Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nie "przeczytam 52 książek w 2015 roku"

(W nawiązaniu do popularyzowanego ostatnimi czasy na Fejsbuku hasła.)

Książki czytam, rzec można, nałogowo. Ba, bez czytania już nie wyobrażam sobie życia.
Od zawsze widzę w swoim otoczeniu książki.
Rodzice czytali nam od dziecka, kupując co wartościowsze z dostępnych na rynku, pozycje.
Dla mnie i mojego rodzeństwa obcowanie z literaturą stało się imperatywem.
Pociąg do słowa pisanego to bardzo dobry w moim przekonaniu "posag".
Wyrabia styl wypowiedzi, wyczula na rytm zdania, wizualizuje prawidłową ortografię.

Nie raz i nie dwa na "nielegalnym" czytaniu nakrył mnie ten czy ów nauczyciel.
Wstyd przyznać, nawet rodziców zdarzyło mi się w błąd wprowadzić, gdy miast odrabiać lekcje,  książkę w otwartej szufladzie miałam. (Przy czym bynajmniej nie był to podręcznik.)

By się wywiązać ze studenckich obowiązków, ostry narzuciłam sobie rygor.
Poprzysięgłam, że poza czasem wolnym nie tknę żadnej innej, oprócz "naukowej", książki.
Ach, jakże ciężko było mi w tym postanowieniu wytrwać.
Choć prawdę napisawszy, zdarzało mi się ten czy ów pokrętny chwycik zastosować, aby proceder niecny móc realizować czasem.
Za to w wakacje odbijałam sobie z nawiązką.

Skąd więc ten tytułowy bunt, niejeden chciałby już zapytać.
Że niby taka ze mnie buntowniczka?
To też; nie ukrywam. Lecz główny powód jest zupełnie inny.
Twierdząc, że czytam, mam na myśli - czytam ustawicznie.
Gdy kończę jedną, już za drugą się rozglądam.
Książek nie czytam jednak szybko. Każdą się za to delektuję, uroki doceniając wszelkie.
Niekiedy czynię przerwy, pogłębiając kontekst dzieła. W internecie - dlatego dłużej to czytanie trwa.
W tym miejscu wyznać muszę, żem "zdrajczynią", bo papierową formę na rzecz e-booków bezpowrotnie porzuciłam.
Książka książce nierówna. Pod względem ilość stron, ale też i treści.
Czy wobec tego jest zasadne, by przeczytane książki według wierszówki mierzyć jakiejś?

Zatem nie stanę do wyścigu.
Bo choć pasjami czytać lubię, to jednak w żadnym razie "na wyprzódki".
Ja wcale nie zamierzam przeczytanych książek liczyć.
A gdyby jednak, z czystej ciekawości?
O ile nie zapomnę, bądź się w liczeniu nie pogubię.

53 komentarze:

  1. E-booki to wielka wygoda, to prawda, choć brak mi w nich tego czucia książki w ręku...

    OdpowiedzUsuń
  2. podziwiam za e-booki- nie wyobrażam sobie takiego czytania - ale też- nie oszukujmy się- nie próbowałam ;-)) jeśli jednak jest to podobne do czytania z ekranu komp. to odpadam...i tez bym raczej do zawodów nie stanęła, wole czytać dla siebie nie na wynik ;-))
    moim największym "przestępstwem" na rzecz czytania było branie książki do kościoła.... hmmm... wybierałam mało uczęszczaną mszę, siadłam w oddalonej części na balkonie i... grzeszyłam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój laptopek jest bardzo łaskawy dla wzroku. (Stronniczą) tę opinię potwierdziło moje dziecię. :)
      Ja z kolei już nieraz miałam pokusę, by do kościoła wziąć słuchawki. To by dopiero było świętokradztwo.
      Nie, to jednak nie uchodzi. Tylko szkoda, że zapodawać nudziarskie kazanka jak najbardziej uchodzi. :))

      Usuń
    2. na usprawiedliwienie mam tylko fakt, że miało to miejsce w czasach młodości durnej i chmurnej....;-)

      Usuń
    3. Ło matko, mnie kusi w czasach obecnych.:))

      Usuń
    4. Errato, Twoje pokusy są moimi! Na nudne kazania mp3 i słuchawki:)))
      Na szczęście w tym roku trafił się świetny kapłan, myśl o słuchawkach skutecznie porzuciłam:)

      Usuń
    5. Dobry kapłan to prawdziwy skarb. A jeśli do tego jest jeszcze dobrym kaznodzieją, to już pełnia szczęścia.
      Mieliśmy takiego. Zbieram się, aby o tym napisać.

      Usuń
    6. teraz mnie nie kusi , bo rzadko uczęszczam...

      Usuń
    7. Oj, na to uczęszczanie / nieuczęszczanie trzeba by spuścić litościwą zasłonę milczenia:)).

      Usuń
  3. A ja "czytam" podczas sprzatania, prasowania, spacerow z Kira, cwiczen na silowni - uwazam, ze audiobooki sa jeszcze praktyczniejsze od e-bookow. :) Tez nie czytam na wyscigi, zwlaszcza, ze czytam w lozku i czesto zdarza mi sie zasypiac. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Audiobooków słucham przed snem. Niestety, czasem zasypiam.
      Jako wzrokowiec dlatego wolę jednak e-booki. Podczas słuchania umykają mi szczegóły, potem mam natręctwo, by przewijać i takie tam.:)).

      Usuń
  4. Ja czytam w samochodzie
    niedawno odkryłam audiobooki i jest to cudowne odkrycie
    w domu tylko papier; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papier przeważnie zadrukowany jest tak drobno, że nie ogarniam kuwety:)).

      Usuń
  5. W książkach nie ilość się liczy a jakość,
    nie forma a treść.
    W e-bookach uwielbiam kilka rzeczy:
    1. Całą swą bibliotekę zabieram wszędzie ze sobą na małym tablecie, w podróż czy na poczekalnię.
    2. Mogę czytać po ciemku, nie włączając nocą światła.
    3. Nie zajmują miejsca w domu.
    Ale od papierowych nie uciekłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie prawisz:)).
      Ja też mam swoje pamiątkowe egzemplarze. Niektóre traktuję z nabożną wprost czcią.

      Usuń
    2. i jeszcze dodam, ze mozna podkreslac cytaty i zaznaczac co lepsze strony nie nieszczac przy tym ksiazki. I jak fajnie po przeczytaniu wrocic do tych najpiekniejszych fragmentow. :)

      Usuń
    3. a ja podkreślam w moich papierowych książkach, i lubię robić notatki na marginesach i jak pożyczam książki, to też mówię, że można w niej pisać... lubię jak książka żyje, efekt emocji jest namacalny...nie uważam tego za niszczenie, uwielbiam czytać książki, gdzie ktoś coś podkreślił, wyróżnił, skomentował... zastanawiam się wtedy dlaczego, czy ja tez tak myślę... nie wiem, czy e-booki można sobie pożyczać i czy te podkreślenia są wtedy też widoczne... jeśli tak, to super!
      słuchanie książek nie dla mnie....

      Usuń
    4. Nigdy nie patrzyłam na rzecz z takiej strony. Tata był wyczulony na to, by książkę traktować jak świętość.
      Lecz jeśli takie pisanie na marginesach potraktować jako dowód zainteresowania, nie zaś wandalizmu, to zmienia przecież ogląd sprawy. Jaka to w końcu niezapomniana pamiątka.
      Lubię mieć "w czytaniu dwie pozycję. Jedną czytam na komputerze podczas jedzenia, drugiej słucham w łóżku przed zaśnięciem. Czyli same niepopularne nawyki:))).

      Usuń
  6. Mam wrażenie, ze jeśli ktoś stale czyta, to nie zawsze przywiązuje wagę do wyczynów i obliczania. No bo nie musi sie zmuszać, czasem wręcz przeciwnie...
    Audiobooki muszą być rewelacyjne na prasowanie itp. ale mam tylko kilka nagranych książek, za to po angielsku :).
    W samochodzie chyba by mnie rozpraszały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też jestem zdania, że to może działać rozpraszająco. A już w samochodzie, Boże broń!
      Najskuteczniej przy nich zasypiam:)).
      Hasło, które przytoczyłam, ma na celu mobilizację do czytania. Niech ją podejmują tacy, którzy czytają niewiele. Choć na dobrą sprawę to trochę za ambitne wyzwanie dla takowych. Może zniechęcić.

      Usuń
  7. Ja też nie przeczytam, choć czytam dużo.
    Nie warto się ścigać:)
    W ubiegłym roku
    zakochałam się
    w e-booku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można dowolnie regulować wielkość druku.
      Moja ulubiona książka, po którą cyklicznie, co kilka lat sięgam, wydrukowana jest tak drobno, że gdyby nie e-book, musiałabym ten zwyczaj zarzucić. Ze stratą dla mnie wielką.

      Usuń
    2. To jest świetna opcja, często z niej korzystam. Mam czytnik Kindle, podświetlany, funkcjonuje jak elektroniczny papier i zupełnie nie męczy oczu. I jest leciusieńki:)

      Usuń
    3. Znam ze słyszenia; może się kiedyś dorobię:)).

      Usuń
  8. Ksiazki czytam zawsze (kocham mojego kindelka) i w zyciu nie przyszloby mi do glowy by je liczyc.
    To chyba jakis nalog ludzi, ktorzy maja policzone pary butow. Moze jak goscie wychodza to ilosc sztuccy tez sprawdzaja. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem chciałabym policzyć swoje buty:)). Kiedyś siostra policzyła moje sukienki.
      Książek liczyć nie będę, to mogłoby mnie zdeprymować:).
      Sztućce to już lepiej (jak u Barei) uwiązać na łańcuchu.:)))

      Usuń
    2. Wiem ile mam par butów, bo (wstyd się przyznać może?) ... mam ich tak mało. Nie wiem za to, ile mam książek, a już zupełnie nie wiem, ile ich czytam.

      Usuń
    3. Ja też wolę nie liczyć. Jednych i drugich:).

      Usuń
  9. Kto czyta, to czytać będzie, oczywiscie. Mnie się wydaje jednak, że ta akcja ma na celu zachęcić tych, którzy ostatnio czytywali lektury w podstawówce, tudzież gimnazjum i może w niektorych przypadkach się uda :) A, że młodzież lubi wyścigi i współzawodnictwo, to ok. Ja na wyścigi też nie zamierzam nic czytać, e-booki - jak najbardziej, fajne są, a poza tym dobrze wyposażona bibliotek w mieście, póki co funkcjonuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, akcja miała zachęcić. Ale jak zwykle ktoś przedobrzył, chcąc pomysłem błysnąć. Już widzę tych "zachęconych", jak co tydzień czytają nową książkę. Takie rzeczy to małymi kroczkami.
      Dobrze, że pomimo tylu zagrożeń nadal mamy biblioteki.
      Ja to akurat właśnie lektur nie czytałam:)).

      Usuń
  10. czytanie na wyścigi to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Errato, dołączę do klubu, jeśli pozwolisz, choć książki czytać bardzo lubię, ale też nie na czas i nie na ilość. I też zawsze znajdywałam i nadal znajduję jakąś świetną książkę, od której oderwać się nie mogę, w momencie, gdy "nóż na gardle".

    Ale przyznać też muszę, że ostatnio zdecydowanie mniej czytam książek, bo bardzo lubię poczytać, co u ludzi słychać na blogach :))) i czas wolny jakby bardzo szybko się kończy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ witaj w klubie. Człek jest przewrotny, zrobi wszystko, aby tylko mieć pretekst, by nie pisać pracy magisterskiej. Nawet posprząta kuchnię do imentu:)).
      Blogi musowo, zaraz z rana przy śniadaniu. I wciąż mi mało, choć ostatnio dołożyłam sobie parę linków z prawej strony. Na ogół jestem już pełna rezerwy do "nowych" (patrzcie no państwo, jak to już okrzepłam!:), a jednak od czasu do czasu może jeszcze się trafić prawdziwa perełka.

      Usuń
  12. Czytam sporo, ale czy tyle? Nie zamierzam liczyć. Wolę książki papierowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy papierowej boli mnie kręgosłup. A przy elektronicznej sztywnieje mi kark.
      Innymi słowy, jak nie kijem, to pałką;)).

      Usuń
  13. A mnie kusiło, by podjąć wyzwanie 52 książek. Wydaje mi się, że każdy pomysł, by popularyzować czytanie, każda próba poruszenia tłumów na podbój bibliotek czy każda inicjatywa, choć fejsbukowa, która może kogoś zachęcić do czytania to dobre rozwiązanie.
    Sama spróbuję jednak podjąć inne, może nawet bardziej absurdalne:
    https://www.facebook.com/bibliofilembyc/photos/a.318020888371829.1073741828.313497075490877/418998591607391/?type=1&theater
    Ma mnie jednak zachęcić do sięgnięcia po inne książki. Tak pewnie skupiłabym się tradycyjnie na kryminałąch i sensacji, a tak może poznam coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dopiero dziwne wyzwanie:). Trzeba spełnić wszystkie te paragrafy? Niektóre ciekawe, na przykład "zaczęłam kiedyś, a nie skończyłam". Osobliwe. Gorzej, gdyby to było 50 twarzy, bądź inne badziewie:)).
      Pobawić się zawsze można, w końcu to jakaś okazja do kontaktu:)).

      Usuń
  14. Zawsze powtarzam, że jestem odporna na nałogi.. poza jednym...czytaniem. Od zawsze kochałam czytać i mój tata straszył mnie wykręcaniem zarowek, gdy o północy lampka nada się paliła... Ale ja czytam szybko choć jak ty delektuję się słowem pisanym w nieskończoność!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem taka odporna na nałogi. Może tylko do alkoholu i papierosów pociągu mi całkiem brak. Ze słodyczami jest już zgoła inaczej:)). Na szczęście powoli się wyzwalam.
      Czytanie to nałóg pożyteczny. Jedyny taki:)).
      Nierzadko w młodzieńczych latach rodzice musieli mi dostęp do światła odcinać. Inaczej mógłby tak człek do rana...

      Usuń
  15. Nie "przeczytam 52 książek w 2015 roku" - mozna rozumiec roznie, nie tylko negatywnie, ze nie osiagne liczby 52 ksiazek. Moze byc pozytywnie: nie przeczytam 52 bo przeczytam 120 :). Nie przeczyatam wiecej niz 53, to i tak przekraczam liczbe 52. Lub (Nie "przeczytam 52 książek w 2015 roku") tylko odslucham.
    A ja przeczytam tyle ile zdaze i nie przeczytam tych, ktore mnie nie interesuja.
    Jest takie przykazanie biblioteczne (jedno z wielu) - kazda ksiazka ma swojego czytelnika i kazdy czytelnik ma swoja ksiazke. Nikt tu nie mowi o ilosci. Wazna jest jakosc. A czytac (sluchac, ogladac) warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównie chodziło mi o nieprzystąpienie do akcji. Stąd takie, a nie inne rozłożenie akcentu przez postawienie cudzysłowu w określonym miejscu:).
      Czasem odczuwamy wyrzut sumienia, kiedy zaczynamy książkę, nie kończąc jej. Przed długie lata tak miałam. Teraz myślę, że nie warto kończyć czegoś, co nie zasługuje na nasz cenny czas. Nie zawsze można to z góry przewidzieć:).

      Usuń
    2. Dla mnie ten cudzyslow nie ma znaczenie oprocz informacji, ze jest to jakis cytat. 'Nie "przeczytam 52 książek w 2015 roku"' - to 'nie' pelni funkcje zapczeczenia wszystkiego tego co jest po nim i w cudzyslowiu. Gdyby po 'nie' byl przecinek ... Ja jestem taki zacofaniec (chyba) w ksiazce twarzy, bo nie znam tego wezwania w cudzyslowie. Gdzies na blogach ksiazkowych juz widzialam taki tytul ale nie zachecil mnie do przeczytania (u Ciebie to co innego :). Cale to czytanie na wyscigi, na ilosc, na tomy, na strony ... o doope rozbic! (Blog czytacza z perspektywy : . Czytam juz trzeci tom, kazdy po 496 stron, o boze, jak ja sie naczytam, jak mi oczy nap. pfe, bola od malutkich literek. Jakos te tomy mnie nie rzucily na kolana. Czekam z utesknieniem na nastepne czesci' - o 'tupe', o 'dube'... roztrzaskac takie wynurzenia i raz trzasnac w cztery litery za taka rezenzje!

      Usuń
    3. " Nie" pełni funkcję zaprzeczenia treści tego hasła. Przecinek nie wchodzi w rachubę, ewentualnie mógłby być dwukropek.
      Mnie zawsze dołują takie wieści, kto ile już czegoś tam zrobił. Zwłaszcza, że i tak liczy się końcowy efekt.
      U przyjaciół na Fejsie widziałam już niejedno zgłoszenie o podjęciu tego czytelniczego wyzwania. Ja się go nie podejmę, stąd ten humorystycznie potraktowany tytuł. Co nie oznacza, że przestanę czytać.

      Usuń
    4. Faktycznie, ostatnio coraz więcej ludzi podejmuje to wyzwanie :-) Pamietam, ze u kogoś skomentowałam, ze chyba potrzebny by byl wcześniej kurs szybkiego czytania. Ja nie lubie czytac na tony, co to za przyjemność - czytać na siłę, bo do niedzieli muszę skończyć? To już nie radość, a obowiazek. Ale z drugiej strony tak jest dla Ciebie, czy dla mnie, jednak musimy pamietać, że "różnobarwni" ludzie chodzą po tym świecie i różniaste rzeczy sobie lubią. W sobotę oglądała na YT film o pasjonatach pracy ze zmarłymi, dzieki którym istnieją takie posługi jak domy pogrzebowe i szerego innych zawodów np. lekarze zajmujący sie pobieraniem organów od martwych dawców. Pomyślałąm sobie - ja nie dałabym rady za nic w świecie, ale dobrze, ze ktoś jednak daje radę... I tak zgrabnie przeskoczyłam z tematu lekkiego we wręcz ponury, ale jakoś mi sie tak dzisiaj mysli snują, niczym dym po ściernisku ;-) To pewnie przez ten wiatr, na szczęście już trochę słabiej wieje!

      Usuń
    5. Ja nie dzielę tematów na lekkie i ponure. Każde po mojemu są równouprawnione. Niedługo będę pisać o czymś w tym rodzaju.
      Szybkie czytanie sprawdza się w studiowaniu, w literaturze niekoniecznie. Chyba, że ktoś studiuje literaturę? Nie mam pojęcia, jak to jest, przerzucać w tempie błyskawicy takie tony książek. Pewnie mają na to swoje wypracowane sposoby.:))

      Usuń
  16. Miałam podobne metody "uczenia się", co Ty :)
    A i teraz nie czytam książek za szybko, wolę na spokojnie, po skończonej pracy, jako nagrodę za nią właśnie.
    Czytanie e-booków niedługo zamierzam uskuteczniać, ale chwilowo czytnik książek nie jest najważniejszym wydatkiem na mojej liście, więc będzie musiał ten Kindle jeszcze poczekać :).
    Pozdrowienia
    iw

    OdpowiedzUsuń
  17. I tu cały szkopuł. Przestałam sie delektować, pochłaniam, prawie że się nie odrywam, a jeśli muszę to by oczom dać odpocząć Myślę że to bardziej apel do tych co nie czytają w ogóle. A w głowie mi pika: nie o ilość tu chodzi lecz o jakość.

    OdpowiedzUsuń
  18. To wyzwanie, jak już przedmówcy zwrócili uwagę, to jest jednak wyzwanie, bo licząc krótko wypada książka na tydzień. W ten sposób podchodząc do tematu, nie mam możliwości przeczytania co tydzień nowej interesującej mnie książki, za dużo obowiązków.
    Nie jestem też przeciwna wyzwaniom, bo sama biorę udział w takim pt. "W 200 książek dookoła świata". I to mnie kręci, bo szukam autorów i pozycji, po krajach z których pochodzą. Ciekawa, bardzo ciekawa podróż...
    A ilość przeczytanych książek, też tak sobie myślę, nie ma wpływu na styl pisania... Żeby poprawnie pisać, trzeba nad tą czynnością myśleć, prawda? ;-)
    P.S. Od czasu do czasu zaglądam tu do Ciebie.Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile mi wiadomo, podchodzisz do sprawy czytelnictwa profesjonalnie:). Piszesz recenzje i inne takie.
      Mnie natomiast nic nie wiąże, mogę zatem do woli bojkotować wszelkie akcje, pospolite ruszenia i co by tam jeszcze wymyślono "na górze". Czyli wszechwładnie, a niekiedy nawet i miłościwie, panującym nam Fejsbuczku:)).
      Oj, myśleć to akurat trzeba. Jak raz, myśliwym jeszcze od tego można zostać:).
      Miło mi Cię gościć:).

      Usuń
    2. Miło połechtałaś moje ego ;-) dziękuję :-D ;-).
      A natury też jestem bojkotująca, a podobne wyzwania krążące w sieci, uważam za nieco "przerośnięte".
      O to pisanie zahaczyłam trochę, bo ostatnio toczyła się taka awantura między pisarzem a blogerem, i pomijajac klasę dyskusji, to ...
      Tak o zostaniu myśliwym mówił mój brat :-)

      Usuń
    3. Ach, jak ja "lubię" tego typu przepychanki!:)
      Ego cudze też czasem zdarza mi się podkarmiać. Taki przejaw empatii:).

      Usuń