Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

sobota, 11 kwietnia 2015

Powszechne rodzicielstwo ducha

Krzywdzony przez najbliższych człowiek ma do wyboru głównie drogi dwie.
Agresja lub autoagresja. Przeważnie ta druga.
To dość skomplikowane, niełatwe do uleczenia.
Niełatwe do wykrycia nawet.
Człowiek - grób.
Który sam sobie kopie. Albo taki, który już nosi w sobie.
Jedynym wyjściem jest odcięcie się od krzywdzicieli.
Od tych kochających krzywdzicieli też.
A może zwłaszcza od nich.
Przecież ucieka się z płonącego domu. Potem usuwa się zgliszcza.
By na ich miejscu zbudować nowy. Albo najdalej od nich.
Czy każde więzi warte są podtrzymywania?
Każde korzenie kultywować warto?
Są przecież i takie, którym trzeba pozwolić uschnąć.
Nikt nie pozostanie długo bez korzeni.
Bo jeśli nawet zdaje się wykorzeniony, trafia na glebę, w której tkwią korzenie inne.
Inne nie znaczy obce, wszyscy jesteśmy nimi oplątani.
Zobligowani powinnością ducha, serca i umysłu.
Z ich woli wykorzeniony dostaje korzenie nowe.
Braterstwo, solidarność, zobowiązanie.
Nikt z nas nie jest całkiem sam, nikt nim być nie musi.

28 komentarzy:

  1. Autoagresja ciała...Ciało wściekłe, ze sie go wcale nie słucha. Takoż i psychika umęczona milczeniem, przytłumieniem, obezwładniajaca niemoznością w koncu do spółki z ciałem spisek zawiązują. I ryczą pełnym głosem.Zrób cos z nami, zrób, bo nie zdzierżym tego dłuzej!
    (To jest temat bolesny, trudny do wyrażenia, bo najdelikatniejszych a przewaznie ukrytych strun dotyka. Między wierszami staram sie czytac (w tym i poprzednim Twym poście) i tyle bólu tam znajduję, rozpaczy nawet, że serce mi się ściska. Czuje to w sobie mocno, wspomnieniem sięgam do odległych już czasów, gdy moje ciało tak mi zrobiło, poddało sie całkiem a psychika bezbronna i naga całkiem przed światem obojętnym staneła. Do dzisiaj jedno z najtrudniejszych moich wspomnień.)
    Errato, duzo zyczliwosci w myslach Ci zasyłam i wsparcia oraz wiary, ze dasz radę!Musisz!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za to empatyczne wsparcie. Tak bardzo chciałabym "dać radę". Jak połączyć ducha z ciałem. Jak zasypać tę wykopaną dawno temu, być może nawet i własnymi rękami, fosę.

      Usuń
  2. A jak niby ma sie wykorzenic dziecko zalezne od rodzicow? Jak wykorzeni sie kobieta bez dachu nad glowa, za to z dziecmi, w pelni zalezna? Jak moze wykorzenic sie stary schorowany czlowiek? Nie kazdy ma dosc determinacji i sily przebicia.
    Czesto wlasny umysl nie pozwala sie oderwac, z milosci, ze strachu, poprzez uzaleznienie... Wszyscy wokol mowia: walcz. Jak? Skoro sil nie stalo? Strach i marazm paralizuja bardzo skutecznie, tworzy sie bledne kolo.
    Trudne zagadnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależność w takich razach jest największą zmorą. A przecież nikt nie jest czyjąkolwiek własnością.
      Dziecko też nie jest. Strach przed nieznanym rzeczywiście skutecznie paraliżuje. Udaje się tylko nielicznym.

      Usuń
  3. Poruszony temat jest bardzo rozległy i złożony. Trudno się do niego odnieść w kilku słowach komentarza . W moim odczuciu jeśli ktoś nas świadomie krzywdzi to już nie można go nazwać bliskim , trudno też jest posądzić go o to ,że jest kochającym. Jest krzywdzicielem . Trzeba to sobie uświadomić i przestać liczyć na cud. Trzeba też zdać sobie sprawę , że agresja , czy autoagresja niszczy krzywdzonego a nie jego prześladowcę. Jeśli osoba krzywdzona przyjmuje postawę ofiary niejako daje przyzwolenie prześladowcy do dalszego krzywdzenia . Tak to niestety działa . Pytasz czy każde więzi warte są podtrzymywania ? Cóż .. osobiście uważam ,że nie każde. Takie ,które nas unieszczęśliwiają , w których jesteśmy krzywdzeni z całą pewnością NIE . Można /a czasem nawet niestety trzeba / świadomie zaniechać dalszego utrzymywania relacji z rodziną , ale tak naprawdę nie da się odciąć od korzeni. A propo's samotności i osamotnienia ... Dojrzałość duchowa polega na umiejętności bycia samemu ze sobą. Jeśli nie potrafimy być sami ze sobą, nie będziemy umieć być także z innymi ludźmi. Będziemy chcieć ich zawłaszczyć, żebrać o akceptację, próbować zaspokoić nimi emocjonalne problemy. Czeka nas gorycz odrzucenia i spore rozczarowanie. A więc odnalezienie siebie jest podstawą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co znaczy kochać? Być może dla każdego z nas co innego. Lecz jestem, podobnie jak Ty, przekonana, że miłość dojrzała, ofiarna, wyklucza krzywdzenie kochanej osoby. Ponieważ zakłada dialog, szukanie porozumienia.
      To zaś sprawia, że skrzywdzony ma prawo wyartykułować swoje uczucia.
      Zdecydowanie,nie każde więzy są godne, aby je, niezależnie od okoliczności, podtrzymywać.
      I w całości podzielam pogląd, że klucz do prawidłowych relacji międzyludzkich leży w samoakceptacji.
      Zaś droga do niej wiedzie przez żmudną pracę nad sobą, której owocem jest samopoznanie.

      Usuń
  4. mam w rodzinie historię kiedy dzieci zerwały więzi z ojcem
    po śmierci mamy ojciec poznał nową kobieete I dla dzieci zaczęła się gehenna.
    tylko zerwanie więzi uratowało ich przed kontunuacją krzywdzenia
    Ojciec nigdy nie zrobił NIC żeby naprawić relacje, wręcz przeciwnie
    Oczywiście połowa rodziny uważała, ze dzieci nie powinny odwracać się od ojca, ja całym sercem byłam po ich stronie

    Nie każde więzi warte są podtrzymywania
    ale jak pisze Pantera - nie zawsze jest fiziczna możliwość, żeby je zerwać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ojciec odwrócił się od dzieci, pozwalając je krzywdzić, to nie miały innej możliwości, niż zerwać toksyczne więzi. Teraz warto starać się o uzdrowienie relacji, co nie było możliwe wcześniej. Bowiem relacja zależności uniemożliwia stronom konfliktu negocjowanie godziwych rozwiązań.

      Usuń
    2. ojciec ów zmarł nagle
      nie zostawiwszy testamentu
      i w związku z tym jego żona i córka musiały oddac jego dzieciom, co zagrabiły wcześniej
      czasem jest sprawiedliwość na tym świecie

      Usuń
    3. Czyli musiały się sprawiedliwie podzielić. Tak, jak się należy.

      Usuń
    4. tylko że jedno dziecko nie doświadczyło krzywd od ojca
      a dwoje tak
      i to takich bolących...
      żadne pieniądze tego nie wynagrodzą

      mama umarła jak mieli 12 -15 lat
      ojciec zaraz po tym zaczął ich nie lubić

      trudno zyć z takim balastem
      z takim ciężarem...

      Usuń
    5. Jeśli nawet sam doświadczył opuszczenia, to nie usprawiedliwia to jego bezdusznej postawy względem dzieci. Własnych przecież dzieci. Zamiast wspierać i łagodzić...

      Usuń
    6. Nigdy go nie zrozumiem
      ani nie usprawiedliwie
      potrafił iść na policję że go okradają ( gówno prawda była)
      potrafił iśc na uczelnię, żeby córjkę wywalili ze studiów

      kochający ojciec nie robi takich rzeczy i już
      znałam te sytuację naprwde z bliska
      nigdy nie zrozumiem
      nie mnie wybaczać
      nie wiem, czy bym ojcu wybaczyła
      mój nie jest bez winy
      ale i nie bez skruchy

      Usuń
    7. Aż taka nienawiść? Nie potrafię pojąć, z czego mogła wynikać. Nie znam przecież sprawy. Może po prostu trzeba się modlić. Za późno na ludzkie wyjaśnienia. Kiedyś wszystko się wyjaśni.

      Usuń
    8. nienawiść chyba sprowokowana nową żoną, która dzieci nie zaakceptowała
      mimo, że prawie już dorosły syn nawet mówił "mamo" do tej kobiety...
      zła kobieta była
      a zło powraca, to wiem

      Usuń
    9. Nie znajduję słów...

      Usuń
  5. Jak się da wykorzenić, to można, a nawet trzeba i poszukać tych nowych korzeni. Chociaż organizm i tak czasem znienacka jakiś numer robi, że człowiekowi ręce opadają, bo nie wiadomo, skąd, jak i dlaczego.
    Zdrowiej, Errato ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie warto poszukiwać tych najlepszych rozwiązań. Niechby nawet metodą prób i błędów. :))
      Dzięki, Lidio ♥.

      Usuń
  6. Jeżeli się da i starcza sił, to nawet trzeba to zrobić... Ale w życiu różnie bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, różnie. I potem trzeba to jakoś odrobić:).

      Usuń
  7. Najgorsze dla mnie jest to,że tymi swoimi ranami pokaleczyłam Córkę.Zupełnie nieświadomie.Teraz Ona nie może na mnie patrzeć i przebywać w moim towarzystwie a ja jęczę z bólu.Moich korzeni nie odcięłam,nie odciął też mój Mąż-domyślacie się piekiełka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świadomość własnych błędów często jest gorsza do zniesienia, niż krzywda, którą wyrządzono nam.
      Najgorszy jest ten łańcuszek krzywd, który nieświadomie przedłużamy. Nadzieja w tym, że jednak MOŻNA go przerwać. I to praktycznie w każdym momencie. Wprawdzie im dłuższy, tym więcej wyrządzonych szkód, lecz nigdy nie może być za późno. Warto się zdecydować. Odzyskiwanie zaufania zajmie mnóstwo czasu, lecz chwila, w której to nastąpi - bezcenna. Kluczem do porozumienia jest całkowita szczerość. Ten proces raczej nie przebiega bezboleśnie. Oby się Wam udało ♥.

      Usuń
  8. Jeśli to dalsza rodzina to odcięcie gałęzi czy korzeni jest prostsze. O wiele trudniejsze, jeśli to bardzo bliska rodzina.
    Ale czasem chcąc odzyskać życie trzeba odciąć wszystkie te korzenie. I na szczęście masz rację, z przyjaźni można czerpać czasem o wiele więcej, niż z takich rodzinnych więzów.
    Temat jest jednak bardzo, bardzo trudny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliska rodzina w takich razach krzywdzi najbardziej. Człowiek czuje się, jak w potrzasku.
      Diabelnie trudno to potem rozplątać...
      Nadzieja w przyjaźni. Tej prawdziwej, bezinteresownej, empatycznej.

      Usuń
  9. Szkoda tylko, że w większości przypadków ludzi-grobów nie mają oni odwagi (a może brakuje siły i decyzji) aby odciąć się od pasożytniczych korzeni. Jestem jednak zwolenniczką pamiętania o swoich nazwijmy to korzeniach ale i budowania, rozwijania nowych, takich które nas wzmacniają i pozwalają rosnąć prosto i rozkwitać w pąkach, kwiatach, liściach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zwolenniczką pamiętania. Ale nam to łatwo teoretyzować. Gdybyśmy (nie daj Boże) same znalazły się w takiej sytuacji, inaczej mogłybyśmy "śpiewać":).
      Jeszcze będę o tym pisać, bo mnie to dosyć frapuje. Wiąże się z kazaniem pewnego Dominikanina, z którego tezą chciałabym polemizować. Niestety, jak dotąd sama nie mam jasności w tej trudnej sprawie. Liczę trochę na to, że w trakcie pisania coś mi się w głowie skrystalizuje:)).

      Usuń
  10. Temat trudny... Nie jest łatwo odciąć się od korzeni, w dodatku tak, by nie stracić możliwości czerpania z życiodajnej ziemi...
    Ale warto próbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że można, skoro czasem trzeba. W takim zaś przypadku warto.
      Tylko tak można wygrać walkę o życie, o godność.

      Usuń