Wojciech Gerson. Gdańsk w XVII wieku. 1865. Olej na płótnie. 103,5 x 147 cm. Muzeum Narodowe, Poznań.


Niektórzy mają skłonność do nadinterpretacji. Nieistniejących szukając podtekstów, podejrzliwie snują nowe wątki. A innym znów razem redukują przekaz, sprowadzając go do biograficznej notki. Tu jednak pomiędzy wierszami trzeba umieć czytać...
Ze zrozumieniem.

niedziela, 29 stycznia 2017

Egoizm

Jeśli jedno z małżonków jest egoistą, a drugie w końcu ma już tego dość, i to do tego stopnia, że jest gotowe odejść, czy da się z tym coś jeszcze zrobić? Egoizm potencjalnego partnera jest przed ślubem niewidoczny gołym okiem. I żadne tam wcześniejsze wspólne zamieszkanie nie jest w stanie tego zdemaskować. Bowiem taki egoista umie nieźle się zakonspirować, poza tym zauroczenie czyni cuda. Z miłości robi się to, czego rutynowo się nie robi, czyli, między innymi, dba się o dobro partnera. Lecz gdy miłość z czasem ustaje - a ustaje w takich razach zawsze - nie chce się już tego dobra świadczyć. Chyba, że tylko z musu, albo dla ambicji. Bywa, że dla ambicji nie pozwala się drugiemu odejść, robiąc mu płaczliwe sceny. Czy to oznacza, że tak bardzo się partnera kocha? Nic podobnego, egoista nie potrafi zdzierżyć tego, że zostaje sam, cierpi bowiem na tym jego miłość własna. I wtedy owszem, dwoi się i troi ...przez pewien czas. Czyż takie uwikłanie w związek z egoistą dalibóg nie "podpada pod paragraf"? To przecież ewidentne wprowadzenie kogoś w błąd.
Jak rozpoznać przed ślubem egoistę - po to, by się z nim nie wiązać?
Czy egoista może zmienić się w altruistę? Oj, nie wydaje mi się, nie wydaje.
Egoista nie stanie się automatycznie altruistą, on tylko może markować takie zachowanie. Przy czym nie chodzi tu o podstęp czy też symulację, on przecież się świadomie stara. Tyle, że takiemu jest o wiele trudniej, bo go miłość do partnera nie uskrzydla. On kocha tylko siebie, własne potrzeby i zachcianki  zawsze są mu priorytetem. Taki może tylko się przemagać w imię czegoś. Bo "zmyłka" leży w jego interesie, bo tak wypada, i wreszcie - bo tak bardzo pragnie zostać altruistą. Czy może się w takowego samoistnie zmienić? Obawiam się, że tutaj pomóc może tylko sam Genialny Terapeuta.
Jedynie miłość czyni kogoś altruistą. Sęk jednak w tym, że z niewolnika nie ma robotnika. Do miłości nie da się przymusić. Do tego każdy musi dojrzeć sam.

47 komentarzy:

  1. Czytam i czuję niepokój. Zastanawiam się, czy można tak ludzi podzielić, choćby poglądowo, na egoistów i altruistów. Czy raczej każdy z nas znajduje się w jakimś punkcie kontinuum pomiędzy tymi biegunami? A całość zachowań zależy od całej jeszcze mnogości przyczyn...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla celów praktycznych można:) Mam tu na myśli tych, którzy podporządkowują wszystko własnym interesom i zachciankom. Nie potrafią zrezygnować z żadnej przyjemności, nawet po to, by świadczyć elementarną pomoc partnerowi.

      Usuń
  2. a jak stwierdzic z całą pewnością, że miłości juz nie ma?
    Z zewnatrz sprawy wyglądają czasem bardzo inaczej
    Czasem ludzie muszą się podocierać
    Znam rodzinę, w tórej matka syna nie wierzy w miłość w jego małżeństwie, są razem ponad 30 lat i nikt poza nią nie widzi problemu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jestem pewna, czy napisałąm na temat:pp

      Usuń
    2. Rybciu, bo "matki synow" czyli tzw. "tesciowe" to maja czesto niezle nakopane do gara:)))

      Usuń
    3. to mnie przeraża, bo mam dwóch!

      Usuń
    4. To siem pilnuj:)) Ja mam jednego ale moja synowa mnie lubi (poki co):))

      Usuń
    5. Ja z kolei nie uważam argumentu z trwałości związku za wystarczający dla poparcia tezy o miłości współpartnerów. Ludzie są ze sobą z przeróżnych powodów. Głównie zaś dlatego, że nie widzą innej możliwości. Albo nie mają sposobu jej zrealizowania.

      Usuń
    6. Errato, czytam i nie wierze, ze to naprawde napisalas. Czy naprawde uwazasz, ze w dzisiejszych czasach ludzie sa ze soba w dlugoletnich zwiazkach mimo ze sie nie kochaja?
      To brzmi jak sredniowieczny wyrok smierci.
      Naprawde wierzysz w cos takiego, naprawde znasz takich ludzi?

      Usuń
    7. Errato,święte słowa! Ludzie są ze sobą z bardzo różnych powodów,najczęściej z finansowych:)A że niektórzy dorabiają ideologię,koloryzują...to tylko dowod na poparcie tego twierdzenia:))

      Usuń
    8. errata, ogólnie nie, ale w tym przypadku oni naprawde się kochaja i chca ze soba być
      tam nie ma problemu finansowego chociażby

      Usuń
    9. Oj, tak; nawet w dzisiejszych czasach niektórzy ludzie są ze sobą z przymusu. To zresztą chyba się nie zmieni - zawsze będą tacy, którzy na przykład robią to dla dzieci.

      Usuń
    10. Jeśli nie ma problemu finansowego, to nietrudno jest ze sobą wytrzymać (na ogół):)))

      Usuń
  3. Zgadzam sie z Anią P. Taki czarno-biały schemat zdarza się bardzo rzadko. Altruista w małżeństwie? Nie bardzo to sobie wyobrażam. Ktoś może być rzeczywoście mocno wykorzystywany w małżeństwie, ale czy znosi to z miłości? WYdaje mi się, ze raczej z niedostrzegania lepszej alternatywy. Często również z powodu nieumiejetności ustawienia warunków współpracy. Generalnie jednak małżeństwo to kompromisy, kompromisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompromis w małżeństwie? Toż to chyba, przynajmniej dla mnie, najgorszy z możliwych scenariuszy:)

      Usuń
  4. Dla mnie ten podział też nie jest do końca możliwy. Każdy z nas ma w sobie egoistę i altruistę. Tylko ujawniają się w różnych momentach i z większym lub mniejszym natężeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i każdy jakiś tam pierwiastek ma. Chodzi mi o to, że egoista przede wszystkim jest człowiekiem niedojrzałym. Dojrzewa się do postawy ofiarnej. Niektórzy nie osiągną jej do końca życia.

      Usuń
    2. Zgoda na bycie ofiarą, to jeden z najgorszych objawów niedojrzałości.

      Usuń
    3. Nie miałam na myśli bycia ofiarą. To już byłoby ekstremum, chociaż zdarza się i tak. To prawda, że dojrzały człowiek nie pozwoli siebie w coś takiego wmanewrować, lecz równie niedojrzała jest postawa agresora.

      Usuń
  5. A ja się zgadzam z Erratą. To po swoich osobistych własnych doświadczeniach życiowych niestety. Miłość ci nie wszystko wybaczy jednak. Czasami ma się dość. Szczególnie gdy podupadła znacząco miłość własna. Dopiero po paru latach zaczęło do mnie docierać że to nie ja byłam egoistką. Tak mi zrobił wodę z mózgu że bez psychologa się nie obeszło.
    Każdy powinien być trochę egoistą, ale zdrowym egoistą, a o takim tu nie mówimy a wręcz przeciwnie. W małżeństwie powinna być równowaga, a nie przewaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pójdź w me ramiona!:) Zdrowy egoizm nigdy nie jest zły, ale nie o nim, jak słusznie piszesz, tutaj mowa. Równowaga w małżeństwie stanowi świadectwo wzajemnego szacunku partnerów i ich dojrzałości.

      Usuń
  6. Myślę sobie, że taki czysty egoista nie zamierza stawać się altruistą (no powiedzmy, że to skrajne, umowne określenia). I dopóki nie zamierza na serio czegoś z tym zrobić. to poza interwencją z góry, o której piszesz, nie widzę szans. Natomiast jeśli ktoś pracuje nad sobą, no to już jest na dobrej drodze, nawet jeśli się potyka. Obawiam się, że w każdym z nas pokłady egoizmy są całkiem spore, nawet jeśli kotś by się od tego odżegnywał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że celowo uprościłam. Chodziło mi o zaprezentowanie tej destruktywnej postawy i jej niszczącej siły. Małżonkowie, pracując nad sobą, zmierzają ku dojrzałości. Indywidualnej i wspólnotowej. Potykając się po drodze i niekiedy raniąc boleśnie zarówno siebie jak i partnera.

      Usuń
  7. Bardzo to wszystko komplikujesz i jednoczesnie upraszczasz moim zdaniem Errato:))) Kazdy z nas ma swoja altruistyczna jak i egoistyczna strone, czy moze cechy, a tylko konkretne relacje z konkretnymi ludzimi, warunki, sytuacje i okolicznosci powoduja, ze raz ujawniaja sie bardziej jedne drugi raz drugie z tych cech.
    No i niby dlaczego wspolne zamieszkanie tego nie ujawni?
    A malzenstwo juz tak?
    To moze lepiej mieszkac razem bez slubu, bo z tego co piszesz to moim zdaniem slub jest wlasnie tym glownym zlem zamieniajacym altruiste w egoiste.
    Osobiscie nie wierze, ze slub moze cos naprawic lub zepsuc, podobnie jak wspolne zamieszkanie bez slubu moze czemus zaszkodzic.
    Niech sobie kazdy zyje jak mu wygodnie, ze slubem, czy tez bez, to w koncu decyzja dwojga ludzi i nikt nie powinien w te decyzje wnikac ani tym bardziej naklaniac do zmiany.
    Z wlasnego podworka, no coz po dwoch nieudanych malzenstwach bardzo sie balam zamieszkania razem. Mimo, ze juz podjelam decyzje to ostatnie trzy tygodnie przed budzilam sie wystraszona w nocy pukajac sie w glowe ze zdziwienia po kiego licha mnie to potrzebne.
    Przyszedl dzien ze zamieszkalismy razem i nic sie nie zmienilo.
    Poltora roku pozniej wzielismy slub i tez nic sie nie zmienilo.
    Do dzis jest tak jak bylo przed wspolnym zamieszkaniem, z tym, ze teraz jest lepiej bo nie musimy tracic czasu na dojazdy i randkowanie, teraz cale szczescie jest w zasiegu reki.
    A w maju minie 12 lat od slubu, w listopadzie wlasnie minelo 14 od wspolnego zamieszkania. I ciagle nic sie nie zmnienilo... strasznie nudne to moje zycie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie jest też tak, że w jednej sprawie łatwiej nam się wykazać altruizmem, a w innej trudniej - nie przeczę. Upraszczam tylko dla jasności.
      Jednak obstaję przy swoim zdaniu w kwestii wspólnego zamieszkiwania przed ślubem. Rzecz jasna nie w tym sensie, że krytykuję czyjekolwiek wybory. Chodzi mi o to, że dla rozszyfrowania egoizmu partnera nie ma to znaczenia. Zarówno w małżeństwie jak i w partnerstwie - egoistyczna postawa nie od razu musi się ujawniać.
      Zaś takiej "nudy" jak Wasza życzyłabym sobie najbardziej na świecie:)*

      Usuń
  8. Znalezione na fejsie - urodzeni w lutym, to egoiści ;)
    Czyli ja :))
    Próbowałam Chłopa mego podpytać i zeznania zeń wyciągnąć, co na ten temat sądzi, ale nie dał się wciągnąć w rozmowę. Ehhh ....
    I jak tu żyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidio, nie zgadzam sie, moj urodzony nie tylko w lutym, ale jeszcze 13tego i w piatek i wszystko mozna mu zarzucic ale na pewno nie egoizm.
      Junior tez lutowy i oddalby ostatnia koszule.
      Gdyby to byla kwestia miesiaca urodzin, to swiat bylby bardzo ubogi w roznorodnosc ludzkich charakterow:)))

      Usuń
    2. Brawa dla Chłopa! To jest dyplomacja, co się zowie:)
      Ja też się nie zgadzam z takim zaszeregowaniem, zwłaszcza, że kompletnie się nie sprawdza w przypadku tych lutowych "ludziów":))

      Usuń
    3. Znam takich trzech - a każdy z nich ma serce na dłoni.

      Usuń
    4. Pewnie, że takie generalizowanie nie ma racji bytu. Lutowych rzekomych egoistów przytoczyłam, gdyż tak się mi z Twoim tekstem skojarzyło, Errato ;)
      Bo grudniowi na ten przykład to leniuchy :)) Co też jest absurdem, gdyż w każdym prawie z nas drzemie leniuszek, większy, lub mniejszy.
      Ot, co.

      Usuń
    5. Oj, podrzemałoby się, podrzemałoby;)

      Usuń
  9. Szczęśliwie ominął nas ten problem.
    Dzięki Bogu,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, dzięki:)
      Takim tylko pozazdrościć dojrzałej, małżeńskiej postawy.

      Usuń
  10. zwróciłam uwagę tylko na jedno "miłość z czasem ustaje"
    cóż, zakochanie ustaje na pewno, mija, słabnie, całkiem wygasa, czasem rozbudza się na nowo - bywa różnie, ale miłość?
    jestem zwolenniczką poglądu całkowicie niesentymentalnego, a mianowicie, że miłość to nie uczucie, ale decyzja; absolutnie nie wymyśliłam tego sama, ale całkowicie zgadzam się z tym poglądem;
    oto ja, pełna władz umysłowych, w najlepszej wierze i dobrowolnie postanawiam, że będę kogoś kochać i pod to kochać można podstawić sobie pojęcia różne, choćby troszczyć się, wspierać, być z kimś, opiekować się, mieszkać i takie tam, inne, a nawet wszystkie razem;
    najgorsze jest w tym chyba to, że takie decyzje zwykle się podejmuje, gdy jest się zakochanym, czyli w stanie całkowitego braku wyobraźni, że w przyszłości cokolwiek może się zmienić;
    błąd - bo zawsze zmienia się coś, czasem zmienia się on i wtedy robi się niezwykle trudno i bardzo by się chciało zmienić decyzję, dopisać małym druczkiem gwiazdkę do słów kiedyś powiedzianych o miłości, że jej "bardzo" i "na zawsze" nie będzie obowiązywać, jeśli on okaże się np. totalnym dupkiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fascynujace to co napisalas Anno. Przemyslalam i w sumie sie zgadzam. Zakochanie ma prawo minac, bo to w sumie fascynacja, fascynacja nowoscia. W tym okresie ciagle partnerzy sie poznaja, odkrywaja nowe zaulki swoich osobowosci...
      Ale jesli to ma byc milosc, to ma byc swiadoma i ona nie ustaje, ona moze ewoluowac, bo z wiekiem wiele rzeczy sie zmienia, partner wylysial, partnerce biust opadl ;) a jednak dalej sie kochaja, bo podjeli taka decyzje swiadomie.
      Nie bardzo sobie wyobrazam co bym pomyslala o milosci mojego meza, gdyby dokladnie 3 lata temu jak uslyszelismy "rak" spakowal manatki i poszedl gdzies gdzie nie ma problemow. Czy to bylaby milosc?
      Na pewno nie.
      A jednak nie odszedl, nawet wtedy gdy musial robic rzeczy, ktorych ludzie nie przewiduja jak sie decyduja na malzenstwo.
      Czy to taka sama milosc jak wczesniejsze zakochanie?
      Nie, na pewno nie, ta milosc jest o wiele glebsza od zakochania, bo jest dojrzalsza, piekniejsza i bogatsza w doswiadczenia.

      Usuń
    2. Dodam jeszcze, ze moim osobistym zdaniem milosc to akceptacja. Akceptacja drugiej osoby pod kazdym wzgledem i bez wzgledu na okolicznosci jakie los przyniesie.
      Partner, ktory akceptuje nie ma pretensji, ze cos "ustalo", bo swiadomie, akceptuje fakt, ze nic nie trwa wiecznie i mialo prawo sie zmienic. Zmiana nie oznacza na gorsze, wiele zmian jest na lepsze.
      Jesli ktos jest egoista to zwykle znaczy, ze zawsze nim byl i zawsze bedzie, tylko partner/ka liczy na to ze sie jemu/jej uda zmienic i zrobic z egoisty altruiste. Zakochanie czyli te rozowe okulary sprawiaja w takich przypadkach, ze jedna strona ma nadzieje, ze milosc pomoze jej gory przesunac a co dopiero ulepic sobie partnera w/g wlasnych oczekiwan.
      Nie, to tak nie dziala.
      Skoro raz zaakceptowalo sie czyjs egoizm to albo sie go akceptuje zawsze i do konca, lub nie ale nie wolno obarczac odpowiedzialnoscia rzekomego egoiste. Bo to nie egoista sie zmnienil i nagle okazal prawdziwe oblicze, tylko bardzo czesto zmienily sie oczekiwania i wyobrazenie drugiej osoby.
      A to juz zupelnie inna sprawa.
      I wtedy sie mowi, ze "milosc minela, ustala" a ja mysle, ze jej tam nigdy nie bylo.

      Usuń
    3. Dziewczyny, wzruszyłam się jak sto pięćdziesiąt!:)* Kocham Was obie za to, co teraz napisałyście. Tak niewiele się mówi o tej właśnie, trudnej ale pięknej stronie miłości. Zwykle gloryfikując zakochanie i zauroczenie, mające jakoby być tym, co najbardziej w życiu pożądane. Ludzie goniąc za mrzonkami potrafią zaprzepaścić rzeczy najcenniejsze. Tak niewielu z nas dane jest przeżyć piękną twórczą i bez reszty oddaną miłość. Dlaczego tak się dzieje? Według mnie dlatego, że "życie jest złe". Bo szczerze powiedziawszy, czy nie byłoby człowiekowi lepiej, gdyby przy całych swych niedolach i ciężarach, które go i tak nie miną, mógłby kogoś kochać? Zakładając, że miałby kogo, jasna rzecz. A jednak na ogół tak się w życiu nie dzieje. Jest to tylko udziałem nielicznych. Stąd właśnie mój żal, tylko do kogo?
      Całym sercem podpisuję się pod słowami Star; miłość nigdy nie może ustać, i to z definicji; jeśli tak się komuś zdaje, może to oznaczać tylko jedno - że nie zaistniała nigdy.
      Anno, napisałam, że "ustaje w takich razach zawsze". W takich, czyli wtedy, gdy miłość opiera się na fałszywych przesłankach. Egoistyczne osobniki wykazują się brakiem dojrzałości, więc ich "miłość" jest wyłącznie zakochaniem i zauroczeniem. O miłości prawdziwej, dojrzałej i ofiarnej warto będzie jeszcze kiedyś napisać. O tym nigdy nie za wiele.

      Usuń
  11. Da się. Wyjątkiem jest chciejstwo. We mnie jest wiele egoizmu, nie chcę przy tym powiedzieć, że jestem kompletną egoistką, bo wydaje mi się, że w ludziach zawsze jest trochę tego i tamtego, jedynie tylko jakaś część jest przeważająca. I właśnie miłość sprawia, że staram się wykrzesać z siebie cały ten niepotrzebny mi wcześniej altruizm. Mąż jest moim terapeutą. Wciąż uczę się żyć w związku, ale skoro mąż jeszcze nie uciekł, to znaczy, że wcale nie idzie mi tak tragicznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się, że szansę na udany związek mają jedynie ci potencjalni partnerzy, którzy są kompletnymi jednostkami nie potrzebującymi dopełnienia. Tymczasem zdaje się, że miłość rządzi się jeszcze innymi, nie do końca zrozumiałymi prawidłowościami:)

      Usuń
  12. Zauroczona byłam parę razy, kochana nie byłam nigdy. Czy kochałam ? Do niedawna myślałam, że tak. Dziś gdy samotność dominuje w moim życiu, nie jestem pewna. Jestem altruistą, próbowałam być czasami egoistą, gdy czułam się przez daną osobę skrzywdzona, ale nie potrafiłam. Zawsze mi "miękła rura". Mój syn jest egoistą w stosunkach ze mną, a altruistą w odniesieniu do swojej partnerki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak może być - relacje są zróżnicowane w zależności od tego, z kim się je tworzy. Dlatego warto łączyć się z taką osobą, dzięki której mamy szansę stać się lepsi. Co akurat w nikłym tylko stopniu wiąże się z obiektywną jej oceną.
      Ach, ja akurat jestem z tych "kochliwych". Do szczęścia potrzebny mi permanentny stan zakochania. Cóż, wszystko na nic, kiedy nie ma godnego obiektu:)

      Usuń
  13. Jesli ktoś jest egoista i przedkłada ten egoizm nad dobro drugiej osoby, dobro związku, to chyba tak naprawdę nie kocha, bo kochanie, prawdziwe kochanie to dbanie o to, by tej drugiej osobie było dobrze, by była szczęśliwa, by miała w nas oparcie i byśmy my mieli oparcie w niej i mogli czuć sie przy niej szczęsliwi i spokojni.Byśmy niczego nie musieli udawać, kreować sie na kogoś, naginać wbrew sobie. No i moim zdaniem najwazniejszą częścia takiej miłosci małżeńskiej powinno być zrozumienie, przyjaźń i szczerość. W długoletnich i kolejnych związkach dojrzewa sie do tego wszystkiego. Powinno sie dojrzewać.Bo jesli nie, jesli płatki pierwszego zauroczenia opadają i pod spodem nie ma owocu a tylko szypułka kwiatu, to taki związek nie ma sensu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki człowiek po prostu nie potrafi kochać. Na dobrą sprawę nawet i samego siebie. Dlatego stale na tym traci, nie umiejąc wejść w trwały związek z kimkolwiek. Czeka go długa droga rozwoju. Warto ją podjąć, bowiem na miłosnym polu tylko dojrzały człowiek ma jakąkolwiek szansę.

      Usuń
  14. A ja myślę, że człowiek jest istotą płynną. Jego zachowanie wynika z charakteru, znaku zodiaku, wychowania, relacji z krewnymi i znajomymi. W ciągu kilku lat człowiek może zmienić się diametralnie. Sam jestem tego przykładem, pisałem niedawno o tym na blogu.

    Co do związków, to nic nie łączy tak dobrze jak wspólny kredyt i wspólne dzieci ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń