdpowiedzUsuńA może ci nieszczęśnicy mają tak dobrą wolę podmaślenia autorowi, że swą gorliwością jeszcze podbijają mu poczytność? To dosyć miłe, chociaż nie jest władne zniwelować pustki. Ja swoich "adoratorów" przyjmuję z otwartymi ramionami, taka to dla mnie nowość w porównaniu z tzw. realem. Aczkolwiek to taki kij o dwóch końcach:)
UsuńPodobno w realu jestem jeszcze gorsza, bo potrafię przerwać komplementy w połowie i zmienić temat. ;)
UsuńJestem z tych, którzy piszą tylko na temat, a ponieważ mam kilka ogólnych tematów, postanowiłem pisać na dwóch blogach. Oba tematy mało popularne. Kogo dziś interesuje polityka, albo religia? A mimo to, gdy robię odskok, robi się dziwnie. Mnie się chyba nie da inaczej kojarzyć jak z kontrowersją.
OdpowiedzUsuńWiesz, co lubię? Lubię gdy mi się trafi komentujący, który się ze mną nie zgadza, pod warunkiem, że nie ucieka się do hejtu. Wtedy jestem w swoim żywiole...
Nigdy nie zamierzałem pisać zarobkowo, a jednak już mi kilka razy zarzucono, że piszę na czyjeś zlecenie i muszę z tego tytułu sporo zarabiać. I nie przetłumaczysz, więc kto wie, może kiedyś zeskanuję i opublikuję zeznanie podatkowe. Tylko ja się zastanawiam, co jest z ludźmi nie tak, że im takie bzdety do głowy przychodzą? Jeszcze bardziej mnie wkurza opinia, że celowo prowokuję do dyskusji, aby nabić... liczbę wejść, choć doprawdy nie wiem w jakim celu, skoro nie mam zamiaru uczestniczyć w żadnych konkursach blogowych?
Zaś, jeśli chodzi o przyjaciół, mam mieszane uczucia. Wydaje mi się, że aby mieć przyjaciół, lub być czyimś przyjacielem, trzeba wysoko postawić poprzeczkę. Blog nigdy takiej możliwości nie daje, potrzebne jest spotkanie w realu. Mnie się raz w życiu udało, począwszy od bloga, poprzez real, na przyjaźni kończąc.
Ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mi do głowy, jest próba narzucenia komuś tematyki i formy (a i z tym się już zetknąłem), więc nic Ci nie podpowiem.
Niektórzy z nas pasjami lubią kontrowersje, kto wie, może i ja sama nie jestem od tego całkowicie wolna. Komentujący, podejmując merytoryczną polemikę na odpowiednim poziomie wywołuje ten dreszczyk emocji, który karmi nasze blogerskie ego. Bo któż z nas go w gruncie rzeczy nie posiada. Liczba blogowych odsłon dawno już przestała być w moich oczach wyznacznikiem wartości pisania. Zarówno cudzego jak i własnego. Co do idei przyjaźni, jeżeli raz Ci się udało, to jest naprawdę dużo. Jeden "sprawdzony w boju" człowiek toż to wartość bezcenna.
UsuńWzięłam popcorn i kolę siadam i czekam na opowieści
OdpowiedzUsuńA ładnie to tak tylko biernie czekać? Konsumpcjonizm i upadek obyczajów, o tempora...:))
UsuńPardą
UsuńAle zarzucać MNIE że się blogowo lenie to hipokryzja w czystej postaci!!!!🤭🤭🤭🤭
A nie?
UsuńA nie!!!
Usuńto jest nas dwie :) czekam i ja
UsuńNo to Was czymiem za słowo:))
UsuńO.
OdpowiedzUsuńI dobrze.
Musi być dobrze, bo jakby nie, to się z nim rozprawię. Z tym "nie dobrem", znaczy:)
UsuńTak w ogóle, to wepchnęłam się na krzywy ryj, ale z nadzieją, że mnie nie przepędzisz.
UsuńW głowie mi brzmi piosenka elektrycznych gitar;))
UsuńW jakim sensie na krzywy? To wolny kraj / blog:)
UsuńA ryje, jakie mamy, takie serwujemy. Nie ma to jak Elektryczne Gitary. Przepadam za głosem Kuby Sienkiewicza, uwielbiam ich poczucie humoru.
No, w sensie, że nieproszona :)
UsuńErrata
UsuńJa też !!
Tutaj to nie trza żadnego szczególnego zaproszenia. Wszyscy wręcz powinni poczuć się z urzędu zaproszeni.
UsuńW takim razie czuję się. O.
UsuńEj, no co za świat! Tłumaczyć się z pisania, tłumaczyć z niepisania... Mniejsza o wszystko, ważne, że się jest bardziej lub mniej czasami. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńNie tyle może tłumaczyć, co wyjaśniać. czasami takie przyjacielskie nawet konfrontacje uświadamiają mi, jak bardzo się od ludzi różnię. Mam na myśli moje podejście do niektórych spraw. W tym przypadku blogowania, ale ostatnio mówiliśmy w rodzinie o związkach i facetach:)
UsuńJa tam Cię będę czytać, ilekroć napiszesz, trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńI to jest krzepiąca perspektywa!:)*
Usuń
OdpowiedzUsuńJedne z nas lubią cieliste, inne kolorowe, inne zaś metaliczne. jeszcze inne , możliwe ,że jest to większość, nie używa wibratorów i nie czuje potrzeby ich posiadania. Dlaczego ja bym miała się kiedykolwiek tłumaczyć, komukolwiek z tego co robię a co sprawia mi lub , nie , przyjemności.Póki pani Olga Tokarczyk, pisała, było ok.Lepiej , gorzej ale super ,że pisała , dla jednych , bez znaczenia dla innych ale gdy zaczęła opowiadać o pisaniu, co więcej gdy zaczęła opowiadać o czymś więcej, zrobiło się dziwnie. Skoro noblistka , lepiej by było by pisała a nie opowiadała o pisaniu, to uczmy się i wcielajmy w życie.
Czyżbyś w wątpliwość poddawała sens pisania o pisaniu? A przecież skoro pisać można o wszystkim, to i o pisaniu również. Ja będę obstawać przy tym. Zwłaszcza jeśli mam na uwadze przykład Pani Olgi Tokarczuk.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńJeśli w jednym komentarzu, mnie traktuje Pani bardzo brzydko, zwracając się na :'ty" a o Pani noblistce w formie wymaganej, czuję się obrażona i nie mam ochoty na polemikę.
Pani tak na serio? Jeżeli już, to na "Ty", nigdy na "ty". My w blogowym świecie zawsze traktujemy się bez dystansu, to w naturalny sposób wynika z naszych relacji. A zatem co w tym obraźliwego? Nie oznacza to przecież braku szacunku. Ja do wszystkich zwracam się po imieniu, bądź używam nicka. Nawet do sióstr zakonnych piszę po imieniu (z księżmi do czynienia w tym miejscu nie mam, zatem na razie nie wiem, jak bym się do kogoś takiego zwracała:) Pani noblistka jest osobą w stosunku do mojego blogu postronną, zatem piszę o niej w przyjęty ogólnie sposób. Gdyby zaś jakimś cudem zmaterializowała się w tym miejscu, pewnie też byłoby jej miło być potraktowaną serdecznie i bez zbędnego dystansu. To tyle.
UsuńA co do polemiki - musu nie ma.
...skoro musu nie ma , to nie ma . W Polsce nigdy nie było zwyczaju traktowania kogoś bez należnego szacunku. To nie nasz zwyczaj . W stanach to naturalne ale dla mnie niestrawne. Nieuczciwe . Wy, jak to rozumiem, jak świnie w szambie, wszystkie jednakie ,wszystkie brudne ale mnie to nie bawi. Nie życzę sobie i tak zostanie . Pani przedstawiła swoje zdanie , ja swoje i to by było na tyle . ...bez zbędnego dystansu powiada pani....mhm...bez zbędnego...dziękuję za rozbawienie mnie od rana...miło jest się uśmiechnąć i dowiedzieć ,że kolejny fałszywy autorytet upadł.
UsuńAmen!
UsuńPrzyzwyczaiłem się, że ostatni wpis na tym blogu był w kwietniu, a tu akcja wre.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
Oj tam, oj tam:)
UsuńAkcja natomiast jak najbardziej wre, zatem roboty będzie full. Dla komentatorów, znaczy:)
Czuję się z urzędu zaproszona, chociaż nie umiem się na zadany temat wypowiedzieć (czytanie ze zrozumieniem przychodzi mi z trudem). :)
OdpowiedzUsuńWyczuwam tutaj nutkę przekory, bo trudno mi dać wiarę w ten brak zrozumienia:)
UsuńNatomiast zaproszenie potwierdzam z entuzjazmem.
Czekam, Errato, czekam na te wszystkie historie... Bardzo.
OdpowiedzUsuńTak; miło mi, jednak zwracam uwagę że to nie historie stanowią istotę mojego przekazu.
UsuńA ja nigdy nie chciałam pisać bloga dla zarobku, dla mas. To nie dla mnie. Piszę żeby dzielić się z innymi swoimi pasjami. Cieszą mnie odwiedziny innych Blogerów i nie tylko Blogerow. Pisanie bloga to dla mnie pasja. Pisanie z przyjemności, a nie z przymusu. Piszę gdy czuje wenę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 😀
Szlachetne przesłanie. Pasja, którą można dzielić z innymi osobami jeszcze zyskuje na atrakcyjności.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że czas pisanych blogów niestety powoli przemija na korzyść klipów na YouTube, gdzie wystarczy patrzyć na migające obrazki i słuchać, niekoniecznie ze zrozumieniem. Za to z reklamami, za które prowadzący kanał otrzymuje wynagrodzenie. Nigdy nie myślałem o swoim blogu w kategoriach zarobkowych i mam wrażenie, że Ty również nie Errato - zgoła inne potrzeby skłoniły nas do blogowania. Co prawda u mnie blogowanie aktualnie znajduje się na marginesie moich aktywności, jednak regularnie odwiedzam blogi, które lubię, wśród nich również Twój. Cieszę się, że planujesz Wielki Powrót i czekam na publikacje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ostatnio taka tendencja jest wyraźna, ale to jest troszkę tak, jak było kiedyś z czytelnictwem, Niektórzy bili na alarm, że idziemy na łatwiznę i wolimy filmy zamiast książek. Potem się unormowało i tak będzie również teraz. Ostaną się tacy, którzy to po prostu lubią. Pisać, czytać i przebywać w tej blogowej orbicie. Nieporównywalnej z żadna inną, co tu gadać. Ja też nie mam obecnie zbyt dużo czasu na pisanie. Dlatego też postaram się bardziej efektywnie go wykorzystywać. Mile Cię pozdrawiam.
UsuńJęzyk pisania jest porywający i zazdroszczę szczerze i chociażby z tego jednego faktu, będę tu zaglądała. Pozdrawiam serdecznie. Błogosławionych Świąt życzę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dla takich Czytelników warto pisanie kontynuować.
UsuńŻyczenia szczerze odwzajemniam ♥.
Najlepiej sprzedaje się dobrze opakowane gówno, dlatego ludzie czytają kryminały i erotyki. Podobnie jest z blogami. Ważne są zdjęcia i forma.
OdpowiedzUsuńNa szczęście są też blogerki i blogerzy, którzy piszą merytorycznie i oryginalnie. Nie ma ich dużo, ale są :)
I tego się w nadchodzącym roku trzymajmy. Do końca świata i jeden dzień dłużej:)
Usuń