Kawa. Ileż to razy słyszy się, bądź czyta, że ktoś na kawę prosi.
Już sama fraza pewien rytuał towarzyski zapowiada.
Ten niezrównany, w powietrzu unoszący się aromat!
Mnie to już nawet sam dźwięk młynka towarzysko usposabia.
Wszystko to, razem wziąwszy, ogromną sprawia radość.
Taką, co dzień powszedni zamienia w małe święto.
Co zbliża nawet tych, którzy daleko.
Jest tylko jeden, ot, taki mały szkopuł.
Bo ja to wprost nie cierpię kawy.
Smak jej przyprawia mnie o mdłości, jak również na żołądek szkodzi.
No dobrze - zaraz mi ktoś powie - wszak równie dobrze możesz pić herbatę.
Zgadza się, choć to już całkiem inny jest rytuał.
Herbatę piję zresztą tylko na swój sposób.
Lubię przyjść z własnym kubkiem do sąsiadów. I każdy pije sobie to, co lubi.
Taka mieszanka niezależności i przynależności.
Radość integracji i poszanowanie dla osobności.
Mariaż konwencji z niekonwencjonalnością.
***
Pożarłszy cały dostępny zapas słodkości, udałam się na poszukiwanie resztek.
Coś przecież jednak mogło się uchować.
Z braku tych preferowanych*, niechby i nawet wzgardzony kawałek zwykłej, mlecznej czekolady.
Nic szczególnego, lecz dobre choć to.
Jest! - wpadła mi w ręce tabliczka napoczęta.
Choć kolor opakowania jakiś podejrzany...
O, niech mnie! Toć to tylko gorzka - na dobitkę Wawel.
Nic też dziwnego, że się uchowała.
(Kto chciałby wsuwać gorzką czekoladę!?)
Aż tak zdesperowana nie jestem przecież.
Lecz w końcu...może jednak...
Kosteczka - zamiast się "rozpływać" - zdawała mi się w ustach rosnąć.
Przy drugiej pomyślałam sobie: jak spaść, to z dobrego konia.
Jeśli utyć, to od smakołyku, nie zaś od paskudztwa.
I jak po rozum do głowy, do kosza poszłam ...wypluć.
_________________________________________________________
*Białe belgijskie czekoladki z nadzieniem nugatowym. Ostatnimi czasy (na moją zgubę!)
znów pojawiły się w Biedronce.
Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.
Lubie kawę, ale najbardziej mi smakuje ta, którą sama sobie robię. Odpowiedni gatunek, proporcja, woda, mleko zagęszczone i cukier... no i mój wielki kubek :) A czekolada gorzka może być smaczna. Moja Młodsza lubi tylko gorzką.
OdpowiedzUsuńA moja mała przyjemność to ostatnio musy jabłkowe robione przez przyjaciółkę z osiedla.
Uwielbiam czytać o takich rzeczach. To prawie tak, jakbym sama tego doświadczała. Zresztą, nawet gdy doświadczam, czuję się tak jakbym tylko słyszała.:))
UsuńBez kawy nie ma zycia! Dla mnie co najmniej.
OdpowiedzUsuńBez herbaty nie ma popoludnia. I to bez niejednej.
Bez czekolady nie ma po co zyc. A juz zwlaszcza bez czekoladowego ptasiego mleczka.
Bo jak zyc bez tych drobnych przyjemnosci? :)))
Te nasze drobne przyjemności są łącznikami pomiędzy czynnościami głównymi. Bez tego byłoby jakiś dziurawo:)))*.
UsuńPewnie, ze trzeba sobie jakies przyjemności sprawiać! Życie jest tylko jedno - a chociaż to straszliwy banał, to nie wolno o tym zapominać i trzeba odnajdywać smaki, zapachy, widoki, dotyki, uczucia, które daja nam usmiech, zapomnienie, oderwanie - przyjemnośc po prostu.
OdpowiedzUsuńBez kawy moge zyć, ale tym niemniej ją lubię, chociaz tez mi szkodzi, jak Tobie Errato.
Bez czekolady też, chociaz też lubię, a najbardziej własnie gorzką.
Bez chleba też, bo on tak naprawdę zgubnym jest dla talii i zoładka nawykiem, ale go mimo wszystko uwielbiam a najbardziej chrupiącą skówkę.
Ale czasem dośc mam wyrzeczeń i wszystkich tych zdrowych zasad. Jem, piję, chłonę łakomie co sie da. Nawet gdyby potem miał mnie boleć brzuch. Jednak niekiedy trzeba poczuć cos wyraźniej. Dostarczyć sobie małego, chwilowego odlotu, zaspokoić jakis dotkliwy brak...
Ciepłe pozdrowienia zasyłam o poranku!:-))*
O poranku. I to na pewno pracowitym. Ja zaś ślę pozdrowienia skoro świt 12-ta:))*.
UsuńTo dla mnie miła chwila, tak sobie zasiąść do śniadanka i rozejrzeć się po blogach:).
Najpierw w kuchni z dziecięciem mym spotykamy się przyrządzając (każde sobie) posiłek, potem rozchodzimy się do swoich pokoi, by zjeść. Dziecię oglądając Jasia Fasolę, bądź Kiepskich, ja ogarniając blog.
Filmy wolę oglądać podczas obiadu. Wtedy siedzimy sobie wspólnie przy jakimś ulubionym kultowym serialu.
Wieczór też ma swoje rytuały...
Obudziłam się nad ranem i wyraźnie czułam zapach kawy w pokoju - nie miałam pojęcia, skąd, ale teraz już wiem. W nas jest palarnia kawy i widocznie wiatr wiał w naszą stronę i te zapachy przywiał.
OdpowiedzUsuńA ostatnio przeszłam na gorzką czekoladę, której kiedyś nie lubiłam ;)
Nie ma co odmawiać sobie małych przyjemności :)
Palarnia kawy! Myślę, że bardzo by mi się takie cuś spodobało:))). Masz szczęście, że nie ma w pobliżu na przykład rzeźni. Brrrr. Albo rafinefii, tak jak u mojej mamy.
UsuńDo gorzkiej nie umiałabym się przekonać. Tak, jak do słodzika zresztą. Już wolę bez cukru i bez czekolady.
Właściwie mogę tak żyć przez wiele miesięcy. Tylko potem, jak znowu zacznę, to nie mogę skończyć:)))).
Palarnia jest dość daleko ode mnie, więc bardzo rzadko tę kawę czuję, częściej rozlewaną na pola gnojowicę z niedalekiego gospodarstwa - byłego PGR-u :/
UsuńAle nie ma co narzekać, bo rzeźnia, czy np. oczyszczalnia ścieków byłaby gorsza.
Słodzików absolutnie nie używam i czytam zawsze składy na opakowaniach - znajduję te trucizny w tak dziwnych miejscach, że ręce opadają.
Nikt nie jest doskonały, co tam mała czekoladka, czy kawa codziennie ;)
Też jestem podobnego zdania:)).
Usuńrzeczywiście jest jakaś magia w słowie kawa:)))
OdpowiedzUsuńjako niejedząca słodyczy zadnych od ponad 2 lat od czasu do czasu grzeszę czarną czekoladą
99%
także tego
Jestem pod wrażeniem! Od dwóch już lat na słodyczowym odwyku. To jeszcze bardziej przemawia do mnie, niż informacja o tym, że ktoś nigdy nie je, bo nie lubi. Najdłużej bez słodyczy wytrzymałam pół roku. Lecz później "działo się" za wszystkie czasy:))). Magia kawy jest przeogromna, zawsze, jak czytam o tych Waszych kawkach, nabieram ochoty. Oczywiście tylko na swoją herbatkę:)*.
UsuńKwestia motywacji
Usuńnigdy bym z nich nie zrezygnowała, gdyby nie straszny dziad co we mnie zamieszkał
Taki dziad zasługuje, żeby mu kopa dać, a nie dogadzać, dlatego ze wszech miar słusznie, że przestałaś go smakołykami dokarmiać. Gdy pójdzie precz, znowu sobie pojesz:))*.
Usuńkawę wprost uwielbiam - i bardzo lubię wirtualne spotkania przy kawie :D
OdpowiedzUsuńa zwyczaj chodzenia z własnym kubkiem herbaty do sąsiadów bardzo mi się spodobał :D
Zaczęło się od tego, że otrzymałam zaproszenie akurat wtedy, gdy zdążyłam zrobić sobie herbatę. Szkoda mi było ją zostawić, a znamy się na tyle dobrze, by nie było głupio wykazać się tym małym i nieszkodliwym dziwactwem.
UsuńMam zresztą takowych o wiele więcej:))).
Nawet kiedy nie chce mi się wstać, dzień zapowiada się źle i smutno, to pociesz mnie myśl, że jest kawa...
OdpowiedzUsuńHerbatę też kocham.
:)
Tobie na pewno zawsze chce się wstawać:)*.
UsuńTakich małych (i większych) przyjemności masz bez wątpienia w bród:))).
A ja kocham kawę choć inaczej niż z mlekiem nie wypiję ;)
OdpowiedzUsuńA czekolada... cudo. Za to ostatnio mam swoje własne słodkości, znów mnie naszło na pieczenie własnych, cienkich ciasteczek korzennych z lukrem i posypkami - nie dość że smakują to napatrzeć się na nie nie można ;)
I jak tu sobie odmówić słodyczy- nie zamierzam ;)
Choć i tak porównywalną frajdę niż wcinanie tych upieczonych słodkości jest dla mnie dzielenie się nimi z innymi :)
Jeśli takie bajecznie kolorowe, to największą frajdą musi być częstowanie przyjaciół:).
UsuńJa postanawiam całkowicie zrezygnować, dopuszczając tylko w święta i duże rodzinne uroczystości.
Jeśli jest się "nałogowcem", nie ma innej rady. Bo nie ma co zakłamywać, moje upodobanie do słodyczy śmiało trzeba nazwać nałogiem.
Owszem, jest :)
UsuńZ podobnych powodów zaczęłam ostatnio unikać czipsów, orzeszków i tym podobnych, zastanawiam się nad ograniczeniem słodyczy ale jednak mam wrażenie że wcinanie tego wszystkiego czipsopodobnego- to już prawie jak nałów.
A i kocham herbaty- ostatnio piję pasjami zieloną jaśminową :)
Te wszystkie czipsy (i tym podobne) są takie smaczne, ponieważ zawierają mnóstwo szkodliwych, chemicznych dodatków. Wzmacniacze smaku, w tym glutaminian sodu, robią swoje. Dlatego tak trudno jest się im oprzeć:)).
UsuńKawa obowiązkowo. Jak jestem w domu i nigdzie się nie śpieszę, koniecznie w dużym kubku w bratki.
OdpowiedzUsuńDla mnie to nałóg. Nie powinnam pić z uwagi na wysokie ciśnienie, jednak nie potrafię sobie odmówić
Ja ciśnienie mam niskie i czasem, jak jestem zmarznięta i wykończona (a przeważnie cały czas jestem:) myślę, czy nie warto napić się kawy. Sporadycznie nawet zdarza mi się to zrobić, lecz zawsze potem żałuję.
UsuńZdecydowanie kawa lepszy ma zapach i całą tę "oprawę", niźli smak.
Jednak nieodmiennie lubię wyobrażać sobie, jak ludzie się przy kawce integrują. Jak też popijają w ulubionych, dużych kubkach dla relaksu i poprawy humoru w samotności.:))*
A ja znowu kawy nie piję. I dobrze, po co mi to świństwo, tylko z pyska po tym jedzie i żołądek się przewraca.
OdpowiedzUsuńCzekolada... mmmmm... najlepiej mleczna i najlepiej Lindt. Ale jadam też gorzką, i to tę wściekle gorzką 80% kakao lub więcej, taka to nawet się już w gębie nie rozpuszcza. Nie powiem że uwielbiam ale pomaga mi na niedobór magnezu i jakoś tak myśli uspokaja...
A tuś mi! Wreszcie ktoś, kto rozumie moją awersję do kawy. Właśnie ten kwaśny smak jest najgorszy.
UsuńNajbardziej lubię czekoladę białą, mleczną tylko z braku tej pierwszej. Gorzka już tylko w akcie największej desperacji:)). Ponoć z tym magnezem jest całkiem inaczej. Obecność cukru i tak blokuje przyswojenie go z czekolady. Lepiej wziąć tabletkę i cześć. A jeszcze lepiej przyjmować go w zdrowym pożywieniu, na przykład jedząc kaszę gryczaną, lub orzechy.
Pilam nagminnie... Przestalam.
OdpowiedzUsuńJadlam gorzka nagminnie... Przestalam.
I co? I NIC... Wszystko jest w glowie!
Bez kawy i gorzkiej, i jakiejkolwiek zyje sie nie mniej wspaniale /smiech/!
J.
Właśnie tak! Wszystko jest w głowie. To bardzo słuszna uwaga. Do pewnego stopnia jest to pocieszające, ale rodzi też inne przemyślenia...
UsuńOd kiedy do kawy nie leję mleka, kawa może dla mnie nie istnieć.
OdpowiedzUsuńA gorzką czekoladę lubię, ale się nią nie napycham i nie świruję na jej widok.
Świruję na widok pralinek (ale takich z prawdziwego zdarzenia) :)))
Pewnie po to jest ta gorzka, żeby na jej widok nie świrować. Prawdziwe pralinki to jest dopiero coś!
UsuńJa najbardziej wszelkiego autoramentu białe. Na widok białej czekolady to mogę świrować:))).
Jeszcze kawa ze śmietanką wyjątkowo mogłaby mnie skusić. Przynajmniej widokiem:).
Niestety, tylko ta czarna z ekspresu ma swoje lecznicze działanie.
O, też przepadam za tymi belgijskimi czekoladkami z Biedronki, mleczne z nadzieniem orzechowym też są smaczne. A ciemna czekolada to prawdziwe paskudztwo i wolę nie zjeść niczego słodkiego niż czarną. Są inne zdrowe produkty, bez niej się obędę. No to chyba nie jest taka pożyteczna, skoro nasze organizmy reagują w ten sposób, bo podobno mamy smaka na coś co przynosi nam pożytek...
OdpowiedzUsuńJakże ja lubię spotkać kogoś o zbliżonych upodobaniach:))). Nieczęsto się coś takiego zdarza. I nie mam na myśli wyłącznie kulinariów, lecz również książki, filmy, czy też sztukę.
UsuńBo w towarzystwie podobnych jakby łatwiej. Czasami sobie nawet myślę - po co te wyzwania, męczenie się z ludźmi, z którymi wyraźnie nam nie do pary? Szkoda życia chyba...
UsuńTeż tak myślę. Prawdziwym szczęściem jest możność obcowania z "pokrewnymi duszami". Nie zawsze jest to możliwe...
Usuńkażdy ma swoje smaki :) ja kawę piję czasami, bo po niej jestem za bardzo rozkręcona ;)))) natomiast bardzo lubię jej aromat, szczególnie mielonej w ręcznym młynku. a herbatki najbardziej sypane z dodatkami np. bławatków, skórki pomarańczy i innych. najmniej mi smakuje czerwona, ale piję, bo to niezły sposób na odchudzanie ;D
OdpowiedzUsuńO, ręczny młynek przywodzi na myśl wspomnienia z dzieciństwa. Teraz to mi zadałaś bobu:))). Muszę się zebrać i napisać o tym.
UsuńJa herbatę lubię wyłącznie jednej marki, czarną, niearomatyczną, bez dodatków i ulepszeń:). Czerwona to istny koszmarek:). Kiedyś też próbowałam się z jej pomocą odchudzić:).
O własnie - z herbatą mam to samo. Ostatnimi czasy czarna, parzona w "parzydełku" i jeden gatunek. Inne wypić, wypiję, a czerwona to faktycznie koszmarek ;)
UsuńA wieczorem piję owocowe mieszanki, ale nie ekspresówki - ot, takie tam moje dziwactwa ;)
Każdy ma swoje małe upodobanka. Wieczorem lubię wypić jakieś ziółka. Jeśli nie zapomnę, bo to taki mój, troszkę słomiany, zapał:).
UsuńU nas (w mojej okolicy, powiedzmy) zaproszenie "na kawę" oznacza zaproszenie na słodki poczęstunek. W sensie, że nie na obiad i nie na kolację (na kawę to ok. 16-17). Czyli niekoniecznie jest to dosłownie zaproszenie na kawę :))
OdpowiedzUsuńCzekoladki belgijskie z B. też lubię. Ale nie lubię mlecznej czekolady. Gorzka to jest to :))
No masz! Ale może to i dobrze, że tak różne są ludzkie upodobania:)).
UsuńPewnie, że dobrze. Ciekawiej. :))
UsuńAle kawę lubię. Ze śmietanką, ewentualnie mlekiem. Dobra herbata też bardzo mile widziana. Czarna, biała, zielona w bardzo ograniczonym zakresie.
Tak sobie tylko czasem myślę, czy różne upodobania nie oznaczają totalnej niemożności porozumienia w najbardziej istotnych sprawach. Na poziomie służbowym, bądź towarzyskim takie różnice w niczym nam nie wadzą, lecz bliskiej relacji...
UsuńFakt, że to wydarzenie towarzyskie. Kiedy jestem sama, rzadko pijam, w towarzystwie mogę pić litrami. Słodyczy za to nie kupuję (staram się!) - jak tylko są, pożeram błyskawicznie. Nie ma szans na później ;)
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie kupuję na zapas. I tak cały zapas zużyłabym od razu:)).
Usuńi kawa.
OdpowiedzUsuńi herbata.
na inne okolicznosci przyrody ;)
a najbardziej woda!
UsuńWoda!? Jeśli już, to wyłącznie gazowana, w innym przypadku mogłaby to być "wodna tortura":)).
UsuńKawe uwielbiam, czasem podejrzewam, ze od wypijanych ilosci plynie w moich zylach:)))
OdpowiedzUsuńA czekolade jadam tylko gorzka, im wieksza zawartoc kakao tym czekolada zdrowsza, pomijajac fakt zdrowotnosci to lubie smak gorzkiej czekolady.
Mleczna moze zarosnac pajeczyna, chociaz nie zarasta bo Wspanialy nie jest taki wybredny jak ja i pozera. ale bialej to juz nawet kijem nie dotykamy:)))) Toz to sam cukier, tam nie ma nawet ilosci sladowych kakao:)))
Najwidoczniej nie kakao pociąga mnie w czekoladzie:)). Właściwie wolę krówki od czekolady, a więc chyba mleko (skondensowane, słodzone) jest tym, co lubię najbardziej. Mogę nawet zjeść pół puszki takowego na jedno posiedzenie. Zresztą, móc, to mogłabym i całą, lecz tu rozsądkiem się wykazać trza. (Powiedziałam, co wiedziałam:))). A że cukier, to akurat w słodyczach oczywiste:). Kakao ciemne nie jest tym, co lubię. Zaś prawdziwa (nie schamiała) biała czekolada powinna zawierać masło kakaowe, które w moim odczuciu jest przecież kwintesencją czekoladowości.
UsuńKawe uwielbiam, zlaszcza te pierwsza, poranna.
OdpowiedzUsuńA z czekolada mam dokladnie tak samo. Uwielbiam biala, lubie mleczna, gorzka, dziekuje postoje. probowalam wiele razy, zupelnie nie dla mnie. Kiedys kupilam ptasie mleczko polane gorzka czekolada to cierpliwie obdlubywalam i wdrzucalam ziarno od plew. :)
Do mnie tez czasami wpada kolezanka z wlasna herbata, bo ona uwielbia owocowe, ktorych u mnie jedna na krzyz, a ja Earl Graya ktory jej nie lezy. To co mamy sie meczyc. Przychodzi w koncu dla towarzystwa nie dla herbaty. :)
Ja też dziękuję za Earl Greya:))! Ptasie mleczko w ciemnej, otrzymane od kogoś w prezencie, przeleżało "bezpiecznie" aż do upływu terminu ważności. Każdy wiedział, gdzie leży, ale nikt nie ruszył:))).
UsuńFajnie, że tak się między sobą tutaj różnimy. Nawiasem mówiąc, nawet w rodzinie też.
Kto chciałby wsuwać gorzką? Na przykład ja. Za to nie mogę białej. No cóz, gusta, gusta, smaki, smaki.
OdpowiedzUsuńSkąd ja wiedziałam, kto to taki, zanim zdążyłam zdobyć dowód:))?
UsuńCieszmy się z naszych różnic w upodobaniach, inaczej wyrywalibyśmy sobie z rąk co smaczniejsze kąski:)).
Ostatnio zjadłam pół tabliczki czekolady.
OdpowiedzUsuńA zamiast kawy wolę kakao z chilii (bez mleka), słodzone cukrem trzcinowym lub melasą buraczaną.
Mnie też się zdarza pół tabliczki pochłonąć. Dlatego muszę ją sobie wydzielać:).
UsuńA ja preferuję gorzka czekoladę z tym, że tak ok 70% to jednak maksimum
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Słyszałam, że im większa zawartość kakao, tym lepsza jakość czekolady. Nie za bardzo się na tym wyznaję, ponieważ jestem zagorzałą miłośniczką tej białej:).
UsuńCiekawie piszesz :)
OdpowiedzUsuńStaram się:)).
UsuńPozdrawiam, pierwszy raz komentuję, ale jakąś wspólnotę w tym pisaniu odczuwam, to z butami się pcham w nie swoje...
OdpowiedzUsuńNo ale o kawie miało być. Czymże ten piękny dla ucha zwrot zastąpić? Bo ja " na kawę" zapraszam koleżanki, nawet jak na kawowym odwyku jestem i nawet jak wiem, że one kawy nie piją. I kawy im nie serwuję, a proszę, aby na kwę wpadły lub na małą kawę chcę z nimi gdzieś pójść... A kawoszką jestem okrutną, tylko że kawę muszę mieć tak specjalnie przygotowaną, aby smaczna była, to też u innych też kawy pić nie chcę. Co by nie wybrzydzać niepotrzebnie. I co z tym kawowym językiem począć?
Miło mi Cię u siebie powitać, Izabelo:). Niektóre zwroty lubią żyć własnym życiem, nawet jeśli cokolwiek stracą na dosłowności.
Usuńna temat kawy (i herbaty) czytałam, jak o sobie :-)
OdpowiedzUsuńnatomiast
uwielbiam wsuwać gorzką :-):-)
bo nic tak nie psuje słodyczy, jak ... nadmiar cukru ;-)
i zgadzam się, że - jeśli tyć - to tylko od rarytasów :-) cokolwiek to jest :-)
Już czwarty dzień trwam na czekoladowym odwyku. Oby udało mi się wytrwać. Najtrudniej jest, gdy ktoś mnie częstuje. Zwłaszcza moja mama - na przykład pysznym ciastem:). Bo przejść obojętnie obok sklepowych półek z ulubioną słodyczą już potrafię. Dopiero po przyjściu do domy żałuję:)).
Usuń