Z cyklu: Wygłupy do śniadania
- Wiesz, jestem pod wrażeniem, jak pięknie ma w swoim mieszkaniu Przemek - zagaja dziecię nazajutrz po wizycie u kolegi. - W całym wystroju wnętrza widać zakorzenienie w kulturze i tradycji wiejskiej.
Nie ma tam nic przypadkowego, każda ozdoba (choć nie ma ich zbyt wiele), uzewnętrznia ducha tej atmosfery, w której się od dziecka kształtował.
- Aha, rozumiem, pewnie masz na myśli wszystkie te kaszubskie akcesoria, hafty, wycinanki.
- Nic podobnego, nie chodzi tu o jakiś ludowy skansen, mówię o czymś zupełnie innym. Podziwiam raczej te charakterystyczne dla kultury wiejskiej meble na wysoki połysk, sztuczne kwiaty, owoce z plastiku i święte obrazki.
- O ile dobrze rozumiem, to przecież typowe upodobania miejskiego proletariatu. I niby gdzie tu jakiś regionalizm. Zresztą, co w tym odkrywczego, indywidualnego - próbuję drążyć temat. Zerkam też podejrzliwie na dziecię, bo może zwyczajnie robi sobie jaja.
- Wcale nie, tu chodzi o autentyzm, umiejętność niepodążania za nowoczesnymi trendami w estetyce masowej, serwowanymi przez media. Które to media, tak nawiasem, za jakieś dziesięć, piętnaście lat owe trendy niemiłosiernie będą z kolei wyszydzać. Mówię poważnie, chociaż nie umiem ci tego wytłumaczyć. Obawiam się, że pod tym względem chyba się nie zrozumiemy.
Chciałbym tak urządzić własny pokój...
W popłochu wyobrażam sobie pokój dziecięcia po takiej "metamorfozie".
- Tylko, rzecz jasna, bez obrazków świętych - dopowiada - jestem przecież ateistą.
- O, nie, tak dobrze nie ma - pękam już teraz ze śmiechu - jak wszystko, to wszystko, święte obrazki bierzesz w pakiecie. Jeśli mówisz A, powiedz też i B.
Uff, na całe szczęście sprawa umarła śmiercią naturalną.
Za to Przemek po odwiedzinach u nas nie posiadał się z zachwytu nad mieszkaniem... naszym.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lubię oglądać mieszkania, choć może to nie ładnie jest się tak rozglądać w gościach (trzeba najpierw wybadać, czy dla goszczącego, również kwestia ta jest nieładna). Mam czasami takie wrażenie, że mam różne pakiety gustów. Czasami podoba mi się coś popularnego i współczesnego, a czasami coś retro... Ale bez świętych obrazków! To nie wchodzi w grę.
OdpowiedzUsuńLudzie przeważnie lubią pokazywać swoje mieszkania gościom. Chyba, że jest inaczej, tylko wtedy nie kwapią się gości zapraszać. Z tym, że wypada jedynie chwalić, przyganę zostawiając dla siebie. To, co ładne, jest po prostu ładne niezależnie od stylu, jaki reprezentuje. Ten przeze mnie wzmiankowany nie miał nic wspólnego z retro, był to raczej krzyk zaprzeszłej mody:)
UsuńA czy jakiekolwiek obrazki mogą być święte?
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie mogą. To było sformułowanie potoczne.
UsuńA to w sumie miło jest jak człowiek lubi swoje lokum...
OdpowiedzUsuńA wnętrze czasem sporo mówi o mieszkańcu/mieszkańcach :)
Miło jest móc lubić swoje lokum, jednak nic na siłę:)
UsuńA wnętrze może i mówi o mieszkańcach, jednak pod warunkiem, że we właściwy sposób jego wygląd się interpretuje. Łatwo tu o nadinterpretację.
Też uwielbiam oglądać mieszkania i domy
OdpowiedzUsuńA najbardziej łazienki!!
Przyjedź i obejrzyj moją:)
Usuń
OdpowiedzUsuńNie spotkałam nigdy ludzi, którzy mówią w ten sposób. Dziwaczna karykatura rozmowy...Treść jest bez znaczenia .
Widziałam kawałek jakiegoś filmu w którym pokazano, czyjś obraz ... też dialogi były takie sztuczne ale może one są prawdziwe tyle ,że ja jestem z innego świata.
Kto wie, z jakiego świata każdy z nas...
UsuńGdyby to miał być scenariusz, to się zgadzam - sztuczne. Tyle, że to alegoria rozmowy, nie zaś jej odwzorowanie.
"święty obrazek /czy jakiś inny artefakt/" jest święty tylko dla wyznawcy konkretnej religii, dla wyznawcy innej religii lub osoby areligijnej /tzw. "ateisty"/ to tylko gadżet, ozdoba będąca elementem danej kultury, stylu... ciekawe, czy gdyby Dziecię wpadło na pomysł urządzenia pokoju w stylu indyjskim, to miało by zastrzeżenia do np. posążku Sziwy na półce?... zgodnie ze swoim tokiem rozumowania będąc ateistą powinno je mieć...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Zgadza się, dla ateistów aspekt "świętości" tych gadżetów nie istnieje, to tylko przedmiot, oceniany wyłącznie w kategoriach estetycznych. Stąd też nasza (również i dziecięcia) niechęć do tych "świętych", bo one niestety w większości reprezentują sobą kicz.
Usuńchyba każda sztuka sakralna ma swoją mniejszą lub większą niszę "kicz/cepelia/komercja/tandeta"... kiedyś zachwycałem się estetyką i artyzmem "łapacza snów" /też święty przedmiot, tu akurat w rodzimowierstwie indiańskim/... ale gdy zaistniała moda na ten gadżet i zobaczyłem jego plastikowe wersje "made in China" to mi się mocno ten zachwyt stonował, obecnie zachwycę się jedynie takim oryginalnym, zrobionym na zamówienie przez starą Indiankę w rezerwacie, ekologicznie, bez sztucznych materiałów i nowoczesnej technologii, taki powieszę chętnie w pokoju mimo żem niewierzący :)
UsuńUwielbiam metamorfozy; domowe rewolucje i mogłabym bezustannie zmieniać umeblowanie pokoi; tylko nie mam co robić ze sprzętem używanym; a żal wywalić na śmietnik.
OdpowiedzUsuńU mnie w każdym pokoju stanowiącym sypialnię jest "obrazek święty"; ongiś w jednym pokoju nie było, a akurat wnuczek [lat 5; w przedszkolu mają religię] w tym pokoju miał spać; w piżamce przyszedł do mnie z żalem;
- babciu dlaczego w moim pokoju nie ma "świętego obrazka" przed czym mam zmówić pacierz i na dobranoc ucałować, jak mamusię i tatusia, Pana Jezusa ?
Od tamtej pory babcia troszczy się, aby choć maleńki, symboliczny "święty obrazek" był.
Jaki kochany i słodki wnuczek! Dzisiejsze dzieci wcale nie znają Pana Jezusa. Chociaż może ja obracam się w "nie tym" środowisku.
UsuńZ tego co widzę to tym blogiem jest bardzo dużo osób zainteresowanych.To naprawdę jest bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńCoś podobnego. Kopiuj-wklej?
UsuńKiedyś nie wyobrażałam sobie, że można mieć inny kolor ścian niż biały. Później miałam w pokoju morelowy i nie wyobrażałam sobie, żeby mieć więcej niż jeden kolor. Teraz mam dwa kolory ścian w pokoju i wydaje mi się, że tak jest najlepiej. :) Nie za dużo mieszania, ale zbyt minimalistycznie to trochę zbyt nudno. :)
OdpowiedzUsuń