Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

czwartek, 9 lipca 2015

Kto jest winny tej śmierci

Niedawno temu wstrząsnęła nami wieść o samobójstwie czternastoletniego Dominika.
To już kolejna śmierć spod znaku zastraszania i nietolerancji.
Gdzie była szkoła, gdzie był w tym Kościół, zaś przede wszystkim - gdzie byliśmy my.
Tak, właśnie my. Ja, Ty, on, ona, tudzież cała masa "onych".

Nasza blogowa koleżanka, znana wielu z nas Panterka, napisała o tym post.
Poprzednio pisała też o tym Nietypowa Matka Polka.
Nietrudno się domyślić, jak wielkie gromy padały tam na Kościół.
W tym miejscu zwyczajowo następuje obrona. Taka rutynowa, żeby nie wrzucać do jednego wora.
Że w każdym środowisku dobrzy są i źli. Jakbyśmy w szczerej swej naiwności o tym nie wiedzieli.
Już my tę retorykę aż za dobrze znamy. Lecz mimo, iż w takich razach powtarzana jest jak mantra, to skompromitowała się do cna.
Teraz chciałabym odnieść się do niej merytorycznie.
Większość krytyków twierdzi, że młodzi ludzie właśnie z Kościoła wynoszą tę nienawiść tudzież skłonność do tępienia "innych". Czy tak w istocie jest?
W kościele, do którego ja uczęszczam nie ma takich implikacji.
Wszak gdyby takowe były, mnie już by tam nie było. Proste.
Lecz dobrze zdaję sobie sprawę, że dominikanów nie ma w każdym mieście.  
To jednak tylko dygresja jest, bo zasadniczo problem, jak na dłoni, widzę inny.
Nie sądzę, by młodzi ludzie z kościoła wynieśli swą nienawiść i nietolerancję.
Głównie zresztą dlatego, że stamtąd już nie za bardzo jest co wynieść.
Ci, którzy to suponują, stanowczo przeceniają tę rolę w kształtowaniu umysłów "młodych".
Młodzież tego pokroju nie przejmuje się kościelnymi naukami, na bierzmowaniu kończąc swą znajomość z nim.
Nie przypisywałabym kościołowi tak wielkiego wpływu. Prędzej już prymitywnej kulturze masowej.
Poza tym, w swym obecnym kształcie kościół nie ma już żadnej siły oddziaływania. I to na kogokolwiek. Jego moralny autorytet praktycznie jest zerowy.
Stąd właśnie pęd do polityki; albo przeciwnie, z pędu owego płynie totalne osłabienie działań.
Nic nie pomoże obrona żałosna - nie warto bronić straconej sprawy.

Co my tu zatem w naszym pięknym kraju mamy.
Lewicę, która de facto żadną lewicą nie jest.
Skrajną prawicę, która z uporem ciemnogród lansuje.
Arogancki, pełen pogardy dla szarego człowieka, liberalizm.
Kościół, który z definicji winien być lewicą, a jest prawicą.
I który swoje zaangażowanie lokuje głównie w działaniach politycznych, miast wspierać wiernych w zgodzie z duchem Ewangelii.

Idę o zakład, że rodzice owych małych prześladowców Dominika z kościoła nie wynieśli nic konstruktywnego. Kultura masowa, zwłaszcza sformatowana internetowo, w połączeniu z subkulturą rówieśniczą tworzy mieszankę wybuchową. W pozytywnym znaczeniu Kościół nie jest w stanie przekazać tym młodym ludziom godziwego wzorca.

Dopiero w takim rozumieniu oddaję sprawiedliwość całej tej rzeszy krytyków.

Bo tam, gdzie nie ma dobra, otwiera się pole dla zła. Przestrzeń mentalna nie znosi pustki.
Wszak właśnie z kościoła płynąć miała ta duchowa siła, co nie daje szansy nienawiści i nietolerancji.
Tchnęła zaś jedynie pustka.
Nie wolno nam szerzyć nienawiści do nikogo, w tym i do Kościoła również.
Agresja rodzi agresję. Atakowany broni się jeszcze zacieklej. Tym samym atak jest nieskuteczny.
By mógł rozpoznać, że jest w błędzie, potrzebna mu atmosfera zrozumienia.
Kościół, to również my. I wszyscy mamy jakąś cząstkową winę.
Ja, Ty, on, ona, tudzież cała masa "onych".
Społeczność to jeden organizm, system naczyń połączonych.
(Że znów przytoczę ten swój ulubiony zwrot.)
Trzeba nam wielkiej przemiany, wielkiej empatii, bezmiaru dobra.
Bo tak, jak teraz jest, całkiem ch***** jest.

__________

Nieprzypadkowo raz pisałam z wielkiej, innym zaś razem z litery małej.
"Kościół" bowiem oznacza instytucję, a "kościół" to konkretny obiekt sakralny.

42 komentarze:

  1. Trochę się mylisz Errato. Nie ma onych.Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale większość działań pojedynczych jednostek , czyli wszystkich dążących do sukcesu (oczywiście finansowego)powoduje najzwyklejsze uczucie stare i znane jak świat zazdrość. Przy tym uczuciu blędną wszelkie inne. Rodzice i nie tylko zmaganiami w swych dążeniach do "sukcesu" czyt.pieniędzy,dobrobytu, nie zauważają jak oddalają się od swych dzieci. We współczesnej nam dobie wymaga się zbyt wiele od dziecka. Dzieci starają się sprostać tym wymaganiom i tak rusza swoiste perpetuum mobile.W naszych czasach dawano trochę więcej swobody a obecnie albo dziecko tej swobody w ogóle nie ma , albo ma jej za dużo, czyli całkowity brak zainteresowania rodziców. Masz rację że społeczeństwo tworzą jednostki.Ale to właśnie obecne czasy wytworzyły poglądy obecnych rodziców, czyli naszych dzieci.Sama też jestem winna bo odpuściłam aby się nie narażać dorosłym dzieciom. Przestałam wygłaszać swoje poglądy bo usłyszę cyt. To nie są TWOJE czasy , masz chore filmy i inne temu podobne. Niestety walczyliśmy o kapitalizm- to go mamy że wszystkimi zjawiskami. Nie tak wychowywała własne dzieci, ale w początkowej fazie po tzw.transformacji państwa także nie zauważyła, że się wszyscy wmnieniamy. Dążenie do kasy i niezdrowa konkurencja czyli wyścig szczurów daje właśnie takie efekty.Nadrobić tego już nie można.Poobserwuj Errato wokół siebie,a nawet najwyższy to u własnych dorosłych dzieci.Stoimy już na bocznym torze właściwie już nas nie ma. Są oni jeszcze młodzi jeszcze piękno i pędzą do dobrobytu. Nieraz mam wrażenie że jestem a Anglii ale z czasów Dickensa. Przestałam komukolwiek z młodszych zwracać uwagę,że świat to nie tylko pieniądz. Nie masz Errato w ogóle wpływu na cokolwiek. Co to da ,że będziesz dzisiaj krzyczeć larum grają....nikt już nas nie usłyszy, bo nie chce słyszeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anglia z czasów Dickensa. To jest właśnie ta rzeczywistość, którą teraz większość polityków uparcie nam zachwala. Nie dajmy się zwariować, to nie jest dla nas żaden raj. Lecz jeśli nawet nasze "larum" spotyka się z milczeniem, to nam nie pozostaje nic innego, jak tylko je z uporem grać:).
      Jeśli zaś idzie o czas dla dzieci, to zawsze musimy go mieć. Dzieci są największym - a w moim przypadku nawet jedynym - skarbem, który mamy. Dla chcącego nic niemożliwego, choć trudnego bez wątpienia. Pieniądz wszystkiego za nas nie rozwiąże, chociaż na pewno w wielu sprawach wspomoże. Jak to ja zawsze mawiam, pieniądze mają nie ci, którzy na nie "zasługują". Czyli nie ci, którzy zrobiliby z nich najlepszy użytek:)).

      Usuń
  2. Co do Kościoła to chyba brak tam najzwyklejszego"mea culpa" i poprzątania w tej stajni Audiasza. Ale na to my też nie mamy wpływu. Dawno przestałam dyskutować z pojedynczymi jednostkami z kościoła. A kościół i wiara to już nie jest jedność. Kościół nie ma już wiele wspólnego z wiarą. No cóż wspominają o Dominikanach, ale to zakon gdzie są zupełnie inne reguły. Robię błędy bo piszę na tablecie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz na tablecie - ergo: masz tablet.:))
      Czyli nie jest tak źle:)

      Usuń
    2. Wyobraźni sobie,że dostałam go w promocji, a dokładnie nie ją a moja spółka koszt wliczony w internet za 60 zł brutto. To też kapitalizm, liczy się sprzedaż.☺

      Usuń
    3. Może i ja kiedyś takowego się dorobię:)).

      Usuń
  3. "Nie wolno nam szerzyć nienawiści do nikogo, w tym i do Kościoła również." Tym jednym zdaniem powielasz kalke niejakiej Dorotki i sugerujesz, ze ci, ktorzy krytykuja kosciol, musza go nienawidziec. A tak nie jest, o czym popelnilam osobny post kilka dni temu.
    Dzieci i mlodziez jeszcze nie do konca umieja odroznic dobro od zla, a znane sa z tego, ze w grupie ich zachowania staja sie okrutne. To calkiem normalny przebieg rozwoju. Mam porownanie szkolnictwa w Polsce i tutaj, gdzie rzesza nauczycieli, w tym katechetow, na kazdym kroku uczy te dzieci tolerancji dla ludzi i zwierzat. Efekty sa widoczne jak na dloni, nie ma zastraszania, mobbingu, znecania sie, bo najmniejsze proby gaszone sa w zarodku, rozmawia sie o tym, tlumaczy, a w razie potrzeby sprowadza fachowcow, psychologow czy kogo tam jeszcze.
    W kosciele nie uslyszysz, ze homoseksualisci to dewianci i trzeba ich leczyc, a dzieci z in vitro to dziwolagi z bruzda. Kosciol niemiecki aktywnie angazuje sie w pomoc slabszym, nie poprzestajac na komunalach. Daje przyklad i jest wzorcem dla wiernych. Zdaje sobie bowiem sprawe z tego, ze kazde jego potkniecie, zaowocuje odejsciem sporej grupy wiernych, a to przeklada sie na wymierne dochody. Nikt tu nikogo do niczego nie zmusza, nie szantazuje koniecznoscia uczestnictwa w mszy, sprzatania kosciola czy placenia za poslugi. Za to ostatnie w ogole nie biora oplat. Kosciol organizuje daleko idaca pomoc dla mlodziezy, jak i dla seniorow, rzetelnie szerzy slowo boze, nie mieszajac sie w polityke. Znaja swoje miejsce w spoleczenstwie. Zaden ksiadz nie odwazylby sie na krytyke innosci czy na szantaz moralny.
    Nie znaczy to, ze cale spoleczenstwo jest idealne, jednak rasisci, homofoby, czy okrutnicy to jednostki, a ich zachowanie jest pietnowane z kazdej strony, w tym przez kosciol. Taka sprawa aborcji np. Kobietom pozostawia sie wybor i decyzje, a przykoscielne poradnie jedynie mowia o mozliwosciach pomocy, jesli kobieta zdecyduje sie urodzic. I, co wazniejsze, te pomoc pozniej daja. Nie strasza ekskomunika, nie nakazuja i nie naciskaja na panstwo, by zakazalo.
    A przede wszystkim kosciol nie traktuje wiernych jak bandy polglowkow, co w Polsce jest na porzadku dziennym. I nie zaprzeczaj, bo dobrze pamietam, co sama przezylam, a bylo to jeszcze w czasach, kiedy kosciol nie mial takich wplywow, jak dzisiaj, kiedy jest tylko gorzej.
    Moglabym jeszcze dlugo, ale to nie ma sensu, bo tam nic sie nie zmieni, chyba na gorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amen Pantero, zgadzam sie z kazdym zdaniem.
      Dodam tylko, ze z tego co pamietam to Jezus nauczal w drodze, na polach, karmil glodnych i przygarnial tych, ktorzy "zbladzili" a co robi Kosciol/kosciol?
      Wytyka palcem innych i bierze nawet od najbiedniejszych.
      Nie widze roznicy miedzy mala a duza litera w slowie kosciol, dla mnie jedno i drugie oznacza budowle, a wierzyc powinno sie w Boga, do czego jak sam Jezus nauczal nie potrzeba ani posrednikow ani wyzlacanych budowli.

      Usuń
    2. Ależ, Panterko, nie powielam niczyjej kalki, tylko (zgodnie z Twoimi własnymi słowami) stwierdzam, że nie warto żywić nienawiści. Nigdzie zaś nie powiedziałam, że nie wolno krytykować. Wszak sama nic innego nie czynię, jak krytykuję właśnie. Lecz konstruktywnie i bez nadmiaru emocji.
      Już dawno temu zgodziłyśmy się, że krytyka czynu (bądź zaniechania) jest całkowicie na miejscu. Natomiast nienawiść uruchamia tylko mechanizmy obronne, czego na co dzień jesteśmy świadkami. Krytyka nie jest równoznaczna z artykułowaniem nienawiści. To już ustalone:).
      Dzieci z natury są niewinne, a więc i okrutne. Dopiero w procesie edukacji uczą się empatii i tolerancji dla inności. To nasza wielka odpowiedzialność, wszystkich nas dorosłych. Począwszy od rodziców, poprzez wychowawców, katechetów, osoby duchowne, do zwykłych ludzi, także i tych kształtujących opinie w środkach masowego przekazu. Każde wypowiedziane słowo się liczy, za każde musimy brać pełną odpowiedzialność. Łatwo czasem mówić oficjalnie o tolerancji, w praktyce zaś izolować osoby o innej orientacji, albo kolorze skóry.
      Miło przeczytać, że w Niemczech sprawy mają się tak dobrze, a raczej tak normalnie. Wiele czasu upłynie, zanim i u nas wszystko przestanie stać na głowie. Oby.

      Usuń
    3. Rozmawialam dzisiaj na ten temat z nauczycielka. Dowiedzialam sie ciekawych rzeczy, o ktorych nie wiedzialam jeszcze w czasach, kiedy moje corki chodzily tu do szkol. Wtedy jeszcze nie bylo internetow, fejsbukow i innych takich. Jednak swiat idzie do przodu, choc moze niekoniecznie we wlasciwym kierunku i udawanie, ze nic sie nie zmienilo, to zachowawcze chowanie glowy w piasek.
      Zapytalam ja, jak jest w niemieckich szkolach z mobbingiem, z ponizaniem slabszych i z okrucienstwem grupy. To zagadnienie pojawilo sie w ostatnim czasie, tyle tylko, ze nauczyciele natychmiast reaguja. Jako ciekawostke dodam, ze ona uczy w szkole, gdzie uczniowie sa z nauczycielami po imieniu (to wyjatek w Getyndze, wprowadzony jako eksperyment, ktory sie sprawdzil, wiec jest kontynuowany). Nie tylko na najblizszej lekcji wychowawczej poruszany jest problem, sa rowniez prowadzone rozmowy indywidualne. malo tego, nauczyciele sa szkoleni w rozwiazywaniu konfliktow wlasnie z uzyciem internetu, w ich szkole jest PIECIU takich nauczycieli. Bo to problem obecnych czasow i nie mozna udawac, ze go nie ma. Co robi sie w Polsce? Ano NIC.
      Kosciolowi mam do zarzucenia jedno, zamiast gadac glodne kawalki, ze internet jest wymyslem szatana, co wzbudza jedynie usmiech politowania u dzieci, powinni uznac jego istnienie i zajac sie tym zagadnieniem od strony wiary. Zakazy nic nie wniosa, bo proces komputeryzacji jest nie do zatrzymania. No i powinni wreszcie przestac dolewac oliwe do ognia opowiadaniem bzdur, ze homoseksualizm to choroba, ktora nalezy leczyc, ze inne nacje i wiary sa niedobre, ze ateisci sa uosobieniem zla (tu godza bezposrednio we mnie), ze... ze... ze... Na dobre by im wyszlo uczenie wiernych przebaczania, tolerancji i milosci, zamiast szczuc przeciw innym.

      Usuń
    4. Warto mimo wszystko używać wielkich liter w pisowni nazw instytucji. Po prostu dla jasności tekstu:).

      Usuń
    5. Taka eksperymentalna szkoła może wnieść powiew świeżości w skostniałe nieco struktury oświaty. Nowość nie zawsze równa się dziwaczność. Zresztą, według mnie nie ma nic niestosownego w zwracaniu się do nauczycieli po imieniu. Szacunek nie polega na formach grzecznościowych, które są zwykle jedynie sztucznymi formułkami.
      W szkole mojego dziecka, jeszcze w podstawówce, pewna dziewczynka z ubogiej rodziny bardzo była szykanowana. Pani wychowawczyni zawsze zbolałym głosem prosiła uczniów, by jej nie dokuczali. Niestety, a raczej tak, jak to było do przewidzenia, bezskutecznie. Dopiero matematyczka, osoba z wielkim autorytetem, do tego stopnia zawstydziła gnębicieli, że po prostu zrobiło się im głupio. Bo zrozumieli, ze to z nimi coś jest nie w porządku.
      Internet jest wspaniałym narzędziem służącym do porozumiewania się, do zbliżania się ludzi. Jeśli mądrze je wykorzystać, może służyć dobru. Kościół od dawna, w Polsce nawet jako jeden z pierwszych skorzystał z jego dobrodziejstw. Teraz tylko, wzorem wielu innych kościołów zagranicznych, powinien zacząć wykorzystywać go w służbie człowiekowi. Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie.
      Cała ta gadka o wymysłach szatana jest jednym wielkim oszołomstwem.

      Usuń
    6. A pewnie, ze warto uzywac duzych liter gdzie powinny byc uzyte. Problem w tym, ze wczoraj wyczytalam na jakims blogu matka kupila dziecku ksiazki do szkoly i ksiazeczka do religii ma tytul "Wierze w Kosciol" i dlatego napisalam co napisalam wyzej, wiara powinna byc w Boga a nie instytucje.
      Powtorze sie, Jezus nauczal skromnosci i zycia w minimalizmie, na pewno jak patrzy z gory na te swiatynie ociekajace zlotem to nie jest zadowolony, ale ponoc on pierwszy juz dawno opuscil Kosciol.
      I ja w to wierze.

      Usuń
    7. Skromność powinna być w cenie. Tak niestety nie jest. Też nad tym ubolewam.

      Usuń
  4. Poruszyłaś bardzo trudny temat. Mimo,iż nie oglądam telewizji, słyszałam o tym chłopcu. Kto jest winny? Moim zdaniem my wszyscy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wszyscy mamy w tym udział. Trzeba wyciągnąć wnioski, i to jak najszybciej. Zanim będzie za późno dla następnego chłopca, czy dziewczyny.

      Usuń
  5. A spójrzmy inaczej jeszcze na siebie, świat i innych. Piszesz o naczyniach połączonych, w 100% się zgadzam. Te naczynia połączone które ciągle znikają z pola naszej uwagi, szczególnie wtedy gdy próbujemy znaleźć winnych, mają coś o czym nie wiemy. Każdy z nas przychodzi na świat z jakąś potrzebą z jakimś problemem i siedzi ten problem tam gdzie go nie widać, (napisany na czole nie jest) chociaż widać. Problem Dominika był widoczny w jego ciele, odmienne upodobania w ubiorze, fryzurze, przekaz poprzez swoje ciało Dominika brzmiał - "jestem inny". A jestem inny, przyciąga uwagę tych co nie akceptują odmienności. Naczynia połączone.
    "Nigdy nie jest dany człowiekowi problem by nie umiał z nim sobie poradzić" I Dominik by sobie z tym poradził, gdyby potrafił w swoim umyśle uruchomić procesy ochronne. Wystarczyło tak niewiele, tylko że on dodatkowo w umyśle ustawił w sobie inne nastawienie a brzmiało ono: "nie otrzymuję pomocy gdy jej potrzebuję".
    Naczynia połączone. I co tu winni nauczyciele Kościół polityka czy cokolwiek?
    Zawsze dajemy ludziom tylko to czego od nas oczekują. Nie dawanie tego czego oczekują, wymaga świadomości siebie swoich myśli i uczuć. A to nie jest możliwe w tej chwili, społeczeństwo nie zna jeszcze takiej postawy.
    Takie jest moje zdanie jakby szersze spojrzenie na większość naszych problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inność zawsze w jakiś sposób intryguje, czasami nawet drażni. Zwykle człowiek posiada bezpieczny próg odporności na to. Tę umiejętność wykształcamy sobie w ciągu życia.
      Jednak w grupie rówieśniczej pewne uczucia mogą osiągać wielkość ekstremalną. Wtedy sprawy mogą się wymknąć spod kontroli. Tak stało się w przypadku Dominika. Dlatego też ludzie dorośli powinni, jak to się mówi, trzymać rękę na pulsie. Nie wolno nam zostawiać spraw swojemu biegowi. Taka niefrasobliwość może się tragicznie skończyć.

      Usuń
    2. Obie macie rację, bo są ludzie - urodzone ofiary, które swoim zachowaniem, albo wyglądem prowokują innych. Taka "zabawa" w ofiarę i gnębiciela. Co oczywiście nie oznacza, że mamy się w nią wkręcać, albo nie reagować, jeśli się komuś krzywda dzieje.

      Usuń
    3. Zawsze ktoś kogoś prowokuje. Przynajmniej tak to wygląda z pozycji prowokowanego. Dlatego w procesie wychowania powinno się zwracać uwagę na wpajanie tolerancji na różnice. Bowiem ludzie pomiędzy sobą bardzo się niekiedy różnią. Niebezpieczne jest to ciągłe lansowanie jednego tylko wzorca. Ot, choćby nawet i takiej urody. Od tego się zaczyna, potem sprawy wymykają się spod kontroli.

      Usuń
  6. graszkowska- zgadzam się a Tobą w 100%, a do dyskusji o kościołach i Kościołach się nie włączę, jest to dla mnie temat skrajnie obojętny. Winne jest całe społeczeństwo...tak jak wspomniałaś nasz ciemnogród...począwszy na klasie chłopca, przez nauczycieli, rodziców, aż na mediach kończąc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *miałam na myśli ogólnie rodziców dzieciaków w szkołach i to jak wychowują swoje potomstwo.

      Usuń
    2. "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie".
      Słowa Jana Zamoyskiego wciąż są na czasie. Tylko wniosków brak.

      Usuń
  7. Podoba mi się co napisałaś.
    Znalezienie sobie kozła ofiarnego to pójście na łatwiznę.
    Żyję w kraju o największym odsetku samobójstw wśród młodzieży na świecie. I nikt tego nie łączy z Kościołem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tu nie ma co szukać kozła ofiarnego, trzeba we własną pierś się uderzyć.
      To powinno nam pomóc zobaczyć problem w szerszym kontekście.

      Usuń
  8. Jak zawsze uderzasz w sedno problemu. Szczególnie podoba mi się podsumowanie moralnego wpływu kościoła na kształtowanie młodego sumienia ..a raczej jego brak..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się:). Obszary pustostanów prędzej, czy później zajmują dzicy lokatorzy:)

      Usuń
  9. Sprawy tego chłopca nie znam dokładnie, tylko ze słyszenia. Ale podpisuję się pod Tobą Errato.
    Bo już za moich czasów Kościół nie miał u młodzieży do gadania nic. Inność się wyśmiewało, bo tak po prostu było. Ale na pewno nie była to wina Kościoła, bo się obrywało i zdolniejszym od reszty, i bardziej wierzącym od reszty, i biedniejszym od reszty.
    Był też pewien chłopak z objawami ze spektrum autyzmu. On miał najgorzej. Nie dokuczałam mu, ale śmiałam się ze wszystkimi. Nie jestem z siebie dumna. nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. I Bogu dziękuję że on sobie nic nie zrobił, bo i tak nie mogę się pozbyć wyrzutów sumienia.
    Sama też byłam taką wyśmiewaną osobą. Zaraz po tym chłopaku. Do głowy by mi nie przyszło by winić za to Kościół, bo wiem, że akurat te osoby, które mnie czy jego obśmiewały w ogóle z Kościołem nie miały po drodze.
    Wiem dlaczego ja wyśmiewałam. Żeby choć przez chwilę nie być inna, tylko być taka, jak wszyscy. Głupi leming. Tak mało ceniłam siebie, że krzywdziłam drugą osobę tylko po to, żeby mnie nie krzywdzili.
    Chciałabym żeby moje dzieci wiedziały, że są wartościowymi ludźmi i żeby nie musiały budować poczucia własnej wartości na krzywdzie innych. Chciałabym, żeby wiedziały, że nie inność jest wadą, ale właśnie ślepe upodabnianie się do tłumu... chciałabym, żeby nie powtarzały moich błędów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest moja wielka troska jako matki, by - tak jak piszesz - moje dzieci miały poczucie wartości. Mój synek choruje na autyzm i nie pozwolę, by ktoś go kiedyś krzywdził. Na wszystkich i wszystko wpływu nie mamy, ale możemy i musimy reagować tam, gdzie jesteśmy. Pozdrawiam :-)

      Usuń
    2. Lumen, ja ze swojej strony mogę Cię uczulić żebyś zwracała uwagę na nauczycieli swojego synka....
      W tej mojej historii ja teraz widzę też zaniedbania rodziców tego chłopaka, ale PRZEDE WSZYSTKIM nauczycieli... Wielu z nich samych śmiało się nieraz z zachowania tego chłopca. Nie wiem, czy oni w ogóle zdawali sobie sprawę z tego, że on ma autyzm i czy mieli jakiekolwiek pojęcie, jak powinni z nim postępować? No i nie pojmuję jak to się stało, że chłopak chodził do zwykłej szkoły, klasy nieintegracyjnej, i przez trzy lata gimnazjum nikt, NIKT nie powiedział ani nam,głupim dzieciakom, czym spowodowane jest jego zachowanie i niedostosowanie do norm obyczajowych, ani też NIKT nie uczulił naszych rodziców, żeby zwrócili nam na to uwagę... no nie pojmuję. Ja sama dowiedziałam się o tym że to był autyzm zupełnie niedawno, mając już własne dzieci, przypadkiem w internecie trafiłam na artykuł o pewnym zaburzeniu i przypomniał mi się ten chłopak, wszystko się zgadzało, dosłownie wszystko.... Być może gdybyśmy mieli wtedy tą świadomość, to też byśmy go inaczej traktowali.
      Choć i tak nie mieliśmy prawa go prześladować, nawet gdyby nie był chory na nic... Tam sprawa otarła się nawet o policję, bo chłopak po prostu został pobity.

      Usuń
    3. Jak wielkiej trzeba siły, by nie podążać ślepo za tłumem. Jak wielkie szczęście miałam ja sama, że wśród moich koleżanek z dzieciństwa nie było takiego prostactwa. To znaczy, były dwie takie, lecz dla nas kompletnie się nie liczyły. Ton nadawali ci lepsi. Dopiero teraz, po Twoim komentarzu sobie to uświadomiłam. Co prawda w szkole, jak to zwykle bywa, panował kult jednolitości, ale widocznie szkoła nie była w moim życiu tak ważna, jak moi przyjaciele z sąsiedztwa. Na nich zawsze można było liczyć, oni mieli w sobie to coś, co sprawiało, że w ich towarzystwie czułam się doceniona i bezpieczna.
      Kto wie, czy nie napiszę o tym nostalgicznego posta...
      Nie wolno dopuścić, by nasze dzieci kogokolwiek wyśmiewały. Jak też nie wolno lekceważyć sygnałów, które wysyła nam własne dziecko. One zawsze są, tylko ich czasem nie słyszymy. Albo też - w poczuciu bezsilności - wolimy nie słyszeć.

      Usuń
  10. Bo naprawianie tego świata trzeba zacząć od siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym rzędzie od siebie. Tak też i czyńmy.

      Usuń
  11. Pierwszy mądry blog na ten temat:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, może niekoniecznie cały blog jest o tym, chociaż wszystko się ze sobą w jakiś sposób wiąże.
      W każdym razie jest mi bardzo miło:))

      Usuń
  12. Zgadzam się z Twoim podsumowaniem, że agresja rodzi tylko agresję. Zło można zwalczać tylko dobrem. Rzucanie oskarżeń na instutucje lub onych jest zawsze bezsensowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich razach warto rozważać sprawy w ich szerszym kontekście.

      Usuń
    2. Dokładnie, przy takich sprawach konieczny jest szerszy kontekst!

      Usuń
  13. nie łączę nigdy mobbingu, ani znęcania się nad drugim człowiekiem z Kościołem, gdyż Kościół to dla mnie dekalog, przykazania kościelne i inne nauczania, encykliki etc. Tam nikt nikogo nie nawołuje do nienawiści wręcz przeciwnie, i choćby na 100 księży, w grzechach ciężkich żyło 99, to i tak w ten kościół Chrystusowy nie zwątpię, bo nie wierzę w księży tylko Boga i jemu mam być wierna, a choćby i cały świat grzeszył i ział nienawiścią, moją misją jest dawać dobry przykład innym, bez potępiania innych. Zamiast obwiniać Kościół, kler i innych dookoła za tragedie tego świata, lepiej pomodlić się za drugiego człowieka, aby zło dobrem zwyciężyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również przy Kościele trwam. Grzechy ludzi nie czynią jego misji nieważną. Tym niemniej jest to niegodziwe. Nie potępiam ludzi, tylko wyrażam sprzeciw wobec popełnianych przez nich czynów. Potem muszą już zadziałać rutynowe procedury prawne. Zaś modlitwa przydaje się w każdych okolicznościach:)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  14. A słyszałaś o nowej tego typu sprawie? Zmarła nagle blogerka modowa Maddinka, a pod postem o jej śmierci pełno hejtu i zwrotów, których tu nie powtórzę, bo się nimi brzydzę.
    Czyja to wina? To na pewno złożona kwestia, której tu nie rozstrzygnę, ale jest to przerażające!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś jak przez mgłę sobie przypominam. Gdzieś ten nick już widziałam. Podrążę temat jutro.

      Usuń