Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

piątek, 15 listopada 2013

Kim jesteś

Tej treści pytanie listownie mi zadała przyjazna osoba. Skłoniło mnie to do zastanowienia.
Bo nawet tu, w blogosferze, niejeden raz się słyszy, zarówno wprost, jak też i mniej wprost, zadane pytanie. Kiedy jesteśmy sobą. Kiedy jesteśmy autentyczni.
Na ile kreowany przez nas wizerunek przystaje do obrazu, który na co dzień sobą przedstawiamy.
Dawniej mówiło się: papier cierpliwy, bo wszystko przyjmie. Teraz tę szlachetną funkcję powierza się ekranowi monitora. Sens pozostaje ten sam.
Powszechnie burzymy się na tych , którzy wedle naszych ocen udają innych, niźli są w rzeczywistości.
Czy to naprawdę może funkcjonować?
Moje odczucie jest takie, że prawie wcale coś takiego miejsca mieć nie może. Trzeba tylko umieć odpowiednio patrzeć. Bo tak naprawdę wszystko można "odkodować".
Zakładając, że nie brak nam wnikliwości, oraz ...że nam się po prostu chce.
Przyjrzymy się temu bliżej.
Kiedy jesteśmy bardziej sobą, prywatnie, czy oficjalnie; w domu, czy też w pracy.
Na ulicy, krocząc w modnych szpilkach, czy w miękkich kapciach przed telewizorem.
Samotnie, z kubkiem kawy w dłoniach, czy też brylując w ekskluzywnym towarzystwie.
Będąc wolontariuszem w hospicjum, czy rozwścieczonym kierowcą na drodze.
Prawda o nas jest osadzona w zmieniającej się rzeczywistości. W gruncie rzeczy funkcjonującej jako splot relacji. To, co na jednym poziomie obserwacji wydaje się być ustalone, na innym zanika.
Bo jednocześnie dzieckiem możemy być, jak też i rodzicem. Dla jednego wnukiem, dla drugiego dziadkiem. Szefem i podwładnym. Wszystko to w jednej, tej samej osobie. Różnie jednak odbieranej, w zależności od tego, kto patrzy. Jedni mogą uważać nas za duszę towarzystwa, w oczach innych ponurakiem jawimy się, i odludkiem.
Nie jestem skora do ujawniania prywatnych faktów.
Zawsze byłam zwolenniczką wymiany myśli i spostrzeżeń raczej, niźli wymiany informacji. To, co o sobie piszę, wyłowić można ze skrawków pozornie sprzecznych faktów. Pozornie jednak, bo wszystko ma swoje odniesienia. Trzeba tylko umieć poprawnie je odczytać.
Czy (i na ile) ponosić mam odpowiedzialność za to, jak ktoś odbierze to, co piszę. I jaką sobie o mnie urobi opinię. Bo przecież to, co prezentuję, staje się przedmiotem ocen ludzkich, na które składa ich doświadczenie.  Jak również skłonność do przyjmowania stereotypów.
Ja w żadnym razie głowy sobie tym nie myślę łamać.
Bywam bezkompromisowa, czasem skora do krytycznych sądów - jednak tylko w tekstach oficjalnych, ewentualnie w komentarzach:-). W prywatnej korespondencji jawię się już łagodniejszą, na żywo zaś ...wprost "do rany przyłóż". Wciąż to przecież jestem ja.
Ktoś kiedyś podniósł zarzut anonimowości blogów. Krytyce poddał praktykę ukrywania swojej tożsamości. Nie dość, że przed znajomymi, to przed rodziną także.
Gdy o moich bliskich idzie, pies kot (można by rzec) z kulawą nogą, interesuje się moim blogiem. Bo choćby ten, czy ów skłonny był nawet rzucić okiem, na pewno pominąłby komentarze.
Wszelako one, bądź ich brak, składają się na klimat wypowiedzi. Są to - ni mniej, ni więcej - głosy w dyskusji. Lecz może tylko my, blogerzy jesteśmy w stanie to odebrać. Bo cała rzesza ludzi z zewnątrz niezbyt się orientuje w interfejsie blogów.
W tym miejscu zauważmy - ilość komentarzy o poczytności nie stanowi.
Niektórzy twierdzą, że pierwsze komentarze pojawiły się u nich po czterech latach. Aż się w to wierzyć nie chce, widząc te tłumy walące drzwiami i oknami.

Na koniec, pozwólcie, że przytoczę quasi felietonik, co to go swego czasu w innym miejscu "popełniłam".

Prawda, a kreacja
Trudno jest mówić o tym, co prawdą jest, a co kreacją tylko. Bo jakość naszych kreacji więcej niekiedy o nas mówi, niż gołe (zakładając, że są w stanie takimi być) fakty.
Powiedz mi, w czym gustujesz, a zgadnę, kim naprawdę jesteś. Stanowimy bowiem odbicie swoich pragnień, ambicji, marzeń; kto wie, czy nie projekcji nawet.
Przyjmując na siebie określone role, stajemy się rzeczywiście, choć nie zawsze dostrzegalnie dla nas, obiektami własnych kreacji.
I nic w tym szczególnego, to proces nieuchronny. Jak kształtowanie odlewu na bazie określonej formy. Dlatego tak ważne jest, by wzorce ustalać a' priori.
To one nam są drogowskazem w długim i żmudnym procesie pracy nad sobą.

Myślę, że "prawda" i kreacja w istocie mniej się od siebie różnią, niż się na pierwszy rzut oka sądzi.

P.S. Coś jeszcze dopowiem, choć już z innej beczki. Zbliża się nocna godzina, o której ładnych "parę" tat temu, jechałam do szpitala. Tego dnia, po południu, urodziła się moja córeczka Basia. Dzisiaj jest Jej, a co za tym idzie, również i moje Święto.

24 komentarze:

  1. Malo kto chce i umie czytac miedzy wierszami blogowe wpisy. Blogosfera pelna jest powierzchownosci i to zarowno we wpisach, jak i w komentarzach. Wielu piszacych, zeby nie powiedziec, wiekszosc, nastawiona jest na ilosc. A to sie odbywa kosztem jakosci.
    Zeby sobie podniesc statystyki, organizuja rozdawajki, gdzies tam skrobna komentarz tresci "Obserwujemy?" i kolekcjonuja kolejne obrazki w obserwatorach. Pisza komentarze na zasadzie psa znaczacego terytorium, lakonicznie i czesto bez sensu, sadza jednozdaniowki, ze fajne i cudne. Wszyscy zadowoleni, a statystyki bija pod niebo.
    I jest slodko. Nie szkodzi, ze ich posty to glownie przeklejki z neta, wazne, ze sie kreci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz oczywiście rację. Mnie zresztą nie o ilość, lecz o jakoś chodzi. Zdaję sobie sprawę ze swojej "niszowości", a nawet lubię ją.
      Może trochę przekornie, na zasadzie "jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma". Co ciekawe, w innych dziedzinach życia myślę w przeciwny sposób. Ale to też cecha, która jakoś mnie określa:-).
      Panterko, te nasze konkursy tudzież rozdawajki strasznie są sympatyczne:-)))!
      Co do komentarzy, to różnie. Wszystko musi mieć swoje uzasadnienie. W zależności od ciężaru gatunkowego wypowiedzi, każdy ich rodzaj może być na miejscu.
      Lecę w te pędy, robić się na bóstwo, bo zaraz po mnie przyjadą:-).

      Usuń
    2. Jasne, ze konkursy i rozne fajne akcje u przyjaciol blogowych to cos fajnego, sama czesto biore w nich udzial, a nawet sama cos tam organizowalam, ale nigdy nie znizylabym sie do takich dzialan, jedynie w celu zdobycia poklasku i publiki. Polecialam "po skrotach" myslowych.

      Usuń
    3. Acha, moze bys tak zegarek na blogu porzadnie nastawila? Pokazuje jakies nonsensy. Teraz jest 18.41

      Usuń
    4. Ja naprawdę nie czaję tych blogowych zegarów. Chyba pokazują czas z jakiejś nieznanej planety. Nawet chciałam o to zapytać, lecz nie wiedziałam, kogo. Chyba się poważnie za to wezmę:-).

      Usuń
    5. na podstawowej stronie bloggera znajdź Ustawienia, a w nich Język i formatowanie, wybierz strefę czasową (GMT+1:00) Warszawa, wtedy będzie po naszemu :)
      powodzenia

      Usuń
    6. Ok, dzięki za radę, zaraz się wezmę do roboty:-).

      Usuń
  2. Parę lat temu? To Ty młodziutka jesteś kobitka! :) Wszystkiego najlepszego w Wasze święto. :) Reszta później, bo temat żywo mnie dotyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Errato, dla mnie blogi są areną naszej kreacji właśnie. Jeden będzie chciał sobie duszę na blogu wypruć, a drugi całkiem ją schowa. Jego prawo. Mozna pisać latami, a nic z siebie nie pokazać, np. prowadząc bloga kulinarnego, czy innego tematycznego. Można pisać tylko o swoim życiu, choć bez wiwisekcji. Możliwości jest tyle ilu blogerów.
      Cieszę się, że jest taka różnorodność. To dla nas przecież zazwyczaj hobby, pasja, ale też zjadacz czasu, praca niedochodowa. Trzeba to lubić. Trzeba mieć się czym dzielić. Jeśli ktoś całkiem zmyśla swoje życie na potrzeby bloga, to też widocznie ma taką potrzebę, nic nie dzieje się bez przyczyny.
      Myślę jednak, że prawdziwej natury nie da się długo ukryć i każdy bloger z czasem pokazuje swoje prawdziwe oblicze, choć myśli, że jest inaczej. Jest tak jak napisałaś: "prawda" i kreacja w istocie mniej się od siebie różnią, niż się na pierwszy rzut oka sądzi.
      Jestem daleka od oceniania, od wydawania wyroków, od przyklejania łatek, że np. jak używa nicka blogowego, to na pewno ma niecne zamiary, a jak nie opowiada o blogowaniu rodzinie, to ma coś do ukrycia i z pewnością ściemnia. Trzeba mieć w sobie wiele buty i brak wyobraźni, by tak osądzać ludzi.
      Trudno zdefiniować prawdę o człowieku, cóż to jest? Właśnie się okazało, że to co dla innych jest moją zaletą, okazało się dla kogoś tak wielką wadą, że zostałam właśnie oceniona. Źle oceniona. Nie ponoszę odpowiedzialności za to, co sobie ktoś o mnie uroił, szczególnie jeśli są to jakieś wyobrażenia na wyrost. Wiem jednak, że prowadząc publicznego bloga sami się na ocenę wystawiamy. Jak nie brać tego do serca? Jak sobie tym głowy nie łamać - jak napisałaś. Wciąż się tego uczę, jednak cieszę się, że w większości nasz blogowy świat jest życzliwy i traktujemy się z szacunkiem.
      Poza tym bardzo trafny wydaje mi się cytat z Wiktora Hugo: Nikt nie śledzi tak bacznie postępowania innych ludzi jak ten, komu nic do tego.

      Usuń
    2. "Parę", to taka ironia miała być:-)). Toż to mroczny stan wojenny, z całą grozą sytuacji. Z "jazdą bez trzymanki" nocnym tramwajem, zatłoczonym do granic możliwości. Że na stojaka, to już nie muszę dodawać. Było, minęło...
      Cytat Hugo trafny, jak mało co. Chociaż z drugiej strony maja Ciocia mawiała "biedny jest ten, o którym już nikt nic nie mówi". To zawsze było mi pociechą, gdy byłam obiektem obmowy.
      W naszej blogosferze jestem nowicjuszką, dopiero się uczę, jak to wszystko działa. Nie powiem, były też małe "tąpnięcia", lecz na szczęście po kościach się rozeszło:-). Zresztą jest to teren taki sam, jak każdy inny, rządzi się na dłuższą metę tymi samymi prawami, co inne dziedziny realnego życia. Wcale nie jest to taki izolowany obszar, jak na pierwszy rzut oka się niekiedy sądzi.
      Twoja pozycja jest niezachwiana, dlatego m.in. nazwałam Cię Damą:-).

      Usuń
    3. Aaaa, to takie "parę lat"! To rozumiem. U mnie wynosi ono 25 i 27. :)

      Nie dama, a kocia mama. :)
      Daj spokój z tą pozycją! Faktycznie udało mi się zaprzyjaźnić z wieloma osobami i to jest piękne w tym blogowaniu.

      Usuń
  3. no to po pierwsze gratulacje dla mamy i Córki ( zawsze uważałam, że dzień urodzin dziecka powinnen byc takze swietem jego mamy- i to jej należą sie najwieksze gratulacje :-)))
    a po drugie- zgadzam sie z Tobą w całej rozciągłości- człowiek nie funkcjonuje bez kontekstu- kwestią jest tylko czy sam sobie ten kontekst wybrał i jest zadowolony, szczęśliwy i szczery ( sam ze sobą także) czy jest to kontekst narzucony, męczący i niezbyt lubiany...kontekst. który wymaga naginania sie, udawania...
    oczywisćie są ludzie, którzy korzystajac z anonimowości tworzą fikcyjne "konteksty".. cóż, widoczne muszą....coś ich do tego popycha...ale to też istotna informacja o nich, i to inf. prawdziwa...
    I fajnie napisałas o tych komentarzach, bez których posty sa połowiczne... a ja jeszcze tylko Ci powiem, że w takich komentarzach jak u Ciebie moge trchę swoich poglądów przemycić, bez rzucania ich na "żer" w swoim blogu- bo tam jednak tylko takie bardziej neutralne tematy poruszam... taki przyjęłam "kontekst" ;-)))
    serdeczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zawsze świętujemy Urodziny w taki sposób, to bardzo logiczne. I urocze.
      Te nasze wybory... W tym właśnie rzecz, by w jak największym stopniu pokrywały się z rzeczywistymi pragnieniami. Niekiedy to straszliwie trudne, ponieważ w obronie własnej zakłamujemy w sobie ich autentyczność.
      Cieszy mnie niezmiernie to, co piszesz. Preferuję taki model porozumienia. Gdy o tematy idzie, uważam, że nie tyle ważny ich przedmiot, co sposób poruszania. Dlatego Twój blog jest ciekawy. Ja zresztą, jak nietrudno się domyślić, nie tracę czasu na te nieciekawe.
      Zapraszam do siebie wszystkich chętnych do rozmowy:-).

      Usuń
  4. Erato :)
    Wpierw gratulacje dla mamy i córy :)
    Temat w moim klimacie, trochę pisałam o kreacjach blogowych, o tym co Ty powyżej, jednak z reguły nasi czytacze to także blogerzy więc śliski to temat, nie każdy umie czytać ze ZROZUMIENIEM a to ważne , szybko idzie coś wypaczyć, wyrwać z kontekstu i może być nieciekawie, sama wiesz co mam na myśli.
    Na razie dałam sobie spokój z wnikaniem w pewne sprawy, szkoda moich nerwów, ale sądzę że wiele ludzi UDAJE NA BLOGACH, SZYJE SOBIE KREACJĘ WEDLE SIEBIE NIE MAJĄCĄ NIC WSPÓLNEGO Z REALNYM ŻYCIEM.
    Uściski ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś pisałaś o podobnych sprawach. Obiecałam, że się odniosę. Jednak inne sprawy oderwały moje myśli. Teraz jest już całkiem znośnie, dlatego myślę, że dam radę:-). Niestety, czytanie ze zrozumieniem, a raczej jego brak, to powszechny problem.
      Nie warto się przejmować, bo to może podkopać nam zdrowie.
      Tak się na szczęście dzieje, że prędzej, czy później wszystko nabiera właściwego kształtu. Twoja pracownia też nie będzie wyjątkiem:-))).

      Usuń
  5. Basia to piękne imię! Moja córka ma tak na drugie i często przedstawia się dwoma imionami żeby o nim również pamiętać bo bardzo je lubi :-) Odnosząc się do treści posta, prawda jest często taka, ze zupelnie co innego się napisze a zupelnie co innego zostaje odczytane. I to chyba największy problem w dyskusjach blog owych.
    Pozdrowienia dla matki i córki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja też używa dwóch: Barbara Julia. Ja też mam w użyciu dwa; to już chyba zaczyna być rodzinną tradycją:-). Czasami dosyć kłopotliwą.
      Najlepiej wziąć na wstrzymanie i przeczekać blogową burzę. Ja już zdążyłam jej skutków doświadczyć:-)).

      Usuń
    2. O używaniu dwóch imion mogłabym książkę napisać :) a gdy ma się jeszcze dwa nazwiska - to dopiero robi się wesoło!

      Usuń
    3. Wiem, tak właśnie jest:-).

      Usuń
  6. łatwiej jest poznać człowieka i jego intencje w bezpośrednim kontakcie. na blogu jest to trudne, a czasem nawet niemożliwe. na blogu jesteśmy tylko skrawkami tego, kim jesteśmy naprawdę, bo tylko część nas samych chcemy pokazać światu. chociaż i w rzeczywistości jesteśmy różni i trzeba dużo czasu, żeby kogoś dobrze poznać i zrozumieć. poza tym człowiek zmienia się przez całe życie i sam siebie by nie podejrzewał o niektóre zachowania.
    pozdrowienia dla Mamy i Córki :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to właśnie miałam na myśli. Ze skrawków pozornie różnej jakości materiałów szyjemy swój wizerunek, pobierając po drodze bolesne lekcje życia. To, co może okazać się na końcu drogi, jest zwykle nie do przewidzenia.

      Usuń
  7. Serdeczności i dla Córci, i dla Mamy!

    A w temacie kreacji blogowych, to przecież niemożliwe jest przedstawienie siebie w krótkich postach i notkach.
    To przecież tylko strzępek nas. A czasami aż strzępek.
    To przyczynek do tego, aby zechcieć kogoś bliżej poznać, albo, gdy już się kogoś zna, sposób na towarzyszenie mu w codzienności, mimo że odległości spore.

    Bardzo też się można poznać w komentarzach, później mailach, telefonach, a na końcu w spotkaniach.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle swój do swego ciągnie. Czasami jednak intryguje nas odmienność. Tylko, że w tym drugim przypadku relacje są zdystansowane. Z niczyjej winy; to leży w naszej naturze.

      Usuń