Nie, nie, bez obaw, nie o chodzi o bohatera poprzedniego posta. Dziś będzie o czym innym zgoła.
Listopad w tym roku iście wiosenny mamy. I chwała mu za to. Lecz nie o tym teraz ...
Bo to, za co ja listopad lubię, przysparza mu wrogów raczej.
Ciemno, ponuro, do wiosny daleko; niby już zima, lecz bez bieli śniegu.
Dla mnie ma jednak unikalny nastrój.
Oczekiwanie na bliskie Święta, lecz wolne jeszcze od pośpiechu i komercji.
Ostatnie spacery po stabilnym gruncie.
Ciepło zimowego okrycia, które nie będzie już tak grzało zimą.
Przyzwolenie na ciszę, która jest zwiastunką burzy.
Jest coś jeszcze w "moim" listopadzie. To czas, gdy myśli drogiej mi osoby krzyżują się z moimi myślami.
Ten miesiąc jakoś usposabia do myślenia o ludziach. Tych, co fizycznie odeszli, lecz też i o tych, którzy wciąż istnieją.
I tych, co niczym meteor błysnąwszy na niebie wyobraźni, zgaśli po cichu, miękko osiadając w przepaści pamięci.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
długa noc, krótki dzień i czas dobry na rozmyślania, koc, herbata i takie tam..o piątej rano
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam, zaraz o piątej rano:-). Raczej o jedenastej, skoro świt:-)).
UsuńA idz Ty z tym wstretnym listopadem! Mnie rok rocznie dopada listopadowa deprecha, mam urodziny, wiec nie ma sie czym cieszyc. Na ogol jest wstretna pogoda, choc w tym roku rzeczywiscie jest ladnie. Nie lubie jesieni w ogole, a listopada w szczegolnosci!!!
OdpowiedzUsuńhaha mnie już w połowie sierpnia szlag trafia bo widzę co się święci
UsuńZa jesienią nie przepadam o tyle, ze zwiastuje zimę. Listopad przeprowadza czystkę; liście opadły, drzewa przygotowują się do wiosennego wypuszczenia pąków:-). A że to jeszcze kupa czasu? W każdym razie bliżej, niż od października:-))).
UsuńMnie właściwie sierpień skłania do nostalgii, bo pod koniec mam urodziny. Nie jest to wprawdzie jakiś wielki smutek, może mały smuteczek raczej. Prawda, że coś takiego w naszych urodzinach jest, co skłania ku refleksji. Czasem tej depresyjnej nawet.
Listopad nastraja jakoś nostalgicznie. I nawet jak się bronię rencami i nogami, to i tak "dołki łapię" ;(
OdpowiedzUsuńMnie każda pora nastraja nostalgicznie. Chyba muszę się porządnie w tę zakutą łepetynę walnąć:-).
Usuńfajnie tak umieć sobie "usprawiedliwić" listopad :)
OdpowiedzUsuńpo tym, co napisałaś, to trochę mi go szkoda, że taki nielubiany, ale sama za nim też nie przepadam :/
i ciągle myślę "byle do wiosny" przez białą zimę (wtedy mniejsza deprecha)
i miłego dnia listopadowego! :)
W "usprawiedliwianiu" to ja akurat nie jestem taka dobra. Przeciwnie, skora jestem raczej gromy sypać:-).
UsuńZa to nie podzielam entuzjazmu reszty ludzkości wobec bieli zimy. Dla mnie najlepiej żadnej zimy, a jeśli już koniecznie musi, lepiej by była jak najłagodniejsza. No i możliwie najkrótsza, ma się rozumieć:-)).
Jak ładnie u Ciebie się zrobiło! :)
OdpowiedzUsuńJa lubię go za dary ziemi, za stragany pełne jabłek, gruszek, dyń i wszelkiego bogactwa. Lubię, ale dla mnie jest trudny w tym roku. Walczę, ale tonę w smutku. Minie...
A przecież tyle masz radości płynącej z dobrze spełnionych zadań. Opieka nad kociątkami to wielkie dobro czynione na rzecz przyrody, w konsekwencji również i ludzi. Smutek przemija równie szybko, jak nas nachodzi.
UsuńNiestety, niewielki mamy wpływ na to, czy i kiedy nas odwiedzi. Możemy tylko doskonalić sposoby radzenia sobie z nim. Ty tę sztukę posiadłaś w stopniu godnym pozazdroszczenia.
Obecny wygląd mojego bloga zdaje się mnie wreszcie zadowalać. Chociaż nie do końca radzę sobie ze szczegółami technicznymi. Obraz np. wolałabym mieć na środku...
i listopad jest fajny, kiedy wewnątrz mamy radość , szczęście... :-))
OdpowiedzUsuń♥
Pewnie, że tak:-). Skąd to szczęście jednak brać, jeśli nie z wnętrza. Tam leży jego pierwotne źródło.
UsuńA ja nie przepadam za listopadem, chociaż ten czas tak szybko leci, że lada moment i już go nie będzie.
OdpowiedzUsuńTen czas przedurodzinowy jest faktycznie trudny. Gdzieś natknęłam się na takie wyjaśnienie, że w swojej podświadomości, czy w innej pamięci przechowujemy wspomnienia z ostatnich tygodni ciąży, kiedy przygotowywaliśmy się do porodu, było już ciasno, często głową w dół, udzielała się też nerwowość matki, czy otoczenia .... coś w tym chyba jest.
Kto wie, czy nie ma w tym jakiejś prawdy. Rezygnacja z bezpiecznego schronienia i konieczność samodzielnego radzenia sobie zawsze napawa obawą.
UsuńDokładnie i jeszcze odbywa się to w mało komfortowych warunkach.
UsuńW naszych realiach, rzeczywiście, o komforcie raczej nie ma co marzyć.
UsuńMnie się ten listopad wydaje wyjątkowo łagodny w tym roku :)
OdpowiedzUsuńBo masz wspaniałe ku temu powody:-))).
UsuńTo swoją drogą, ale długo był ciepły... :)
UsuńI za to należą mu się gromkie brawa:-).
UsuńJa lubię każdy czas :) i wszystkie miesiące... Ale listopad w tym roku jest wyjątkowy... W każdym razie był do tej pory... Zwłaszcza jeśli chodzi o spektakle na niebie.
OdpowiedzUsuńWspaniale by było móc lubić wszystkie miesiące. O niczym więcej nie marzę. To dowodziłoby pozytywnego odbioru własnego życia. W tym zaś daleko jestem "za Albanią":-)).
OdpowiedzUsuńPodobają mi się Twoje powody do lubienia tego miesiąca. :)
OdpowiedzUsuńTeż go lubię. Ja w ogóle jesienna jestem. Absolutnie nie letnia i nie upalna. ;))
Wprawdzie ja nie przepadam za jesienią, a kocham przede wszystkim wiosnę, jednak listopad to takie przedzimie.
OdpowiedzUsuńNie prawdziwa zima, z jej wszystkimi wadami. Bo zalet nijakich w zimowej porze dopatrzeć się nie mogę:-).
wiesz... a ja cie rozumiem.... bardzo lubie jesienne, nawet ponure klimaty, wiem naleze so mniejszosci... Lubie listopad, bo po nim jest grudzien, za slote, deszcz, ogien w kominie, kolorowe kalosze, cieple skarpety, zadume, refleksje i tysiac innych rzeczy! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak. Czasami potrzebna jest taka chwila spokojnego oddechu przed wielkim świętem.
Usuń